niedziela, 2 sierpnia 2015

#14. Sam książę wydaje śmiertelny wyrok na życie niektórych z przyszłych jego poddanych

Książe szedł i szedł i szedł już przez bardzo długi czas. Łapki już zaczynały go boleć ale nie narzekał. Wiedział bowiem że czekają go większe wyzwania od tego. zastanawiało go tylko kogo i odczego ma uratować.na odpowiedz nie musiał długo czekać. Kiedy tylko zaczoł rozmyslania wpadł na niego Malaiki. Sava chciał go zapytac co się stało oraz co tu robi ale nagle jego oczom ukazała się hiena.


Wyglądała złowrogo. Nawet z pomocą Malaikiego Sava nie mial z nią najmniejszych szans jednak nie miał zamiaru uciekac. Bał się ale wiedzial że nie może zawracać. Satanoł na przeciw Hieny i spojrzał jej prosto w oczy. były bez wyrazu, straszne ale i naiwne. Książe zrozumiał jak może ją pokonać, jednak postanowił narazie niczego nie mówić przyjacielowi. Hiena i książę krążyli wokół siebie mierząc się wzrokiem. Tym czasem Malaiki trząsł się za strachu, choć na ogół był odważny to tym razem bardzo się bał. Chciał uciekać ale był już zmęczony, cieszył się że zjawił się sava jednak teraz bał się również o niego. była to bowiem dorosła Hiena, a on to dwa małe lwiątka. jakim códem mieli by ją pokonac? Jedyne wyjscie jakie widział Malaiki bylo znaleźć wyjcie z wąwozu i uciekać w kierunku Lwiej Sakły. Przy pomocy Savy bylo to możliwe jednak zauważył że książe ma inny plan. Nie rozumiał tego co robił sava, ale również mu nie ufał. Uważał to za szczyt głupoty i bezmyslonosci, nie zdawał sobie spawę z rozsądku i sprytu Savy. Małe książątko wydawało mu się w tym momęcie rozkapryszonym lwiątkiem które uważa się za lepszego w tej chwili zaczoł go nienawidzieć. nie zamierzał już dłużaj czekać na decyzję księcia postanowił sam na własną łapę uciejkac, jednak książe nie zamierzał mu pozwolić. Gdy tylko Malaiki zbliżył się do niego Sava przewrucił go. malaiki był wsciekły chciał żucić się na księcia, ale bał się że hiena to wykozystka i żuci się na niego. Malaikiemu nie pozostalo nic innego jak tylko czekać na posunięcia księcia. Czekał bardzo dlugo. Dziwiło go tylko to że hiena jeszcze nie zaatakowała, bo dłuższej hwili Hiena upadła na ziemię. Najwyraźniej zemdlała.
- Chodźmy z tond! Szybko! - Krzyknoł Sava
Lwiątka pognały co tchu przed siebie. Malaiki chciał już wracać ale Sava mu nie pozwolił, nie wiedział dlaczego ale wiedział że musi uratować jeszcze kogos. Nie wiedział w prawdzie kto to był, lew wiedział że go zna. Malaiki zmęczył się biegiem więc lwiątka szły, nie odzywali się do siebie ani słowem. Malaiki był bardzo niezadowolony, a Sava był nie spokojny bał się o przyjaciela wiedział że cos z nim jest nie tak. Po dłuższym marszu lwiątka zatrzymały się to zobaczyli bardzo ich zdziwiło. Była to Altania. Jednak wyglądała jak martwa, ale taka nie była.
- Malaiki weź ją na grzbiet - powiedział Sava
- Niby czemu ja? Książątko nie da rady? - powiedział zlosliwie Malaiki
Sava zrozumiał ze nie ma co z nim dyskutować musiał pomóc Altani, nie wiedział jednak jak.  Przystawił swój pyszczek do jej i swierzdzil że ledwo co oddycha. W normalnym miejscu oblał by ją woda ale tu nie było wody. Nie wiedział co zrobić, myslał dosć długo kiedy wpadł na pewien pomysł
- Malaiki, liż ją - powiedział Sava
- A ty nie możesz? - powiedział od niechcenie Maaliki
- Razem będziemy to robić! - powiedział Książę
Malaiki pokiwał przecząco głową, wtedy Savie przypomniały się się słowa Sagę ,,...Uratuj twych przyjaciół, wielkie niebezpieczeństwo grozi im, tylko ty możesz pomóc im, ty jedyny..." On sam musiał wszystkiemu podołać. zaczoł więc lizać lwiczkę. Po dłuższym czasie Altania ockneła się jednak była bardzo osłabiona, spojżał na Savę z ukosa. Książe zrozumiał że ona również jest przeciw niemu. Lwiczka nie była wstanie isć więc sava wzioł ją na grzbiet i zaczoł niesć. nie było mu łatwo, ale nie miał wyjscia. Miał ochotę wracać ale wiedział że musi uratować jeszcze kogos. Po drodze Altania i Malaiki się ożywili i zaczeli go wyzywać
- Rozkapryszone książątko, wszysko za ciebie robią inni, co mysliż że nami też możesz tak pomiatać, może kłaniać ci się w pas, a może mówić ,,wasza książęca wysokosć", nie umiesz chodzić, ciągle się potykasz, jestes lenniem nawet ci się wstawać nie chce, nigdy nie będziesz królem, nie nadajesz się na niego, rodzice powinni byli cię pożucić tuż po urodzeniu to teraz nikt nie mósiałby się z tobą męczyć, gdyby nie to że jestes księciemjuż dawno byłbys wygnany, oferma, pyszałek, głupiec, ciamajda, dureń - wyzywali Savę jedno przez drugie
Książe starał się nie reagować na obeligi, ale to było trudniejsze niż myslał, kiedy był już u kresu wytrzymałosci jego oczom ukazały się olbrzymie chaszcze. Nie mial ochoty tam wchodzić ale wiedział że nie ma wyjscia, czuł że jest tam ktos dla niego ważny. Podszedł bardzo blisko już miał wchodzić, ale odwrucił się i powiedział
- Zaczekajcie tu na mnie - powiedział ze łzami w oczach
- jasne ciamajdo - powiedzaiła Altania
- nie jestes tak głupi jak ty by leźć w te chaszcze - dodał Malaiki
Książe spojżał na nich łagodnie po czym wszedł w chaszcze, szedł bardzo ostrażnie, ale mimo wszystko kolce wbijały się w jego skurę i powodowały ogromny ból. Książe nie wiedział kogo szuka i gdzie on jest. Chodził po chaszczach jak po labiryncie z tą różnicą że każdy krok powodował okropne cierpienie. Codził bardzo długo i nikogo nie znalazł już miał dać sobie spokój kiedy zobaczył Shetani. Była poraniona, osłabiona i wisiała na jakiejs liania. Książę nie zastanawiając się długo przegryzł lianę, a Shetani wyniósł w bezpieczne miejsce. Po wyjsciu z chaszczy od razu zauważył scierzkę prowadzącą na polanę. Była bardzo stroma, ale Sava nie miał wyjscia.
- Malaiki waź Altanię - powiedział Sava
- a ty nie mozesz? - powiedział wrednie Malaiki
- Ja mam Shetani - powedział z wyrozumiałoscią
No to co? - powiedział dobitnie Malaiki
Sava zrozumiał że Malaiki mu nie pomoże. Sam wzioł Altanie na poranione plecy. Lewek cały krawił. Z trudem z dwiema lwiczkami na plecach wspiął się na szczyt. Z sunął się parę razy, ale w końcu mu się udało, jednak jego łapy zaczeły coraz bardziej krwawić.


 Ranny ruszył do do Rafikiego. Nim tam dotarł został zauważony przez Zaza. Ptak od razu poleciał opowiedziec o tym co zobaczył Kovu. Król przestraszył się nie na żarty. Od razu pobiegł do Rafikiego. Jego syn z przyjaciółmi już tam był, jednak książę stracił przytomnosć. Rafiki musiał wyjasnic wszystko królowi.
- Co z nimi? - zapytał Kovu
- Malaiki jest tylko trochę obolały, Altania osłabiona, a Shetani jest bardzo poraniona. Poza tym na całą trójka jest po wpływem klątwy. Klątwa minie za jakies 2-3 dni. Klątwa polega na tym że są empatycznie nastawieni do innych zwierząt, a zwłaszcza do księcia i księżniczek.
- A co z moim synem? - dopytywał się Kovu
- z nim jest najgorzej, wprawdzie nie jest pod wpływem żadnej klątwy ale jest bardzo poraniony i obolały. Jest bardzo osłabiony i przemęczony. Mam nadzieję że za kilka dni z tego wyjdzie.
Kovu była nadal nie spokojny i dlatego postanowił spędzić noc u Rafikiego.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało ;) Nie wiem czy trochę nie przesadziłam z dialogami  i czy akcja nie dzieje się trochę za szybko :( Jednak miałam nadzieję że nie było tak źle :)
Blogerka

6 komentarzy:

  1. nono, to się dzieje, bardzo ciekawie, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle, czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, jak nie można liczyć na przyjaciół trzeba liczyć na siebie :) Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. Duzo błędów rzuciło mi się w oczy. Mam zamiar przeczytać cały blog i pzypadkowo wpadłam na ten rozdzial. Błędy rzucają w oczy:
    Chwili nie hwili
    Stąd nie z tond i jeszcze wiecej ale takto fajnie. Szybkowszystko nadrobie i bede komentować na bieżąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach ten ostatni błąd to jest dobry. Wybacz pomyłka.

      Usuń