środa, 23 grudnia 2015
#23. Ostatnie zadanie
Dwa dni później:
Było bardzo wcześnie, słońce jeszcze nie wzeszło, a już jedna z lwic nie spała. W dodatku wyszła z jaskini i ruszyła w kierunku brylantowej ziemi. Było jeszcze bardzo ciemno więc przemieszczała się ostrożnie i powoli. Droga bardzo ją męczyła. Lwica co pewien czas słabła, jednak nie mogła sobie pozwolić na odpoczynek musiała czym prędzej dostać się na miejsce. Było to bardzo ważne, ponieważ lwica nie była w stanie tego dłużej ciągnąć. Choć zdawała sobie sprawę że to nie od niej zależy, jednak musiała się postawić mimo konsekwencji. To było bardzo istotne. Zwykle wymykała się nocą i łamała przy tym bardzo ważną zasadę, teraz jednak wyszła z jaskini tuż przed świtem. W dużej mierze było to spowodowane słabym (na obecną chwilę) stanem zdrowia, ale również strachem. Który przeobrażał się w paniczny lęk. Bała się ona straszliwie śmierci, wcześniej widziała w niej wybawienie w najgorszej sytuacji, a teraz wszystko się zmieniło. Nie tylko to uległo w niej zmianie również straciła swoją obojętność i zaczęła bardziej przejmować się uczuciami swoimi jak również innych. Stała się również wytrwała i silna. Jednak jej siła nie przejawiała się w walce tylko w uczuciach, oraz trudnych sytuacjach. Smutek prawie całkiem wygnała ze swej natury. Choć myśl o rodzinie nadal doprowadzała ją do łez. Bardzo tęskniła za krewnymi, a szczególnie za matką. Luna nigdy nie zapomniała tych chwil spędzonych razem. Jej uśmiechu, szarego futra z białym uchem. Czasu spędzonego na polowaniu, tych wszystkich rad. Opowieści, tych opowiadanych przed snem i tych na pocieszenie. Pamiętała jej dobroć i ogromne akty wybaczenia. Te twarze lwów i lwic którym darowano życie, te uśmiechy lwiątek którym zwrócono matki. Słowa otuchy, kierowane do wszystkich. Majestatyczną jaskinie w której spała wraz z swoim mężem i ojcem Lunny. Długie spacery oraz lekcje panowania. Szara lwica pamiętała również nie tylko dobre chwile ale również złe. Wszystkie oczy wygnańców, wszystkie kary. Każdą łzę wylaną z jej i sióstr winy. Brak czasu na wspólne rozmowy. Choroby oraz osłabienia. Luna pamiętała to wszystko. Były to dla niej bardzo ważne wspomnienia, cenniejsze niż miłość, życie, potomstwo (lwiątka), władza, wolność, niezależność, wiedza, zdrowie, rozsądek, szacunek i wszystko inne co jest ważne. Zostały bowiem jej tylko one. Matki nie widziała wiele lat, nawet nie wiedziała czy ona nadal żyje. Bardzo pragnęła jeszcze kiedyś z nią porozmawiać, pośmiać się, posłuchać jej głosu. Wiedziała jednak że jeśli jej rodzicielka dowiedziała się co ona robi nie była by zadowolona. Lunna sama z siebie nie była zadowolona, ale niestety nie miała wyjścia. Kolejnym powodem do gardzenia sobą było, wykorzystywanie swoich niezwykłych umiejętności (darów) do złych rzeczy. Lwica była bardzo niezadowolona z tego powodu, niestety ona sama nie mogła o sobie decydować. Jej los spoczywał w rękach Dionera, więc również jej zachowanie, gesty, mimika pyska, rozmowy zależały od niego. Lwica była zmuszona do całkowitego uzależnienia od króla Brylantowej Ziemi. Co zmuszało ją do bycia niesamodzielną. Teraz podążała jednak by uwolnić się od ubezwłasnowolnienia. Dobrze znana droga była teraz dla niej znacznie trudniejsza, z powodów zdrowotnych. Drogę która zwykle pokonywała w kilka minut, teraz pokonała w ciągu kilkudziesięciu. Była wyjątkowo wolna, a czas nie był jej sprzymierzeńcem. Szła, a tak właściwie wlokła się bardzo ociężale. Wyglądała nie najlepiej. Jej szare futro było płowe, a jej niebieskie oczy wydawały się być jakby za mgłą. Lunna po cichu płakała. Dlaczego? To wiedziała tylko ona. Czas płyną niemiłosiernie szybo, za szybko. Ranek był już blisko, a ona nie była nawet jeszcze w połowie drogi. Wyjątkowo całą drogę zajmowały jej rozmyślania. Myślała o... przeszłości, dawnym życiu, a przede wszystkim o rodzinie. To ostatnie był zarazem najboleśniejsze jak i najszczęśliwsze. Trudno określić jak tak naprawdę się czuła. Nie był bowiem ani smutna, ani szczęśliwa, ani tym bardziej obojętna. To co czuła to coś pomiędzy smutkiem a radością. Cos niewyobrażalnie radosnego, ale zarazem bardzo smutnego. To tak jakby niespełniona miłość, ale dużo silniej oddziałująca. Próba przywrócenia tego co stracone, powrót zapomnianych wspomnień które nigdy nie znikły, a jedynie zaginęły gdzieś daleko. Ciągle próbowała, ale... na tym się kończyło. Minęło bowiem już tyle lat. Nagle Lunna zboczył z trasy i weszła na ścieżkę prowadzącą za Cmentarzysko Słoni. Jednak nie wchodziła na jego teren a jedynie je omijała. Lwica po wkroczeniu na nią jakby zyskała nadprzyrodzona silę. Nie była już osowiała pędem popędziła przed siebie. Wydawało się że nie wie gdzie biegnie, że postanowiła uciec od tego wszystkiego, tak jednak nie było. Doskonale wiedziała dokąd biegnie, na jej pysku pojawił się uśmiech. Taki jakiego nikt z Lwioziemców, Brylantoziemców czy Złoziemców nigdy w życiu nie widział. Pędziła jak oszalała nie zwracając uwagi na nic, niestety na ścieżce leżał kamień którego Lwica nie zauważyła. Potknęła się i poturlała parę metrów mocno przy tym się obijając. Na szczęście nie uderzyła głową o kłodę która leżała tuż przed nią. Lunnę strasznie rozbolał brzuch, ale nie to było najgorsze. Znacznie gorsze było to że zrozumiała ona jak głupia była że wo gule wkroczyła na tę ścieżkę. Teraz musiała jak najszybciej wrócić na ścieżkę i dotrzeć do Brylantowej Ziemi. Wiedziała że to jest bardzo niemądre w jej obecnej sytuacji, jednak nie mogła inaczej. Zebrała w sobie resztki sił i ruszyła do królestwa Dionera. Po drodze już nie myślała o niczym tylko o jak najszybszym dotarciu na miejsce. Jednak ból utrudniał jej dodatkowo drogę. Była jednak w zbyt dużym... szoku, trwodze, załamaniu by tym się przejmować. Dodatkowego stresu dodał jej fakt iż słońce zaczęło wychodzić już ponad widnokrąg. Lunna wzięła głęboki wdech, rozejrzała się dookoła i zaczęła gnać. Mimo iż nie miała siły biegła coraz szybciej i szybciej. Po dłuższym czasie w końcu udało się dotarła do granicy jednak ku jaj zdziwieniu Dionera tam nie było. Bardzo się zdziwiła, ponieważ miał on tu na nią czekać. To własnie przez niego pędziła tu, pomimo iż nie miała sił. Lwica bardzo się zdenerwowała, ale nie mogła zmienić obecnej sytuacji. Odwróciła się aby odejść. Jednak kiedy to uczyniła coś mignęło w trawie. Usłyszała jakiś szelest, zwróciła się więc w tym kierunku. Nagle ku jej zdumieniu ukazał się król Brylantowej Ziemi. Nie wyglądał on na zadowolonego, a raczej na wściekłego. Na jego pysku malował się gniew, jednak mimo to szyderczo się uśmiechał. Zbliżył się do Lunnu i spojrzał jej prosto w oczy. Pokręcił głową i pomruczał pod nosem. W końcu podniósł łapę i już miał uderzyć podwładną, jednak zatrzymał się i tylko posłał jej karcące spojrzenie. Lwica wystraszyła się jednak wiedział że tym razem nie odpuścić. Musiała w końcu zakończyć ten koszmar. Sekundy zaczęły mijać niemiłosiernie wolno. Zapadła nieprzenikniona cisza. Tak głęboka i tak mroczna ze żadne żyjące stworzenie nie odważyło się jej przerwać. Wydawało się że każdy oddech jest niczym grzmot pioruna podczas burzy. Po dłuższym czasie Dioner przerwał ten "Hałas".
- Spóźniłaś się - rzekł
- Tak... wiem.. przepraszam - wysylabizowała Lunna
- Na szczęście... twoje szczęście... mam dziś dobry humor. A więc powiedz czy są jakieś problemy?
- Nie, ale...
- Co, ale? - przerwał jej
- Ja chcę to już zakończyć! - odrzekła stanowczo
Króla Brylantowej Ziemi bardzo zaskoczyło to co powiedziała jego podwładna. Momentalnie znikł z jego pyska ironiczny uśmieszek. Można było zauważyć że nie był rad z zaistniałej sytuacji. w jego głowie zaczęło krążyć mnóstwo pytań. Nie miał pojęcia co odpowiedzieć, nie chciał jeszcze tego kończyć, jednak doskonale zdawał sobie sprawę ze skoro Lunna powiedziała "STOP" to długo już nie da rady utrzymywać Kovu w swoich łapach. Musiał szybo wymyślić jak doprowadzić czyn do końca. Nie było to nawet dla niego takie łatwe, gdyż planował inaczej to pociągnąć. Jednak w obecnej sytuacji, choć to do niego nie podobne postanowił, posłuchać prośby (on odebrał słowa Lunny jako prośbę) podwładnej. Położenia w jakim się znalazł nie było łatwe, był całkiem zdezorientowany, pomimo iż jeśli by chciał mógłby ciągnąc to dalej. Jednak w tedy naraziłby się na niepowodzenie, a postanowił sobie że Kovu nie wymknie mu się kolejny raz. Król Lwiej Ziemi już wiele razy otarł się o śmierć, ale zawsze udało mu się przeżyć. Dioner ciągle knuł i wymyślał nowe sposoby pozbycia się go, a ten w którego był w trakcie był prawie doskonały dlatego ta drobna zmiana planów nie mogła tego zmienić. Na ogół Brylantoziemcy łatwo się denerwują i popadają w amok. Ich król nie był wyjątkiem, dlatego tak trudno mu było sobie poradzić w sytuacji pod presją w jakiej własnie się znalazł. Nerwowo zaczął krążyć dookoła, chodził tu i tam warcząc przy tym na każdy krzak, kamień i wszystko inne co tylko było w pobliżu, baz wyjątku. Jego pomysły były chaotyczne i wręcz skazane na niepowodzenie. W końcu usiadł i zaczął wykrzesać resztki pomysłów. Niepowodzenie było bliskie ale on nie dopuszczał go do siebie. Myślał dłuuuugo, stanowczo za dłuuuugo. W końcu coś go olśniło i już miał się odezwać, ale nagle usłyszał jakiś szelest. Spojrzał groźnie w tym kierunku i zobaczył... lisa. Ale nie byle jakiego. Był to sam Kalemin, szpieg i nadzorca Lunny. Dioner spojrzał na niego tylko pól okiem i wrócił do "rozmyślań" jeżeli tak to można nazwać. Jego pomysły były bowiem albo nierealne, albo głupie. On jednak nie do końca zdawał sobie z tego sprawę, lecz uznawał je za mało... przydatne lub skazane na niepowodzenie. Po chwili przypomniał sobie porażkę Sziry oraz jej "cudowną" truciznę i jej następstwa zakończone porażką. To zainspirowało go do chaotycznego pomysłu.
- Lunna - zwrócił się do lwicy
- Tak? - zapytała
- Znasz się na truciznach?
- Chyba nie rozumiem, ale tak znam się kiedyś Riki...
- Nie obchodzi mnie to, dla mnie ważne jest to że się na nich znasz
- Przepraszam że się wtrącę, ale czy to rozsądne? - powiedział Kalemin
Dioner spojrzał na niego groźnie, a lis podwiną ogon, spuścił głowie i zamilkł. Lis poczuł się urażony, ale tego nie okazywał, a tak właściwie to nie mógł bo król Brylantowej Ziemi były jeszcze bardzie zły niż jest. Pomruczał jedynie coś pod nosem. Po krukiem przerwie władca Brylantoziemców znowu zwrócił się do lwicy.
- Potrzeba jest trucizna dla Kovu!
- Tylko jaka? - zapytała
- Silna i jakaś która można przenieś na sobie oraz powodująca powolną i bolesną śmierć
Lunna usłyszawszy słowa Dionera bardzo się zasmuciła, pomimo iż wiedziała że ma zabić Kovu. Wiedziała również że jej pan jest okrutny, ale nigdy nie przyszło by jej na myśl ze aż tak. Nie chciał śmierci króla Lwiej Ziemi jednak nie miała wyboru. Nie mogła nic zrobić, jedynie być posłuszna. Tyko tyle i aż tyle. Lunna wzdychała głęboko, ale wciąż stała w miejscu. Spojrzała potulnie na króla Brylantowej Ziemi, lecz on tego nie odwzajemniał. Patrzył na nią, jednak jego wzrok próbował mimo wszystko jej unikać. W około trwała cisza, bez przerwana. Nagle Dioner rzekł:
- Znasz taką?
- Wydaje mi się że tak, ale nie łatwo ją znaleźć - odparła Lunna
- No dobrze, a więc masz czas do jutrzejszego południa, to właśnie wtedy zadaszenie Kovu cios który go zabije... ale musisz to zrobić na oczach wszystkich
Dioner odwrócił się i odszedł, Kalemin też gdzieś zniknął. Lwica została całkiem sama. Samiusieńka wraz ze swoimi problemami i swoim sumieniem, z którym aktułalnie toczyła zacięty boj o to co powinna zrobić. Nie zgadzała się bowiem w tej sytułacji nie tyle z Królem Brylantowej Ziemi co sama ze sobą. Bardzo nie chciała śmierci Kovu, ale z drugiej strony gdy tego nie zrobi zginie ktoś inny. Podczas gdy Lunna biła się z myślami Lwioziemcy odpoczywali nad wodopojem. Tego dnia byli tam wszyscy, co nie zdarza się często. Dorośli spędzali czas na rozmowie, a lwiątka ku zdziwieniu wszystkich odpoczywały w cieniu traw. Tego dnia nie miały siły na zabawę, ale prowadziły ożywioną rozmowę, wszystkie za wyjątkiem Torena. Nie czuł się on tu dobrze, całe dnie chodził sam i był smutny. Bardzo brakowało mu ojca. Najgorsze było jednak to że obwiniał siebie za to co się stało, oraz nie dokończył tego co zaczęli razem z ojcem. nie miał odwagi rozmawiać z królową. Wydawało mu się że jest całkiem sam. Teraz leżał na kamieniu i starał się nie zwracać uwagi na resztę lwiątek, jednak coś nie dawało mu spokoju, a raczej ktoś. Gdy widział szczęśliwe pyszczki swoich "kolegów i koleżanek" łzy napływały mu do oczu. Nie mógł zrozumieć dlaczego tak wszystko się potoczyło. Nagle coś w krzakach zaszeleściło. Dorośli nie zwrócili na to uwagi, lecz lwiątka ochoczo poderwały się z miejsca, a ponieważ bardzo się zaciekawiły wpadły na pomysł sprawdzenia co to. Ostrożnie więc weszły w gęstą trawę. Nawet Toren postanowił z nimi iść. Błądziły wśród traw dość długo, ale niczego co by mgło wywołać szelest nie znalazły. Były bardzo zawiedzione, a najbardziej Sava. Książę bardzo się rozczarował i nie miał zamiaru tego ukrywać.
- Beznadzieja! Nic nie znaleźliśmy! - powiedział zły Sava
- Nie przejmuj się tak, braciszku - odrzekła Lennia
- Nic się takiego nie stało - powiedziała Malaiki
- Macie rację, przynajmniej nikogo nie zawiedliśmy - powiedział książę
Na te słowa Torenowi zebrało się na płacz, a ponieważ nie chciał by ktoś o tym wiedział czym prędzej uciekł. Nie wiedział dokąd, ale wiedział ze chce być jak najdalej "książęcej paczki". Lwiątka nie przejęły się jego oddaleniem się, a ponieważ im się nudziło zaczęły się bawić. Tylko Rumia niebyła z tego zadowolona, lecz nie zareagowała. Syn wyrzutka biegł na oślep nie zwracając na nic uwagi,po dłuższym czasie zmęczył się i usiadł pod jakimś drzewem. Siedział tam dość długo i myślał. O czym? O tym co się stało i co by się stało gdyby wraz z ojcem nie przybyli na Lwią Ziemię. Dumałby pewnie dalej gdyby nie wpadła w niego jakaś lwica, a był nią nie kto inny tylko Lunna.
- Ciocia? - zapytało lwiątko
Lwica popatrzała na niego przez chwilkę i odeszła bez słowa, zostawiając lwiątko w lekkim szoku. Zmierzała ona nad wodopój po potrzebne zioła do trucizny. Teraz już była pewna że jutro to zrobi, nie miała innego wyjścia. Kiedy jednak znalazła się na miejscu, zaskoczył ją tłok, panujący nad wodopojem. Było za dużo świadków więc nie mogła zabrać się za "zbiory". Postanowiła chwilę poczekać, a przy okazji odpocząć. Zdawała sobie jednak sprawę że straci dużo czasu i będzie musiała to nadrobić nocą, jednak w obecnym położeniu niewiele mogła zrobić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wybaczcie że baz obrazkow, ale mialam awarie komputera i straciłam wszystkie dane, więc nie moge teraz dodać, ale jak juz wszysko doprowadzę do normy to dodam jakis obrazek. Co do konkursu jak widać go nie chcecie bo pod notatką 22 widzę tylko 5 komentarzy. A ponieważ zbliżają się swięta to zyczę Wesołych Swiąt. Mam do was pytanie odnosnie czcioni jaką chcecie
abc
abc
abc
abc
Notatka tym razem trochę dłuższa, ale czy wam się podobało? To już wasze zdanie.
Blogerka
Było bardzo wcześnie, słońce jeszcze nie wzeszło, a już jedna z lwic nie spała. W dodatku wyszła z jaskini i ruszyła w kierunku brylantowej ziemi. Było jeszcze bardzo ciemno więc przemieszczała się ostrożnie i powoli. Droga bardzo ją męczyła. Lwica co pewien czas słabła, jednak nie mogła sobie pozwolić na odpoczynek musiała czym prędzej dostać się na miejsce. Było to bardzo ważne, ponieważ lwica nie była w stanie tego dłużej ciągnąć. Choć zdawała sobie sprawę że to nie od niej zależy, jednak musiała się postawić mimo konsekwencji. To było bardzo istotne. Zwykle wymykała się nocą i łamała przy tym bardzo ważną zasadę, teraz jednak wyszła z jaskini tuż przed świtem. W dużej mierze było to spowodowane słabym (na obecną chwilę) stanem zdrowia, ale również strachem. Który przeobrażał się w paniczny lęk. Bała się ona straszliwie śmierci, wcześniej widziała w niej wybawienie w najgorszej sytuacji, a teraz wszystko się zmieniło. Nie tylko to uległo w niej zmianie również straciła swoją obojętność i zaczęła bardziej przejmować się uczuciami swoimi jak również innych. Stała się również wytrwała i silna. Jednak jej siła nie przejawiała się w walce tylko w uczuciach, oraz trudnych sytuacjach. Smutek prawie całkiem wygnała ze swej natury. Choć myśl o rodzinie nadal doprowadzała ją do łez. Bardzo tęskniła za krewnymi, a szczególnie za matką. Luna nigdy nie zapomniała tych chwil spędzonych razem. Jej uśmiechu, szarego futra z białym uchem. Czasu spędzonego na polowaniu, tych wszystkich rad. Opowieści, tych opowiadanych przed snem i tych na pocieszenie. Pamiętała jej dobroć i ogromne akty wybaczenia. Te twarze lwów i lwic którym darowano życie, te uśmiechy lwiątek którym zwrócono matki. Słowa otuchy, kierowane do wszystkich. Majestatyczną jaskinie w której spała wraz z swoim mężem i ojcem Lunny. Długie spacery oraz lekcje panowania. Szara lwica pamiętała również nie tylko dobre chwile ale również złe. Wszystkie oczy wygnańców, wszystkie kary. Każdą łzę wylaną z jej i sióstr winy. Brak czasu na wspólne rozmowy. Choroby oraz osłabienia. Luna pamiętała to wszystko. Były to dla niej bardzo ważne wspomnienia, cenniejsze niż miłość, życie, potomstwo (lwiątka), władza, wolność, niezależność, wiedza, zdrowie, rozsądek, szacunek i wszystko inne co jest ważne. Zostały bowiem jej tylko one. Matki nie widziała wiele lat, nawet nie wiedziała czy ona nadal żyje. Bardzo pragnęła jeszcze kiedyś z nią porozmawiać, pośmiać się, posłuchać jej głosu. Wiedziała jednak że jeśli jej rodzicielka dowiedziała się co ona robi nie była by zadowolona. Lunna sama z siebie nie była zadowolona, ale niestety nie miała wyjścia. Kolejnym powodem do gardzenia sobą było, wykorzystywanie swoich niezwykłych umiejętności (darów) do złych rzeczy. Lwica była bardzo niezadowolona z tego powodu, niestety ona sama nie mogła o sobie decydować. Jej los spoczywał w rękach Dionera, więc również jej zachowanie, gesty, mimika pyska, rozmowy zależały od niego. Lwica była zmuszona do całkowitego uzależnienia od króla Brylantowej Ziemi. Co zmuszało ją do bycia niesamodzielną. Teraz podążała jednak by uwolnić się od ubezwłasnowolnienia. Dobrze znana droga była teraz dla niej znacznie trudniejsza, z powodów zdrowotnych. Drogę która zwykle pokonywała w kilka minut, teraz pokonała w ciągu kilkudziesięciu. Była wyjątkowo wolna, a czas nie był jej sprzymierzeńcem. Szła, a tak właściwie wlokła się bardzo ociężale. Wyglądała nie najlepiej. Jej szare futro było płowe, a jej niebieskie oczy wydawały się być jakby za mgłą. Lunna po cichu płakała. Dlaczego? To wiedziała tylko ona. Czas płyną niemiłosiernie szybo, za szybko. Ranek był już blisko, a ona nie była nawet jeszcze w połowie drogi. Wyjątkowo całą drogę zajmowały jej rozmyślania. Myślała o... przeszłości, dawnym życiu, a przede wszystkim o rodzinie. To ostatnie był zarazem najboleśniejsze jak i najszczęśliwsze. Trudno określić jak tak naprawdę się czuła. Nie był bowiem ani smutna, ani szczęśliwa, ani tym bardziej obojętna. To co czuła to coś pomiędzy smutkiem a radością. Cos niewyobrażalnie radosnego, ale zarazem bardzo smutnego. To tak jakby niespełniona miłość, ale dużo silniej oddziałująca. Próba przywrócenia tego co stracone, powrót zapomnianych wspomnień które nigdy nie znikły, a jedynie zaginęły gdzieś daleko. Ciągle próbowała, ale... na tym się kończyło. Minęło bowiem już tyle lat. Nagle Lunna zboczył z trasy i weszła na ścieżkę prowadzącą za Cmentarzysko Słoni. Jednak nie wchodziła na jego teren a jedynie je omijała. Lwica po wkroczeniu na nią jakby zyskała nadprzyrodzona silę. Nie była już osowiała pędem popędziła przed siebie. Wydawało się że nie wie gdzie biegnie, że postanowiła uciec od tego wszystkiego, tak jednak nie było. Doskonale wiedziała dokąd biegnie, na jej pysku pojawił się uśmiech. Taki jakiego nikt z Lwioziemców, Brylantoziemców czy Złoziemców nigdy w życiu nie widział. Pędziła jak oszalała nie zwracając uwagi na nic, niestety na ścieżce leżał kamień którego Lwica nie zauważyła. Potknęła się i poturlała parę metrów mocno przy tym się obijając. Na szczęście nie uderzyła głową o kłodę która leżała tuż przed nią. Lunnę strasznie rozbolał brzuch, ale nie to było najgorsze. Znacznie gorsze było to że zrozumiała ona jak głupia była że wo gule wkroczyła na tę ścieżkę. Teraz musiała jak najszybciej wrócić na ścieżkę i dotrzeć do Brylantowej Ziemi. Wiedziała że to jest bardzo niemądre w jej obecnej sytuacji, jednak nie mogła inaczej. Zebrała w sobie resztki sił i ruszyła do królestwa Dionera. Po drodze już nie myślała o niczym tylko o jak najszybszym dotarciu na miejsce. Jednak ból utrudniał jej dodatkowo drogę. Była jednak w zbyt dużym... szoku, trwodze, załamaniu by tym się przejmować. Dodatkowego stresu dodał jej fakt iż słońce zaczęło wychodzić już ponad widnokrąg. Lunna wzięła głęboki wdech, rozejrzała się dookoła i zaczęła gnać. Mimo iż nie miała siły biegła coraz szybciej i szybciej. Po dłuższym czasie w końcu udało się dotarła do granicy jednak ku jaj zdziwieniu Dionera tam nie było. Bardzo się zdziwiła, ponieważ miał on tu na nią czekać. To własnie przez niego pędziła tu, pomimo iż nie miała sił. Lwica bardzo się zdenerwowała, ale nie mogła zmienić obecnej sytuacji. Odwróciła się aby odejść. Jednak kiedy to uczyniła coś mignęło w trawie. Usłyszała jakiś szelest, zwróciła się więc w tym kierunku. Nagle ku jej zdumieniu ukazał się król Brylantowej Ziemi. Nie wyglądał on na zadowolonego, a raczej na wściekłego. Na jego pysku malował się gniew, jednak mimo to szyderczo się uśmiechał. Zbliżył się do Lunnu i spojrzał jej prosto w oczy. Pokręcił głową i pomruczał pod nosem. W końcu podniósł łapę i już miał uderzyć podwładną, jednak zatrzymał się i tylko posłał jej karcące spojrzenie. Lwica wystraszyła się jednak wiedział że tym razem nie odpuścić. Musiała w końcu zakończyć ten koszmar. Sekundy zaczęły mijać niemiłosiernie wolno. Zapadła nieprzenikniona cisza. Tak głęboka i tak mroczna ze żadne żyjące stworzenie nie odważyło się jej przerwać. Wydawało się że każdy oddech jest niczym grzmot pioruna podczas burzy. Po dłuższym czasie Dioner przerwał ten "Hałas".
- Spóźniłaś się - rzekł
- Tak... wiem.. przepraszam - wysylabizowała Lunna
- Na szczęście... twoje szczęście... mam dziś dobry humor. A więc powiedz czy są jakieś problemy?
- Nie, ale...
- Co, ale? - przerwał jej
- Ja chcę to już zakończyć! - odrzekła stanowczo
Króla Brylantowej Ziemi bardzo zaskoczyło to co powiedziała jego podwładna. Momentalnie znikł z jego pyska ironiczny uśmieszek. Można było zauważyć że nie był rad z zaistniałej sytuacji. w jego głowie zaczęło krążyć mnóstwo pytań. Nie miał pojęcia co odpowiedzieć, nie chciał jeszcze tego kończyć, jednak doskonale zdawał sobie sprawę ze skoro Lunna powiedziała "STOP" to długo już nie da rady utrzymywać Kovu w swoich łapach. Musiał szybo wymyślić jak doprowadzić czyn do końca. Nie było to nawet dla niego takie łatwe, gdyż planował inaczej to pociągnąć. Jednak w obecnej sytuacji, choć to do niego nie podobne postanowił, posłuchać prośby (on odebrał słowa Lunny jako prośbę) podwładnej. Położenia w jakim się znalazł nie było łatwe, był całkiem zdezorientowany, pomimo iż jeśli by chciał mógłby ciągnąc to dalej. Jednak w tedy naraziłby się na niepowodzenie, a postanowił sobie że Kovu nie wymknie mu się kolejny raz. Król Lwiej Ziemi już wiele razy otarł się o śmierć, ale zawsze udało mu się przeżyć. Dioner ciągle knuł i wymyślał nowe sposoby pozbycia się go, a ten w którego był w trakcie był prawie doskonały dlatego ta drobna zmiana planów nie mogła tego zmienić. Na ogół Brylantoziemcy łatwo się denerwują i popadają w amok. Ich król nie był wyjątkiem, dlatego tak trudno mu było sobie poradzić w sytuacji pod presją w jakiej własnie się znalazł. Nerwowo zaczął krążyć dookoła, chodził tu i tam warcząc przy tym na każdy krzak, kamień i wszystko inne co tylko było w pobliżu, baz wyjątku. Jego pomysły były chaotyczne i wręcz skazane na niepowodzenie. W końcu usiadł i zaczął wykrzesać resztki pomysłów. Niepowodzenie było bliskie ale on nie dopuszczał go do siebie. Myślał dłuuuugo, stanowczo za dłuuuugo. W końcu coś go olśniło i już miał się odezwać, ale nagle usłyszał jakiś szelest. Spojrzał groźnie w tym kierunku i zobaczył... lisa. Ale nie byle jakiego. Był to sam Kalemin, szpieg i nadzorca Lunny. Dioner spojrzał na niego tylko pól okiem i wrócił do "rozmyślań" jeżeli tak to można nazwać. Jego pomysły były bowiem albo nierealne, albo głupie. On jednak nie do końca zdawał sobie z tego sprawę, lecz uznawał je za mało... przydatne lub skazane na niepowodzenie. Po chwili przypomniał sobie porażkę Sziry oraz jej "cudowną" truciznę i jej następstwa zakończone porażką. To zainspirowało go do chaotycznego pomysłu.
- Lunna - zwrócił się do lwicy
- Tak? - zapytała
- Znasz się na truciznach?
- Chyba nie rozumiem, ale tak znam się kiedyś Riki...
- Nie obchodzi mnie to, dla mnie ważne jest to że się na nich znasz
- Przepraszam że się wtrącę, ale czy to rozsądne? - powiedział Kalemin
Dioner spojrzał na niego groźnie, a lis podwiną ogon, spuścił głowie i zamilkł. Lis poczuł się urażony, ale tego nie okazywał, a tak właściwie to nie mógł bo król Brylantowej Ziemi były jeszcze bardzie zły niż jest. Pomruczał jedynie coś pod nosem. Po krukiem przerwie władca Brylantoziemców znowu zwrócił się do lwicy.
- Potrzeba jest trucizna dla Kovu!
- Tylko jaka? - zapytała
- Silna i jakaś która można przenieś na sobie oraz powodująca powolną i bolesną śmierć
Lunna usłyszawszy słowa Dionera bardzo się zasmuciła, pomimo iż wiedziała że ma zabić Kovu. Wiedziała również że jej pan jest okrutny, ale nigdy nie przyszło by jej na myśl ze aż tak. Nie chciał śmierci króla Lwiej Ziemi jednak nie miała wyboru. Nie mogła nic zrobić, jedynie być posłuszna. Tyko tyle i aż tyle. Lunna wzdychała głęboko, ale wciąż stała w miejscu. Spojrzała potulnie na króla Brylantowej Ziemi, lecz on tego nie odwzajemniał. Patrzył na nią, jednak jego wzrok próbował mimo wszystko jej unikać. W około trwała cisza, bez przerwana. Nagle Dioner rzekł:
- Znasz taką?
- Wydaje mi się że tak, ale nie łatwo ją znaleźć - odparła Lunna
- No dobrze, a więc masz czas do jutrzejszego południa, to właśnie wtedy zadaszenie Kovu cios który go zabije... ale musisz to zrobić na oczach wszystkich
Dioner odwrócił się i odszedł, Kalemin też gdzieś zniknął. Lwica została całkiem sama. Samiusieńka wraz ze swoimi problemami i swoim sumieniem, z którym aktułalnie toczyła zacięty boj o to co powinna zrobić. Nie zgadzała się bowiem w tej sytułacji nie tyle z Królem Brylantowej Ziemi co sama ze sobą. Bardzo nie chciała śmierci Kovu, ale z drugiej strony gdy tego nie zrobi zginie ktoś inny. Podczas gdy Lunna biła się z myślami Lwioziemcy odpoczywali nad wodopojem. Tego dnia byli tam wszyscy, co nie zdarza się często. Dorośli spędzali czas na rozmowie, a lwiątka ku zdziwieniu wszystkich odpoczywały w cieniu traw. Tego dnia nie miały siły na zabawę, ale prowadziły ożywioną rozmowę, wszystkie za wyjątkiem Torena. Nie czuł się on tu dobrze, całe dnie chodził sam i był smutny. Bardzo brakowało mu ojca. Najgorsze było jednak to że obwiniał siebie za to co się stało, oraz nie dokończył tego co zaczęli razem z ojcem. nie miał odwagi rozmawiać z królową. Wydawało mu się że jest całkiem sam. Teraz leżał na kamieniu i starał się nie zwracać uwagi na resztę lwiątek, jednak coś nie dawało mu spokoju, a raczej ktoś. Gdy widział szczęśliwe pyszczki swoich "kolegów i koleżanek" łzy napływały mu do oczu. Nie mógł zrozumieć dlaczego tak wszystko się potoczyło. Nagle coś w krzakach zaszeleściło. Dorośli nie zwrócili na to uwagi, lecz lwiątka ochoczo poderwały się z miejsca, a ponieważ bardzo się zaciekawiły wpadły na pomysł sprawdzenia co to. Ostrożnie więc weszły w gęstą trawę. Nawet Toren postanowił z nimi iść. Błądziły wśród traw dość długo, ale niczego co by mgło wywołać szelest nie znalazły. Były bardzo zawiedzione, a najbardziej Sava. Książę bardzo się rozczarował i nie miał zamiaru tego ukrywać.
- Beznadzieja! Nic nie znaleźliśmy! - powiedział zły Sava
- Nie przejmuj się tak, braciszku - odrzekła Lennia
- Nic się takiego nie stało - powiedziała Malaiki
- Macie rację, przynajmniej nikogo nie zawiedliśmy - powiedział książę
Na te słowa Torenowi zebrało się na płacz, a ponieważ nie chciał by ktoś o tym wiedział czym prędzej uciekł. Nie wiedział dokąd, ale wiedział ze chce być jak najdalej "książęcej paczki". Lwiątka nie przejęły się jego oddaleniem się, a ponieważ im się nudziło zaczęły się bawić. Tylko Rumia niebyła z tego zadowolona, lecz nie zareagowała. Syn wyrzutka biegł na oślep nie zwracając na nic uwagi,po dłuższym czasie zmęczył się i usiadł pod jakimś drzewem. Siedział tam dość długo i myślał. O czym? O tym co się stało i co by się stało gdyby wraz z ojcem nie przybyli na Lwią Ziemię. Dumałby pewnie dalej gdyby nie wpadła w niego jakaś lwica, a był nią nie kto inny tylko Lunna.
- Ciocia? - zapytało lwiątko
Lwica popatrzała na niego przez chwilkę i odeszła bez słowa, zostawiając lwiątko w lekkim szoku. Zmierzała ona nad wodopój po potrzebne zioła do trucizny. Teraz już była pewna że jutro to zrobi, nie miała innego wyjścia. Kiedy jednak znalazła się na miejscu, zaskoczył ją tłok, panujący nad wodopojem. Było za dużo świadków więc nie mogła zabrać się za "zbiory". Postanowiła chwilę poczekać, a przy okazji odpocząć. Zdawała sobie jednak sprawę że straci dużo czasu i będzie musiała to nadrobić nocą, jednak w obecnym położeniu niewiele mogła zrobić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wybaczcie że baz obrazkow, ale mialam awarie komputera i straciłam wszystkie dane, więc nie moge teraz dodać, ale jak juz wszysko doprowadzę do normy to dodam jakis obrazek. Co do konkursu jak widać go nie chcecie bo pod notatką 22 widzę tylko 5 komentarzy. A ponieważ zbliżają się swięta to zyczę Wesołych Swiąt. Mam do was pytanie odnosnie czcioni jaką chcecie
abc
abc
abc
abc
Notatka tym razem trochę dłuższa, ale czy wam się podobało? To już wasze zdanie.
Blogerka
piątek, 27 listopada 2015
#22. Niektórych błędów nie da się naprawić
Król zadowalany wracał do swojego królestwa. Nie spodziewał się jednak że Teren już tam był. Powolnie więc szedł przez wąwóz niczego nie świadom. Tym czasem biedny Teren i jego syn ukrywali się w trawie. Bardzo ich zaniepokoił nagły natłok lwów i lwic. Domyślili się jednak że to lwiczka musiała ich wydać. Bardzo się bali, nie było jednak już odwrotu. Wszystko albo nic. wiedzieli o tym przychodząc tu. Nie spodziewali się jednak takich komplikacji.
- Tato boje się - powiedział Toren
- Ja też synku. ja tez - odpowiedział mu lew
Ostrożnie zbliżali się. Mieli wielkie szczęście że jeszcze nie zostali zauważeni. Podeszli już dość blisko pod lwią skałę. Nagle lwiątko zauważyło lwiczkę która rano spotkali. Siedziała na czubku Lwiej Skały. Toren ostrożnie szturchnął Terena. Teraz obaj już wiedzieli co się stało. Lwiczka była księżniczką, więc dla nich to było już oczywiste że nie mogła utrzymać sekretu, a tym bardziej jeśli znała historię. Teraz już nie mieli szans na rozmowę z Kiarą. Musieli się wycofać, ale to niestety nie było takie łatwe. Byli w opłakanej sytuacji. Do tego dochodziło jeszcze zmęczenie. Postanowili więc obejść Lwią Skałę i ukryć się w jakiejś zapomnianej jaskinie przez pewien czas. Kiara tym czasem biegała zaniepokojona po sawannie razem ze swoimi poddanymi. Była strasznie podenerwowana. Tak bardzo że nie zaważyła Kovu który własnie się pojawił i przez nierozwagę wpadła na niego.
- co tu się dzieje? - zapytał Kovu
- Teren jest na Lwiej Ziemi - odpowiedziała Kiara
Kovu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Natychmiast zwołał do siebie grupkę najsprytniejszych lwic i zaczął rozważne poszukiwania. Szukał długo, ale niczego nie znalazł. Poszukiwania trwały jednak bardzo daleko Lwiej Skały. Nagle król jednak postanowił zmienić front i poszukać go bliżej ,,tronu". Wiedział bowiem ze to miejsce było dla niego zawsze celem, więc czemu teraz miało by być inaczej? Szybko skierował lwice ku Lwiej skale. Kiarę to trochę zdziwiło więc postanowiła obserwować Kovu z ukrycia. Król czuł w powietrzu jakiś nieznajomy zapach, więc domyślił się że to Teren, nie dobiegał jednak z przodu skały tylko z tyłu. Kovu więc czym prędzej tam popędził. Węch go nie zawiódł ledwo co obszedł skałę, stanął tuż przed Terenem.
- No proszę kogo mu tu mamy - powiedział szyderczo i zaczął się zbliżać do czerwonego
- Kovu, proszę daj mi wyjaśnić - błagał Teren
Król nie przejął się tym i podchodził coraz bliżej i bliżej.
- Ty zdrajco, tu nie ma czego wyjaśnić, jesteś wyrzutkiem, a co za tym idzie? To że prawo jest bezwzględne dla wyrzutków - powiedział przypierając lwa do skały i śmiejąc mu się prosto w twarz
Kiara przyglądała się temu z ukrycia. Wiedziała jednak że prawo jest prawem i nawet ona nic tu nie wskóra. Teren nie miał już drogi ucieczki. Czekał teraz tylko na nieuniknione, miał tylko nadzieję że oszczędzą jego syna w końcu mały Toren nigdy nie został wygnany. Kovu bardzo się cieszył że nareszcie pozbędzie się znienawidzonego ,,przyjaciela" z dzieciństwa. Król miał jednak zamiar rozkoszować się zwycięstwem.
Następnie znowu uderzył go łapą w pysk, robiąc mu przy tym jeszcze większe rany. Kovu pałaszował się zwycięstwem, powoli uświadamiając Terenowi że to on jest królem i to on rządzi zamiast niego. Kovu wysuną pazury i przejechał swojemu ,,przyjacielowi" po karku. Po czym znów zaczął ranić mu łapy z których i tak lały się strugi krwi. W końcu Kovu znudziło się ,,dokuczanie" czerwonemu, więc skoczył na niego i zadał mu ostatni śmiertelny cios.
- Kocham cię synku - wypowiedział czerwony i odszedł
Teraz Kovu zwrócił się do lwiątka. Popatrzał gniewnie na nie i już miał zadać mu cios..., kiedy z ukrycia wyskoczyła Kiara.
- Zostaw go - zawarczała
- To przecież syn tego zdrajcy - odparł Kovu
- To nie znaczy że musi skończyć tak jak ojciec, w końcu ty nie skończyłeś tak jak Skaza
Te słowa strasznie zabolały Kovu. nie mógł uwierzyć że jego królowa mogła mu coś takiego powiedzieć. Tym bardziej że zawsze była miłą, potulną i rozsądną lwicą.
- To co innego - powiedział Kovu obrażony
- Mylisz się mój drogi, to to samo, całkiem to samo
- to co mamy zrobić z synem tego... tego... zdrajcy - powiedział ze złością król
Kiara westchnęła. Popatrzyła na wystraszone lwiątko, następnie na lwice które towarzyszyły jaj mężowi, a na koniec jej wzrok utkwił na zawistnej twarzy Kovu.
- Zaopiekujemy się nim! - powiedziała dobitnie
Kovu nie dowierzał w to co słyszy, nie wierzył ze Kiara mogła postanowić coś takiego. Nie spodziewał by się u niej takiego aktu wybaczenia. Dla niego to lwiątko było zbędne i uważał że należało się by go pozbyć. Dodatkowo szarpała nim jeszcze obawa że w przepowiedni mogła być mowa nie o Terenie tylko jego synu. Jednak zdawał sobie sprawę że jak Kiara się na coś uprze to nie odpuści dopóki nie dopnie swego. Ma to po swojej matce. zawsze ma to co chce więc dlaczego w tym przypadku miało by być inaczej? Kovu nie pozostało nic innego jak odpuścić, dać sobie spokój i ustąpić.
- No niech ci już będzie tylko niech mi nie w chodzi w paradę, jest tu tylko dzięki tobie, ale szybko może podzielić los ojca więc niech uważa - powiedział Kovu bardzo zrozumiale z nutką pogardy i ironii po czym odszedł na Lwią Skałę. Kiara uśmiechnęła się do lwiątka.
- Nie bój się już nic ci nie grozi - powiedziała królowa
Lwiątko jednak nadal było wystraszone i smutne. Ze łzami w oczach patrzał na martwe ciało ojca. Tak bardzo go kochał, a teraz został sam, samiuśki. Zorientowawszy się że jest już bezpieczny. Wtulił się w ciało Terena. Wyglądał strasznie słodko i żałośnie. Kiara teraz musiał zadecydować kto się nim zajmie przecież sam, sobą nie może się zajmować. W przypadku Chortensji jej opiekunem został Kovu,(sorry że wcześniej nie wspomniałam) ale w jego przypadku nie można było o tym nawet marzyć. Musiał być to ktoś inny, ktoś neutralny, ktoś niezawistny, ktoś kto nic nie miał do Terena. W tej chwili widział tylko dwie takie osoby, nie licząc siebie samej. Był to jej ojciec Simba, ale on się by nie zgodził on nawet własną córką się nie zajmuje. Druga osoba była Alra, matka Altani. Na szczęście Kiary ona była akurat wśród lwic które przyszły tu razem z Kovu i do tej pory nie odeszły.
- Alra zajmiesz się nim, dobrze? - zapytał Kiara
- Z wielką przyjemnością królowo - odpowiedziała Alra
Kiara była zadowolona że postawiła na swoim, jednak smucił ją los Terena. Niestety w tym przypadku nie mogła nic zrobić. Była królową więc, musiała strzec swoich poddanych. Zamyślona postanowiła wrócić na Lwią Skałę. W tym czasie Alra wzięła małe lwiątko w pysk i powędrowała z nim nad wodopój.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem że dość długo czekaliście, jednak nie mogłam wstawić wcześniej :( Ale dzisiaj już jest i mam nadzieję że wam się spodoba :) Mam do was jedno pytanie co sądzicie o zachowaniu Kovu? Jestem bardzo ciekawa waszej oceny. Następna notatka powinna się pojawić bliżej świąt, bo teraz mam mnóstwo nauki, ale obiecuje że w tym roku pojawią się jeszcze co najmniej 2 notatki ;)
Blogerka
- Tato boje się - powiedział Toren
- Ja też synku. ja tez - odpowiedział mu lew
Ostrożnie zbliżali się. Mieli wielkie szczęście że jeszcze nie zostali zauważeni. Podeszli już dość blisko pod lwią skałę. Nagle lwiątko zauważyło lwiczkę która rano spotkali. Siedziała na czubku Lwiej Skały. Toren ostrożnie szturchnął Terena. Teraz obaj już wiedzieli co się stało. Lwiczka była księżniczką, więc dla nich to było już oczywiste że nie mogła utrzymać sekretu, a tym bardziej jeśli znała historię. Teraz już nie mieli szans na rozmowę z Kiarą. Musieli się wycofać, ale to niestety nie było takie łatwe. Byli w opłakanej sytuacji. Do tego dochodziło jeszcze zmęczenie. Postanowili więc obejść Lwią Skałę i ukryć się w jakiejś zapomnianej jaskinie przez pewien czas. Kiara tym czasem biegała zaniepokojona po sawannie razem ze swoimi poddanymi. Była strasznie podenerwowana. Tak bardzo że nie zaważyła Kovu który własnie się pojawił i przez nierozwagę wpadła na niego.
- co tu się dzieje? - zapytał Kovu
- Teren jest na Lwiej Ziemi - odpowiedziała Kiara
Kovu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Natychmiast zwołał do siebie grupkę najsprytniejszych lwic i zaczął rozważne poszukiwania. Szukał długo, ale niczego nie znalazł. Poszukiwania trwały jednak bardzo daleko Lwiej Skały. Nagle król jednak postanowił zmienić front i poszukać go bliżej ,,tronu". Wiedział bowiem ze to miejsce było dla niego zawsze celem, więc czemu teraz miało by być inaczej? Szybko skierował lwice ku Lwiej skale. Kiarę to trochę zdziwiło więc postanowiła obserwować Kovu z ukrycia. Król czuł w powietrzu jakiś nieznajomy zapach, więc domyślił się że to Teren, nie dobiegał jednak z przodu skały tylko z tyłu. Kovu więc czym prędzej tam popędził. Węch go nie zawiódł ledwo co obszedł skałę, stanął tuż przed Terenem.
- No proszę kogo mu tu mamy - powiedział szyderczo i zaczął się zbliżać do czerwonego
- Kovu, proszę daj mi wyjaśnić - błagał Teren
Król nie przejął się tym i podchodził coraz bliżej i bliżej.
- Ty zdrajco, tu nie ma czego wyjaśnić, jesteś wyrzutkiem, a co za tym idzie? To że prawo jest bezwzględne dla wyrzutków - powiedział przypierając lwa do skały i śmiejąc mu się prosto w twarz
Kiara przyglądała się temu z ukrycia. Wiedziała jednak że prawo jest prawem i nawet ona nic tu nie wskóra. Teren nie miał już drogi ucieczki. Czekał teraz tylko na nieuniknione, miał tylko nadzieję że oszczędzą jego syna w końcu mały Toren nigdy nie został wygnany. Kovu bardzo się cieszył że nareszcie pozbędzie się znienawidzonego ,,przyjaciela" z dzieciństwa. Król miał jednak zamiar rozkoszować się zwycięstwem.
Fragment może zawierać brutalne treści
Podniósł łapę i z całej siły uderzył wyrzutka w pysk. Poważnie przy tym go raniąc. Zaczął mu pazury wbijać w łapy. Sprawiając mu przy tym olbrzymi ból. Następnie znowu uderzył go łapą w pysk, robiąc mu przy tym jeszcze większe rany. Kovu pałaszował się zwycięstwem, powoli uświadamiając Terenowi że to on jest królem i to on rządzi zamiast niego. Kovu wysuną pazury i przejechał swojemu ,,przyjacielowi" po karku. Po czym znów zaczął ranić mu łapy z których i tak lały się strugi krwi. W końcu Kovu znudziło się ,,dokuczanie" czerwonemu, więc skoczył na niego i zadał mu ostatni śmiertelny cios.
- Kocham cię synku - wypowiedział czerwony i odszedł
Teraz Kovu zwrócił się do lwiątka. Popatrzał gniewnie na nie i już miał zadać mu cios..., kiedy z ukrycia wyskoczyła Kiara.
- Zostaw go - zawarczała
- To przecież syn tego zdrajcy - odparł Kovu
- To nie znaczy że musi skończyć tak jak ojciec, w końcu ty nie skończyłeś tak jak Skaza
Te słowa strasznie zabolały Kovu. nie mógł uwierzyć że jego królowa mogła mu coś takiego powiedzieć. Tym bardziej że zawsze była miłą, potulną i rozsądną lwicą.
- To co innego - powiedział Kovu obrażony
- Mylisz się mój drogi, to to samo, całkiem to samo
- to co mamy zrobić z synem tego... tego... zdrajcy - powiedział ze złością król
Kiara westchnęła. Popatrzyła na wystraszone lwiątko, następnie na lwice które towarzyszyły jaj mężowi, a na koniec jej wzrok utkwił na zawistnej twarzy Kovu.
- Zaopiekujemy się nim! - powiedziała dobitnie
Kovu nie dowierzał w to co słyszy, nie wierzył ze Kiara mogła postanowić coś takiego. Nie spodziewał by się u niej takiego aktu wybaczenia. Dla niego to lwiątko było zbędne i uważał że należało się by go pozbyć. Dodatkowo szarpała nim jeszcze obawa że w przepowiedni mogła być mowa nie o Terenie tylko jego synu. Jednak zdawał sobie sprawę że jak Kiara się na coś uprze to nie odpuści dopóki nie dopnie swego. Ma to po swojej matce. zawsze ma to co chce więc dlaczego w tym przypadku miało by być inaczej? Kovu nie pozostało nic innego jak odpuścić, dać sobie spokój i ustąpić.
- No niech ci już będzie tylko niech mi nie w chodzi w paradę, jest tu tylko dzięki tobie, ale szybko może podzielić los ojca więc niech uważa - powiedział Kovu bardzo zrozumiale z nutką pogardy i ironii po czym odszedł na Lwią Skałę. Kiara uśmiechnęła się do lwiątka.
- Nie bój się już nic ci nie grozi - powiedziała królowa
Lwiątko jednak nadal było wystraszone i smutne. Ze łzami w oczach patrzał na martwe ciało ojca. Tak bardzo go kochał, a teraz został sam, samiuśki. Zorientowawszy się że jest już bezpieczny. Wtulił się w ciało Terena. Wyglądał strasznie słodko i żałośnie. Kiara teraz musiał zadecydować kto się nim zajmie przecież sam, sobą nie może się zajmować. W przypadku Chortensji jej opiekunem został Kovu,(sorry że wcześniej nie wspomniałam) ale w jego przypadku nie można było o tym nawet marzyć. Musiał być to ktoś inny, ktoś neutralny, ktoś niezawistny, ktoś kto nic nie miał do Terena. W tej chwili widział tylko dwie takie osoby, nie licząc siebie samej. Był to jej ojciec Simba, ale on się by nie zgodził on nawet własną córką się nie zajmuje. Druga osoba była Alra, matka Altani. Na szczęście Kiary ona była akurat wśród lwic które przyszły tu razem z Kovu i do tej pory nie odeszły.
- Alra zajmiesz się nim, dobrze? - zapytał Kiara
- Z wielką przyjemnością królowo - odpowiedziała Alra
Kiara była zadowolona że postawiła na swoim, jednak smucił ją los Terena. Niestety w tym przypadku nie mogła nic zrobić. Była królową więc, musiała strzec swoich poddanych. Zamyślona postanowiła wrócić na Lwią Skałę. W tym czasie Alra wzięła małe lwiątko w pysk i powędrowała z nim nad wodopój.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem że dość długo czekaliście, jednak nie mogłam wstawić wcześniej :( Ale dzisiaj już jest i mam nadzieję że wam się spodoba :) Mam do was jedno pytanie co sądzicie o zachowaniu Kovu? Jestem bardzo ciekawa waszej oceny. Następna notatka powinna się pojawić bliżej świąt, bo teraz mam mnóstwo nauki, ale obiecuje że w tym roku pojawią się jeszcze co najmniej 2 notatki ;)
Blogerka
czwartek, 19 listopada 2015
Nagroda
Nagroda otrzymana od Bluə Hərmıønə Lıønəss, za zajęci 3 miejsca w konkursie. Bardzo dziękuję za to wyróżnienie.
sobota, 17 października 2015
#21. Czara zła powoli się napełnia
Słońce jeszcze nie wzeszło nad widnokrąg, a na sawannie już ktoś nie spał. Był to lew i małe lwiątko. Nie byli stąd. Bezszelestnie przemykali wśród traw. Zmierzali w kierunku Lwiej Skały. Jednak wydawało się że prubują ją ominąć. Lew z niepokojem spogladał ku celowi swojej wędrówki. Bał się tego miejce. Bał się Lwiej Ziemi. Bal się o siebie i lwiątko. Nie był tu bezpieczny. W tym bazpiecznym miejscu w oazie spokoju, nie był bezpieczny. Tu był bezpieczny każdy tylko nie on. Wpływ na to miało wiele rzeczy jednak teraz musiał dostać się na Lwią Skałę i w sekrecie porozmawaić z Kiarą. Bal się tego trochę jak ona zareaguje. W końcu ona tez była dla niego niebezpieczna, jednak miał nadzieję że jej dobroć jest nadal taka wielka jak kiedys. Jesli tak to wysłucha go i być może mu pomoze. jesli nie to już po nim. Był w strasznej sytułacji. Spojrzał na lwiątko było strasznie zmęczone, brudne, wychudzone i podrapane z resztą podobnie jak on. Obaj byli niewyspani. Lwiątko ledwo co trzymało się już na nogach.
Lew nie mógł go wziąsć na blecy, bo było by ich bardzo widać. Choć i tak byli bardziej widoczni niż byli by inni. Było to spowodowane ich kolorem. Obaj byli bowiem czerwoni. Lwiątko było jeszcze maleńkie to łatwiej mu było się ukryć mimo wszystko, jednak dorosły lew miał problemy. Ostrożnie zbliżali się do Lwiej Skały. Jednak co się zbliżyli to się odalali by nie zostać zauważonym. Lew bardzo dobrze znał te krainę więc wiedział, gdzie isć by być jak najbardziej skrytym. Przemieszczanie utrudniało mu lwiątko ktore z kazdą chwilą słabło coraz bardziej i bardziej. Tym czasem na lwiej Skale Rumia nie mogła spać. Strasznie się wierciła. Miała jakies dziwne przeczucia jakby obawę przed zyms. Nie mogla już dłużej tak leżeć musiała wyjsć z jaskini. nie chciała jednak nikogo budzic, ale jesli się obudza i jej nie zastana będą się martwić. Nagle wpadła na swietny pomysł. Ostrorznie podeszło do swojej siostry i pociągneła ją za ucho.
- rumia... - krzyneła Lennia
- Ciiii - powiedziała Rumia i zatkała pyszczek siostrze
- Co ty wyprawiasz? - zapytała Lennia
- Idę, na sawanę i mam do ciebie proźbę
- nie pójdę z tobą - odrzekła
- nie. Nie o to chodzi. chodzi o to że jak już mama się obudzi żeby wiedziała gdzie jestem
- no dobra powiem jej, a teraz daj mi spać
- dzięki, kochana jestes - powiedziała po czym ostrożnie wymskneła się z jaskini
Lwicza czym prędej zbiegła na sananę czuła że cos się dzisiaj wydaży. Cos ważnego. Chodziła po sawannie już przez dłuższy czas jednak nadal nic się nie działo. Miala nadzieję ze to tylko chwilowe, bo zaczeła się już nudzić. nagle zauważyła cos w trawie.
- Co to? - powiedziała sama do siebie
ostrożnie zaczeła isć w tym kierunku. Jednak ciekawosć kazała jej przyspieszyć. Lwiczka pomału zaczeła zauważać kształty. Była już dosć blisko by zauważyć by cos jest nie tak. Jednak była już tak zafascynowana że niczego niepokojącego nie zauważyła. Podeszła więc bliżaj. Nagle staneła tuż przed czerwonym lwem.
- Aaaaa! Ratunku! - zaczeła krzyczeć
- Nie bój się mnie! Nie zrobię ci krzywdy - mówił czerwony w pospiechu
na szczęscie nikt lwiczki nie usłyszał, więc lwu oraz lwiątku na razie nic nie zagrażało.
- kim jestes? - zapytała Księżniczka
Lew spojrzał porozumiewawczo na lwiątko. Nie wiedział kim jest lwiczka i czy go nie zdradzi, ale teraz nie miał wyboru.
- Powiem ci jak obiecasz że zachowasz to w tajemnicy, nie jestesmy tu bezpieczni - powiedziało lwiątko
- Obiecuję - powiedziała Rumia
- No dobrze. Ja jestem Toren, a to mój tata Teren i nikt, a to nikt nie może nas tu zobaczyć
Księżniczka nie rozumiała obaw lwiątka. Była jeszcze mała i nie miała jeszcze żadnych lekcji o panującym prawie, więc nie miała pojęcia o niczym. Nie miała zamiaru bardziej jednak dopytywać. Zauważyła że czerwoni się spieszą wię postanowiła dać im już spokój. Lwiczka bez słowa pożegnania zaczeła się oddalać. Lwiątko trochę posmutniało jednak wiedziało że ona jest z Lwiej Ziemi, a on no cuż... nie jest z tond. Nie zdawało sobie jednak sprawy, ani jego ojciec że to królewska córka. Znowu zaczeli się skradać. Musieli jrednak ptzyspieszyć tempa. Bo słońce już wstało. Spieszyli się jak tylko mogli. Byli jednak zbyt zmęczeni by poruszać się szybko i sprawnie. księżniczka bardzo podekscytowała się tym co się stało. Nie mogła wytrzymać z sekretem więc co tchu pognała na Lwią Skalę. na miejscu ku jej zadowoleniu, nikt już nie spał, nawet Sava. Tak właściwie to po nim na Lwiej Skale nie było już śladu. Zdziwiło to trochę Rumie, ale w tej chwili było to dla niej najmniej istotne. Nagle na czubku skały zauważyła mamę. Postanowiła własniej jej zwierzyc się z sekretu. Prędko więc wdrapała się na szczyt. Podbiegła do mamy i wtuliła się w nią.
- Mamo nie uwierzysz co się dzisiaj stało - powiedziała
- Co takiego się stało kochanie - zapytała czule Kiara
Lwiczka wzięła głęboki wdech, rozejrzał się dookoła, spojrzała w dali i zaczęła.
- Spotkałam dzisiaj lwa i lwiątko - zaczeła
Te słowa trochę zaniepokoiły Kiarę. Nie miała powiem pojęcia kto to może być i w jakim celu jest na Lwiej Ziemi.
- Co o nich wiesz? - pytała Kiara z niepokojem
- Obaj byli czerwoni, lwiątko miało na imię Toren, a lew chyba... Teren
Kiara cała zbladła. Ledwo co trzymała się na nogach. Miała jednak nadzieję że curka się przejęzyczyła.
- Jesteś pewna - zapytała z nadzieją Kiara
- Tak,... - zaczęła Księżniczka
Na te słowa Kiara czym prędzej zbiegła ze skały i zaczęła wołać lwy i lwice
- Mówili że nie są tu bezpieczni - dopowiedziała Księżniczka, ale Kiara już jej nie słuchała
Królowa wydała z siebie potęrzny ryk i czym prędzej zwołała wszystkie. Po krótkiej chwili zebrali się wszyscy oprócz oczywiście króla (w prawdzie go nikt nie widział od wczorajszego wieczoru) zebrali się pod jaskinią. Kiara była bardzo zdenerwowana. Czym prędzej zaczeła więc przemowę.
- On tu jest, znowu! Musimy go odnaleźć za wszelką cenę! Jak najszybciej! - poweidziała Kiara w pospiechu
- A co mamy z nim zrobić gdy go znajdziemy? - zapytała jedna z lwic
- To co konieczne! Znacie prawo! - powiedziałah smutnie, ale dobitnie Kiara
Wszyscy jakby na komendę zbiegil z Lwiej Skały i rozbiegli sie po sawannie w poszukiwaniu lwa. Tym czasem Kovu wasnie wracał z Rajskiej Ziemi. Nie spodziewał się jednak kogo napotka...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Następna notatka będzie dopełnieniem tej. Mam nadzieję ze choć trochę was zaciekawiłam :) Zdradzę tylko że obowiązek jest obowiązkiem i miłosć potrafi wybaczać nawet smierć. Więcej nie podpowiem.
Lew nie mógł go wziąsć na blecy, bo było by ich bardzo widać. Choć i tak byli bardziej widoczni niż byli by inni. Było to spowodowane ich kolorem. Obaj byli bowiem czerwoni. Lwiątko było jeszcze maleńkie to łatwiej mu było się ukryć mimo wszystko, jednak dorosły lew miał problemy. Ostrożnie zbliżali się do Lwiej Skały. Jednak co się zbliżyli to się odalali by nie zostać zauważonym. Lew bardzo dobrze znał te krainę więc wiedział, gdzie isć by być jak najbardziej skrytym. Przemieszczanie utrudniało mu lwiątko ktore z kazdą chwilą słabło coraz bardziej i bardziej. Tym czasem na lwiej Skale Rumia nie mogła spać. Strasznie się wierciła. Miała jakies dziwne przeczucia jakby obawę przed zyms. Nie mogla już dłużej tak leżeć musiała wyjsć z jaskini. nie chciała jednak nikogo budzic, ale jesli się obudza i jej nie zastana będą się martwić. Nagle wpadła na swietny pomysł. Ostrorznie podeszło do swojej siostry i pociągneła ją za ucho.
- rumia... - krzyneła Lennia
- Ciiii - powiedziała Rumia i zatkała pyszczek siostrze
- Co ty wyprawiasz? - zapytała Lennia
- Idę, na sawanę i mam do ciebie proźbę
- nie pójdę z tobą - odrzekła
- nie. Nie o to chodzi. chodzi o to że jak już mama się obudzi żeby wiedziała gdzie jestem
- no dobra powiem jej, a teraz daj mi spać
- dzięki, kochana jestes - powiedziała po czym ostrożnie wymskneła się z jaskini
Lwicza czym prędej zbiegła na sananę czuła że cos się dzisiaj wydaży. Cos ważnego. Chodziła po sawannie już przez dłuższy czas jednak nadal nic się nie działo. Miala nadzieję ze to tylko chwilowe, bo zaczeła się już nudzić. nagle zauważyła cos w trawie.
- Co to? - powiedziała sama do siebie
ostrożnie zaczeła isć w tym kierunku. Jednak ciekawosć kazała jej przyspieszyć. Lwiczka pomału zaczeła zauważać kształty. Była już dosć blisko by zauważyć by cos jest nie tak. Jednak była już tak zafascynowana że niczego niepokojącego nie zauważyła. Podeszła więc bliżaj. Nagle staneła tuż przed czerwonym lwem.
- Aaaaa! Ratunku! - zaczeła krzyczeć
- Nie bój się mnie! Nie zrobię ci krzywdy - mówił czerwony w pospiechu
na szczęscie nikt lwiczki nie usłyszał, więc lwu oraz lwiątku na razie nic nie zagrażało.
- kim jestes? - zapytała Księżniczka
Lew spojrzał porozumiewawczo na lwiątko. Nie wiedział kim jest lwiczka i czy go nie zdradzi, ale teraz nie miał wyboru.
- Powiem ci jak obiecasz że zachowasz to w tajemnicy, nie jestesmy tu bezpieczni - powiedziało lwiątko
- Obiecuję - powiedziała Rumia
- No dobrze. Ja jestem Toren, a to mój tata Teren i nikt, a to nikt nie może nas tu zobaczyć
Księżniczka nie rozumiała obaw lwiątka. Była jeszcze mała i nie miała jeszcze żadnych lekcji o panującym prawie, więc nie miała pojęcia o niczym. Nie miała zamiaru bardziej jednak dopytywać. Zauważyła że czerwoni się spieszą wię postanowiła dać im już spokój. Lwiczka bez słowa pożegnania zaczeła się oddalać. Lwiątko trochę posmutniało jednak wiedziało że ona jest z Lwiej Ziemi, a on no cuż... nie jest z tond. Nie zdawało sobie jednak sprawy, ani jego ojciec że to królewska córka. Znowu zaczeli się skradać. Musieli jrednak ptzyspieszyć tempa. Bo słońce już wstało. Spieszyli się jak tylko mogli. Byli jednak zbyt zmęczeni by poruszać się szybko i sprawnie. księżniczka bardzo podekscytowała się tym co się stało. Nie mogła wytrzymać z sekretem więc co tchu pognała na Lwią Skalę. na miejscu ku jej zadowoleniu, nikt już nie spał, nawet Sava. Tak właściwie to po nim na Lwiej Skale nie było już śladu. Zdziwiło to trochę Rumie, ale w tej chwili było to dla niej najmniej istotne. Nagle na czubku skały zauważyła mamę. Postanowiła własniej jej zwierzyc się z sekretu. Prędko więc wdrapała się na szczyt. Podbiegła do mamy i wtuliła się w nią.
- Mamo nie uwierzysz co się dzisiaj stało - powiedziała
- Co takiego się stało kochanie - zapytała czule Kiara
Lwiczka wzięła głęboki wdech, rozejrzał się dookoła, spojrzała w dali i zaczęła.
- Spotkałam dzisiaj lwa i lwiątko - zaczeła
Te słowa trochę zaniepokoiły Kiarę. Nie miała powiem pojęcia kto to może być i w jakim celu jest na Lwiej Ziemi.
- Co o nich wiesz? - pytała Kiara z niepokojem
- Obaj byli czerwoni, lwiątko miało na imię Toren, a lew chyba... Teren
Kiara cała zbladła. Ledwo co trzymała się na nogach. Miała jednak nadzieję że curka się przejęzyczyła.
- Jesteś pewna - zapytała z nadzieją Kiara
- Tak,... - zaczęła Księżniczka
Na te słowa Kiara czym prędzej zbiegła ze skały i zaczęła wołać lwy i lwice
- Mówili że nie są tu bezpieczni - dopowiedziała Księżniczka, ale Kiara już jej nie słuchała
Królowa wydała z siebie potęrzny ryk i czym prędzej zwołała wszystkie. Po krótkiej chwili zebrali się wszyscy oprócz oczywiście króla (w prawdzie go nikt nie widział od wczorajszego wieczoru) zebrali się pod jaskinią. Kiara była bardzo zdenerwowana. Czym prędzej zaczeła więc przemowę.
- On tu jest, znowu! Musimy go odnaleźć za wszelką cenę! Jak najszybciej! - poweidziała Kiara w pospiechu
- A co mamy z nim zrobić gdy go znajdziemy? - zapytała jedna z lwic
- To co konieczne! Znacie prawo! - powiedziałah smutnie, ale dobitnie Kiara
Wszyscy jakby na komendę zbiegil z Lwiej Skały i rozbiegli sie po sawannie w poszukiwaniu lwa. Tym czasem Kovu wasnie wracał z Rajskiej Ziemi. Nie spodziewał się jednak kogo napotka...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Następna notatka będzie dopełnieniem tej. Mam nadzieję ze choć trochę was zaciekawiłam :) Zdradzę tylko że obowiązek jest obowiązkiem i miłosć potrafi wybaczać nawet smierć. Więcej nie podpowiem.
sobota, 10 października 2015
#20. Gwiazdy przenoszą mażenia
Ten dzień był dla Kovu bardzo trudny, najpierw dowiedział się że jego syn umrze, puźniej okazało się że cudownie ozdrowiał i że grozi mu jakies wielkie niebezpieczeństwo. Później uratował lwiczkę której matka umarła na jego oczach. Król nie miał tego dnia wcale czasu, dla siebie i... Cały dzień pochłaniały go inne spawy. z dnia na dzień coraz bardziej żałował że zgodził się zostać królem. Wprawdzie wtedy zranił by kiarę i dzieci, ale oni go nie interesowali jedynie kto go interesował to jego syn i następca. To była jedyna osoba oprócz... na której mu zależało. Teraz musiał czym prędzej udać się na polanę do syna. Wiedział ze ten już na pewno na niego czeka. Miał jednak jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Było to dla niego bardzo ważne. Musiał jednak się spieszyć by nie zawieźć syna. Szybko więc pobiegł do groty położonej na uboczu skały. Kiedyś tam mieszkał jego ojciec. Na scianie były dziwne symbole. Wydawało się jakby krążyły wokół jakiegoś lwiątka, a następnie lwa i go niszczyły kovu już wiedział. Musiał ratować syna przed Terenem.
- Ten zdrajca musi umrzeć, według tego niedługo pojawi się na lwiej Ziemi, a wtedy wedle prawa się go pozbędę - pomyślał Kovu
Szybko wyszedł z jaskini i popędził na polanę gdzie czekał na niego już zniecierpliwiony Sava.
- No nareszcie tato - powiedziało lwiątko
Kovu czule przytulił syna. Bardzo go kochał i nie chciał by mu się coś stało mimo iż miało to nastąpić w bardzo odległej przyszłości. Kovu spojrzał w niebo, nagle łzy zaczęły napływać mu do oczu.
- Co się stało tato? - dopytywał Sava
- Nic synku. Zupełnie nic
Kovu położył się i przytulił syna.
Wtedy przypomniał sobie czasy kiedy to jego ojciec był z nim. Było to bardzo dawno ale on wszystko doskonale pamiętał. Pamiętał wszystko, co się stało w przeszłości. Wiedział że musi wszystko wytłumaczyć synowi, lecz nie od razu. Nie mógł mu tak po prostu opowiedzieć wszystkiego, to było zbyt straszne, a on był jeszcze taki malutki. Dzisiaj chciał mu powiedzieć tylko najprostsze i najmniej okrutne rzeczy.
- Synku jesteś następcą tronu, więc... - zaczął Kovu
- Jej, naprawdę? - udawał zaskoczenie Sava
- Tak, więc jako przyszły król musisz mieć swoją królowa, więc powinieneś...
- Ale ja już mam moją królowa. Od dzisiaj jestem z Shetani
Kovu trochę się zdziwił. nie przepadał za ta lwiczką. Jednak skoro była taka decyzja jego syna musiał ją uszanować. Sam na swoim przykładzie wiedział jak potężna jest miłość, o ile trwa.
- Wiesz że jako król możesz liczyć na pomoc dawnych królów, którzy są ws ród gwiazd - powiedzial kovu
- A czy dziadek Skaza też tam jest? - zapytał Kovu
To pytanie zdziwiło Kovu. Wiedział że Sava jest jeszcze za mały na odpowiedź. Jednak jest również uparty. Kovu nie wiedział jak z tego wybrnać. To nie było takie proste jak sie wydaje.
- Synku to skąplikowane... - zaczoł król
- nie rozumiem - powiedział Książę
- wiesz że bycie królem nie jest łatwe, mam do ciebie pytanie czy umiałbys być bezwzględny? - zmienił Kovu temat
- Bezwzględny? To zależało by od tego co dany lew zrobił - powiedział Sava
Kovu bardzo ucieszyły te słowa. Wiedział już że jego syn jest godnym następcą. Odziedziczył on bowiem najlepsze cechy po ojcu i po matce. Te cechy po matce niezbyt podobały się Kovu ale tak naprawdę nie były takie złe. Sava zapowiadał się na wspaniałego krola. Kovu zaczoł sobie wyobrażać żądy syna. Niestety jego wyobrażenia były wspaniałe według niego. widział on bowiem syna w roli surowego króla, który nie liczy się z nikim, panuje okrutnie i twardą łapą bez zadnych ustępstw. Królestwo podpożądkuje pod siebie. Jest samowystarczalny, a inni to marionetki w jego rękach. To była wspaniale wyobrażenia dla Kovu.
- Kocham cię synu - powiedział nagle Kovu
Sava wtulił się w niego i rzekł :
- Ja ciebie również tato
Resztę wieczoru spędzili patrząc w gwiazdy. Kiedy zrobiło się już bardzo ciemno Kovu przypomniał sobie o obietnicy.
- synku idź już spać ja przyjdę niedługo - powiedział król
Sava posłusznie wrócił na Lwią Skalę, a kovu skierował się w przeciwnym kierunku
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Ta notatka jeszcze nie powinna się ukazać, ponieważ pod ostatnią notatką nie pojawił się czwarty komentarz, no ale już postanowiłam opublikować tę notatkę.
- Ten zdrajca musi umrzeć, według tego niedługo pojawi się na lwiej Ziemi, a wtedy wedle prawa się go pozbędę - pomyślał Kovu
Szybko wyszedł z jaskini i popędził na polanę gdzie czekał na niego już zniecierpliwiony Sava.
- No nareszcie tato - powiedziało lwiątko
Kovu czule przytulił syna. Bardzo go kochał i nie chciał by mu się coś stało mimo iż miało to nastąpić w bardzo odległej przyszłości. Kovu spojrzał w niebo, nagle łzy zaczęły napływać mu do oczu.
- Co się stało tato? - dopytywał Sava
- Nic synku. Zupełnie nic
Kovu położył się i przytulił syna.
(wiem, wiem, okropny obrazek, ale już nie miałam siły go poprawiać)
- Synku jesteś następcą tronu, więc... - zaczął Kovu
- Jej, naprawdę? - udawał zaskoczenie Sava
- Tak, więc jako przyszły król musisz mieć swoją królowa, więc powinieneś...
- Ale ja już mam moją królowa. Od dzisiaj jestem z Shetani
Kovu trochę się zdziwił. nie przepadał za ta lwiczką. Jednak skoro była taka decyzja jego syna musiał ją uszanować. Sam na swoim przykładzie wiedział jak potężna jest miłość, o ile trwa.
- Wiesz że jako król możesz liczyć na pomoc dawnych królów, którzy są ws ród gwiazd - powiedzial kovu
- A czy dziadek Skaza też tam jest? - zapytał Kovu
To pytanie zdziwiło Kovu. Wiedział że Sava jest jeszcze za mały na odpowiedź. Jednak jest również uparty. Kovu nie wiedział jak z tego wybrnać. To nie było takie proste jak sie wydaje.
- Synku to skąplikowane... - zaczoł król
- nie rozumiem - powiedział Książę
- wiesz że bycie królem nie jest łatwe, mam do ciebie pytanie czy umiałbys być bezwzględny? - zmienił Kovu temat
- Bezwzględny? To zależało by od tego co dany lew zrobił - powiedział Sava
Kovu bardzo ucieszyły te słowa. Wiedział już że jego syn jest godnym następcą. Odziedziczył on bowiem najlepsze cechy po ojcu i po matce. Te cechy po matce niezbyt podobały się Kovu ale tak naprawdę nie były takie złe. Sava zapowiadał się na wspaniałego krola. Kovu zaczoł sobie wyobrażać żądy syna. Niestety jego wyobrażenia były wspaniałe według niego. widział on bowiem syna w roli surowego króla, który nie liczy się z nikim, panuje okrutnie i twardą łapą bez zadnych ustępstw. Królestwo podpożądkuje pod siebie. Jest samowystarczalny, a inni to marionetki w jego rękach. To była wspaniale wyobrażenia dla Kovu.
- Kocham cię synu - powiedział nagle Kovu
Sava wtulił się w niego i rzekł :
- Ja ciebie również tato
Resztę wieczoru spędzili patrząc w gwiazdy. Kiedy zrobiło się już bardzo ciemno Kovu przypomniał sobie o obietnicy.
- synku idź już spać ja przyjdę niedługo - powiedział król
Sava posłusznie wrócił na Lwią Skalę, a kovu skierował się w przeciwnym kierunku
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Ta notatka jeszcze nie powinna się ukazać, ponieważ pod ostatnią notatką nie pojawił się czwarty komentarz, no ale już postanowiłam opublikować tę notatkę.
sobota, 12 września 2015
#19. Fałsz w miłosci jest niegodny miłosci
Lwiątka bawiły się przy wodopoju. Biegały, chichotały, były szczęsliwe. Tylko Savie cos nie pasowało. Był zły. Usiadł na kamieniu i udawał obrażonego. Lwiczką to nie przeszkadzało, ale Malaikiego to denerwowało. Bo Sava tylko siedzi i siedzi i robi smutną minę. Do wieczora jeszcze daleko więc Sava prędko nie ucieknie na polanę. Malaiki wiedział że Savie nie moze się nic stać w końcu możliwe że to on będzie królem, ale miał ochote się nim zabawić. Nie wiedział jednak jak, więc również siadł na kamieniu, ale nie pochłaniała go zaduma tylko zamyslenie. Myslał i myslał co by tu zrobić w końcu wpadł na pomysł. Podszedł do Lenni i powiedział ,,ogłosmy to"
- Nie - krzykneła Lennia - jeszcze nie teraz
- Dlaczego - powiedział i zaczoł skakac dookoła niej
Wszystkich to zaiteresowało włącznie z Savą. Malaiki igrał z Lennią. Wygladało to bardzo zabawnie. Bo nie dosć że skakał to co jakis czas łapał ogon księżniczki i doskakiwał. Lwiczka zaczela się denerwować i tez zaczeła lapać ogon lewka. Wyglądało to tak jakby tańczyli. Po dłuższej chwili Malaiki przestał się wygłupiać. Stanoł i zaczoł się smiać. Lwiczka bardzo się zdanerwowała. Spojrzała gniewnie na niego i pobiegła w stronę Lwiej Skały. Malaikiemu nie o to chodziło, ale i tak nie wyszło źle przynajmniej Sava się rozchmurzył. Jednak niestety było to chwilowe. Książę tylko przez chwilę się rozweselił, a puźniej znowu udawał obrażonego. Malaikiemu nie udał się plan. Był zły na siebie. Jedyne co zrobił to zdenerwował Lennie. To nie było przyjemne zarówno dla niego jak i Lenni. Musiał wymyslić cos innego tylko co? Nie chciał by znowu ktos się na niego pogniewał, ale nie mógł patrzeć na to jak Sava siedzi smutny i błądzi gdzies myslami. Malaiki był w tródnej sytułacji. Gdyby tylko wiedział o co chodzi. Jednak z kont miałby to wiedzieć. Sava nic mu nie powiedział. Usiadł ponownie i zaczoł ponownie rozmyslać
- Jak go rozweselić? No jak? Hmm... A może... Hmm... Mysl! Malaiki Mysl! A jakby zgłębić problem? Tylko jak? Sava mi nie powie o co chodzi! To może w inny sposób? Zmuszę go do gadania! Nie, absolutnie nie, to nie wchodzi w grę. Hmm... Może dam mu spokój i pozwolę się smucić? Nie! Nie! I jeszcze raz Nie! To nie w moim stylu. A może jednak go zmuszę? Nie! A co jesli się obrazi? Albo cos mu się stanie? Nie! Nie ma mowy! A jakby... Nie! Nie! Nie! A może... Nie! To absurd! Hmm... Nie myslałem że to takie zawiłe. Hmm... Może Rumia z nim porozmawia? Nie, raczej nie po tym co dowiedziałem się od Lenni wiem że Rumia nie przepada za bratem. To może Huzuni? W końcu jest najstarsza! Ale czy Sava słucha starszych? Nie wiem! To jego ciocia może jej się zwierzy? Ale zwierzać się cioci?(?) No czy to takie faine? No nie! Choć z drugiej strony to również nasza kumpela! Choć dla niego to również ciocia! A może podstempem zmusić go do gadania? Nie! On jest nader inteligentny! Choć może jakbym wymyslił sprytny plan... Nie! Nie dam rady! Nawet jak mu pomóc nie moge wymyslic. No Malaiki dalej, mysl, mysl, mysl. Hmm.... A może on ulegnie Lenni? Ale jej tu nie ma! A jakbym po nią pobiegł i poprosił? Nie! Ona też nie przepada za bratem! A poza tym po tym co zrobiłem przez tydzień się do mnie nie odezwie. A może jakas inna lwiczka? Hmm... Znam jesze tylko dwie moją siostrę i Altanie. Altania jest na tobyt niesmiala. a może moja siostra? Shetani napewno nie brakuje odwagi, tylko... czy nie zepsuje wszystkiego? Ale jak miala by to zepsuć? Oj... ona potrafi zapsuć nawet to czego nie da się zepsuć! Ale jest sprytna, a przynajmniej sprytniejsza od mnie i to o wiele, jej te rozmyslania zajęły by dużo mniej czasu. Ale ją to nie obchodzi, a mnie tak. Hmm... co więc zrobić? Może naprawdę trzeba poprosić siostrę? Hmm... Możliwe że to konieczne. Hmm... To co zrobic poprosić ją czy nie? Tylko czy się zgodzi? Hmm... znając ją pewnie tak nie przepusci okazji aby zostać sam na sam z księciem. Ale!?! Zaraz!?! Stop!?! Sam na sam? No tak ona zostanie tylko sam na sam to wtedy dopiero porozmawia. Gadam bzdury! Jak ja mam zrobić aby oni zostali sam na sam?!? Może jakis podstep? Nie! Nie! Nie! Ja nie umiałbym wymyslić podstempu! Hmm... Nic nie wymysle! Moja jedyna nadzieja jest w Shetani! Dobra, bądz co bądz nie mam innego wyjscia Shetani musi mi pomoc! - po rozmyslaniach Malaiki poszedł rozmawiac z siostrą.
- Shetani chodź na chwilkę - powiedział Malaiki
Shetani niechętnie odeszla na bok. Nie lubiała bowiem towarzystwa brata. Wolał go unikać. Denerwował ją, nie wiadomo dlaczego, ale jednak. Możliwe że było to spowodowane ogromnymi różnicami charakteru. Jednak rodzeń stro prawie zawsze mogło na siebie liczyć, kiedy znaleźli się spory kawałek od reszty lwiątek, zaczeli rozmowę.
- Co chcesz? - powiedziala Shetani do niechcenia
- Chodzi o Savę - zaczoł Malaiki
- No i?
- No i to że on siedzi smutny więc pomyslalem że może... można by go rozweselić
- To do czego ja ci jestem potrzebna - powiedziała za złoscią
- Może mogła bys się dowiedzieć dlaczego jest smutny? - Powiedział Malaiki i zrobił słodkie oczka
- Może mogła bym, ale muszę zostać z nim sama - powiedziała Shetani i zaczela odchodzić
- Ale jak ja mam się wszystkich pozbyć? - krzyczał za siostrą
Shetani była już daleko, ale jeszcze krzyknęła do brata
- Nie wiem! To twój problem!
Malaiki spodziewał się takiego obrotu sprawy jednak miał nadzieję że siostra tego nie zażąda, jednak zażądała, i co teraz on mial zrobić? Jak wszystkich się pozbyć? Znowu miał problem. I znowu musiał się zastanawiać jak go rozwiązać, ale tracił na to dużo czasu. Musiał wymyslić cos już! Natychmiast! Jedyny pomysł jaki wpadł mu do głowy był ryzykowny, ale nie miał wyboru, musiał spróbować. Podszedł do lwiczke i powiedział
- Rumia, Huzuni, Altania musicie mi pomóc!
- W czym? - zaciekawiła się Rumia
- Lennia się na mnie obraziła pomożecie mi się z nią pogodzić? Proszę - powiedział prawdziwie Malaiki
Lwiczki uwierzyły mu i poszły wraz z nim do Lenni która była na Lwiej Skale. Tym czasem Shetani miała już zacząć podrywać księcia, jednak książę zorientowawszy że został sam z Shetani. Momentalnie się rozweselił i szybko podbiegł do lwiczki. Lwiczkę bardzo zdziwiło jego zachowanie. Choć był bardzo inteligentna nie zrozumiała o co chodzi księciu. Ksiaże bardzo przybliżył się do lwiczki. Shetani była zdezorientowana. Nagle zauważyła że książę podąża w nieznanym kierunku postanowiła isć za nim, ale im bardziej się zbliżała tym dalej uciekał książę. Nagle Shetani spostrzegła że są z innej strony jeziora. Ona jeszcze nigdy tu nie była, to miejsce było bardzo piękne. Tafla wody mieniła się niczym srebro, kamienie wokół były niczym z bursztyny, dookoła rosła jaskrawo zielona trawa która delikatnie powiewała na wietrze. W powietrzu czyć było swierzą bryzę. Swiersz grał cichutka na ,,skrzypcach". Ptaki radosnie latały na głowami, a tuż przy jezioże rosły przepiękne kwiaty które nie rosną nigdzie indziej. Kwiaty wyglądały jak fioletowe motyle z żółtymi obramówkami, jednak kwiaty choć piękne to zdradzieckie posiadały bowiem pełno kolcy i dlatego nikt ich nie zrywał. Sava zauważył jakie wrażenie wywarło na lwiczce to miejsce, jednak zauważył w jej oczach żałosć i od razu domyslił się o co chodzi.
- Chciała bys ten kwiatek? - zapytał czule książę
Lwiczka wzruszyła się jeszcze nikt nigdy nie był dla niej taki dobry. Nie wiedział co zrobić, miała mętlik w głowie. Zapadła cisza, lwiczka prubowała ją przerwac, ale głos jakby stanoł jej w gardle. Prubowała wyduscić choćby jedno słowo, dopiero po dłuższej chwili się przemogla
- T...A...K - wydusiła z trudem
Savie to wystarczyło, nie czekając na dalszą reakcję lwiczki wskoczył w chaszcze, a po chwili wrócił z pięknym kwiatkiem w pyszczku.
Na całym ciele miał powbijane kolce, ale przestało mu to przeszkadzać kiedy zobaczył usmiech na pyszczku Schetani. Był szczęsliwy że lwiczka jest szczęsliwa, podszedł do niej i włożył jej kwiatek za ucho. Lwiczka była szczęsliwa jak nigdy do tond. Pierwszy raz w życiu ktos zatroszczył się o nią. szczęsliwa wtuliła się w lewka. Oboje byli szczesliwi jednak księciu cos nie dawało spokoju, było to niedawne wydarzenie. Próbował o tym zapomnieć ale to go dręczyło. ta chwila była by dla niego idealna gdyby nie zmartwienia. walczył jednak z tym i myslami o Schetani zagłuszał sumienie. Które nie dawało mu spokoju. Książę usiadł na kamieniu obok lwiczki i spojrzał jej prosto w oczy.
nie były jednak takie jak mu się wydawało kryło się w nich zlo jednak książę nie chciał tego widzieć. Dzięki tej lwiczce mógł spełnić wszystkie swoje marzenia, a było ich tak wiele. Byl szczęsliwy tuląc się do lwiczki i ona też była szczęsliwa. W tej chwili wyglądali jak ,,Romeo i Julia". Czuć było niezwykłe uczucie wiszące w powietrzu jednak jedno uczucie było prawdziwe i nietrwałe, a trugie fałszywe ale trwałe. Książę wyszuwał to ale udawał że tego nie wyczuwa, ,,kasował" to co uważał za bzdurę. Nie słuchał przodków którzy chcieli go uchronić przed niektórymi błędami, zachowywał się samolubnie. W tej chwili nie liczyło się dla niego nic oprócz Schetani. Dla nich jakby czas stanął w miejscu. Sekundy, minuty, godziny przeciekaly im przez palce i nim się spostrzegli zaczeło się robić puźno. Czuli się tak wspaniale że nawet nie chciało im się wracac, ale sava musiał się spotkać z ojcem wiedział że już musi isć, ale nim odejdzie chciał cos zrobić, to bylo dla niego bardzo ważne, jeszcze nigdy w życiu nie zależało mu na niczym tak bardzo jak na tym. Wtulił się w shetani i zapytał
- Shetani...
- Tak? - zapytała lwiczka
- Czy zgodzisz się zostać moją dziewczyną? - zapytał niepewnie
Shetani bardzo się zdziwiła nigdy nie pomyslała by ze książę ją o to zapyta. była jednak szczęsliwa. Bo jesli Sava zostanie królem to ona bedzie krolową. Bardzo się cieszyla, a jej radosć była tym większa że Sava był dla niej taki czuły jak nigdy do tond. Napewno bedzie w przyszłosci wspaniałym mężem i być może też królem o ile nim zostanie. Shetani już widział siebie w roli krolowej, od razu kiedy książe zapytał ją miał krzyknąć tak, ale postanowiła potrzymac go w niepewnosci. Liznęła go i usmiechnela się czule.
- Me serce do ciebie należy bo tys skradł je jednak czy chłopcem mym byc chcesz? Wierze że szczere uczucie twe i dlatego nie powiem ci nie lecz na odpowiedz chwilkę poczekać musisz, na chyba że nie zmusisz - powiedziała Shetani
- Czy odpowiedz od ciebie dostanę? - zapytał książę
- Odpowiedz dostaniesz, kiedy słowa miłosci usłyszę
- Kocham cię Schetani - powiedział z czułoscią książę
Shetani była zaskoczona tym wyznaniem choć to było jej celem. Skoro usłyszała co czyje do niej Sava zwleka dłużej już nie mogła to w niej się tliło. Wię na prędce odrzekła
- TAK! Zostanę twoją dziewczyną
Sava bardzo się ucieszył jednak musial już isć do ojca bo gwiazdy na niebo zaczeły wchodzić. Shetani odprowadziła go na polanę, a nastepnie wróciła na Lwią skałę by wszystkim opowiedzieć co się stało. Książę zas czekał na ojca, ktory miał już niedlugo się zjawić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
mam nadzieję że się podobało :) Trochę dłuższy niż ostatnie moje posty :) I zagadka w tym tekscie ukryta jest więc macie się nad czym zastanawiać :) Już niedługo pojawi się notatka z Lunną, bo ona wcale nie przestał knuć z Dionerem wiem że dawno się nie pojawiala, ale narazie lwiątka są ważniejsze
Blogerka
- Nie - krzykneła Lennia - jeszcze nie teraz
- Dlaczego - powiedział i zaczoł skakac dookoła niej
Wszystkich to zaiteresowało włącznie z Savą. Malaiki igrał z Lennią. Wygladało to bardzo zabawnie. Bo nie dosć że skakał to co jakis czas łapał ogon księżniczki i doskakiwał. Lwiczka zaczela się denerwować i tez zaczeła lapać ogon lewka. Wyglądało to tak jakby tańczyli. Po dłuższej chwili Malaiki przestał się wygłupiać. Stanoł i zaczoł się smiać. Lwiczka bardzo się zdanerwowała. Spojrzała gniewnie na niego i pobiegła w stronę Lwiej Skały. Malaikiemu nie o to chodziło, ale i tak nie wyszło źle przynajmniej Sava się rozchmurzył. Jednak niestety było to chwilowe. Książę tylko przez chwilę się rozweselił, a puźniej znowu udawał obrażonego. Malaikiemu nie udał się plan. Był zły na siebie. Jedyne co zrobił to zdenerwował Lennie. To nie było przyjemne zarówno dla niego jak i Lenni. Musiał wymyslić cos innego tylko co? Nie chciał by znowu ktos się na niego pogniewał, ale nie mógł patrzeć na to jak Sava siedzi smutny i błądzi gdzies myslami. Malaiki był w tródnej sytułacji. Gdyby tylko wiedział o co chodzi. Jednak z kont miałby to wiedzieć. Sava nic mu nie powiedział. Usiadł ponownie i zaczoł ponownie rozmyslać
- Jak go rozweselić? No jak? Hmm... A może... Hmm... Mysl! Malaiki Mysl! A jakby zgłębić problem? Tylko jak? Sava mi nie powie o co chodzi! To może w inny sposób? Zmuszę go do gadania! Nie, absolutnie nie, to nie wchodzi w grę. Hmm... Może dam mu spokój i pozwolę się smucić? Nie! Nie! I jeszcze raz Nie! To nie w moim stylu. A może jednak go zmuszę? Nie! A co jesli się obrazi? Albo cos mu się stanie? Nie! Nie ma mowy! A jakby... Nie! Nie! Nie! A może... Nie! To absurd! Hmm... Nie myslałem że to takie zawiłe. Hmm... Może Rumia z nim porozmawia? Nie, raczej nie po tym co dowiedziałem się od Lenni wiem że Rumia nie przepada za bratem. To może Huzuni? W końcu jest najstarsza! Ale czy Sava słucha starszych? Nie wiem! To jego ciocia może jej się zwierzy? Ale zwierzać się cioci?(?) No czy to takie faine? No nie! Choć z drugiej strony to również nasza kumpela! Choć dla niego to również ciocia! A może podstempem zmusić go do gadania? Nie! On jest nader inteligentny! Choć może jakbym wymyslił sprytny plan... Nie! Nie dam rady! Nawet jak mu pomóc nie moge wymyslic. No Malaiki dalej, mysl, mysl, mysl. Hmm.... A może on ulegnie Lenni? Ale jej tu nie ma! A jakbym po nią pobiegł i poprosił? Nie! Ona też nie przepada za bratem! A poza tym po tym co zrobiłem przez tydzień się do mnie nie odezwie. A może jakas inna lwiczka? Hmm... Znam jesze tylko dwie moją siostrę i Altanie. Altania jest na tobyt niesmiala. a może moja siostra? Shetani napewno nie brakuje odwagi, tylko... czy nie zepsuje wszystkiego? Ale jak miala by to zepsuć? Oj... ona potrafi zapsuć nawet to czego nie da się zepsuć! Ale jest sprytna, a przynajmniej sprytniejsza od mnie i to o wiele, jej te rozmyslania zajęły by dużo mniej czasu. Ale ją to nie obchodzi, a mnie tak. Hmm... co więc zrobić? Może naprawdę trzeba poprosić siostrę? Hmm... Możliwe że to konieczne. Hmm... To co zrobic poprosić ją czy nie? Tylko czy się zgodzi? Hmm... znając ją pewnie tak nie przepusci okazji aby zostać sam na sam z księciem. Ale!?! Zaraz!?! Stop!?! Sam na sam? No tak ona zostanie tylko sam na sam to wtedy dopiero porozmawia. Gadam bzdury! Jak ja mam zrobić aby oni zostali sam na sam?!? Może jakis podstep? Nie! Nie! Nie! Ja nie umiałbym wymyslić podstempu! Hmm... Nic nie wymysle! Moja jedyna nadzieja jest w Shetani! Dobra, bądz co bądz nie mam innego wyjscia Shetani musi mi pomoc! - po rozmyslaniach Malaiki poszedł rozmawiac z siostrą.
- Shetani chodź na chwilkę - powiedział Malaiki
Shetani niechętnie odeszla na bok. Nie lubiała bowiem towarzystwa brata. Wolał go unikać. Denerwował ją, nie wiadomo dlaczego, ale jednak. Możliwe że było to spowodowane ogromnymi różnicami charakteru. Jednak rodzeń stro prawie zawsze mogło na siebie liczyć, kiedy znaleźli się spory kawałek od reszty lwiątek, zaczeli rozmowę.
- Co chcesz? - powiedziala Shetani do niechcenia
- Chodzi o Savę - zaczoł Malaiki
- No i?
- No i to że on siedzi smutny więc pomyslalem że może... można by go rozweselić
- To do czego ja ci jestem potrzebna - powiedziała za złoscią
- Może mogła bys się dowiedzieć dlaczego jest smutny? - Powiedział Malaiki i zrobił słodkie oczka
- Może mogła bym, ale muszę zostać z nim sama - powiedziała Shetani i zaczela odchodzić
- Ale jak ja mam się wszystkich pozbyć? - krzyczał za siostrą
Shetani była już daleko, ale jeszcze krzyknęła do brata
- Nie wiem! To twój problem!
Malaiki spodziewał się takiego obrotu sprawy jednak miał nadzieję że siostra tego nie zażąda, jednak zażądała, i co teraz on mial zrobić? Jak wszystkich się pozbyć? Znowu miał problem. I znowu musiał się zastanawiać jak go rozwiązać, ale tracił na to dużo czasu. Musiał wymyslić cos już! Natychmiast! Jedyny pomysł jaki wpadł mu do głowy był ryzykowny, ale nie miał wyboru, musiał spróbować. Podszedł do lwiczke i powiedział
- Rumia, Huzuni, Altania musicie mi pomóc!
- W czym? - zaciekawiła się Rumia
- Lennia się na mnie obraziła pomożecie mi się z nią pogodzić? Proszę - powiedział prawdziwie Malaiki
Lwiczki uwierzyły mu i poszły wraz z nim do Lenni która była na Lwiej Skale. Tym czasem Shetani miała już zacząć podrywać księcia, jednak książę zorientowawszy że został sam z Shetani. Momentalnie się rozweselił i szybko podbiegł do lwiczki. Lwiczkę bardzo zdziwiło jego zachowanie. Choć był bardzo inteligentna nie zrozumiała o co chodzi księciu. Ksiaże bardzo przybliżył się do lwiczki. Shetani była zdezorientowana. Nagle zauważyła że książę podąża w nieznanym kierunku postanowiła isć za nim, ale im bardziej się zbliżała tym dalej uciekał książę. Nagle Shetani spostrzegła że są z innej strony jeziora. Ona jeszcze nigdy tu nie była, to miejsce było bardzo piękne. Tafla wody mieniła się niczym srebro, kamienie wokół były niczym z bursztyny, dookoła rosła jaskrawo zielona trawa która delikatnie powiewała na wietrze. W powietrzu czyć było swierzą bryzę. Swiersz grał cichutka na ,,skrzypcach". Ptaki radosnie latały na głowami, a tuż przy jezioże rosły przepiękne kwiaty które nie rosną nigdzie indziej. Kwiaty wyglądały jak fioletowe motyle z żółtymi obramówkami, jednak kwiaty choć piękne to zdradzieckie posiadały bowiem pełno kolcy i dlatego nikt ich nie zrywał. Sava zauważył jakie wrażenie wywarło na lwiczce to miejsce, jednak zauważył w jej oczach żałosć i od razu domyslił się o co chodzi.
- Chciała bys ten kwiatek? - zapytał czule książę
Lwiczka wzruszyła się jeszcze nikt nigdy nie był dla niej taki dobry. Nie wiedział co zrobić, miała mętlik w głowie. Zapadła cisza, lwiczka prubowała ją przerwac, ale głos jakby stanoł jej w gardle. Prubowała wyduscić choćby jedno słowo, dopiero po dłuższej chwili się przemogla
- T...A...K - wydusiła z trudem
Savie to wystarczyło, nie czekając na dalszą reakcję lwiczki wskoczył w chaszcze, a po chwili wrócił z pięknym kwiatkiem w pyszczku.
Na całym ciele miał powbijane kolce, ale przestało mu to przeszkadzać kiedy zobaczył usmiech na pyszczku Schetani. Był szczęsliwy że lwiczka jest szczęsliwa, podszedł do niej i włożył jej kwiatek za ucho. Lwiczka była szczęsliwa jak nigdy do tond. Pierwszy raz w życiu ktos zatroszczył się o nią. szczęsliwa wtuliła się w lewka. Oboje byli szczesliwi jednak księciu cos nie dawało spokoju, było to niedawne wydarzenie. Próbował o tym zapomnieć ale to go dręczyło. ta chwila była by dla niego idealna gdyby nie zmartwienia. walczył jednak z tym i myslami o Schetani zagłuszał sumienie. Które nie dawało mu spokoju. Książę usiadł na kamieniu obok lwiczki i spojrzał jej prosto w oczy.
nie były jednak takie jak mu się wydawało kryło się w nich zlo jednak książę nie chciał tego widzieć. Dzięki tej lwiczce mógł spełnić wszystkie swoje marzenia, a było ich tak wiele. Byl szczęsliwy tuląc się do lwiczki i ona też była szczęsliwa. W tej chwili wyglądali jak ,,Romeo i Julia". Czuć było niezwykłe uczucie wiszące w powietrzu jednak jedno uczucie było prawdziwe i nietrwałe, a trugie fałszywe ale trwałe. Książę wyszuwał to ale udawał że tego nie wyczuwa, ,,kasował" to co uważał za bzdurę. Nie słuchał przodków którzy chcieli go uchronić przed niektórymi błędami, zachowywał się samolubnie. W tej chwili nie liczyło się dla niego nic oprócz Schetani. Dla nich jakby czas stanął w miejscu. Sekundy, minuty, godziny przeciekaly im przez palce i nim się spostrzegli zaczeło się robić puźno. Czuli się tak wspaniale że nawet nie chciało im się wracac, ale sava musiał się spotkać z ojcem wiedział że już musi isć, ale nim odejdzie chciał cos zrobić, to bylo dla niego bardzo ważne, jeszcze nigdy w życiu nie zależało mu na niczym tak bardzo jak na tym. Wtulił się w shetani i zapytał
- Shetani...
- Tak? - zapytała lwiczka
- Czy zgodzisz się zostać moją dziewczyną? - zapytał niepewnie
Shetani bardzo się zdziwiła nigdy nie pomyslała by ze książę ją o to zapyta. była jednak szczęsliwa. Bo jesli Sava zostanie królem to ona bedzie krolową. Bardzo się cieszyla, a jej radosć była tym większa że Sava był dla niej taki czuły jak nigdy do tond. Napewno bedzie w przyszłosci wspaniałym mężem i być może też królem o ile nim zostanie. Shetani już widział siebie w roli krolowej, od razu kiedy książe zapytał ją miał krzyknąć tak, ale postanowiła potrzymac go w niepewnosci. Liznęła go i usmiechnela się czule.
- Me serce do ciebie należy bo tys skradł je jednak czy chłopcem mym byc chcesz? Wierze że szczere uczucie twe i dlatego nie powiem ci nie lecz na odpowiedz chwilkę poczekać musisz, na chyba że nie zmusisz - powiedziała Shetani
- Czy odpowiedz od ciebie dostanę? - zapytał książę
- Odpowiedz dostaniesz, kiedy słowa miłosci usłyszę
- Kocham cię Schetani - powiedział z czułoscią książę
Shetani była zaskoczona tym wyznaniem choć to było jej celem. Skoro usłyszała co czyje do niej Sava zwleka dłużej już nie mogła to w niej się tliło. Wię na prędce odrzekła
- TAK! Zostanę twoją dziewczyną
Sava bardzo się ucieszył jednak musial już isć do ojca bo gwiazdy na niebo zaczeły wchodzić. Shetani odprowadziła go na polanę, a nastepnie wróciła na Lwią skałę by wszystkim opowiedzieć co się stało. Książę zas czekał na ojca, ktory miał już niedlugo się zjawić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
mam nadzieję że się podobało :) Trochę dłuższy niż ostatnie moje posty :) I zagadka w tym tekscie ukryta jest więc macie się nad czym zastanawiać :) Już niedługo pojawi się notatka z Lunną, bo ona wcale nie przestał knuć z Dionerem wiem że dawno się nie pojawiala, ale narazie lwiątka są ważniejsze
Blogerka
wtorek, 1 września 2015
Wyniki ankiet; #2. Zabawa
Ankieta nr.1 ,,Jaka ocenę przyznacie temu blogowi?"
Średnia ocen: 4:73
Ankieta nr.2 ,,Jak oceniacie ten blog?"
Horror: 2
Komedia: 9
Tragedia: 7
Ankieta nr.3 ,,Co sądzicie o tym blogu?"
Extra: 16
Może być: 8
Taki sobie: 2
Okropny: 1
A teraz zabawa :)
Zabawa dotyczy lwiątka pokazanego pod koniec pierwszej części Króla Lwa jak myślicie kim ono jest?
Średnia ocen: 4:73
Ankieta nr.2 ,,Jak oceniacie ten blog?"
Horror: 2
Komedia: 9
Tragedia: 7
Ankieta nr.3 ,,Co sądzicie o tym blogu?"
Extra: 16
Może być: 8
Taki sobie: 2
Okropny: 1
A teraz zabawa :)
Zabawa dotyczy lwiątka pokazanego pod koniec pierwszej części Króla Lwa jak myślicie kim ono jest?
To Tandi?
Słyszałam taką wersję ale szczerze w nią wątpię
To Kopa?
Na moim blogu owszem pojawia się on, ale myślę że on jest wymyślony przez blogerów więc to nie to lwiatko, poza tym jego wygląd również jest kontrowersyjny.
To Kion?
Możliwe. Choć nie mam pewności, ta postać pojawiła się w związku z kolejną częścią KL więc nie wiadomo.
To Fluffy?
Ta wersja wydaje mi się najwiarygodniejsza.
A wy jak sądzicie?
Nagrody i Dyplomy
Ponieważ dziś zaczyna się rok szkolny, chciałam nagrodzić niektórych blogerów których darzę uznaniem że twórczość lub inne rzeczy. Chciała bym wam również pogratulować za wytrwałość. Dyplomy będą zatytułowane ,,Swiadectwo" bo taką miałam fanaberię. (Uwaga dyplomy nogą zawierać wasze stare nazwy)
Jest jeszcze wiele blogerów których lubię i cenię. Nie obraźcie się jeśli któreś z was się nie pojawiło. Te osoby które uhonorowałam po prostu (moim zdaniem) na nie zasłużyli, a innym jeszcze trochę brakuje. Więc jeśli nie uhonorowałam was to nie obrażajcie się. Może za rok się tu pojawicie.
Pozdrawiam :)
Blogerka
piątek, 28 sierpnia 2015
#18. Historia Chortensji
Chortensja zaczeła opowiadać:
,, Urodziłam się na Perłowej Ziemi. Miałam dwie siostry Lire i Roxi. One również były białe jak ja. Nie byłysmy jednak w tym samym wielu. Lire i Roxi były pół roku od mnie starsze. Moja mama nazywała się Idia, a mój tata Lixer. To oni rządzili na Perłowej Ziemi, mimo iż byłam najmłodsza to miałam w przyszłosc zostać królową. Jednak nie wszystko było takie piękne jak się wydawało. Na mojej krainie ciążyła klątwa i to nie byle jaka. Klątwa została rzucona przez nadwornego magika. Kilka pokoleń temu na mojego prapradziadka, wszyscy mysleli że to tylko żart, ale klątwa dotkneła naszej rodziny. Dlaczego klątwa została rzucona nie wiem, rodzice nigdy nie chcieli mówić. Musieli mieć ważny powód. Moje siostry były przeklęte. Klątwa mówiła że przeklęci sprowadzą koniec na siebie i wszystkie lwy i lwice . Znakiem klątwy był błysk w oku, ale nie tak jak mam ja i moja mama tylko mroczny przeszywający, czarny. Według klątwy nikt miał się nie ostać i tak się stało, tylko ja ocalała, ale pewnie oni mnie znajdą i stanie się ze mną to co ze wszystkimi innymi. Wracają co opowiesci: moje urodziny były bardzo smutnym dniem, nawet moi rodzice się ze mnie nie cieszyli. To dla tego że ja też byłam przeklęta. Nieszczęście było bliskie. Wychowywałam się izolowana od innych podobnie jak moje siostry. Kiedy miałam miesiąc zaczeły się pierwsze problemy. Naszą ziemię nawiedziła susza. Zwierzęta zaczeły uciekać, a my głodować. Na dodatek do okała roznosił sie zapach padliny. Nie było co pić, w tych warunkach dalsze pilnowanie mnie i moich sióstr było nie możliwe. Wszystkie trzy bardzo się cieszyłysmy że nareszcie będziemy miały możliwosc gdzies się wymknąć, a najbardziej Roxi. Marzyła o tym by być jak inne lwiątka. Z chęcią by z żekła się tytułu królewskiego. Więc kiedy przestano nas tak bardzo pilnować ona pierwsza uciekła i zaczeła szukać szczęscia. Wracała tylko raz na jakis czas. Lira też zaczeła znikać. Tylko ja zostałam w domu i z nikim się nie zadawałam. Jednak któregos dnia cos mnie podkusiło i oddaliłam sie znacznie od domu, podeszłam aż pod granice z Ciernisą Ziemią. Było to straszne i ponura miejsce, gdzie żyły najgorsze lwy z najgorszych. Byłam tam ale się nie bałam czułam że cos mnie chroni. Kiedy przekroczyłam teren swojego przyszłego królestwa, zobaczyłam..."
Chortensja się rozpłakała. Tamte wydarzenia były dla niej szczególnie smutne. Ciężko było jej do niech wracać, bardzo ciężko.
- jak nie chcesz to nie musisz tego opowiadać - powiedział Kovu, po czym przytulił lwiczkę
Lwiczka poczuła się nagle szczęsliwa. Kovu przypominał jej ojca, tego za którym tak tęskniła. Tęsknota za nim, mama, siostrami i domem była ogromna, ale lwiczka wiedziała że czasu nie cofnie. Zapadła głęboka cisza. Dopiero po dłuższej chwili niedoszla przyszła królowa odezwała się
- Nie! Ja moge opowiac - przelkela slinke
- A wiec? - powiedzal zaiteresowany Sava
- ,, zobaczłam moje siostry, ale niestety nie były same. Były razem ze złymi lwami. Te lwy je... je... atakowały. One... one... one je raniły. Moje siostry zostały zabite na moich oczach.. Jednak ja sie nie wystraszłam tylko nabrałam odwagi. Podeszłam blizej i krzyknełam
,,-Zabiliście mi siostry nie daruje wam tego"
Lwy popatrzyły na mnie groźnie i zaczeły warczeć. Nastroszyłam siersć i ryknełam, a raczej pisnełam. Nikt mnie nie usłyszał, ale nagle zauważyłam że zaczełam się unosić. Uniosiłam się tak długo aż lwy odeszły. Kiedy znikneły mi z pola widzenia zobaczyłam..."
Niestety nie pamieętam kogo zobaczyłam - powiedziała Chortensja
- Nic nie szkodzi - powiedziała czule Kiara
- Co było dalej? - zapytała Lennia która niedawno co przyszła z Malaikim
- ,,Rozmawiałam z nią długo, bardzo dlugo po czym wruciłam do domu. Z każdym krokiem moja kraina stawała się coraz piękniejsza, aż kiedy wróciłam do swojej jaskini wszyskto wyglądało jak kiedys. Szybko pobiegłam do rodziców i powiedziałam im o moich siostrach. Bardzo się zasmucili, ale gdy spojżeli na mnie usmiechneli się. Okazało się ze nie jestem już przeklęta. W mojej krainie zapanował zarówno smutek jak i radosć. Wszyscy mieli nadzieje że wraz ze smiercią Liry i Roxy znikneła klątwa. Mylili się jednak. Dwa tygodnie później pojawiło się ogromne stado. Byli do nas wrogo nastawieni. Żądali odkupienia winny z naszej strony. W ciągu dwuch dni zabili wszystkich oprucz mnie i mojej mamy. Nam udało się uciec. Uciekałysmy bardzo długo, a oni nas gonili, czasem udało im się zranić moją mamę, ale zawszę udawało nam się uciec. Aż do czasu kiedy dotarłysmy tutaj... Tylko ja przeżyłam... Tylko ja ocalałam... I zostałam sama... Choć pewnie mnie znajdą i zabiją ..." - Lwiczka rozpłakała się
- Nie płacz. zaopiekujemy się tobą i nie pozwolimy cię skrzywdzić - powiedział czule Kovu
Lwiczka się usmiechneła, a wszystkie lwiątka (Altania, Huzuni, Lennia, Malaiki, Rumia, Sava, Shetani) które były w pobliżu przytuliły ją.
- Dzieci dajcie jej odpocząć pewnie jest zmeczona - powiedział Kovu z usmiechem - Sava jak na niebo wzejdą gwiazdy przyjdź na nasza polanę wiesz gdzie - powiedział i odszedł
Lwiątak bardzo zaiteresowała nowa toważyszka chcieli się z nią pobawić, ale ona była niechętna więc zostawili ją samą. Lwiczka naprawdę była zmeczona. Położyła się na trawie, a kiedy upewniła się że jest sama powiedziała:
- Nie przejmuj się Beki, nie powiedziałam im całej prawdy, nie wiedzą jak było naprawdę
Beki usmiechnela się do lwiczki po czym znikneła szybciej niż się pojawila. W tym czasie książę postanowił pozbyć się towazyszy i zostać sam z...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobała :) Rozdział krótki (jak niestety większosć, ale obiecuję że będę się starala robic dłuższe) Nie mam ostatnio weny :( Rozdział mam nadzieję że was zaciekawił. tym razem mam do was pytanie, a nawet dwa, jak myslicie kim jest Beki, i z kim chce zostać sam na sam Sava?
Blogerka
,, Urodziłam się na Perłowej Ziemi. Miałam dwie siostry Lire i Roxi. One również były białe jak ja. Nie byłysmy jednak w tym samym wielu. Lire i Roxi były pół roku od mnie starsze. Moja mama nazywała się Idia, a mój tata Lixer. To oni rządzili na Perłowej Ziemi, mimo iż byłam najmłodsza to miałam w przyszłosc zostać królową. Jednak nie wszystko było takie piękne jak się wydawało. Na mojej krainie ciążyła klątwa i to nie byle jaka. Klątwa została rzucona przez nadwornego magika. Kilka pokoleń temu na mojego prapradziadka, wszyscy mysleli że to tylko żart, ale klątwa dotkneła naszej rodziny. Dlaczego klątwa została rzucona nie wiem, rodzice nigdy nie chcieli mówić. Musieli mieć ważny powód. Moje siostry były przeklęte. Klątwa mówiła że przeklęci sprowadzą koniec na siebie i wszystkie lwy i lwice . Znakiem klątwy był błysk w oku, ale nie tak jak mam ja i moja mama tylko mroczny przeszywający, czarny. Według klątwy nikt miał się nie ostać i tak się stało, tylko ja ocalała, ale pewnie oni mnie znajdą i stanie się ze mną to co ze wszystkimi innymi. Wracają co opowiesci: moje urodziny były bardzo smutnym dniem, nawet moi rodzice się ze mnie nie cieszyli. To dla tego że ja też byłam przeklęta. Nieszczęście było bliskie. Wychowywałam się izolowana od innych podobnie jak moje siostry. Kiedy miałam miesiąc zaczeły się pierwsze problemy. Naszą ziemię nawiedziła susza. Zwierzęta zaczeły uciekać, a my głodować. Na dodatek do okała roznosił sie zapach padliny. Nie było co pić, w tych warunkach dalsze pilnowanie mnie i moich sióstr było nie możliwe. Wszystkie trzy bardzo się cieszyłysmy że nareszcie będziemy miały możliwosc gdzies się wymknąć, a najbardziej Roxi. Marzyła o tym by być jak inne lwiątka. Z chęcią by z żekła się tytułu królewskiego. Więc kiedy przestano nas tak bardzo pilnować ona pierwsza uciekła i zaczeła szukać szczęscia. Wracała tylko raz na jakis czas. Lira też zaczeła znikać. Tylko ja zostałam w domu i z nikim się nie zadawałam. Jednak któregos dnia cos mnie podkusiło i oddaliłam sie znacznie od domu, podeszłam aż pod granice z Ciernisą Ziemią. Było to straszne i ponura miejsce, gdzie żyły najgorsze lwy z najgorszych. Byłam tam ale się nie bałam czułam że cos mnie chroni. Kiedy przekroczyłam teren swojego przyszłego królestwa, zobaczyłam..."
Chortensja się rozpłakała. Tamte wydarzenia były dla niej szczególnie smutne. Ciężko było jej do niech wracać, bardzo ciężko.
- jak nie chcesz to nie musisz tego opowiadać - powiedział Kovu, po czym przytulił lwiczkę
Lwiczka poczuła się nagle szczęsliwa. Kovu przypominał jej ojca, tego za którym tak tęskniła. Tęsknota za nim, mama, siostrami i domem była ogromna, ale lwiczka wiedziała że czasu nie cofnie. Zapadła głęboka cisza. Dopiero po dłuższej chwili niedoszla przyszła królowa odezwała się
- Nie! Ja moge opowiac - przelkela slinke
- A wiec? - powiedzal zaiteresowany Sava
- ,, zobaczłam moje siostry, ale niestety nie były same. Były razem ze złymi lwami. Te lwy je... je... atakowały. One... one... one je raniły. Moje siostry zostały zabite na moich oczach.. Jednak ja sie nie wystraszłam tylko nabrałam odwagi. Podeszłam blizej i krzyknełam
,,-Zabiliście mi siostry nie daruje wam tego"
Lwy popatrzyły na mnie groźnie i zaczeły warczeć. Nastroszyłam siersć i ryknełam, a raczej pisnełam. Nikt mnie nie usłyszał, ale nagle zauważyłam że zaczełam się unosić. Uniosiłam się tak długo aż lwy odeszły. Kiedy znikneły mi z pola widzenia zobaczyłam..."
Niestety nie pamieętam kogo zobaczyłam - powiedziała Chortensja
- Nic nie szkodzi - powiedziała czule Kiara
- Co było dalej? - zapytała Lennia która niedawno co przyszła z Malaikim
- ,,Rozmawiałam z nią długo, bardzo dlugo po czym wruciłam do domu. Z każdym krokiem moja kraina stawała się coraz piękniejsza, aż kiedy wróciłam do swojej jaskini wszyskto wyglądało jak kiedys. Szybko pobiegłam do rodziców i powiedziałam im o moich siostrach. Bardzo się zasmucili, ale gdy spojżeli na mnie usmiechneli się. Okazało się ze nie jestem już przeklęta. W mojej krainie zapanował zarówno smutek jak i radosć. Wszyscy mieli nadzieje że wraz ze smiercią Liry i Roxy znikneła klątwa. Mylili się jednak. Dwa tygodnie później pojawiło się ogromne stado. Byli do nas wrogo nastawieni. Żądali odkupienia winny z naszej strony. W ciągu dwuch dni zabili wszystkich oprucz mnie i mojej mamy. Nam udało się uciec. Uciekałysmy bardzo długo, a oni nas gonili, czasem udało im się zranić moją mamę, ale zawszę udawało nam się uciec. Aż do czasu kiedy dotarłysmy tutaj... Tylko ja przeżyłam... Tylko ja ocalałam... I zostałam sama... Choć pewnie mnie znajdą i zabiją ..." - Lwiczka rozpłakała się
- Nie płacz. zaopiekujemy się tobą i nie pozwolimy cię skrzywdzić - powiedział czule Kovu
Lwiczka się usmiechneła, a wszystkie lwiątka (Altania, Huzuni, Lennia, Malaiki, Rumia, Sava, Shetani) które były w pobliżu przytuliły ją.
- Dzieci dajcie jej odpocząć pewnie jest zmeczona - powiedział Kovu z usmiechem - Sava jak na niebo wzejdą gwiazdy przyjdź na nasza polanę wiesz gdzie - powiedział i odszedł
Lwiątak bardzo zaiteresowała nowa toważyszka chcieli się z nią pobawić, ale ona była niechętna więc zostawili ją samą. Lwiczka naprawdę była zmeczona. Położyła się na trawie, a kiedy upewniła się że jest sama powiedziała:
- Nie przejmuj się Beki, nie powiedziałam im całej prawdy, nie wiedzą jak było naprawdę
Beki usmiechnela się do lwiczki po czym znikneła szybciej niż się pojawila. W tym czasie książę postanowił pozbyć się towazyszy i zostać sam z...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobała :) Rozdział krótki (jak niestety większosć, ale obiecuję że będę się starala robic dłuższe) Nie mam ostatnio weny :( Rozdział mam nadzieję że was zaciekawił. tym razem mam do was pytanie, a nawet dwa, jak myslicie kim jest Beki, i z kim chce zostać sam na sam Sava?
Blogerka
wtorek, 25 sierpnia 2015
Nagrody
Zdobyłam za pierwsze miejsce w konkursie zorganizowanym przez Valerie Lioness. Zdobyłam wspaniały dyplom oraz zaświadczenie. Nie wspominając o tym że moja postać zostanie umieszczona na jej blogu. Oto nagrody jakie dostałam:
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
#17. Przybyła Biel
Kovu nie chciał isć na granicę ze Złą Ziemią, ale nie miał wyjścia. W końcu był królem i był odpowiedzialny za wszystko co się działo na Lwiej Ziemi. Więc nie zastanawiając się długo wizioł dwie lwice i razem z nimi ruszył na granicę. Po drodze Kovu strasznie się ociągał. Kiedy dotarł na miejsce to to co zobaczył bardzo go zaskoczyło. Zobaczył trzy lwice i lwa, atakujące lwice która chroniła lwiątko. Sama nie miała szans, wyglądała na bardzo osłabioną i wyczerpaną. na dodatek cała była poraniona i posiniaczona, z całego ciała lała się krew. Lwica była cała brudna i poczochrana. Ledwo była wstanie ustać, a co dopiero walczyć. Wyglądała bardzo żałośnie. Lwica była biała jak snieg, tylko jej prawe ucho było czarne. Jej oczy były zielone i miały w sobie niezwykły blask. Blask był nieziemski i nawet kurz, pot i krew nie były wstanie go stłumić. Lwica wyglądała również na odwodnioną i niewyspaną.
Na pierwszy rzut oka widać było że jest nieugięta, wytrwała i waleczna. Choć była bardzo osłabiona nadal broniła małej lwiczki. Kovu nie mógł na to bezczynnie patrzeć. Bez namysłu skoczył pomiędzy walczących, towarzyszące mu lwice zrobiły to samo. Atakującym najwyraźniej to się nie spodobało bo groźnie zawarczały i pokazały kły. Lwice nastroszyły siersć, a lew groźnie spojrzał na przeszkadzających. Kovu nie miał zamiaru się z nimi bawić wiec się odezwał:
- Kim jestescie i co tu robicie?
- Nie twoja sprawa wypłoszu - powiedział Lew i zaatakował nie dając królowi możliwosci na odpowiedź.
zaczeła się walka wprawdzie sprawcy całego zamieszania mieli przewagę, ale Lwioziemcy byli silniejsi. Z początku Obcoziemcy wygrywali, ale szybko walka zmieniła się na kożysć króla i towarzyszących mu lwic. Lwice i Lew zostali poważnie ranni i dlatego ostrożnie się wycofali. Kovu nie miał zamiaru ich gonić, nie zależało mu na ich smierci. Teraz interesowała go tylko lwica i lwiczka. Odwrócił się do nich i spostrzegł że lwica zemdlała, a przynajmniej tak mu się wydawało. Mala lwiczka wtuliła się w nią. Mała również również była biała, tylko tym razem cała biała, jej oczy również były zielone i miały ten sam błysk. Lwiczka była bardzo urocza. Kovu kazał jednej z lwic wziąsć lwiczkę. Mała z początku zaczeła się szarpać, ale później zrozumiała że już nic jej nie grozi. Kovu uroczo na nią spojżał to ją całkowicie uspokoiło. Choć widać było że bardzo się martwi, po chwili kovu wzioł lwicę i ruszył z nią do Rafikiego, a lwicą polecił wrucić na Lwią Sakłę i opowiedzieć wszystko królowej. Jak kazał tak zrobiono. Droga do mandryla zajęła królowi dużo czasu, ponieważ na zły stan lwicy musiał isć bardzo powoli. Kiedy wreszcie dotarł do drzewa Rafikiego, okazało się że mandryla nie ma w domu. Na szczęście niedługo wrócił. Zobaczywszy lwice bardzo zasmucił się.
- Co to za lwica? - zapytał Rafiki
- Została zaatakowana, broniła lwiczki, co z nią? - odparł Kovu
Rafiki popatrzył na lwice i stwierdził:
- Ona nie żyje
Kovu nie dowieżał w to co słyszy. Nie mógł uwierzyć że ten błysk który miała znikł na zawsze. Po chwil jednak otrząsnoł się i rzekł:
- Jutro odbędzie się pogrzeb - powiedział smutno
Po czym wrócił na Lwią Skałę. Na miejscu zobaczył młodą lwiczkę którą uratował. Spojrzał na jej słodką buźkę i zdał sobie sprawę że będzie musiał jej powiedzieć o tym co się stało. Gdy lwiczka go zobaczyła uśmiechneła się.
- Co z moją mamą? - zapytała lwiczka
- Bardzo mi przykro, ale... - powiedział załamany Kovu
- Nie, nie - wykszykneła lwiczka
- A może opowiesz nam coś o sobie? - spytał Kovu
- No dobrze. Nazywam się Chortensja. Moją historia jest bardzo długą, ale jak chcecie mogę ją wam opowiedzieć. Wszystko zaczeło się tak...
—————————————————————————————————————
Mam nadzieję że się podobało :-) Trochę szybko się wszystko dzieje i zakończenie trochę nie bardzo ale następną notatka będzie dalszą częścią 💞
Blogerka
Na pierwszy rzut oka widać było że jest nieugięta, wytrwała i waleczna. Choć była bardzo osłabiona nadal broniła małej lwiczki. Kovu nie mógł na to bezczynnie patrzeć. Bez namysłu skoczył pomiędzy walczących, towarzyszące mu lwice zrobiły to samo. Atakującym najwyraźniej to się nie spodobało bo groźnie zawarczały i pokazały kły. Lwice nastroszyły siersć, a lew groźnie spojrzał na przeszkadzających. Kovu nie miał zamiaru się z nimi bawić wiec się odezwał:
- Kim jestescie i co tu robicie?
- Nie twoja sprawa wypłoszu - powiedział Lew i zaatakował nie dając królowi możliwosci na odpowiedź.
zaczeła się walka wprawdzie sprawcy całego zamieszania mieli przewagę, ale Lwioziemcy byli silniejsi. Z początku Obcoziemcy wygrywali, ale szybko walka zmieniła się na kożysć króla i towarzyszących mu lwic. Lwice i Lew zostali poważnie ranni i dlatego ostrożnie się wycofali. Kovu nie miał zamiaru ich gonić, nie zależało mu na ich smierci. Teraz interesowała go tylko lwica i lwiczka. Odwrócił się do nich i spostrzegł że lwica zemdlała, a przynajmniej tak mu się wydawało. Mala lwiczka wtuliła się w nią. Mała również również była biała, tylko tym razem cała biała, jej oczy również były zielone i miały ten sam błysk. Lwiczka była bardzo urocza. Kovu kazał jednej z lwic wziąsć lwiczkę. Mała z początku zaczeła się szarpać, ale później zrozumiała że już nic jej nie grozi. Kovu uroczo na nią spojżał to ją całkowicie uspokoiło. Choć widać było że bardzo się martwi, po chwili kovu wzioł lwicę i ruszył z nią do Rafikiego, a lwicą polecił wrucić na Lwią Sakłę i opowiedzieć wszystko królowej. Jak kazał tak zrobiono. Droga do mandryla zajęła królowi dużo czasu, ponieważ na zły stan lwicy musiał isć bardzo powoli. Kiedy wreszcie dotarł do drzewa Rafikiego, okazało się że mandryla nie ma w domu. Na szczęście niedługo wrócił. Zobaczywszy lwice bardzo zasmucił się.
- Co to za lwica? - zapytał Rafiki
- Została zaatakowana, broniła lwiczki, co z nią? - odparł Kovu
Rafiki popatrzył na lwice i stwierdził:
- Ona nie żyje
Kovu nie dowieżał w to co słyszy. Nie mógł uwierzyć że ten błysk który miała znikł na zawsze. Po chwil jednak otrząsnoł się i rzekł:
- Jutro odbędzie się pogrzeb - powiedział smutno
Po czym wrócił na Lwią Skałę. Na miejscu zobaczył młodą lwiczkę którą uratował. Spojrzał na jej słodką buźkę i zdał sobie sprawę że będzie musiał jej powiedzieć o tym co się stało. Gdy lwiczka go zobaczyła uśmiechneła się.
- Co z moją mamą? - zapytała lwiczka
- Bardzo mi przykro, ale... - powiedział załamany Kovu
- Nie, nie - wykszykneła lwiczka
- A może opowiesz nam coś o sobie? - spytał Kovu
- No dobrze. Nazywam się Chortensja. Moją historia jest bardzo długą, ale jak chcecie mogę ją wam opowiedzieć. Wszystko zaczeło się tak...
—————————————————————————————————————
Mam nadzieję że się podobało :-) Trochę szybko się wszystko dzieje i zakończenie trochę nie bardzo ale następną notatka będzie dalszą częścią 💞
Blogerka
środa, 19 sierpnia 2015
#16. Cud
- Panie zdarzył się cud! - powiedział Zazu zmęczony lotem
Kovu był trochę zły że ptak wleciał tak nagle, lecz zaciekawiły go jego słowa.
- Jaki cud? - zapytał przez łzy
- najlepiej biegnij do Rafikiego to on ci wszystko dokładnie wyjasni - powiedział ptak po czym omdlał
Kovu nie oglądając się na nic pobiegł jak szalony, do Rafikiego nie wiedział co się stało, ale miał dobre przeczucia. Po drodze wpadł na Simbę który własnie rozmyslał o swoim wnuku. Oba lwy upadły na ziemię. Simba był trochę zdziwiony i rozstrojony, ale po chwili doszedl do siebie. Kovu nie był w stanie tak szybko się opanować. Jego zachowanie było dziwne. Lew wyglądał na roztrojonego. Simba był bardzo zdziwiony jeszcze nigdy nie widział Kovu w takim stanie. Były król już dawno stał kiedy obecny nadal był na ziemi i leżał by tam napewno długo gdyby nie usłyszał ryku Kiary dobiegające z Lwiej Skały. Oznaczał on że cos się stało, więc Kovu podniusł się. Wymienił tylko porozumiewawcze spojrzenie z Simbą i ruszył do Rafikiego. Po kródkiej chwili był na miejscu. Szybko wdrapał się na drzewo Rafikiego. Ledwo co wszedł zauważył... no własnie zauważył cos co doprowadziło go do łez ale nie smutku tylko szczęscia. Wywołało niedowierzanie i oniemienie, a było to, a raczej był... książę Sava... zdrowiusieńki. Nie miał nawet zadrapania, a parę godzin temu ledwo żył. To był prawdziwy cud. Kovu nie posiadał się z radosci. Nie był wstanie powiedzieć ani słowa, podszedł do syna i mocno go przytulił. Nie wyobrażał sobie życia bez niego. Jego syn był dla niego wszystkim. Był ważniejszy nawet od... LUNNY. Król chciał już wyjsć z synem kiedy odezwał się Rafiki.
- chodźcie cos wam pokażę - powiedział roztropnie
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem że strasznie krudkie, ale nic na to nie poradzę ostatnio wcale nie mam pomysłów :(
Blogerka
Kovu był trochę zły że ptak wleciał tak nagle, lecz zaciekawiły go jego słowa.
- Jaki cud? - zapytał przez łzy
- najlepiej biegnij do Rafikiego to on ci wszystko dokładnie wyjasni - powiedział ptak po czym omdlał
Kovu nie oglądając się na nic pobiegł jak szalony, do Rafikiego nie wiedział co się stało, ale miał dobre przeczucia. Po drodze wpadł na Simbę który własnie rozmyslał o swoim wnuku. Oba lwy upadły na ziemię. Simba był trochę zdziwiony i rozstrojony, ale po chwili doszedl do siebie. Kovu nie był w stanie tak szybko się opanować. Jego zachowanie było dziwne. Lew wyglądał na roztrojonego. Simba był bardzo zdziwiony jeszcze nigdy nie widział Kovu w takim stanie. Były król już dawno stał kiedy obecny nadal był na ziemi i leżał by tam napewno długo gdyby nie usłyszał ryku Kiary dobiegające z Lwiej Skały. Oznaczał on że cos się stało, więc Kovu podniusł się. Wymienił tylko porozumiewawcze spojrzenie z Simbą i ruszył do Rafikiego. Po kródkiej chwili był na miejscu. Szybko wdrapał się na drzewo Rafikiego. Ledwo co wszedł zauważył... no własnie zauważył cos co doprowadziło go do łez ale nie smutku tylko szczęscia. Wywołało niedowierzanie i oniemienie, a było to, a raczej był... książę Sava... zdrowiusieńki. Nie miał nawet zadrapania, a parę godzin temu ledwo żył. To był prawdziwy cud. Kovu nie posiadał się z radosci. Nie był wstanie powiedzieć ani słowa, podszedł do syna i mocno go przytulił. Nie wyobrażał sobie życia bez niego. Jego syn był dla niego wszystkim. Był ważniejszy nawet od... LUNNY. Król chciał już wyjsć z synem kiedy odezwał się Rafiki.
- chodźcie cos wam pokażę - powiedział roztropnie
Mandryl usiadł i polecił to samo Kovu i Savie. Zaczoł mówić dziwne słowa jakby zaklęcie. Nagle z drzewa zaczeły spadać liscie. Słychać było szum wody i czuć było zapach antylopy, a przez konary drzewa zaczeły wpadać promyki jakby porannego słońca. Ni z tond ni z owont pojawił się jakis cień. Zaczoł on krążyć wokół księcia, a następnie delikatnie zbliżył się do króla i zniknoł. rafiki już wiedział wszystko.
- Księciu już nic nie jest, lecz grozi mu wielkie niebezpieczeństwo,... lecz jakie... nie wiem. Teraz możecie isć. Słowa Rafikiego bardzo zdziwiły Króla, ale nie mógł nic na to poradzić. Po dłuższym czasie ojciec z synem dotarli na Lwią Skałę. Wszyscy sie bardzo ucieszyli, a szczegulnie trójka lwiątek oraz ich rodzice. Jednak Kiara miała złą wiadomosć.
- Kovu chodź musimy porozmawiać - powiedziała stanowczo Kiara
Kovu zastanawiał się o co jej może chodzić. Choć nie miał ochoty z nią rozmawiac odszedł z nią w inne miejsce.
- O co chodzi? - zapytał znudzony Kovu
- Coś się dzieje w pobliżu granicy ze Złą Ziemią - odparła zdenerwowana Kiara
- A co dokładnie?
- Nie wiem sam musisz to sprawdzić
Kovu nie czekając na nic pobiegł sprawdzić co się stało.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Mam nadzieję że się podobało :) Wiem że strasznie krudkie, ale nic na to nie poradzę ostatnio wcale nie mam pomysłów :(
Blogerka
wtorek, 11 sierpnia 2015
#15. Wiatr- to on przenosi wszelką prawdę
Ten dzień nie był tak szczęsliwy jak można było by sobie to wyobrazić. Książe Sava nadal się nie ocknoł, w przeciwieństwie do jego przyjaciół któży byli już zdrowi. Wszyscy bardzo martwili się o księcia, całe dni myśleli tylko o nim w końcu był bohaterem. Uratował trójkę lwiątek. Kovu i Kiara byli z niego bardzo dumni mimo iż złamał bardzo ważną zasadę. Najgorzej miała trójka lwiątek bo to oni sami, dla zabawy złamali bardzo ważną zasadę i to przez nich Sava teraz jest w złym stanie. Jeśli książę umrze to mogą mieć poważne kłopoty. Lwiątka starały się tym nie zadręczać, lecz to nie było takie łatwe. W końcu z ich winny książe był w opłakanym stanie. Miały straszne wyrzuty sumienia. Byli smutni, nie wiedzieli co za soba zrobić. Potrafili cały dzień baz najmniejszego sensu chodzić w kółko po jaskini. Lwiątka oprucz smutku, bazsilnosci, załamania, złosci czuły również strach. Był to strach przed królem. Najbardziej przeżywała to Shetani. Obwiniała się jednak nie za to że przez jej wybryk książę jest w fatalnym stanie, ale o to że go poznała. Gdyby wtedy na niego nie skoczyła, nie znali by się, on byłby zdrowy, a ona nie miała by kłopotów. Z drugiej strony gdyby go nie poznala ona by nie żyła, jednak ona nie patrzyła na to z tej strony. Całe dnie płakała i rozpaczała, ale nie nad Savą lecz nad sobą. Shetani książę był obojętny, no prawię. Shetani miała pewne plany wobec niego, lecz nikomu się z nich nie mogła zwierzyć. Shetani chciała czerpać z księcia tylko same kożysci. Nie zależało jej na jego dobru, tak własciwie to nie zależało jej na niczyim dobru, oprucz swojego. Jednak w drodze wyjątku tym razem chciała by Sava był już zdrowy. W końcu jak by nie patrzeć do jego stanu zdrowia zależy jej przyszłosć. Altania również bardzo to przeżywała, tylko że jej naprawdę zależało na księciu. bardzo go polubiła i to nie dlatego że jest księciem tylko dlatego że jego rodzice to król i królowa, ale dlatego że Sava jej zdaniem jest miły, sympatyczny, przystojny. Ona nie miała wobec niego planów tak jak Shetani. Miała jednak pewne nadzieje, choć spodziewała się że nic z tego nie wyjdzie bo on jest taki wspaniały, a ona tak nijaka. Miała bardzo niską samoocenę. Była by wstanie oddać nawet własne życie by tylko Sava wyzdrowiał. Zas malaiki unikał wszystkich i wszystkiego nikt go nigdy nie widział. Błąkał się samotnie po sawannie. Unikał swiatła dnia. Do jaskini wracał tylko na noc by jeszcze bardziej nie narazić się królowi. nikomu się nie zwierzał, żył sam dla siebie. niektorzy twierdzili że jesli usłyszy że książe nie żyje skoczy do wąwozu, inni że ucieknie gdzies daleko jeszcze inni że sprzeniewierzy się przeciw Lwiej ziemi i będzie zabujcą. Ile zwierząt tyle wersji, Malaiki był dla wszystkich wielką zagadką. No prawie wszystkich. Niektórzy twierdzili że widzieli go w obecnosci księżniczki Lenni. Jednak kiedy ją zapytano wszystkiemu zaprzeczała, choć robiła to w dosć dziwny sposób. Trudno okreslić jaki, lecz wiadomo że jakos inaczej niż zwykle. Nawet Kovu i Kiara nie mogli na pewno stwierdzić że ich córka mówi prawdę. Lennia z jednaj strony wyglądała na załamaną, a z drugiej na szczęsliwą cos było z nią nie tak lecz nikt nie wiedział co. Malaiki i Lennia zaczeli niepokoic całe stado. Wiele razy prubowano ich sledzić, ale nikomu nie udało się niczego się dowiedzieć. Jedyną osobą której udało się cos musłyszeć była zdruzgotana stanem Savy Rumia jednak to co uslyszała zachowała dla siebie.
Dla Dionera byłaby to swietna okazja by zemscic się na Kovu jednak ten nic nie wiedział, bo Kalemin był zbyt zajęty pilnowaniem Lunny by interesować się życiem na Lwiej Ziemi. Lunnie szkoda było księcia jednak nie mogła tego okazywać. Dzień dzisiejszy był normalny, wszyscy byli zajęci swoimi obowiązkami, no prawie wszyscy. Kovu poszedł odwiedzić Rafikiego. Bardzo martwił go stan syna i musiał sprawdzić co z nim, ale wiesci od mandryla wcale go nie pocieszyły.
- Jest z nim coraz gorzej , obawiam się że trzeba się spodziewać najgorszego - powiedział smutno Rafiki
Po tych słowach, Kovu bardzo sie zasmucił. tak bardzo chciałby aby jego syn był znów zdrowy, tak bardzo. Chciał go przytulić, ale mandryl mu zabronił bo to tylko mogło by pogorszyć jego już i tak bardzo zły stan. Król się rozpłakał.
- Zrób wszystko co możesz, by go uratować - powiedział bez wyrazu Kovu.
Smutny zaczął wracać na Lwią Skałę.
Po drodze rozmyslał o swoim synu, zajęło mu to dużo czasu więc wrócił późno. Ale od razu po powrocie wezwał do siebie dwie lwice i trzy lwy i to nie byle jakie byli to rodzice Shetani, Altani i Malaikiego. Mial im cos bardzo ważnego do zakomunkowania. Kiedy wezwane lwy i lwice przybyły Kovu przyjoł władcą pozycję po czym powiedział:
- Wecie co wasze dzieci zrobiły. z Savą jest tak źle że nie wiadomo czy przeżyje, jesli przeżyje zapomnę o całej tej sprawie, a jesli nie Shetani, Malaiki i Altania zostaną potraktowani jak dorosli i osądzeni. Mam nadzieję że mnie dobrze zrozumieliscie
Lwy i Lwice były zdziwione, nie spodziewali się czegos takiego po królu, ale musieli uszanować jego decyzję.
- Tak - odparli wszyscy po czym wyszli z jakini
Kovu został sam, był załamany, zaczoł płakać. Nagle do jaskini wleciał Zazu z ważną informacją.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Nie miałam za bardzo pomusłu i dlatego moim zadniem wyszło kiepsko. (ostatnio wszystkie moje notatki są kiepskie) Nie wiem może to dlatego ze brakuje mi czasu? Notaki staram się wstawiac systematycznie aby was nie zawiesc, ale czy troche nie przesadzam? Czy nie lepiej wstawiać raz na miesiąc? Proszę napiszcie pod tą notatką swoje zdanie.
Blogerka
Dla Dionera byłaby to swietna okazja by zemscic się na Kovu jednak ten nic nie wiedział, bo Kalemin był zbyt zajęty pilnowaniem Lunny by interesować się życiem na Lwiej Ziemi. Lunnie szkoda było księcia jednak nie mogła tego okazywać. Dzień dzisiejszy był normalny, wszyscy byli zajęci swoimi obowiązkami, no prawie wszyscy. Kovu poszedł odwiedzić Rafikiego. Bardzo martwił go stan syna i musiał sprawdzić co z nim, ale wiesci od mandryla wcale go nie pocieszyły.
- Jest z nim coraz gorzej , obawiam się że trzeba się spodziewać najgorszego - powiedział smutno Rafiki
Po tych słowach, Kovu bardzo sie zasmucił. tak bardzo chciałby aby jego syn był znów zdrowy, tak bardzo. Chciał go przytulić, ale mandryl mu zabronił bo to tylko mogło by pogorszyć jego już i tak bardzo zły stan. Król się rozpłakał.
- Zrób wszystko co możesz, by go uratować - powiedział bez wyrazu Kovu.
Smutny zaczął wracać na Lwią Skałę.
Po drodze rozmyslał o swoim synu, zajęło mu to dużo czasu więc wrócił późno. Ale od razu po powrocie wezwał do siebie dwie lwice i trzy lwy i to nie byle jakie byli to rodzice Shetani, Altani i Malaikiego. Mial im cos bardzo ważnego do zakomunkowania. Kiedy wezwane lwy i lwice przybyły Kovu przyjoł władcą pozycję po czym powiedział:
- Wecie co wasze dzieci zrobiły. z Savą jest tak źle że nie wiadomo czy przeżyje, jesli przeżyje zapomnę o całej tej sprawie, a jesli nie Shetani, Malaiki i Altania zostaną potraktowani jak dorosli i osądzeni. Mam nadzieję że mnie dobrze zrozumieliscie
Lwy i Lwice były zdziwione, nie spodziewali się czegos takiego po królu, ale musieli uszanować jego decyzję.
- Tak - odparli wszyscy po czym wyszli z jakini
Kovu został sam, był załamany, zaczoł płakać. Nagle do jaskini wleciał Zazu z ważną informacją.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Nie miałam za bardzo pomusłu i dlatego moim zadniem wyszło kiepsko. (ostatnio wszystkie moje notatki są kiepskie) Nie wiem może to dlatego ze brakuje mi czasu? Notaki staram się wstawiac systematycznie aby was nie zawiesc, ale czy troche nie przesadzam? Czy nie lepiej wstawiać raz na miesiąc? Proszę napiszcie pod tą notatką swoje zdanie.
Blogerka
niedziela, 2 sierpnia 2015
#14. Sam książę wydaje śmiertelny wyrok na życie niektórych z przyszłych jego poddanych
Książe szedł i szedł i szedł już przez bardzo długi czas. Łapki już zaczynały go boleć ale nie narzekał. Wiedział bowiem że czekają go większe wyzwania od tego. zastanawiało go tylko kogo i odczego ma uratować.na odpowiedz nie musiał długo czekać. Kiedy tylko zaczoł rozmyslania wpadł na niego Malaiki. Sava chciał go zapytac co się stało oraz co tu robi ale nagle jego oczom ukazała się hiena.
Wyglądała złowrogo. Nawet z pomocą Malaikiego Sava nie mial z nią najmniejszych szans jednak nie miał zamiaru uciekac. Bał się ale wiedzial że nie może zawracać. Satanoł na przeciw Hieny i spojrzał jej prosto w oczy. były bez wyrazu, straszne ale i naiwne. Książe zrozumiał jak może ją pokonać, jednak postanowił narazie niczego nie mówić przyjacielowi. Hiena i książę krążyli wokół siebie mierząc się wzrokiem. Tym czasem Malaiki trząsł się za strachu, choć na ogół był odważny to tym razem bardzo się bał. Chciał uciekać ale był już zmęczony, cieszył się że zjawił się sava jednak teraz bał się również o niego. była to bowiem dorosła Hiena, a on to dwa małe lwiątka. jakim códem mieli by ją pokonac? Jedyne wyjscie jakie widział Malaiki bylo znaleźć wyjcie z wąwozu i uciekać w kierunku Lwiej Sakły. Przy pomocy Savy bylo to możliwe jednak zauważył że książe ma inny plan. Nie rozumiał tego co robił sava, ale również mu nie ufał. Uważał to za szczyt głupoty i bezmyslonosci, nie zdawał sobie spawę z rozsądku i sprytu Savy. Małe książątko wydawało mu się w tym momęcie rozkapryszonym lwiątkiem które uważa się za lepszego w tej chwili zaczoł go nienawidzieć. nie zamierzał już dłużaj czekać na decyzję księcia postanowił sam na własną łapę uciejkac, jednak książe nie zamierzał mu pozwolić. Gdy tylko Malaiki zbliżył się do niego Sava przewrucił go. malaiki był wsciekły chciał żucić się na księcia, ale bał się że hiena to wykozystka i żuci się na niego. Malaikiemu nie pozostalo nic innego jak tylko czekać na posunięcia księcia. Czekał bardzo dlugo. Dziwiło go tylko to że hiena jeszcze nie zaatakowała, bo dłuższej hwili Hiena upadła na ziemię. Najwyraźniej zemdlała.
- Chodźmy z tond! Szybko! - Krzyknoł Sava
Lwiątka pognały co tchu przed siebie. Malaiki chciał już wracać ale Sava mu nie pozwolił, nie wiedział dlaczego ale wiedział że musi uratować jeszcze kogos. Nie wiedział w prawdzie kto to był, lew wiedział że go zna. Malaiki zmęczył się biegiem więc lwiątka szły, nie odzywali się do siebie ani słowem. Malaiki był bardzo niezadowolony, a Sava był nie spokojny bał się o przyjaciela wiedział że cos z nim jest nie tak. Po dłuższym marszu lwiątka zatrzymały się to zobaczyli bardzo ich zdziwiło. Była to Altania. Jednak wyglądała jak martwa, ale taka nie była.
- Malaiki weź ją na grzbiet - powiedział Sava
- Niby czemu ja? Książątko nie da rady? - powiedział zlosliwie Malaiki
Sava zrozumiał ze nie ma co z nim dyskutować musiał pomóc Altani, nie wiedział jednak jak. Przystawił swój pyszczek do jej i swierzdzil że ledwo co oddycha. W normalnym miejscu oblał by ją woda ale tu nie było wody. Nie wiedział co zrobić, myslał dosć długo kiedy wpadł na pewien pomysł
- Malaiki, liż ją - powiedział Sava
- A ty nie możesz? - powiedział od niechcenie Maaliki
- Razem będziemy to robić! - powiedział Książę
Malaiki pokiwał przecząco głową, wtedy Savie przypomniały się się słowa Sagę ,,...Uratuj twych przyjaciół, wielkie niebezpieczeństwo grozi im, tylko ty możesz pomóc im, ty jedyny..." On sam musiał wszystkiemu podołać. zaczoł więc lizać lwiczkę. Po dłuższym czasie Altania ockneła się jednak była bardzo osłabiona, spojżał na Savę z ukosa. Książe zrozumiał że ona również jest przeciw niemu. Lwiczka nie była wstanie isć więc sava wzioł ją na grzbiet i zaczoł niesć. nie było mu łatwo, ale nie miał wyjscia. Miał ochotę wracać ale wiedział że musi uratować jeszcze kogos. Po drodze Altania i Malaiki się ożywili i zaczeli go wyzywać
- Rozkapryszone książątko, wszysko za ciebie robią inni, co mysliż że nami też możesz tak pomiatać, może kłaniać ci się w pas, a może mówić ,,wasza książęca wysokosć", nie umiesz chodzić, ciągle się potykasz, jestes lenniem nawet ci się wstawać nie chce, nigdy nie będziesz królem, nie nadajesz się na niego, rodzice powinni byli cię pożucić tuż po urodzeniu to teraz nikt nie mósiałby się z tobą męczyć, gdyby nie to że jestes księciemjuż dawno byłbys wygnany, oferma, pyszałek, głupiec, ciamajda, dureń - wyzywali Savę jedno przez drugie
Książe starał się nie reagować na obeligi, ale to było trudniejsze niż myslał, kiedy był już u kresu wytrzymałosci jego oczom ukazały się olbrzymie chaszcze. Nie mial ochoty tam wchodzić ale wiedział że nie ma wyjscia, czuł że jest tam ktos dla niego ważny. Podszedł bardzo blisko już miał wchodzić, ale odwrucił się i powiedział
- Zaczekajcie tu na mnie - powiedział ze łzami w oczach
- jasne ciamajdo - powiedzaiła Altania
- nie jestes tak głupi jak ty by leźć w te chaszcze - dodał Malaiki
Książe spojżał na nich łagodnie po czym wszedł w chaszcze, szedł bardzo ostrażnie, ale mimo wszystko kolce wbijały się w jego skurę i powodowały ogromny ból. Książe nie wiedział kogo szuka i gdzie on jest. Chodził po chaszczach jak po labiryncie z tą różnicą że każdy krok powodował okropne cierpienie. Codził bardzo długo i nikogo nie znalazł już miał dać sobie spokój kiedy zobaczył Shetani. Była poraniona, osłabiona i wisiała na jakiejs liania. Książę nie zastanawiając się długo przegryzł lianę, a Shetani wyniósł w bezpieczne miejsce. Po wyjsciu z chaszczy od razu zauważył scierzkę prowadzącą na polanę. Była bardzo stroma, ale Sava nie miał wyjscia.
- Malaiki waź Altanię - powiedział Sava
- a ty nie mozesz? - powiedział wrednie Malaiki
- Ja mam Shetani - powedział z wyrozumiałoscią
No to co? - powiedział dobitnie Malaiki
Sava zrozumiał że Malaiki mu nie pomoże. Sam wzioł Altanie na poranione plecy. Lewek cały krawił. Z trudem z dwiema lwiczkami na plecach wspiął się na szczyt. Z sunął się parę razy, ale w końcu mu się udało, jednak jego łapy zaczeły coraz bardziej krwawić.
Ranny ruszył do do Rafikiego. Nim tam dotarł został zauważony przez Zaza. Ptak od razu poleciał opowiedziec o tym co zobaczył Kovu. Król przestraszył się nie na żarty. Od razu pobiegł do Rafikiego. Jego syn z przyjaciółmi już tam był, jednak książę stracił przytomnosć. Rafiki musiał wyjasnic wszystko królowi.
- Co z nimi? - zapytał Kovu
- Malaiki jest tylko trochę obolały, Altania osłabiona, a Shetani jest bardzo poraniona. Poza tym na całą trójka jest po wpływem klątwy. Klątwa minie za jakies 2-3 dni. Klątwa polega na tym że są empatycznie nastawieni do innych zwierząt, a zwłaszcza do księcia i księżniczek.
- A co z moim synem? - dopytywał się Kovu
- z nim jest najgorzej, wprawdzie nie jest pod wpływem żadnej klątwy ale jest bardzo poraniony i obolały. Jest bardzo osłabiony i przemęczony. Mam nadzieję że za kilka dni z tego wyjdzie.
Kovu była nadal nie spokojny i dlatego postanowił spędzić noc u Rafikiego.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało ;) Nie wiem czy trochę nie przesadziłam z dialogami i czy akcja nie dzieje się trochę za szybko :( Jednak miałam nadzieję że nie było tak źle :)
Blogerka
Wyglądała złowrogo. Nawet z pomocą Malaikiego Sava nie mial z nią najmniejszych szans jednak nie miał zamiaru uciekac. Bał się ale wiedzial że nie może zawracać. Satanoł na przeciw Hieny i spojrzał jej prosto w oczy. były bez wyrazu, straszne ale i naiwne. Książe zrozumiał jak może ją pokonać, jednak postanowił narazie niczego nie mówić przyjacielowi. Hiena i książę krążyli wokół siebie mierząc się wzrokiem. Tym czasem Malaiki trząsł się za strachu, choć na ogół był odważny to tym razem bardzo się bał. Chciał uciekać ale był już zmęczony, cieszył się że zjawił się sava jednak teraz bał się również o niego. była to bowiem dorosła Hiena, a on to dwa małe lwiątka. jakim códem mieli by ją pokonac? Jedyne wyjscie jakie widział Malaiki bylo znaleźć wyjcie z wąwozu i uciekać w kierunku Lwiej Sakły. Przy pomocy Savy bylo to możliwe jednak zauważył że książe ma inny plan. Nie rozumiał tego co robił sava, ale również mu nie ufał. Uważał to za szczyt głupoty i bezmyslonosci, nie zdawał sobie spawę z rozsądku i sprytu Savy. Małe książątko wydawało mu się w tym momęcie rozkapryszonym lwiątkiem które uważa się za lepszego w tej chwili zaczoł go nienawidzieć. nie zamierzał już dłużaj czekać na decyzję księcia postanowił sam na własną łapę uciejkac, jednak książe nie zamierzał mu pozwolić. Gdy tylko Malaiki zbliżył się do niego Sava przewrucił go. malaiki był wsciekły chciał żucić się na księcia, ale bał się że hiena to wykozystka i żuci się na niego. Malaikiemu nie pozostalo nic innego jak tylko czekać na posunięcia księcia. Czekał bardzo dlugo. Dziwiło go tylko to że hiena jeszcze nie zaatakowała, bo dłuższej hwili Hiena upadła na ziemię. Najwyraźniej zemdlała.
- Chodźmy z tond! Szybko! - Krzyknoł Sava
Lwiątka pognały co tchu przed siebie. Malaiki chciał już wracać ale Sava mu nie pozwolił, nie wiedział dlaczego ale wiedział że musi uratować jeszcze kogos. Nie wiedział w prawdzie kto to był, lew wiedział że go zna. Malaiki zmęczył się biegiem więc lwiątka szły, nie odzywali się do siebie ani słowem. Malaiki był bardzo niezadowolony, a Sava był nie spokojny bał się o przyjaciela wiedział że cos z nim jest nie tak. Po dłuższym marszu lwiątka zatrzymały się to zobaczyli bardzo ich zdziwiło. Była to Altania. Jednak wyglądała jak martwa, ale taka nie była.
- Malaiki weź ją na grzbiet - powiedział Sava
- Niby czemu ja? Książątko nie da rady? - powiedział zlosliwie Malaiki
Sava zrozumiał ze nie ma co z nim dyskutować musiał pomóc Altani, nie wiedział jednak jak. Przystawił swój pyszczek do jej i swierzdzil że ledwo co oddycha. W normalnym miejscu oblał by ją woda ale tu nie było wody. Nie wiedział co zrobić, myslał dosć długo kiedy wpadł na pewien pomysł
- Malaiki, liż ją - powiedział Sava
- A ty nie możesz? - powiedział od niechcenie Maaliki
- Razem będziemy to robić! - powiedział Książę
Malaiki pokiwał przecząco głową, wtedy Savie przypomniały się się słowa Sagę ,,...Uratuj twych przyjaciół, wielkie niebezpieczeństwo grozi im, tylko ty możesz pomóc im, ty jedyny..." On sam musiał wszystkiemu podołać. zaczoł więc lizać lwiczkę. Po dłuższym czasie Altania ockneła się jednak była bardzo osłabiona, spojżał na Savę z ukosa. Książe zrozumiał że ona również jest przeciw niemu. Lwiczka nie była wstanie isć więc sava wzioł ją na grzbiet i zaczoł niesć. nie było mu łatwo, ale nie miał wyjscia. Miał ochotę wracać ale wiedział że musi uratować jeszcze kogos. Po drodze Altania i Malaiki się ożywili i zaczeli go wyzywać
- Rozkapryszone książątko, wszysko za ciebie robią inni, co mysliż że nami też możesz tak pomiatać, może kłaniać ci się w pas, a może mówić ,,wasza książęca wysokosć", nie umiesz chodzić, ciągle się potykasz, jestes lenniem nawet ci się wstawać nie chce, nigdy nie będziesz królem, nie nadajesz się na niego, rodzice powinni byli cię pożucić tuż po urodzeniu to teraz nikt nie mósiałby się z tobą męczyć, gdyby nie to że jestes księciemjuż dawno byłbys wygnany, oferma, pyszałek, głupiec, ciamajda, dureń - wyzywali Savę jedno przez drugie
Książe starał się nie reagować na obeligi, ale to było trudniejsze niż myslał, kiedy był już u kresu wytrzymałosci jego oczom ukazały się olbrzymie chaszcze. Nie mial ochoty tam wchodzić ale wiedział że nie ma wyjscia, czuł że jest tam ktos dla niego ważny. Podszedł bardzo blisko już miał wchodzić, ale odwrucił się i powiedział
- Zaczekajcie tu na mnie - powiedział ze łzami w oczach
- jasne ciamajdo - powiedzaiła Altania
- nie jestes tak głupi jak ty by leźć w te chaszcze - dodał Malaiki
Książe spojżał na nich łagodnie po czym wszedł w chaszcze, szedł bardzo ostrażnie, ale mimo wszystko kolce wbijały się w jego skurę i powodowały ogromny ból. Książe nie wiedział kogo szuka i gdzie on jest. Chodził po chaszczach jak po labiryncie z tą różnicą że każdy krok powodował okropne cierpienie. Codził bardzo długo i nikogo nie znalazł już miał dać sobie spokój kiedy zobaczył Shetani. Była poraniona, osłabiona i wisiała na jakiejs liania. Książę nie zastanawiając się długo przegryzł lianę, a Shetani wyniósł w bezpieczne miejsce. Po wyjsciu z chaszczy od razu zauważył scierzkę prowadzącą na polanę. Była bardzo stroma, ale Sava nie miał wyjscia.
- Malaiki waź Altanię - powiedział Sava
- a ty nie mozesz? - powiedział wrednie Malaiki
- Ja mam Shetani - powedział z wyrozumiałoscią
No to co? - powiedział dobitnie Malaiki
Sava zrozumiał że Malaiki mu nie pomoże. Sam wzioł Altanie na poranione plecy. Lewek cały krawił. Z trudem z dwiema lwiczkami na plecach wspiął się na szczyt. Z sunął się parę razy, ale w końcu mu się udało, jednak jego łapy zaczeły coraz bardziej krwawić.
Ranny ruszył do do Rafikiego. Nim tam dotarł został zauważony przez Zaza. Ptak od razu poleciał opowiedziec o tym co zobaczył Kovu. Król przestraszył się nie na żarty. Od razu pobiegł do Rafikiego. Jego syn z przyjaciółmi już tam był, jednak książę stracił przytomnosć. Rafiki musiał wyjasnic wszystko królowi.
- Co z nimi? - zapytał Kovu
- Malaiki jest tylko trochę obolały, Altania osłabiona, a Shetani jest bardzo poraniona. Poza tym na całą trójka jest po wpływem klątwy. Klątwa minie za jakies 2-3 dni. Klątwa polega na tym że są empatycznie nastawieni do innych zwierząt, a zwłaszcza do księcia i księżniczek.
- A co z moim synem? - dopytywał się Kovu
- z nim jest najgorzej, wprawdzie nie jest pod wpływem żadnej klątwy ale jest bardzo poraniony i obolały. Jest bardzo osłabiony i przemęczony. Mam nadzieję że za kilka dni z tego wyjdzie.
Kovu była nadal nie spokojny i dlatego postanowił spędzić noc u Rafikiego.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało ;) Nie wiem czy trochę nie przesadziłam z dialogami i czy akcja nie dzieje się trochę za szybko :( Jednak miałam nadzieję że nie było tak źle :)
Blogerka
wtorek, 28 lipca 2015
#13. ,,Wsłuchaj się w gwiazdy, to z nich dawni władcy szepczą o tobie"
Książę był zdumiony, a zarazem wystraszony. W jego głowie było mnóstwo pytań
- Czyj to głos? Dlaczego w takm miejscu jest on narysowanny? Kogo miałby ratować? Dllaczego tylko on może kogoś uratować? Co go tu sprowadziło? Po co go tu sprowadziło? Czemu to miejsce jest mu bliskie?
Nagle przed jego oczami pojawił się mandryl, ale nie był to Rafiki. Był to ktoś inny.
Był tu, a wydawało się jak by go nie było. Był cieniem, ale miał ciało. Nie istniał, ale tam był. Książę czuł że ma on coś z nim wspólnego. Zapadła znowu cisza. Która znowu została przerwana.
- Pewnie oczekujesz na wyjaśnienia - powiedział mandryl
Bardzo zdziwił tym Savę. Większosć lwów go ignorowała i nie zwracała na niegu uwagi. Do rafikiego się nie odzywał. Nie żył w zgodzie z innymi zwierzetami. Nikt go nigdy nie rozumiał, albo nie słuchał. Był otoczony innymi ale był sam.Bardzo brakowało mu bliskosci innych dlatego tak mu zależało na nowych przyjaciołach. Żaden dorosły nie miał dla niego czasu, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nagle usłyszał cichy szept, a nastepnie głos mandryla.
- Jestem Sagę, pierwszy mandryl Lwiej Ziemi, ale nie o mnie tu trzeba mówić lecz o tobie - mandryl wskazał palcem księcia
Sava jeszcze bardziej się zdiwił nie zozmumiał jak Sagę może mu wszystko wyjasnić mówiąc o nim samym. O sobie wiedział wszystko i jaki ma beznadziejne życie, że woli je przespać. Nie spodziewał się jednak że mandryl będzie opowiadał jego życie porównójąc go do... najwspanialszego króla w historii.
- Aby zgłębić twoje przeznaczenie opowię ci pewną legendę.
,, W odległej przeszłosci Lwia Ziemi wyglądała całkiem inaczej, a to dlatego że wcale nie było Lwiej Ziemi. na dzisiejszych jej terenach panował chaos i zamęt. Nikt nie liczył się z nikim, nie było żadnych praw... z wyjątkiem jednego... prawa silniejszego. Chodziło w nim o to że silniejszy ma władzę nad słabszym. Było to bardzo niesprawiedliwe, lecz nikt nie mógł nic poradzić. Na terenach obecnej Lwiej Ziemi. Było bardzo niebezpiecznie, bo zagrażało wszystkim nie tylko baz królewię, drobne wojny oraz walka o przetrwanie, ale również ataki z zewnątrz. Te tereny były już wtedy bardzo piękne i to spowodowało że wiele władców innych terenów chciało je zagarnąć i pewnie tak by się stało gdyby nie jeden lew. Pojawił się on z nikąt, jednak nie był sam by wraz z bratem, orza piękną młodą lwicą. Lew był wyjątkowo silny i mądry. jak tylko go zobaczyłem wiedziałe że to nim jest mowa w przepowiedni..."
- jakiej przepowiedni? - zapytał zaciekawiony Sava
- Według przepowiedni ,,...nieznanego dnia pojawi się nieznany lew, ale nie sam będzie z nim jego brat i przyszła żona. Nieznany im będzie ich los, ale znać imiona swe będą. Ów lew pożądek i harmonie wprowadzi, a ród jego pp wsze czasy żądzić będzie..." Tak właśnie brzmią słowa przepowiedni. Skoro już je znasz, dokończę legendę
,,... nie chciałem godo razu informować. Chciałem zobaczyć jak się zachowa. Nie musiałem długo czekać. Już w kródce lew obronił lwiątko przed hienami. Po tym byłem pewny że jestgotów podołać zadaniu. Powiedziałem mu o jego przeznaczeniu. Wkródce koronowałem go na króla i tak jak było w przepowiedni król Muhimu sprowadził ład i charmonię na krainę i dał jej nazwę Lwia Ziemia, a jego następcy żądzą po dziś dzień" Taka jest legenda największego Króla Lwiej Ziemi.
Sava słuchał z zaciekawieniem. Ta historia była bardziej interesująca niżnajlepsza opowieść dziadka Simby. Chcił by Sagę opwiedział mu ją jeszcze raz, ale ten się nie zgodził. Bardzo rozczarował tym księcia, jednak dzięki temu uświadomił mu że nie opowiesć tu chodzi, ale o niego. Sava zaczoł się zastanawiać cp ma wspólnego z największym królem Lwiej Ziemi. Przecierz nawet nie wiedział czy zastanie królem. Sagę jakby wyczuł obawy księcia.
- Pewnie się zastanawiasz się co masz wspólnego z królem Muhimu - powiedział Sagę
Książę z sekundy na sekundę był coraz bardziej zdumiony. Sagę był bardzo dziwny, ale dlayego wyjątkowy. Sava nie mógł zrozumieć skond mandryl tyle wie.
- Masz z nim wiele wspólnego. Twoi rodzice już wybrali następcę... i jesteś nim ty!
Sava już ledwo mógł ustać z wrażenia. Nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Nie spodziewał się tego. Myślał że królową będzie jedna z jego sióstr. Nie spodziewał się tego. Nim się otrząsnoł Sagę znowu zaczoł opowiadać.
- będziesz wspaniałym królem! Większym do Muhima. Już pojawienie się ciebie na malunku w tej jaskini zwiastuje wielkie rzeczy jednak...
W tym momęcie urwał, posmutniał. Spojżał na księcia i uswiadomił sobie że jest za młody by wiedzieć wszystko. Przyszłos Savy oraz Lwiej Ziemi nie była bowiem tak łatwo i piękna. Sagę nie chciał jednak za wczasu martwić księcia, jednak musiał mu to powiedziec, ale postanowił powiedzieć to w inny sposób.. bardziej odpowiedni dla lwiątka
- ... droga do nich nie jest łatwo czeka cię wiele wyzwań i nie bezpieczeństw, jednak podołasz nim. Jednak ktos musi cię harmonizować!
Książę się zdziwił nie rozumiał, przecież sam miał wszystkiemu podołać, a tu nagle potrzebny mu będzie ktos. było to dlaniego bardzo zawiłe i nie zrozumiane.
- Wyjasnię ci to. Bez nocy nie ma dnia, bez chłodu nie ma ciepła, bez zła nie ma dobra. Czerń i biel są ci potrzebne. czernią jestes ty, a bielą będzie wybranka twa. Choć teraz wydawać może ci że innym kolorem jest ta, jednak ta nie jest tą, to tylko złudzenie, miraż, cień. Jak dorosniesz zrozumiesz mnie, zło kryć się moze nawet w bliskich ci osobach. To z nimi będziesz musiał walczyć, choć teraz wydaje ci się to absurdem. To kiedy odpowiedni wiek osiągniesz pojmiesz słowa me. Teraz to trudne, ale z czasem będzie łatwe. Biel spotkasz już wkródce, choć z najbliższym wyzwaniem poradzić musisz sobie sam, choć twój bohaterski czyn zgubę przyniesie niektórym, ale bez tego słowa me nie spełnią się, a ty nigdy nie dorównasz nawet swojemu ojcu najgorszemu z królów!
Mały Sava był zdumiony, zdziwiony, zmieszany i zły. Nie do końca rozumiał to co do niego mówił mandryl. Jak biel, jaka czerń jakie wydarzenie, nie miał pojęcia jak bardzo krętę i pogmatwane będzie jego życie. Zastanawialo go również to dlaczego jego ojciec jest najgorszym królów, to wszystko było trudne.
- jednak, aby przyszłos twa potoczyła się tak idź w prawo ale cały czas przed siebie. Uratuj twych przyjaciół, wielkie niebezpieczeństwo grozi im, tylko ty możesz pomóc im, ty jedyny przezyciężych to, bo... królewski dar i magiczny znak dadzą ci siłę do uratowania ich choć to sprowadzi na wielu zgubę to... tak stać się musi. No idź już nie zwlekaj, nie czekaj idź! - powiedział Sagę i zniknoł
Książe wyszedł z jaskini i skierował się w kierunku w którym kazał mu isć Sagę, nie spodziewał się jednak czemu będzie musiał sprostać...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem że trochę nie bardzo bo to glównie monolog, poprzeplatany odczuciami Savy i czasami pojawiały się jego wypowiedzi, no ale nie miogłam tego zmienić :( Mimo wszystko mam nadzieję że nie było tak źle :)
Blogerka
- Czyj to głos? Dlaczego w takm miejscu jest on narysowanny? Kogo miałby ratować? Dllaczego tylko on może kogoś uratować? Co go tu sprowadziło? Po co go tu sprowadziło? Czemu to miejsce jest mu bliskie?
Nagle przed jego oczami pojawił się mandryl, ale nie był to Rafiki. Był to ktoś inny.
Był tu, a wydawało się jak by go nie było. Był cieniem, ale miał ciało. Nie istniał, ale tam był. Książę czuł że ma on coś z nim wspólnego. Zapadła znowu cisza. Która znowu została przerwana.
- Pewnie oczekujesz na wyjaśnienia - powiedział mandryl
Bardzo zdziwił tym Savę. Większosć lwów go ignorowała i nie zwracała na niegu uwagi. Do rafikiego się nie odzywał. Nie żył w zgodzie z innymi zwierzetami. Nikt go nigdy nie rozumiał, albo nie słuchał. Był otoczony innymi ale był sam.Bardzo brakowało mu bliskosci innych dlatego tak mu zależało na nowych przyjaciołach. Żaden dorosły nie miał dla niego czasu, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nagle usłyszał cichy szept, a nastepnie głos mandryla.
- Jestem Sagę, pierwszy mandryl Lwiej Ziemi, ale nie o mnie tu trzeba mówić lecz o tobie - mandryl wskazał palcem księcia
Sava jeszcze bardziej się zdiwił nie zozmumiał jak Sagę może mu wszystko wyjasnić mówiąc o nim samym. O sobie wiedział wszystko i jaki ma beznadziejne życie, że woli je przespać. Nie spodziewał się jednak że mandryl będzie opowiadał jego życie porównójąc go do... najwspanialszego króla w historii.
- Aby zgłębić twoje przeznaczenie opowię ci pewną legendę.
,, W odległej przeszłosci Lwia Ziemi wyglądała całkiem inaczej, a to dlatego że wcale nie było Lwiej Ziemi. na dzisiejszych jej terenach panował chaos i zamęt. Nikt nie liczył się z nikim, nie było żadnych praw... z wyjątkiem jednego... prawa silniejszego. Chodziło w nim o to że silniejszy ma władzę nad słabszym. Było to bardzo niesprawiedliwe, lecz nikt nie mógł nic poradzić. Na terenach obecnej Lwiej Ziemi. Było bardzo niebezpiecznie, bo zagrażało wszystkim nie tylko baz królewię, drobne wojny oraz walka o przetrwanie, ale również ataki z zewnątrz. Te tereny były już wtedy bardzo piękne i to spowodowało że wiele władców innych terenów chciało je zagarnąć i pewnie tak by się stało gdyby nie jeden lew. Pojawił się on z nikąt, jednak nie był sam by wraz z bratem, orza piękną młodą lwicą. Lew był wyjątkowo silny i mądry. jak tylko go zobaczyłem wiedziałe że to nim jest mowa w przepowiedni..."
- jakiej przepowiedni? - zapytał zaciekawiony Sava
- Według przepowiedni ,,...nieznanego dnia pojawi się nieznany lew, ale nie sam będzie z nim jego brat i przyszła żona. Nieznany im będzie ich los, ale znać imiona swe będą. Ów lew pożądek i harmonie wprowadzi, a ród jego pp wsze czasy żądzić będzie..." Tak właśnie brzmią słowa przepowiedni. Skoro już je znasz, dokończę legendę
,,... nie chciałem godo razu informować. Chciałem zobaczyć jak się zachowa. Nie musiałem długo czekać. Już w kródce lew obronił lwiątko przed hienami. Po tym byłem pewny że jestgotów podołać zadaniu. Powiedziałem mu o jego przeznaczeniu. Wkródce koronowałem go na króla i tak jak było w przepowiedni król Muhimu sprowadził ład i charmonię na krainę i dał jej nazwę Lwia Ziemia, a jego następcy żądzą po dziś dzień" Taka jest legenda największego Króla Lwiej Ziemi.
Sava słuchał z zaciekawieniem. Ta historia była bardziej interesująca niżnajlepsza opowieść dziadka Simby. Chcił by Sagę opwiedział mu ją jeszcze raz, ale ten się nie zgodził. Bardzo rozczarował tym księcia, jednak dzięki temu uświadomił mu że nie opowiesć tu chodzi, ale o niego. Sava zaczoł się zastanawiać cp ma wspólnego z największym królem Lwiej Ziemi. Przecierz nawet nie wiedział czy zastanie królem. Sagę jakby wyczuł obawy księcia.
- Pewnie się zastanawiasz się co masz wspólnego z królem Muhimu - powiedział Sagę
Książę z sekundy na sekundę był coraz bardziej zdumiony. Sagę był bardzo dziwny, ale dlayego wyjątkowy. Sava nie mógł zrozumieć skond mandryl tyle wie.
- Masz z nim wiele wspólnego. Twoi rodzice już wybrali następcę... i jesteś nim ty!
Sava już ledwo mógł ustać z wrażenia. Nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Nie spodziewał się tego. Myślał że królową będzie jedna z jego sióstr. Nie spodziewał się tego. Nim się otrząsnoł Sagę znowu zaczoł opowiadać.
- będziesz wspaniałym królem! Większym do Muhima. Już pojawienie się ciebie na malunku w tej jaskini zwiastuje wielkie rzeczy jednak...
W tym momęcie urwał, posmutniał. Spojżał na księcia i uswiadomił sobie że jest za młody by wiedzieć wszystko. Przyszłos Savy oraz Lwiej Ziemi nie była bowiem tak łatwo i piękna. Sagę nie chciał jednak za wczasu martwić księcia, jednak musiał mu to powiedziec, ale postanowił powiedzieć to w inny sposób.. bardziej odpowiedni dla lwiątka
- ... droga do nich nie jest łatwo czeka cię wiele wyzwań i nie bezpieczeństw, jednak podołasz nim. Jednak ktos musi cię harmonizować!
Książę się zdziwił nie rozumiał, przecież sam miał wszystkiemu podołać, a tu nagle potrzebny mu będzie ktos. było to dlaniego bardzo zawiłe i nie zrozumiane.
- Wyjasnię ci to. Bez nocy nie ma dnia, bez chłodu nie ma ciepła, bez zła nie ma dobra. Czerń i biel są ci potrzebne. czernią jestes ty, a bielą będzie wybranka twa. Choć teraz wydawać może ci że innym kolorem jest ta, jednak ta nie jest tą, to tylko złudzenie, miraż, cień. Jak dorosniesz zrozumiesz mnie, zło kryć się moze nawet w bliskich ci osobach. To z nimi będziesz musiał walczyć, choć teraz wydaje ci się to absurdem. To kiedy odpowiedni wiek osiągniesz pojmiesz słowa me. Teraz to trudne, ale z czasem będzie łatwe. Biel spotkasz już wkródce, choć z najbliższym wyzwaniem poradzić musisz sobie sam, choć twój bohaterski czyn zgubę przyniesie niektórym, ale bez tego słowa me nie spełnią się, a ty nigdy nie dorównasz nawet swojemu ojcu najgorszemu z królów!
Mały Sava był zdumiony, zdziwiony, zmieszany i zły. Nie do końca rozumiał to co do niego mówił mandryl. Jak biel, jaka czerń jakie wydarzenie, nie miał pojęcia jak bardzo krętę i pogmatwane będzie jego życie. Zastanawialo go również to dlaczego jego ojciec jest najgorszym królów, to wszystko było trudne.
- jednak, aby przyszłos twa potoczyła się tak idź w prawo ale cały czas przed siebie. Uratuj twych przyjaciół, wielkie niebezpieczeństwo grozi im, tylko ty możesz pomóc im, ty jedyny przezyciężych to, bo... królewski dar i magiczny znak dadzą ci siłę do uratowania ich choć to sprowadzi na wielu zgubę to... tak stać się musi. No idź już nie zwlekaj, nie czekaj idź! - powiedział Sagę i zniknoł
Książe wyszedł z jaskini i skierował się w kierunku w którym kazał mu isć Sagę, nie spodziewał się jednak czemu będzie musiał sprostać...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem że trochę nie bardzo bo to glównie monolog, poprzeplatany odczuciami Savy i czasami pojawiały się jego wypowiedzi, no ale nie miogłam tego zmienić :( Mimo wszystko mam nadzieję że nie było tak źle :)
Blogerka
Subskrybuj:
Posty (Atom)