- Tato boje się - powiedział Toren
- Ja też synku. ja tez - odpowiedział mu lew
Ostrożnie zbliżali się. Mieli wielkie szczęście że jeszcze nie zostali zauważeni. Podeszli już dość blisko pod lwią skałę. Nagle lwiątko zauważyło lwiczkę która rano spotkali. Siedziała na czubku Lwiej Skały. Toren ostrożnie szturchnął Terena. Teraz obaj już wiedzieli co się stało. Lwiczka była księżniczką, więc dla nich to było już oczywiste że nie mogła utrzymać sekretu, a tym bardziej jeśli znała historię. Teraz już nie mieli szans na rozmowę z Kiarą. Musieli się wycofać, ale to niestety nie było takie łatwe. Byli w opłakanej sytuacji. Do tego dochodziło jeszcze zmęczenie. Postanowili więc obejść Lwią Skałę i ukryć się w jakiejś zapomnianej jaskinie przez pewien czas. Kiara tym czasem biegała zaniepokojona po sawannie razem ze swoimi poddanymi. Była strasznie podenerwowana. Tak bardzo że nie zaważyła Kovu który własnie się pojawił i przez nierozwagę wpadła na niego.
- co tu się dzieje? - zapytał Kovu
- Teren jest na Lwiej Ziemi - odpowiedziała Kiara
Kovu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Natychmiast zwołał do siebie grupkę najsprytniejszych lwic i zaczął rozważne poszukiwania. Szukał długo, ale niczego nie znalazł. Poszukiwania trwały jednak bardzo daleko Lwiej Skały. Nagle król jednak postanowił zmienić front i poszukać go bliżej ,,tronu". Wiedział bowiem ze to miejsce było dla niego zawsze celem, więc czemu teraz miało by być inaczej? Szybko skierował lwice ku Lwiej skale. Kiarę to trochę zdziwiło więc postanowiła obserwować Kovu z ukrycia. Król czuł w powietrzu jakiś nieznajomy zapach, więc domyślił się że to Teren, nie dobiegał jednak z przodu skały tylko z tyłu. Kovu więc czym prędzej tam popędził. Węch go nie zawiódł ledwo co obszedł skałę, stanął tuż przed Terenem.
- No proszę kogo mu tu mamy - powiedział szyderczo i zaczął się zbliżać do czerwonego
- Kovu, proszę daj mi wyjaśnić - błagał Teren
Król nie przejął się tym i podchodził coraz bliżej i bliżej.
- Ty zdrajco, tu nie ma czego wyjaśnić, jesteś wyrzutkiem, a co za tym idzie? To że prawo jest bezwzględne dla wyrzutków - powiedział przypierając lwa do skały i śmiejąc mu się prosto w twarz
Kiara przyglądała się temu z ukrycia. Wiedziała jednak że prawo jest prawem i nawet ona nic tu nie wskóra. Teren nie miał już drogi ucieczki. Czekał teraz tylko na nieuniknione, miał tylko nadzieję że oszczędzą jego syna w końcu mały Toren nigdy nie został wygnany. Kovu bardzo się cieszył że nareszcie pozbędzie się znienawidzonego ,,przyjaciela" z dzieciństwa. Król miał jednak zamiar rozkoszować się zwycięstwem.
Fragment może zawierać brutalne treści
Podniósł łapę i z całej siły uderzył wyrzutka w pysk. Poważnie przy tym go raniąc. Zaczął mu pazury wbijać w łapy. Sprawiając mu przy tym olbrzymi ból. Następnie znowu uderzył go łapą w pysk, robiąc mu przy tym jeszcze większe rany. Kovu pałaszował się zwycięstwem, powoli uświadamiając Terenowi że to on jest królem i to on rządzi zamiast niego. Kovu wysuną pazury i przejechał swojemu ,,przyjacielowi" po karku. Po czym znów zaczął ranić mu łapy z których i tak lały się strugi krwi. W końcu Kovu znudziło się ,,dokuczanie" czerwonemu, więc skoczył na niego i zadał mu ostatni śmiertelny cios.
- Kocham cię synku - wypowiedział czerwony i odszedł
Teraz Kovu zwrócił się do lwiątka. Popatrzał gniewnie na nie i już miał zadać mu cios..., kiedy z ukrycia wyskoczyła Kiara.
- Zostaw go - zawarczała
- To przecież syn tego zdrajcy - odparł Kovu
- To nie znaczy że musi skończyć tak jak ojciec, w końcu ty nie skończyłeś tak jak Skaza
Te słowa strasznie zabolały Kovu. nie mógł uwierzyć że jego królowa mogła mu coś takiego powiedzieć. Tym bardziej że zawsze była miłą, potulną i rozsądną lwicą.
- To co innego - powiedział Kovu obrażony
- Mylisz się mój drogi, to to samo, całkiem to samo
- to co mamy zrobić z synem tego... tego... zdrajcy - powiedział ze złością król
Kiara westchnęła. Popatrzyła na wystraszone lwiątko, następnie na lwice które towarzyszyły jaj mężowi, a na koniec jej wzrok utkwił na zawistnej twarzy Kovu.
- Zaopiekujemy się nim! - powiedziała dobitnie
Kovu nie dowierzał w to co słyszy, nie wierzył ze Kiara mogła postanowić coś takiego. Nie spodziewał by się u niej takiego aktu wybaczenia. Dla niego to lwiątko było zbędne i uważał że należało się by go pozbyć. Dodatkowo szarpała nim jeszcze obawa że w przepowiedni mogła być mowa nie o Terenie tylko jego synu. Jednak zdawał sobie sprawę że jak Kiara się na coś uprze to nie odpuści dopóki nie dopnie swego. Ma to po swojej matce. zawsze ma to co chce więc dlaczego w tym przypadku miało by być inaczej? Kovu nie pozostało nic innego jak odpuścić, dać sobie spokój i ustąpić.
- No niech ci już będzie tylko niech mi nie w chodzi w paradę, jest tu tylko dzięki tobie, ale szybko może podzielić los ojca więc niech uważa - powiedział Kovu bardzo zrozumiale z nutką pogardy i ironii po czym odszedł na Lwią Skałę. Kiara uśmiechnęła się do lwiątka.
- Nie bój się już nic ci nie grozi - powiedziała królowa
Lwiątko jednak nadal było wystraszone i smutne. Ze łzami w oczach patrzał na martwe ciało ojca. Tak bardzo go kochał, a teraz został sam, samiuśki. Zorientowawszy się że jest już bezpieczny. Wtulił się w ciało Terena. Wyglądał strasznie słodko i żałośnie. Kiara teraz musiał zadecydować kto się nim zajmie przecież sam, sobą nie może się zajmować. W przypadku Chortensji jej opiekunem został Kovu,(sorry że wcześniej nie wspomniałam) ale w jego przypadku nie można było o tym nawet marzyć. Musiał być to ktoś inny, ktoś neutralny, ktoś niezawistny, ktoś kto nic nie miał do Terena. W tej chwili widział tylko dwie takie osoby, nie licząc siebie samej. Był to jej ojciec Simba, ale on się by nie zgodził on nawet własną córką się nie zajmuje. Druga osoba była Alra, matka Altani. Na szczęście Kiary ona była akurat wśród lwic które przyszły tu razem z Kovu i do tej pory nie odeszły.
- Alra zajmiesz się nim, dobrze? - zapytał Kiara
- Z wielką przyjemnością królowo - odpowiedziała Alra
Kiara była zadowolona że postawiła na swoim, jednak smucił ją los Terena. Niestety w tym przypadku nie mogła nic zrobić. Była królową więc, musiała strzec swoich poddanych. Zamyślona postanowiła wrócić na Lwią Skałę. W tym czasie Alra wzięła małe lwiątko w pysk i powędrowała z nim nad wodopój.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem że dość długo czekaliście, jednak nie mogłam wstawić wcześniej :( Ale dzisiaj już jest i mam nadzieję że wam się spodoba :) Mam do was jedno pytanie co sądzicie o zachowaniu Kovu? Jestem bardzo ciekawa waszej oceny. Następna notatka powinna się pojawić bliżej świąt, bo teraz mam mnóstwo nauki, ale obiecuje że w tym roku pojawią się jeszcze co najmniej 2 notatki ;)
Blogerka
Szczersze? Nie spodziewałam się po Kovu takiej brutalności. Bardzo ciekawe! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńWybacz że to powiem ale...
OdpowiedzUsuńten rozdział jakoś nie przypadł mi do gustu.
Bitwa dwóch lwów trwała tylko kilka linijek i w dodatku w każdym zdaniu musiało być powtórzone zdanie że ktoś kogoś uderzył i lała się krew. Kovu dla mnie nigdy nie byłby taki brutalny, ale to w końcu twój blog.
Ale podobało mi się w tym rozdziale to, że Kiara chciała ocalić lwiątko. To było sweet :3
Pozdrawiam, mam nadzieję że następny rozdział będzie już lepszy i nie obraź się za te słowa, to tylko moja opinia.
Supcio, ja tam lubię gdy Kovu jest brutalem :D Będę musiała trochę tych notek nad czytać xD Czekam na cd.
OdpowiedzUsuńMi się rozdział bardzo podobał.Moim zdaniem Kovu źle postąpił wobec małego lwiątka przecież ono nie było niczemu winne.Może trochę przesadzam,ale jak by co nie przepadam za Kovu ogólnie jako za postacią.-Tu Roki:)
OdpowiedzUsuńFajny post
OdpowiedzUsuń