Czasami zdarza mi się pisać fragmenty przyszłych notatek, dzisiaj postanowiłam pokazać wam taki fragment, jest to fragment notatki która ukaże się za wiele, wiele, wiele, naprawdę wiele, bardzo wiele notatek, w czasach gdy nasze lwiątka będą dorosłe i wiele z obecnych postaci dawno już będzie w zaświata, a wiele też nowych postaci się pojawi, więc to będzie nie prędko, ale mimo wszystko.
Czytasz na własną odpowiedzialność
UWAGA!!!!! SPOILER
- Sava gdzie jesteś? Kochany proszę odezwij się! Gdzie jesteś? - krzyczała Chortensja prawie płacząc - Odezwij się! Proszę... Proszę... Proszę
Niedoszła królowa nie wiedziała co zrobić, dookoła walały się tylko połamane drzewa oraz odłamki skał, a miedzy nimi to co najstraszniejsze, a mianowicie martwe ciała lwów i innych zwierząt. Na dodatek zaczęło zmierzchoć. Biała zalewała się łzami, jednak nie przerywała wołania.
Jeśli przeczytałeś/przeczytałaś możesz podzielić się opinią na ten temat bądź napisać jak myślisz co się stało, w jakim sensie zostały użyte dane słowa, kogo już nie będzie oraz kto wtedy zginął lub napisać poprastu co chcesz.
Jeśli nie przeczytałaś/przeczytałeś to miało będzie jeśli i tak zostawisz po sobie ślad (zawsze możesz podać swoją opinie na temat spoilerowania lub napisać coś innego)
Jest szansa że notatka z perspektywy pojawi się podczas przerwy świątecznej
Pozdrawiam
Przeczytasz zostaw po sobie ślad, proszę.
środa, 14 grudnia 2016
czwartek, 1 września 2016
Nagrody i Dyplomy
Tak jak rok temu, tak i w tym roku postanowiłam nagrodzić kilku blogerów za pracę jaką włożyli w tworzenie swojego bloga przez ostatni rok. Tym razem ograniczyłam ich ilość do 5 by przyznać dyplomy tylko tym którzy moim zdaniem przez cały tamten rok szkolny (+ wakacje) pisali najlepiej moim zdaniem. Jednak ja ja to mam okazało się że najchętniej przyznała bym nie 5 osobą, a 55. Jednak po długich namysłach wybrałam 5 z was, ale okazało się że jeden blog który wybrałam został usunięty :( Więc musiałam zdecydować jaki inny wstawić na to miejsce, ale dziś już mam całą piątkę, Mam nadzieję że ci których postanowiłam wyróżnić ucieszą się, a ci których tu zabrakło nie obrażą się na mnie, bo jest dużo więcej wspaniałych blogów, ale przez ostatni rok w najlepszej piątce (według mnie) znaleźli się: (kolejność przypadkowa)
Pozdrawiam wszystkich moich czytelników :)
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
#30.1. Dzień z perspektywy
No i jest obiecana notatka ;) Jednak podzieliłam ją na 3 częsci więc dzis tylko z perspektywy Rafikiego. A następne dwie to będzie z perspektywy kolejno Kovu i Savy. Mam nadzieję że spodoba wam się ta notatka bo nie łatwo mi było pisać w ten sposób.
_______________________________________________________________________________
Siedziałem w ciszy. Nie wiedziałem kto wszedł, ale nie martwiłem się tym. Wiedziałem że wkrótce się dowiem tak też się stało. Dostrzegłem Lennie, od razu domyśliłem się że przyszła sprawdzić co z Malaikim. Wchodząc najwyraźniej mnie nie zauważyła, od razu podeszła bowiem do swojego partnera. Zauważyłem na jej twarzy niepokój, który był wcale nie potrzebny. Z malcem nie było źle, jedynym powodem do zmartwienia było to że jeszcze się nie ocknął. Jednak po tego typu wypadkach o ile to można nazwać wypadkiem, to całkowicie normalne. Postanowiłem więc uspokoić księżniczkę.
- nie martw się wszystko będzie dobrze - powiedziałem
Momentalnie skierowała swój wzrok na mnie, wyglądała na zdziwioną, tak jakby nie spodziewała się mnie tutaj. Jednak szybko spostrzegłem że jej wzrok utkwił w Chortensji. Mała była przytomna, przeżyje, ale to jedyne czego byłam pewny. Powinienem wszystkich poinformować, jednak nie chciałem białej zostawiać samej. Postanowiłem więc wykorzystać obecność księżniczki.
- mogła byś mi w czymś pomóc? - zacząłem
- w czym? - odpowiedziała momentalnie
Spojrzałem do góry i mimowolnie zamknąłem oczy. Głęboko westchnąłem, ciężko było mi powiedzieć co tak naprawdę było powodem do rozpaczy. Tym większej iż Chortensja była ulubienicą króla. Jednak w końcu zebrałem się w sobie, poza tym nie pierwszy raz spotyka mnie coś podobnego.
- przyjaźnicie się z Chortensją, prawda? - zacząłem
- kolegujemy, przyjaźń to trochę za dużo powiedziane. Wszakże ona przyjaźni się z Shetani - odparła dość dziwnym tonem
Doskonale sam wiedziałem że lwiczki się nie znosiły od samego początku, ale jakoś musiałem zacząć rozmowę.
- Chortensja ocknęła się jak widzisz, ale... nie jest z nią najlepiej. Muszę o tym poinformować twojego ojca...
- więc w czym rzecz? - przerwała mi
Lennia zrobiła się bardzo arogancka. Ledwo ją poznawałem, nie była już w prawdzie maleńkim lwiątkiem i jej charakter ulegał zmianie, ale nie rozumiałem dlaczego aż tak się zmieniła. Dodatkowo przerażający był fakt że teraz to ona jest przyszłą królową. Nie przystępna, arogancka, myśląca tylko o sobie lwica na tronie? To z całą pewnością nie wróżyło nic dobrego. Istniała jednak na szczęście jeszcze szansa że królem będzie Sava, jednak ona nikła razem z dobrocią brązowej. Wielokrotnie próbowałem się dowiedzieć od duchów kto będzie następnym władcą, jednak oni ciągle milczeli. Ich cisza była niepokojąca, mogła zwiastować wiele rzeczy i to nie konieczne dobrych.
- ehemm... - usłyszałem nagle
Spojrzałem na Lennie nie wyglądała na zadowoloną. Podejrzewam że było to spowodowane moim nagłym przerwaniem rozmowy, ale co ja mogłem na to poradzić po prostu tak mam. Widząc że złość wzrasta u niej z każdą chwilą postanowiłem powrócić do rozmowy
- na czym to skończyliśmy? Pamięć trochę mi szwankuje - wykrztusiłem
Księżniczka przekręciła oczami. Na jej twarzy malował się gniew jednak wymusiła na sobie uśmiech, albo coś do niego podobnego. Sam zresztą nie wiem wzrok też mam słaby. W końcu jednak cicho chrząknęła.
- miałeś do mnie jakąś prośbę
Zacząłem się chwilę zastanawiać co ja mogłem chcieć. Nic mi jednak nie przychodziło do głowy. Nie byłem już taki jak dawniej. Wiek robił swoje. Zacząłem gorączkowo myśleć o wszystkim, a przede wszystkim o tym co ja takiego mogłem chcieć. Trochę to zajęło jednak w końcu przypomniałem sobie o Chortensji i tym że nie mogę zostawić jej samej, a więc dłużej nie zwlekając zwróciłem się do księżniczki
- wprawdzie twoja przyjaciółka się ocknęła się, ale...
- koleżanka!!!!! Ile razy mam powtarzać - przerwała mi prawie krzycząc
Spojrzałem na nią karcąco, ale co ja mogłem zrobić nie miałem na nią żadnego wpływu. Mogłem wprawdzie o niej porozmawiać z królem, ale nie spodziewałbym się efektu, a to dlatego gdyż Kovu zrobił się bardzo nie przystępy. Jednak z nim to już nikt nie mógł nic poradzić. Pan i władca, tyle można o nim powiedzieć. No cóż jakby nie było muszę teraz się do niego wybrać.
- mogła byś przypilnować Chortensji, abym ja mógł iść do twojego ojca? - zwróciłem się z powrotem do następczyni
Spojrzała na mnie tak jakby czegoś nie zrozumiała i już miałem jej ochotę to powtórzyć. Jednak wstrzymałem się na chwilę i jak się okazało słusznie
- jasne - burknęła tak jakby chciała, a nie mogła
Nie czekając więc dłużej chwyciłem laskę i popędziłem w kierunku zejścia z baobabu, jednak kiedy byłem już na miejscu spojrzałem jeszcze raz w stronę Chortensji i Malaikiego
- biedactwa - pomyślałem po czym zsunąłem się z drzewa
Trochę co prawda się potłukłem, ale co to dla mnie przeżyłem czasy Mufasy, Skazy, Simby, a teraz Kovu. Może nawet dożyję momentu kiedy na tron wstąpi Lennia lub Sava. Sam nie wiem, ale parę siniaków to dla mnie nic. Szybko zebrałem się jednak w sobie kończąc rozmyślania. Bowiem czym prędzej wrócę z powrotem tym lepiej. Ruszyłem w kierunku Lwiej Skały. Lwiątka zapewne powiedziałyby że nawet antylopa z kamieniami na plecach i trzymana przez lwa szybciej by dotarła od mnie, ale cóż starałem się być jak najszybszy. W końcu jednak udało mi się dotrzeć na miejsce. Prawie. Musiałem jeszcze wspiąć się na górę co nie było ze względu na mój wiek łatwe. Ale jednak możliwe. Dlatego po dłuższym czasie udało mi się pokonać połowę drogi. Więc pół sukcesu za mną jeszcze drugie pół i będę na miejscu. Pozostała część drogi na szczęście była łagodniejsza, więc dalsza droga zajęła mi o wiele mniej czasu. W końcu udało się. Odetchnąłem z ulgą. Powinienem był od razu ruszyć do jaskini, gdzie spodziewałem się Kovu, ale musiałem chwilę odpocząć gdyż byłem bardzo zmęczony. Usiadłem więc na jakiejś skałce i chwilę odpoczywałem, po czym ruszyłem do miejsca gdzie miałem nadzieję spotkać króla. Na szczęście było to niedaleko więc szybko i baz trudu dotarłem na miejsce. Ku mojemu zadowoleniu władca był tam gdzie przewidywałem.
- witaj - zacząłem - mam ważne wiadomości
Spojrzał na mnie i chwilę coś mruczał, ale tak cicho że nic nie było słychać. W końcu podszedł bliżej.
- witaj Rafiki - próbował być miły - o co chodzi tym razem?
- o Chortensję...
- co z nią?
Wyglądał na wystraszonego, jakby się o nią bał. Wiedziałem że martwi się o nią i troszczy nawet bardziej niż o własne córki, ale takiego strachu nie widziałem u niego od czasu gdy został wygnany. Bardzo często zastanawiałem się co on tak naprawdę widzi w tej lwiczce, ale niczego nie wywnioskowałem.
- ocknęła się - odezwałem się w końcu
Kovu w ułamku sekundy wybiegł z jaskini, ale po chwili wrócił.
- wskakuj na mój grzbiet - rzucił oschle
Bardzo chętnie z tego skorzystałem, dzięki czemu w oka mgnieniu znaleźliśmy się pod moim baobabem. Jednak drogę na drzewo musiałem pokonać już sam. Król wykonał jeden skok i był na górze, ja potrzebowałem trochę więcej czasu, ale nie zajęło mi to więcej czasu niż gdybym był małym lwiątkiem. W końcu udało mi się dostać, więc czym prędzej podszedłem do Chortensji. Kovu patrzył na nią i co chwila nerwowo przestępował z łapy na łapę. Wyglądał na zdziwionego. Podejrzewam że spodziewał się iż mała będzie w pełni sił. W każdym razie należało mu wszystko wyjaśnić. Właśnie zamierzałem coś powiedzieć, gdy usłyszałem...
- co się stało?
Była to Chortensja. W pierwszej chwili trochę mnie zatkało, jednak szybko dotarło do mnie że tak naprawdę to dobrze że mała zaczęła mówić. Król na pewno się ucieszył, jednak kompletnie nie zwróciłem na niego uwagi. Szybko podszedłem do białej, a po chwili zacząłem wyjaśniać jej wszystko co zaszło. Wprawdzie trochę mi to zajęło i nie obyło się bez pomocy władcy, ale w końcu Chortensja dowiedziała się o wszystkim co zaszło. Była odrobinę zdezorientowana, a nawet próbowała wstawać. Jednak pomału wszystko sobie poukładała w głowie, niestety wstać nie mogła gdyż łapy odmówiły jej posłuszeństwa. Tego właśnie się obawiałem. W obecnej sytuacji, byłem pewny że jej przyszłość nie będzie usłana różami. Nie chciałem jej jednak straszyć, a królowi też postanowiłem tymczasowo nic nie mówić. Wiedziałem że w końcu będę to musiał ujawnić, ale to nie mogło się wydarzyć teraz, nie i już. Jak zwykle pogrążyłem się w swoich myślach. Był bym w tym stanie jeszcze długo gdyby coś, a konkretnie ktoś mnie z nich nie wyrwał.
- Rafiki!!!!!! - rykną Kovu
- tak? - zapytałem będąc nie do końca świadomy o co tak naprawdę może chodzić
- co z nią?
- czas pokaże - w istocie najbliższa przyszłość miała pokazać jak potoczy się jej dalsze życie, ale szczery to ja nie byłem
Bardzo chciałem coś z tym zrobić, ale chcieć to nie zawsze móc. Rzeczywistości często bywa okrutna. Miałem jednak cichą nadzieję że wyliże się z tego, dodatkowo nie opuszczało mnie wrażenie że posiada swojego strażnika. Był to dla mnie wielki szok gdyż własnym opiekunem nie mógł poszczycić się byle lew. Nie miałem jednak pewności, a ilekroć próbowałem dowiedzieć się od dawnych władców czy moje podejrzenia są słuszne oni... milkli. Byłem bezradny, a może nawet zagubiony. Nie jest to dla mnie normalne, ale na szczęście jakoś sobie z tym radzę. Małe lwiątko, a tyle zagadek. Jestem pewny że skrywa nie jedną tajemnice.
- "przyczyni się do wielu nie przyjemnych zdarzeń, choć na pozór nie będzie miała z tym związku" - dowiedziałem się kiedyś od Mufasy
Z nią z całą pewnością jest coś nie tak. Może to głupio zabrzmi, ale postanowiłem ją zapytać w prost.
- Chortensja, nie ukrywasz czegoś przed nami?
Cała obecna tu trójka spojrzała na mnie dziwnie.
- gwiazdy zmieniają położenie cały czas, ale jeśli coś mają w sobie ukrytego ustają - powiedziałem by zrozumieli, ale po ich pyskach wnioskuje że nadal nie mieli pojęcia co ja mówię
Zapanowała cisza, jakby czas przestał płynąć Wszystko się zatrzymało. Nawet wiatr nie śmiał przerwać tej chwili. Ale nie wiem czy było bardziej dziwnie czy wyniośle. Mogło by to trwać jeszcze długo, gdyby... no własnie gdyby nie zachowanie naszego najznamienitszego króla który oprócz tego że z dnia na dzień jest coraz bardziej okrutny, to na dodatek kompletnie brak mu dobrych manier. Widać to było wyraźnie w tej sytuacji, gdy przerwał ten moment głośnym chrząknięciem. Oczywiście od razu spojrzałem na niego i czekałem na jakieś wyjaśnienia.
- możecie na chwilę wyjść - usłyszałem - chciałby porozmawiać chwilę na osobności z Chortensją
Spojrzałem na niego pytająco, jednak on tylko głośno się zaśmiał. Nie czekając więc dłużej oddaliłem się. Lenia musiała zrobić to chwilę przed mną gdyż już jej nigdzie nie widziałem. Postanowiłem iść na drugi koniec drzewa. Tam gdzie znajdują się malunki obecnej rodziny królewskiej. Tam też się udałem. kiedy dotarłem na miejsce uważnie zacząłem oglądać każdy z osobna. Nie wiem czego dokładnie szukałem, jednak chciałem w końcu dowiedzieć się co z skrywa król? Dlaczego jego i Kiary stosunki tak się pogorszyły? Kto obejmie tron? Jaką rolę ma w tym wszystkim Chortensja? Była jeszcze jedna rzecz związana tylko i wyłącznie z rodziną
królewską. Ciarki przechodziły mnie na samą myśl. Działo się bowiem coś złego, coś co nie opuszczało jaskini. Nikt o tym nie wiedział, ja również. Byłem jednak pewny że cos jest na rzeczy. Czyjeś życie wkrótce się zakończy. ale to nie będzie byle lew czy lwica. Tak przynajmniej twierdziła Uru (jedna z dawnych królowych). Szukałem odpowiedzi dość długo. Tak długo że słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Nic jednak nie odkryłem, a może jednak? Sam już nie wiem w każdym razie szybko wróciłem do Chortensji i Malaikiego. Biała spała, a po królu nie było śladu. Postanowiłem więc że i ja już ułożę się do snu, a resztą spraw zajmę się jutro z samego rana.
_______________________________________________________________________________
Siedziałem w ciszy. Nie wiedziałem kto wszedł, ale nie martwiłem się tym. Wiedziałem że wkrótce się dowiem tak też się stało. Dostrzegłem Lennie, od razu domyśliłem się że przyszła sprawdzić co z Malaikim. Wchodząc najwyraźniej mnie nie zauważyła, od razu podeszła bowiem do swojego partnera. Zauważyłem na jej twarzy niepokój, który był wcale nie potrzebny. Z malcem nie było źle, jedynym powodem do zmartwienia było to że jeszcze się nie ocknął. Jednak po tego typu wypadkach o ile to można nazwać wypadkiem, to całkowicie normalne. Postanowiłem więc uspokoić księżniczkę.
- nie martw się wszystko będzie dobrze - powiedziałem
Momentalnie skierowała swój wzrok na mnie, wyglądała na zdziwioną, tak jakby nie spodziewała się mnie tutaj. Jednak szybko spostrzegłem że jej wzrok utkwił w Chortensji. Mała była przytomna, przeżyje, ale to jedyne czego byłam pewny. Powinienem wszystkich poinformować, jednak nie chciałem białej zostawiać samej. Postanowiłem więc wykorzystać obecność księżniczki.
- mogła byś mi w czymś pomóc? - zacząłem
- w czym? - odpowiedziała momentalnie
Spojrzałem do góry i mimowolnie zamknąłem oczy. Głęboko westchnąłem, ciężko było mi powiedzieć co tak naprawdę było powodem do rozpaczy. Tym większej iż Chortensja była ulubienicą króla. Jednak w końcu zebrałem się w sobie, poza tym nie pierwszy raz spotyka mnie coś podobnego.
- przyjaźnicie się z Chortensją, prawda? - zacząłem
- kolegujemy, przyjaźń to trochę za dużo powiedziane. Wszakże ona przyjaźni się z Shetani - odparła dość dziwnym tonem
Doskonale sam wiedziałem że lwiczki się nie znosiły od samego początku, ale jakoś musiałem zacząć rozmowę.
- Chortensja ocknęła się jak widzisz, ale... nie jest z nią najlepiej. Muszę o tym poinformować twojego ojca...
- więc w czym rzecz? - przerwała mi
Lennia zrobiła się bardzo arogancka. Ledwo ją poznawałem, nie była już w prawdzie maleńkim lwiątkiem i jej charakter ulegał zmianie, ale nie rozumiałem dlaczego aż tak się zmieniła. Dodatkowo przerażający był fakt że teraz to ona jest przyszłą królową. Nie przystępna, arogancka, myśląca tylko o sobie lwica na tronie? To z całą pewnością nie wróżyło nic dobrego. Istniała jednak na szczęście jeszcze szansa że królem będzie Sava, jednak ona nikła razem z dobrocią brązowej. Wielokrotnie próbowałem się dowiedzieć od duchów kto będzie następnym władcą, jednak oni ciągle milczeli. Ich cisza była niepokojąca, mogła zwiastować wiele rzeczy i to nie konieczne dobrych.
- ehemm... - usłyszałem nagle
Spojrzałem na Lennie nie wyglądała na zadowoloną. Podejrzewam że było to spowodowane moim nagłym przerwaniem rozmowy, ale co ja mogłem na to poradzić po prostu tak mam. Widząc że złość wzrasta u niej z każdą chwilą postanowiłem powrócić do rozmowy
- na czym to skończyliśmy? Pamięć trochę mi szwankuje - wykrztusiłem
Księżniczka przekręciła oczami. Na jej twarzy malował się gniew jednak wymusiła na sobie uśmiech, albo coś do niego podobnego. Sam zresztą nie wiem wzrok też mam słaby. W końcu jednak cicho chrząknęła.
- miałeś do mnie jakąś prośbę
Zacząłem się chwilę zastanawiać co ja mogłem chcieć. Nic mi jednak nie przychodziło do głowy. Nie byłem już taki jak dawniej. Wiek robił swoje. Zacząłem gorączkowo myśleć o wszystkim, a przede wszystkim o tym co ja takiego mogłem chcieć. Trochę to zajęło jednak w końcu przypomniałem sobie o Chortensji i tym że nie mogę zostawić jej samej, a więc dłużej nie zwlekając zwróciłem się do księżniczki
- wprawdzie twoja przyjaciółka się ocknęła się, ale...
- koleżanka!!!!! Ile razy mam powtarzać - przerwała mi prawie krzycząc
Spojrzałem na nią karcąco, ale co ja mogłem zrobić nie miałem na nią żadnego wpływu. Mogłem wprawdzie o niej porozmawiać z królem, ale nie spodziewałbym się efektu, a to dlatego gdyż Kovu zrobił się bardzo nie przystępy. Jednak z nim to już nikt nie mógł nic poradzić. Pan i władca, tyle można o nim powiedzieć. No cóż jakby nie było muszę teraz się do niego wybrać.
- mogła byś przypilnować Chortensji, abym ja mógł iść do twojego ojca? - zwróciłem się z powrotem do następczyni
Spojrzała na mnie tak jakby czegoś nie zrozumiała i już miałem jej ochotę to powtórzyć. Jednak wstrzymałem się na chwilę i jak się okazało słusznie
- jasne - burknęła tak jakby chciała, a nie mogła
Nie czekając więc dłużej chwyciłem laskę i popędziłem w kierunku zejścia z baobabu, jednak kiedy byłem już na miejscu spojrzałem jeszcze raz w stronę Chortensji i Malaikiego
- biedactwa - pomyślałem po czym zsunąłem się z drzewa
Trochę co prawda się potłukłem, ale co to dla mnie przeżyłem czasy Mufasy, Skazy, Simby, a teraz Kovu. Może nawet dożyję momentu kiedy na tron wstąpi Lennia lub Sava. Sam nie wiem, ale parę siniaków to dla mnie nic. Szybko zebrałem się jednak w sobie kończąc rozmyślania. Bowiem czym prędzej wrócę z powrotem tym lepiej. Ruszyłem w kierunku Lwiej Skały. Lwiątka zapewne powiedziałyby że nawet antylopa z kamieniami na plecach i trzymana przez lwa szybciej by dotarła od mnie, ale cóż starałem się być jak najszybszy. W końcu jednak udało mi się dotrzeć na miejsce. Prawie. Musiałem jeszcze wspiąć się na górę co nie było ze względu na mój wiek łatwe. Ale jednak możliwe. Dlatego po dłuższym czasie udało mi się pokonać połowę drogi. Więc pół sukcesu za mną jeszcze drugie pół i będę na miejscu. Pozostała część drogi na szczęście była łagodniejsza, więc dalsza droga zajęła mi o wiele mniej czasu. W końcu udało się. Odetchnąłem z ulgą. Powinienem był od razu ruszyć do jaskini, gdzie spodziewałem się Kovu, ale musiałem chwilę odpocząć gdyż byłem bardzo zmęczony. Usiadłem więc na jakiejś skałce i chwilę odpoczywałem, po czym ruszyłem do miejsca gdzie miałem nadzieję spotkać króla. Na szczęście było to niedaleko więc szybko i baz trudu dotarłem na miejsce. Ku mojemu zadowoleniu władca był tam gdzie przewidywałem.
- witaj - zacząłem - mam ważne wiadomości
Spojrzał na mnie i chwilę coś mruczał, ale tak cicho że nic nie było słychać. W końcu podszedł bliżej.
- witaj Rafiki - próbował być miły - o co chodzi tym razem?
- o Chortensję...
- co z nią?
Wyglądał na wystraszonego, jakby się o nią bał. Wiedziałem że martwi się o nią i troszczy nawet bardziej niż o własne córki, ale takiego strachu nie widziałem u niego od czasu gdy został wygnany. Bardzo często zastanawiałem się co on tak naprawdę widzi w tej lwiczce, ale niczego nie wywnioskowałem.
- ocknęła się - odezwałem się w końcu
Kovu w ułamku sekundy wybiegł z jaskini, ale po chwili wrócił.
- wskakuj na mój grzbiet - rzucił oschle
Bardzo chętnie z tego skorzystałem, dzięki czemu w oka mgnieniu znaleźliśmy się pod moim baobabem. Jednak drogę na drzewo musiałem pokonać już sam. Król wykonał jeden skok i był na górze, ja potrzebowałem trochę więcej czasu, ale nie zajęło mi to więcej czasu niż gdybym był małym lwiątkiem. W końcu udało mi się dostać, więc czym prędzej podszedłem do Chortensji. Kovu patrzył na nią i co chwila nerwowo przestępował z łapy na łapę. Wyglądał na zdziwionego. Podejrzewam że spodziewał się iż mała będzie w pełni sił. W każdym razie należało mu wszystko wyjaśnić. Właśnie zamierzałem coś powiedzieć, gdy usłyszałem...
- co się stało?
Była to Chortensja. W pierwszej chwili trochę mnie zatkało, jednak szybko dotarło do mnie że tak naprawdę to dobrze że mała zaczęła mówić. Król na pewno się ucieszył, jednak kompletnie nie zwróciłem na niego uwagi. Szybko podszedłem do białej, a po chwili zacząłem wyjaśniać jej wszystko co zaszło. Wprawdzie trochę mi to zajęło i nie obyło się bez pomocy władcy, ale w końcu Chortensja dowiedziała się o wszystkim co zaszło. Była odrobinę zdezorientowana, a nawet próbowała wstawać. Jednak pomału wszystko sobie poukładała w głowie, niestety wstać nie mogła gdyż łapy odmówiły jej posłuszeństwa. Tego właśnie się obawiałem. W obecnej sytuacji, byłem pewny że jej przyszłość nie będzie usłana różami. Nie chciałem jej jednak straszyć, a królowi też postanowiłem tymczasowo nic nie mówić. Wiedziałem że w końcu będę to musiał ujawnić, ale to nie mogło się wydarzyć teraz, nie i już. Jak zwykle pogrążyłem się w swoich myślach. Był bym w tym stanie jeszcze długo gdyby coś, a konkretnie ktoś mnie z nich nie wyrwał.
- Rafiki!!!!!! - rykną Kovu
- tak? - zapytałem będąc nie do końca świadomy o co tak naprawdę może chodzić
- co z nią?
- czas pokaże - w istocie najbliższa przyszłość miała pokazać jak potoczy się jej dalsze życie, ale szczery to ja nie byłem
Bardzo chciałem coś z tym zrobić, ale chcieć to nie zawsze móc. Rzeczywistości często bywa okrutna. Miałem jednak cichą nadzieję że wyliże się z tego, dodatkowo nie opuszczało mnie wrażenie że posiada swojego strażnika. Był to dla mnie wielki szok gdyż własnym opiekunem nie mógł poszczycić się byle lew. Nie miałem jednak pewności, a ilekroć próbowałem dowiedzieć się od dawnych władców czy moje podejrzenia są słuszne oni... milkli. Byłem bezradny, a może nawet zagubiony. Nie jest to dla mnie normalne, ale na szczęście jakoś sobie z tym radzę. Małe lwiątko, a tyle zagadek. Jestem pewny że skrywa nie jedną tajemnice.
- "przyczyni się do wielu nie przyjemnych zdarzeń, choć na pozór nie będzie miała z tym związku" - dowiedziałem się kiedyś od Mufasy
Z nią z całą pewnością jest coś nie tak. Może to głupio zabrzmi, ale postanowiłem ją zapytać w prost.
- Chortensja, nie ukrywasz czegoś przed nami?
Cała obecna tu trójka spojrzała na mnie dziwnie.
- gwiazdy zmieniają położenie cały czas, ale jeśli coś mają w sobie ukrytego ustają - powiedziałem by zrozumieli, ale po ich pyskach wnioskuje że nadal nie mieli pojęcia co ja mówię
Zapanowała cisza, jakby czas przestał płynąć Wszystko się zatrzymało. Nawet wiatr nie śmiał przerwać tej chwili. Ale nie wiem czy było bardziej dziwnie czy wyniośle. Mogło by to trwać jeszcze długo, gdyby... no własnie gdyby nie zachowanie naszego najznamienitszego króla który oprócz tego że z dnia na dzień jest coraz bardziej okrutny, to na dodatek kompletnie brak mu dobrych manier. Widać to było wyraźnie w tej sytuacji, gdy przerwał ten moment głośnym chrząknięciem. Oczywiście od razu spojrzałem na niego i czekałem na jakieś wyjaśnienia.
- możecie na chwilę wyjść - usłyszałem - chciałby porozmawiać chwilę na osobności z Chortensją
Spojrzałem na niego pytająco, jednak on tylko głośno się zaśmiał. Nie czekając więc dłużej oddaliłem się. Lenia musiała zrobić to chwilę przed mną gdyż już jej nigdzie nie widziałem. Postanowiłem iść na drugi koniec drzewa. Tam gdzie znajdują się malunki obecnej rodziny królewskiej. Tam też się udałem. kiedy dotarłem na miejsce uważnie zacząłem oglądać każdy z osobna. Nie wiem czego dokładnie szukałem, jednak chciałem w końcu dowiedzieć się co z skrywa król? Dlaczego jego i Kiary stosunki tak się pogorszyły? Kto obejmie tron? Jaką rolę ma w tym wszystkim Chortensja? Była jeszcze jedna rzecz związana tylko i wyłącznie z rodziną
królewską. Ciarki przechodziły mnie na samą myśl. Działo się bowiem coś złego, coś co nie opuszczało jaskini. Nikt o tym nie wiedział, ja również. Byłem jednak pewny że cos jest na rzeczy. Czyjeś życie wkrótce się zakończy. ale to nie będzie byle lew czy lwica. Tak przynajmniej twierdziła Uru (jedna z dawnych królowych). Szukałem odpowiedzi dość długo. Tak długo że słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Nic jednak nie odkryłem, a może jednak? Sam już nie wiem w każdym razie szybko wróciłem do Chortensji i Malaikiego. Biała spała, a po królu nie było śladu. Postanowiłem więc że i ja już ułożę się do snu, a resztą spraw zajmę się jutro z samego rana.
niedziela, 15 maja 2016
Pierwsze Urodziny!!!!!
Dzisiaj dokładnie mija rok odkąd założyłam tego o to bloga. Podczas całego jego istnienia już kilka razy miał być zawieszany jednak tak się nie stało. Ten blog osiągnął taki sukces tylko dzięki wam. Miałam wstawić tę notatkę jeden dzień z perspektywy każdej z trzech postaci które osiągną najwięcej głosów w ankiecie, niestety sytuacje losowe nie pozwoliły mi na to. Dlatego przedłużam ważność ankiety i jeśli ktoś nie zagłosował może to zrobić, a notatka pojawi się jak tylko uporam sprawy prywatne. Ale ja tu się rozpisuję, a tu dziś no moim blogu święto. Mam nadzieję że cieszycie się razem ze mną że to już rok :)
środa, 4 maja 2016
#29. Problem akceptacji
Nastał kolejny dzień. Sava nie mógł się otrząsnąć po tym co się stało. Wiedział że na to zasłużył. Jednak gdzieś w głębi serca wierzył iż do tego nie dojdzie. Przyszły król powinien szanować wszystkich i wszystko, a on rzucił się bez większych powodów na przyjaciela. Jego koronacja lub jej brak zależała teraz tylko od Malaikiego. Książę jednak nie miał złudzeń że kremowy jako partner Lenni, obecnej następczyni tronu nie przepuścić takiej okazji. W końcu jakby nie patrzeć w grę wchodził tron Lwiej Ziemi. Nie każdy ma szanse choćby się do niego zbliżyć, nie mówiąc o władaniu nim oraz całą Lwią Ziemią. Czarny jednak bardziej niż o tron martwił się jednak o przyjaciela. W końcu brak władzy to nie koniec świata. Zawsze może być na przykład lwem patrolującym, albo walczącym, a nawet królewskim doradcą. Władza dla niego to nie wszystko, znakomicie widział siebie również w innej roli. Już od jakiegoś czasu uważał że brązowa lepiej sprawdzi się na tronie niż on. Była taka mądra i dobra że, aż wydawało się to nierealne, jednak tak było. Sava bardzo chciał sprawdzić co u przyjaciela, niestety zabroniono mu tego. To spowodowało że maluch siedział sam, smutny w jaskini. Niespodziewanie do groty wbiegła Huzuni razem z Rumią, były bardzo rozradowane. Skakały wokoło i coś mówiły jednak ciężko je było zrozumieć. Nagle jak na komendę obie spoważniały i podeszły do Savy.
- będziesz tak tu siedział cały dzień? - zaczęła Huzuni
- a co mam innego robić, mój przyjaciel jest przez mnie w krytycznym stanie. Siostra mnie nienawidzi, a rodzice nie chcą mnie widzieć, nie mówiąc już o reszcie stada
- chyba trochę przesadzasz - odparła
- czyżby?
- tak! Nie marudź, tylko choć z nami się przejść
Książę wstał i ruszył przed siebie z lwiczkami. Pomimo iż był naprawdę zdołowany cieszył się iż ktoś jeszcze na tym świecie się nim interesował. Nie chciał jednak tego okazywać, dlatego ciągle musiał tłumić delikatny uśmieszek pojawiający się na jego pyszczku. Krążyli w milczeniu po sawannie bez najmniejszego celu. Nagle nie wiadomo czemu coś ich tchnęło i postanowili skręcić nad wodopój. Wszyscy doskonale wiedzieli że o tej porze prawie nikt tam nie chodzi, ale mimo wszystko tam ruszyli. Lwiczki widziały w tym okazję do rozmowy, a książę zdawał sobie sprawę co zamierzają. Nie zamierzał jednak protestować, w zasadzie to sam chciał tam iść. Miał jakieś dziwne przeczucie, zdawało mu się że jest tam coś ważnego i nie omylił się. Kiedy dotarli na miejsce, nie zauważyli niczego niezwykłego. Sava mimo miał jednak wrażenie że coś jest tu nie tak, dlatego zaczął obchodzić taflę wody dookoła. Zadziwiona Rumia wraz z Huzuni ruszyły za nim. Kiedy już oddalili się o całkiem spory kawałek, coś zwróciło ich uwagę. Była to biała plama oddalona o kilkanaście metrów. Książę bez większego zastanowienia skierował się w to miejsce, a lwiczki były tuż za nim. Cała trójka szła ostrożnie i powoli, w każdej chwili byli gotowi do ucieczki. Rumia i Huzuni drżały ze strachu, czarny jednak bez najmniejszego strachu zmierzał ku postaci. Po dłuższym czasie znaleźli się w wystarczającej odległości aby stwierdzić że jest to lwiak w ich wieku. Sava pamiętając nauki ojca z czasów kiedy jeszcze był następcą, śmiało podszedł do przybysza, zostawiając towarzyszki z dala. Chciał się dowiedzieć przede wszystkim, kim jest oraz czego tu szuka. To sprawiło że sam podszedł do białego. Książę bardzo się zadziwił ponieważ nieznajomy był bardzo zapłakany i nawet nie zwrócił na niego uwagi. Sava nie należał do cierpliwych, dlatego postanowił zwrócić uwagę przybysza.
- yhmm... Jestem książę i następ... to jest książę Sava, syn władców tych ziem, a ty kim jesteś? - zaczął
Odpowiedziała mu jedynie cisza. Przybysz wcale nie reagował, wciąż spoglądał w taflę wody i płakał. Nic do niego nie docierało, pomimo iż czarny powtórzył swoją przemowę wielokrotnie. Rumia już nawet zaczęła się śmiać z brata. Nie rozumiała jego uporu. Ona sama już dawno by dopuściła, ale zawsze była inna niż jej brat i siostra. Huzuni nie podzielała jej entuzjazmu, miała mieszane uczucia. Siostra Kiary nie zamierzała jednak dłużej przyglądać się całemu widowisku, dlatego podeszła do lwiaków. Książę lekko na nią zawarczał, aby wracała gdzie jej miejsce, jednak ona nie zwróciła na niego żadnej uwagi. Podeszła do przybysza i z całej siły uderzyła go w kark. Tak jak myślała, poskutkowało. Biały natychmiast wyrwał się z zamyśleń i z przerażeniem spojrzał na nieznane mu lwiątka. Już miał coś powiedzieć jednak czarny go uprzedził.
- to jest Lwia Ziemia królestwo moich rodziców, a ja jestem książę Sava. Ty kim jesteś i czego tu szukasz?
Przybyszowi napłynęły łzy do oczu, jeszcze nie otrząsną się z niedawnych wydarzeń, a już musiał się zmierzyć z nowymi problemami. Dodatkowo książę mówił takim tonem że mógłby wystraszyć każdego, a zwłaszcza lwiątko po przeżyciach. Nie zwlekał jednak z odpowiedzią.
- nazywam się Mazuri i pochodzę z Perłowej Ziemi. Dlaczego tu jestem? Sam nie wiem, trafiłem tu gdy błąkałem się po różnych miejscach. Uciekam tak z jednego miejsca do drugiego, od kąt straciłem rodziców
Wszyscy bez wyjątku byli zszokowani jego wypowiedzią. Nikt nawet nie śmiał myśleć że ktoś tak może mieć złe zamiary. Również nikt nie miał pojęcia co robić. Najlepszym rozwiązaniem było iść z tym do dorosłych. Tylko do kogo? Najlepiej do władców. Maluchy nie wiedziały jak oni zareagują, dlatego wciąż stali i wymieniali niepewne spojrzenia z Mazurim. Księciu już się nudziło, dlatego postanowił zakończyć to milczenie.
- miło cię poznać Mazuri. Chodźmy może do moich rodziców, możliwe że ci pomogą
- dlaczego nie - odparł nadal zapłakany Mazuri
Czała czwórka ruszyła w kierunku Lwiej Skały. Wszyscy milczeli oprócz księcia, który usilnie próbował dowiedzieć się czegoś więcej o przybyszy. Mazuri wciąż jednak milczał. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, iż nie miał kolorowo w życiu i nie chce do tego wracać. W końcu wszyscy dotarli na miejsce. Biały trochę przeraził się ogromem miejsca, ale mimo wszystko wszedł za pozostałymi. Sava szybko zauważył matkę i ojca, więc czym prędzej do nich podszedł i po krótkiej wymianie zdań wszyscy podeszli do przybysza.
- a więc nie masz domu? - zaczął Kovu
- nie - powiedział cichutko Mazuri
- i chciałbyś tu zostać?
- jeśli bym mógł
Całą sytuacją zainteresowała się Vitani, która akurat była niedaleko.
- no nie wiem, musiałby się ktoś tobą zająć, a poza tym...
Do rozmowy postanowiła się włączyć siostra Króla
- przepraszam bracie że ci przerywam, ale ja mogę się nim zająć - straciła się Vitani
Wszyscy byli tym zdziwieni, a najbardziej. Skoro jednak sama chciała, to problem opiekuna był rozwiązany, ale... Mimo wszystko to kolejne lwiątko w stadzie. Kovu i Kiara mieli dylemat czy się zgodzić czy nie. W końcu przyprowadził go Sava który wczoraj nieźle się popisał. Zaczęli się poważnie zastanawiać. W końcu wymienili pomiędzy sobą porozumiewawcze spojrzenia, po czym Kiara zabrała głos
- przyjmiemy cię do stada, od dziś masz się słuchać Vitani - dowiedziawszy to zwruciła się do pomarańczowej - pokaż mu wszystko
- tak jest - skłoniła się lekko i zabrała wciąż smutnego lewka
Kovu i Kiara wrócili do wcześniejszej rozmowy, a tak właściwie kłótni. Maluchy zaś postanowili odszukać Lennię, Altanię, Shetani i Torena, dlatego ruszyli z powrotem na sawannę. Mieli, im bowiem co opowiadać .
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy postać z konkursu :) (właścicielkę postaci proszę o niezdradzanie jego historii, ujawnię ja z czasem) Rozdział szybko, ale i tak jest okropny kolejny krótki i beznadziejny. Ostatnio nic nie umiem napisać porządnie, ale może jakoś wytrzymacie mój kryzys twórczy.
:)
- będziesz tak tu siedział cały dzień? - zaczęła Huzuni
- a co mam innego robić, mój przyjaciel jest przez mnie w krytycznym stanie. Siostra mnie nienawidzi, a rodzice nie chcą mnie widzieć, nie mówiąc już o reszcie stada
- chyba trochę przesadzasz - odparła
- czyżby?
- tak! Nie marudź, tylko choć z nami się przejść
Książę wstał i ruszył przed siebie z lwiczkami. Pomimo iż był naprawdę zdołowany cieszył się iż ktoś jeszcze na tym świecie się nim interesował. Nie chciał jednak tego okazywać, dlatego ciągle musiał tłumić delikatny uśmieszek pojawiający się na jego pyszczku. Krążyli w milczeniu po sawannie bez najmniejszego celu. Nagle nie wiadomo czemu coś ich tchnęło i postanowili skręcić nad wodopój. Wszyscy doskonale wiedzieli że o tej porze prawie nikt tam nie chodzi, ale mimo wszystko tam ruszyli. Lwiczki widziały w tym okazję do rozmowy, a książę zdawał sobie sprawę co zamierzają. Nie zamierzał jednak protestować, w zasadzie to sam chciał tam iść. Miał jakieś dziwne przeczucie, zdawało mu się że jest tam coś ważnego i nie omylił się. Kiedy dotarli na miejsce, nie zauważyli niczego niezwykłego. Sava mimo miał jednak wrażenie że coś jest tu nie tak, dlatego zaczął obchodzić taflę wody dookoła. Zadziwiona Rumia wraz z Huzuni ruszyły za nim. Kiedy już oddalili się o całkiem spory kawałek, coś zwróciło ich uwagę. Była to biała plama oddalona o kilkanaście metrów. Książę bez większego zastanowienia skierował się w to miejsce, a lwiczki były tuż za nim. Cała trójka szła ostrożnie i powoli, w każdej chwili byli gotowi do ucieczki. Rumia i Huzuni drżały ze strachu, czarny jednak bez najmniejszego strachu zmierzał ku postaci. Po dłuższym czasie znaleźli się w wystarczającej odległości aby stwierdzić że jest to lwiak w ich wieku. Sava pamiętając nauki ojca z czasów kiedy jeszcze był następcą, śmiało podszedł do przybysza, zostawiając towarzyszki z dala. Chciał się dowiedzieć przede wszystkim, kim jest oraz czego tu szuka. To sprawiło że sam podszedł do białego. Książę bardzo się zadziwił ponieważ nieznajomy był bardzo zapłakany i nawet nie zwrócił na niego uwagi. Sava nie należał do cierpliwych, dlatego postanowił zwrócić uwagę przybysza.
- yhmm... Jestem książę i następ... to jest książę Sava, syn władców tych ziem, a ty kim jesteś? - zaczął
Odpowiedziała mu jedynie cisza. Przybysz wcale nie reagował, wciąż spoglądał w taflę wody i płakał. Nic do niego nie docierało, pomimo iż czarny powtórzył swoją przemowę wielokrotnie. Rumia już nawet zaczęła się śmiać z brata. Nie rozumiała jego uporu. Ona sama już dawno by dopuściła, ale zawsze była inna niż jej brat i siostra. Huzuni nie podzielała jej entuzjazmu, miała mieszane uczucia. Siostra Kiary nie zamierzała jednak dłużej przyglądać się całemu widowisku, dlatego podeszła do lwiaków. Książę lekko na nią zawarczał, aby wracała gdzie jej miejsce, jednak ona nie zwróciła na niego żadnej uwagi. Podeszła do przybysza i z całej siły uderzyła go w kark. Tak jak myślała, poskutkowało. Biały natychmiast wyrwał się z zamyśleń i z przerażeniem spojrzał na nieznane mu lwiątka. Już miał coś powiedzieć jednak czarny go uprzedził.
- to jest Lwia Ziemia królestwo moich rodziców, a ja jestem książę Sava. Ty kim jesteś i czego tu szukasz?
Przybyszowi napłynęły łzy do oczu, jeszcze nie otrząsną się z niedawnych wydarzeń, a już musiał się zmierzyć z nowymi problemami. Dodatkowo książę mówił takim tonem że mógłby wystraszyć każdego, a zwłaszcza lwiątko po przeżyciach. Nie zwlekał jednak z odpowiedzią.
- nazywam się Mazuri i pochodzę z Perłowej Ziemi. Dlaczego tu jestem? Sam nie wiem, trafiłem tu gdy błąkałem się po różnych miejscach. Uciekam tak z jednego miejsca do drugiego, od kąt straciłem rodziców
Wszyscy bez wyjątku byli zszokowani jego wypowiedzią. Nikt nawet nie śmiał myśleć że ktoś tak może mieć złe zamiary. Również nikt nie miał pojęcia co robić. Najlepszym rozwiązaniem było iść z tym do dorosłych. Tylko do kogo? Najlepiej do władców. Maluchy nie wiedziały jak oni zareagują, dlatego wciąż stali i wymieniali niepewne spojrzenia z Mazurim. Księciu już się nudziło, dlatego postanowił zakończyć to milczenie.
- miło cię poznać Mazuri. Chodźmy może do moich rodziców, możliwe że ci pomogą
- dlaczego nie - odparł nadal zapłakany Mazuri
Czała czwórka ruszyła w kierunku Lwiej Skały. Wszyscy milczeli oprócz księcia, który usilnie próbował dowiedzieć się czegoś więcej o przybyszy. Mazuri wciąż jednak milczał. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, iż nie miał kolorowo w życiu i nie chce do tego wracać. W końcu wszyscy dotarli na miejsce. Biały trochę przeraził się ogromem miejsca, ale mimo wszystko wszedł za pozostałymi. Sava szybko zauważył matkę i ojca, więc czym prędzej do nich podszedł i po krótkiej wymianie zdań wszyscy podeszli do przybysza.
- a więc nie masz domu? - zaczął Kovu
- nie - powiedział cichutko Mazuri
- i chciałbyś tu zostać?
- jeśli bym mógł
Całą sytuacją zainteresowała się Vitani, która akurat była niedaleko.
- no nie wiem, musiałby się ktoś tobą zająć, a poza tym...
Do rozmowy postanowiła się włączyć siostra Króla
- przepraszam bracie że ci przerywam, ale ja mogę się nim zająć - straciła się Vitani
Wszyscy byli tym zdziwieni, a najbardziej. Skoro jednak sama chciała, to problem opiekuna był rozwiązany, ale... Mimo wszystko to kolejne lwiątko w stadzie. Kovu i Kiara mieli dylemat czy się zgodzić czy nie. W końcu przyprowadził go Sava który wczoraj nieźle się popisał. Zaczęli się poważnie zastanawiać. W końcu wymienili pomiędzy sobą porozumiewawcze spojrzenia, po czym Kiara zabrała głos
- przyjmiemy cię do stada, od dziś masz się słuchać Vitani - dowiedziawszy to zwruciła się do pomarańczowej - pokaż mu wszystko
- tak jest - skłoniła się lekko i zabrała wciąż smutnego lewka
Kovu i Kiara wrócili do wcześniejszej rozmowy, a tak właściwie kłótni. Maluchy zaś postanowili odszukać Lennię, Altanię, Shetani i Torena, dlatego ruszyli z powrotem na sawannę. Mieli, im bowiem co opowiadać .
*
W tym czasie kiedy wszyscy byli pochłonięci swoimi sprawami, Rafiki zajmował się nieprzytomnymi malcami. Już pomału tracił nadzieję co do białej lwiczki i dlatego zwrócił się do duchów przodków. Kiedy skończył z nimi ,,rozmowę", wrócił do Chortensji i Malaikiego. Ku jego zdziwieniu biała ocknęła, choć nie do końca była świadoma tego co się stało. Nie wyglądała jednak najlepiej. Mandryl obawiał się że przez ten wypadek może mieć trwały uszczerbek na zdrowiu. Postanowił dowiedzieć się jak się czuje. Nic jednak nie pytał. Mała również milczała. Nagle ktoś wszedł na jego drzewo, co oderwało szamana od ówczesnego zajęcia.-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy postać z konkursu :) (właścicielkę postaci proszę o niezdradzanie jego historii, ujawnię ja z czasem) Rozdział szybko, ale i tak jest okropny kolejny krótki i beznadziejny. Ostatnio nic nie umiem napisać porządnie, ale może jakoś wytrzymacie mój kryzys twórczy.
:)
poniedziałek, 2 maja 2016
#28. Rozstanie
Było bardzo wcześnie, a książę już wstał, a tak właściwie dzisiejszej nocy wcale nie spał. Cały czas bowiem myślał. Zastanawiał się nad tym co się stało. Momentami w to po prostu nie wierzył. Trudno mu było zrozumieć jak ktoś może tak się tak zachowywać i to tylko i wyłącznie dla władzy. Mimo to jednak nadal ją kochał, naprawdę, szczerze. Wiedział jednak że nie może żyć z kimś kto widzi w nim tylko i wyłącznie źródło zysków. Po prostu nie mógł. Musiał więc coś z tym zrobić. Dorosłym nie chciał o niczym mówić gdyż uważał że sam musi się z tym uporać. Nie widział jednak co zrobi. Długo nad tym myślał, na tyle długo że wszyscy już w stali i porozchodzili się do swoich zajęć. Sava nie miał innego wyjścia jak tylko porozmawiać ze swoją dziewczyną. Ociężale więc wstał i ruszył w kierunku wyjścia. Wszystko wyglądało normalnie. Dzień jak dzień, no może poza faktem iż władcy niemal skakali sobie do gardeł. Jednak do tego wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić. Książę nie zastanawiając się już dłużej zszedł z Lwiej Skały w poszukiwaniu Shetani. Zaczął myśleć co jej powie i powarkiwać, co pomimo jego młodego wieku brzmiało dość groźnie. Niestety przez dłuższy czas nie mógł jej znaleźć. Tak właściwie to po drodze nie spotkał nikogo, nie licząc stada żyraf. Szukał więc dalej, w końcu po żmudnych poszukiwaniach natrafił na Malaikiego oraz Lennie, którzy rozmawiali i byli szczęśliwi. Mimo to lwiak dostrzegł księcia i jak to miał w zwyczaju postanowił się dowiedzieć co się stało. Prędko wstał i podszedł do przyjaciela. Ten jednak udał że go nie widzi i szedł dalej. Kremowy nie chciał się jednak poddawać.
- co się stało? - zapytał z troską
Nie usłyszał jednak żadanej odpowiedzi, dlatego ponowił pytanie jeszcze raz. Jednak znów odpowiedziała mu cisza. Postanowił zapytać jeszcze raz. Tym razem czarny odpowiedział
- odczep się
- chcę ci pomóc - Malaiki nie ustępował
- pomożesz jak dasz mi spokój
- Sava! Proszę! Nie zachowuj się tak... tak... jak Skaza
Książę gwałtownie się odwrócił. Nie wierzył że lwiak mógł tak do niego powiedzieć. Uważał go za najlepszego przyjaciela, a on co? Mówi mu że jest jak ten który zabił jego pradziadka. Nigdy nie czuł się tak urażony. Dodatkowo potęgowała w nim złość na Shetani, ale również na wszystkie lwiątka które chciały zataić przed nim to co się stało. Nie panował już nad sobą, nie potrafił już dłużej tego znieść. Ryknął najgłośniej jak potrafił, czyli dość cicho. Nie było to jednak bezcelowe.
- jak śmiesz - powiedział w końcu i rzucił się na kremowego
Malaiki był tym tak zszokowany że nawet się nie bronił. Następca wysunął pazurki zaczął gryźć oraz drapać Malaikiego. Nim maluch zdał sobie sprawę z tego co się dzieje był już bardzo poraniony. Mimo to udało mu się wydostać z żelaznego uścisku. Staną przed księciem i spojrzał mu prosto w oczy był zagniewany, zły i zrozpaczony. Partner Lenni nie wiedział co wywołało u niego takie emocje, bo na pewno nie to co powiedział. Te emocje kłębiły się w nim od dłuższego czasu, a on pomógł im się tylko uwolnić. Gdyby nad tym pomyśleć można byłoby to zrozumieć, lecz na to nie było już czasu. Sava ponownie rzucił się na kremowego. Tym razem malec spodziewał się tego. Mimo jednak to nie unikną ataku, z pyszczka polała mu się krew. Nie przejął się jednak tym tylko przystąpił do kontrataku. Równie celnego i silnego jaki otrzymał, z tą różnicą iż on nie chciał skrzywdzić księcia. Atakował więc bez pazurów co minimalizowało obrażenia. Miało to jedynie na celu uspokojenie księcia, niestety nie zadziałało. Następca uderzył swojego przyjaciela jeszcze raz, ale tym razem tak że ten stracił przytomność. Sava chciał się na niego rzucić i nadal atakować, ale w tej właśnie chwili Lennia zasłoniła ukochanego. Następca w ostatniej chwili cafnoł łapę, powstrzymując cios.
- odsuń się - sykną
- nie! - warknęła na brata
- a więc tak? Stoisz po jego stronie? Czy ty zdajesz sobie sprawę co on zrobił?
- co takiego niby zrobił? Porównał cię do Skazy? Wiesz co miał rację, naprawdę zachowujesz się tak jak on!!!!!
- kiedy zostanę królem...
- o ile nim zostaniesz! - przerwała mu po czym odwróciła się, wzięła Malaikiego na plecy i ruszyła do Rafikiego
Sava również się odwrócił i ruszył przed siebie. Kiedy był już daleko od miejsca w którym doszło do tego niefartownego wydarzenia zdał sobie sprawę jak bardzo głupio się zachował. Kremowy chciał mu tylko pomóc, a on go skrzywdził. Dlaczego? Bo miał gorszy dzień? To go nie usprawiedliwia. Lennia ma rację nie powinien być królem. Do jego oczu napłynęły łzy. Miał wyrzuty sumienia. Nie mógł zrozumieć jak do tego doszło. Był zły sam na siebie. Spojrzał przed siebie i zaryczał gniewnie. Wzrok jego był niewyraźny. W pewnym momencie zaczął ronić łzy.
Już całkiem zapomniał o tym co miał do zrobienia. Wszystko wydawało się takie beznadziejne. Chodził całkiem bez celu. Nie myślał, ale w głębi duszy martwił się co będzie z Malaikim. Zarazem również bał się jak zareagują rodzice na tę wieść. Nie pozostawało mu nic innego jak tylko pozostać tu gdzie był. Nagle coś... ktoś mignął mu przed oczami. Nie wiadomo dlaczego podniósł wzrok i dostrzegł szarą postać. Nie mógł jednak rozpoznać kim ona jest.
- kto tam? - zapytał
- nie poznajesz? - postać zbliżyła się - to ja... Shetani
Sava poczuł jakby ktoś uderzył go w pyszczek. To co się wydarzyło to wszystko przez nią, tylko i wyłącznie. Miał już jej serdecznie dosyć. Wysunął pazurki i już szykował się do ataku, gdy usłyszał czyjś głos
- Sava!!!!!
Momentalnie odwrócił się i zobaczył Torena. Postanowił go zignorować, ale schował pazurki.
- dobrze że jesteś - zaczął Sava - obawiam się że nie będę królem
- co?!!!!!? Ale... ale... ale... jak to? Dlaczego? - odparła zszokowana
- obawiam się że nie podołam
- zwariowałeś
- nie, a i jeszcze jedno nie możemy być razem
Szara nie wierzyła własnym uszom, ale skoro i tak zrezygnował z tronu to po co jej on? Zła, poszła prosto przed siebie. Czerwony tylko przyglądał się księciu ze zdziwieniem i zastanawiał skąd ten wiedział o zmianie planów co do następcy. Nie chciał się jednak o to dopatrywać, gdyż czarny nie był w najlepszym humorze. Sava już miał odejść kiedy czerwony zagrodził mu drogę.
- zejdź mi z drogi - warkną książę
- przykro mi wasza wysokości - lekko się skłonił - ale twoi rodzice pilnie proszą cię o przybycie na Lwią Skałę
Maluch już wiedział co go czeka, dlatego nic nie mówiąc po prostu ruszył do ,,domu" razem z czerwonym. Sava starał się opóźnić dojście najbardziej jak tylko mógł. Mizernie mu to jednak szło, gdyż Toren ciągle go poganiał. W końcu dotarli pod Lwią Skałę. Czerwony wbiegł pierwszy, zaś książę poruszał się bardzo wolno z spuszczoną głową i miną niczym skazańca. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu doszedł na miejsce. Tam już na niego czekali źli rodzice. Z ich min można było wyczytać iż byli bardzo zawiedzeni.
- Sava coś ty zrobił? - zapytał zagniewany Kovu
- tato... ja... ja... ja... przepraszam. Naprawdę tego nie chciałem. Poniosło mnie - z oczu księcia popłynęły łzy
- wybaczamy ci bo jesteś naszym synem oraz widzimy jak bardzo tego żałujesz, ale... - odparł już łagodniej król
Sava podniósł zapłakane oczy na ojca. Nie śmiał jednak nic powiedzieć, wiedział że postąpił źle i musi ponieść tego konsekwencje. Dlatego z niepokojem wyczekiwał słów ojca. Tym razem głos zabrała jednak Kiara
- ale jest takie że nie jesteś już następcą, a przynajmniej do czasu aż Malaiki wyzdrowieje. Jeśli ci wybaczy odzyskasz swój tytuł, a jeśli nie królową zostanie...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że jakoś przeżyjecie to co napisałam. Wiem, wiem miała ta notatka być tydzień temu, ale nie dałam rady napisać, a to co teraz wstawiłam jest gorsze niż złe. Krótkie, przepełnione dialogami, beznadziejnie napisane. Bardzo was za to przeprasza, ale jakoś nie byłam wstanie napisać niczego lepszego.
poniedziałek, 18 kwietnia 2016
#27. Oblicze prawdy
Od wygnania Lunny minęło już wiele czasu, jednak atmosfera na Lwiej Ziemi była nadal niepokojąca. Na pierwszy rzut oka widać było iż władcy się nie dogadują. Potrafili pokłócić się o drobnostki. Było to dość niepokojące, niestety nikt nie mógł nic z tym zrobić. Po prostu tak było i już. Jedynie Simba próbował pogodzić władców. Niestety ilekroć zaczynał z nimi rozmowę, nagle okazywało się że jest coś niezwykle pilnego do zrobienia z czym nie można zaczekać, jednak lew nie chciał ustąpić. Postanowił więc porozmawiać z wnukami, niestety jak za złość nie mógł ich nigdzie znaleźć. Lwiątka w tym czasie były niezmiernie zajęte obserwowaniem antylop.
- ale to nudne! - powiedział w końcu Sava. Bardzo mu się nudziło. Z początku nie chciał tego mówić, ale teraz nie wytrzymał. Nie zauważył jednak żadnej reakcji więc powtórzył jeszcze raz.
- nudno tu. Choćmy pobawić się gdzieś indziej - ryknoł najgłośniej jak potrafił
Dopiero teraz maluchy spojrzały na księcia. Nie były zadowolone z zachowania następcy, podobało im się ówczesne zajęcie. Już chciały mu to powiedzieć gdy nagle stado spłoszyło. Antylopy zaczęły pędzić prosto przed siebie, lwiątka trochę się przeraziły, ale szybko zorientowały się że zwierzęta je omijają, a przynajmniej tak było przez pewien czas. Po pewnym czasie jedną z antylop skręciła w stronę gdzie znajdowały się lwiątka. Pierwsza zauważyła do Shetani i odsunęła się w bezpieczne miejsce nikomu nie mówiąc o niebezpieczne. Cała reszta zauważyła to dopiero w ostatniej chwili, gdy szanse na ucieczkę były znikome. Na całe szczęście księżniczkom oraz Torenowi, Malaikiem i Huzuni udało się uniknąć kopyt. Niestety pozostała trójka nie miała tyle szczęścia. Antylopa bowiem przebiegła prosto po nich. Książę był potłuczony, zresztą tak samo jak Chortensja i Altania. Ich towarzysze zobaczywszy to bardzo się przestraszyli. Wszyscy oprócz Shetani. Lwiczka miała bowiem już podwinąć ogonek i odejść, kiedy zatrzymał ją Malaiki.
- gdzie idziesz? - zaczął powarkiwać
- odpocząć - odparła z przyciskiem
- a co z księciem? - zdenerwował się jeszcze bardziej
- wy się nim zajmiecie - wykrzyczała
- to twój partner!
- to mój... bilet do władzy - odpowiedziała już naprawdę zła
Lwiak naprawdę się ze złościł. Już nie mógł wytrzymać bezduszności siostry. Wszystko w nim buzowało, dlatego w przypływie emocji rzucił się na Shetani. Zaczęła się szamotanina i to w całe nie dla zabawy, ale na poważnie. Można by rzec że na śmierć i życie. Rodzeństwo przez dłuższy czas przewracało jedno drugiego warcząc przy tym wściekle. W końcu lwiak powalił lwiczkę tak że nie była wstanie się wyswobodzić. Wtem wyciągną swoje króciutkie pazurki i chciał ją uderzyć, jednak ta zrobiła unik. Spowodowało to że samiec stracił równowagę i spadł na trawę, a samiczka przygniotła go jeszcze bardziej do podłoża. Maluch szybko zorientował się co Shetani zamierza i dlatego ugryzł ją w łapę co pozwoliło mu się wydostać z ,,żelaznego uścisku". Teraz rodzeństwo stanęło na przeciw siebie, warcząc najlepiej i najgroźniej jak potrafili. Oboje wyciągnęli pazurki i ruszyli ku sobie. Pierwszy zaatakował Malaiki i o dziwo trafił. Uderzenie nie było jednak na tyle mocne by cokolwiek stało się samicy. Powtórzył atak jeszcze raz, ale tym razem zamiast uderzyć siostrę trafił Torena który od dłuższego czasu próbował ich rozdzielić, uderzenie tym razem było jednak na tyle mocne że miejsce w które oberwał zaczęło krwawić. Nie miał jednak tego za złe koledze, wiedział bowiem że to niechcący, jednak postanowił się już nie mieszać i patrzeć na całe zdarzenie z boku. Wiedział że to się źle skończy, no ale cóż próbował. Jednak nim znów wrócił do ,,oglądania" Shetani porządnie oberwała w oko z którego teraz spływała krew, a jej brat złamał na jakimś kamieniu kilka pazurków. Walka nie wyglądała już tak łagodnie jak na początku. Przybrała ona iście brutalny wygląd. Co chwila padały ciosy. Raz od lwa, raz od lwicy. Większość z nich była celna, choć tylko niektóre na tyle sine, aby wyrządzić jaką kol wiek krzywdę. Po dłuższym czasie oboje byli zmęczeni i poranieni, jednak żadne nie miało zamiaru dopuścić. Gorycz wzbierała w nich z każdą chwilą. Jedno pragnęło zemsty na drugim, w tym czasie nie liczyło się dla nich nic co działo się w około. Po prostu walczyli i walczyli, aż w końcu Shetani upadła na ziemię. Malaiki zaczął ją drapać co sił i nikt nie wie co by się stało gdyby Toren nie odciągną by go od ,,ofiary", a księżniczki jej nie zasłoniły. Lwiak nie był z tego powodu zadowolony, przez dłuższy czas próbował się wyrwać i dostać do siostry. Nic jednak nie wyszło z jego prób, dlatego po dłuższym czasie opuścił. Lwiątka spojrzały na niego groźnie. Lwiak chyba zrozumiał swój błąd, bo smętnie spuścił głowę. Maluchy nie chciały mu prawić morałów, jednak zdawały sobie sprawę jakie mogą mieć kłopoty. Na dodatek Sava, Chortensja i Altania nadal leżeli w tym samym miejscu gdzie na początku, całkiem bez pomocy. Nastała cisza, którą szybko przerwała Lennia.
- coś ty najlepszego narobił!? - powiedział delikatnie, ale z zaciśniętymi zębami
- ja... nie chciałem... przepraszam... ale... ale... ja naprawdę... -jąkał się
- no dobrze, dobrze. Jednak teraz trzeba pomyśleć co zrobimy - odparła Rumia
Malaiki trochę poweselał, ale nie na długo. Miał bowiem wyrzuty sumienia o to co zrobił siostrze. Nigdy nie był taki, nie łatwo go było zdenerwować, a co dopiero doprowadzić do takiego stanu. Tak naprawdę to sam nie wiedział co się z nim stało. Zaczął więc rozmyślać o tym co zrobił. Jednak po dłuższej chwili rozmyślania przerwała mu Huzuni.
- musimy wszystko powiedzieć dorosłym
Wszyscy popatrzyli po sobie. Doskonale zdawali sobie sprawę że to najbardziej rozsądne wyjście, może inne byłoby najlepsze ale czy mieli inne wyjście? Najgorzej na tym wyszedł by Malaiki, dlatego zaczął ich prosić
- nie proszę! Nie mówcie im prawdy! Będę miał poważne kłopoty!
- obawiam się że nie mamy innego wyjścia - odrzekła Rumia
- a co jeśli nadciągniemy prawdę? - odparła Lennia
Wszystkie oczy zwróciły się na księżniczkę. Nikomu nawet coś takiego by przez myśl nie przeszło, poza tym pozostawało pytanie co powiedzieć. Każdy czekał aż lwiczka w końcu im to wyjaśni swój plan. Nie czekali jednak długo.
- Powiemy jej prawdę co do antylop, tylko oprócz Savy, Chortensji i Altani poszkodowana została również Shetani. Dorośli w to uwierzą, a my nie będziemy mieli kłopotów
- a co z ranami Torena i Malaikiego? - dopytywała Huzuni
- powiemy... hmmm... że wdali się w bójkę
Toren gdy to usłyszał o mało nie zemdlał. Nie zrobił nic złego, a jeśli księżniczki tak powiedzą na pewno będzie musiał opuścić Lwią Ziemię albo zostać na niej martwy. Nie mógł pozwolić na takie kłamstwo, ale wiedział że z dorosłych nikt mu nie uwierzy. Jednak to co usłyszał później bardzo go zdziwiło.
- nie możemy tak powiedzieć! Dobrze wiesz że ojciec nienawidzi Torena, wykorzysta to aby go się pozbyć, a na to nie mogę pozwolić - powiedziała jednym tchem Rumia
Nikt nie wierzył w to co słyszy. Nikt bowiem nie przepadał za czerwonym, s tu nagle księżniczka się o niego martwi. Wydawało się to trochę dziwne, ale nikt nie miał czasu się tym martwić. Musieli na szybko wymyślić jakieś rozsądne wyjaśnienie. Po dłuższym namyśle Lennia znów wpadła na świetny pomysł, jednak tym razem w dodatku że nikogo nie odciążała to na dodatek stawiała lewków w roli bohaterów. Tego pomysłu nikt nie ważył się zakwestionować, dlatego lwiątka zabrały się do przenoszenia rannych. Toren wioł Savę, Malaiki niósł Shetani, Huzuni zajęła się Altanią, a Rumia podniosła Chortensję. Teraz wszystkie lwiątka ruszyły w stronę baobabu Rafikiego, z wyjątkiem Lenni która pobiegła poinformować o wszystkim rodziców. Lwiątka spieszyły się jak tylko mogły jednak dodatkowy ciężar bardzo je spowalniał. To spowodowało że starsza księżniczka dobiegła na miejsce pierwsza. Była bardzo zdyszana, dlatego każdy od razu zwrócił na nią uwagę
- Kiara i Kovu od razu do niej podbiegli.
- co się stało? - zapytała zaniepokojona Kiara
- antylopa! Sava, Shetani, Chortensja i Altania są u Rafikiego. Nie wiem co z nimi! Gdyby nie Malaiki i Toren ze mną, Rumią i Huzuni było by to samo! - powiedziała udając zdenerwowanie
Władcy nie zastanawiając się długo zostawili córkę i pobiegli w stronę drzewa mandryla. Droga była krótka, dlatego szybko tam dobiegli. Bez trudu wskoczyli na baobab w środku znajdował się Rafiki wraz z lwiątkami. Sava i Chortensja byli nieprzytomni, Altania i Shetani były przytomne, ale osłabione, a szara dodatkowo poraniona. Malaiki i Toren byli jedynie trochę poranieni, a Rumi i Huzuni nic nie było. Kovu i Kiara wyglądali na zszokowanych, ale przede wszystkim byli wystraszeni. Kiedy szaman ich dostrzegł od razu do nich podszedł.
- witajcie! Maluchy miały sporo szczęścia... na prawie... - zaczął Rafiki
- nie rozumiem - odparł Kovu
- chodzi o Chortensję. Jest w dużo gorszym stanie niż reszta. Z księciem też nie jest najlepiej, ale do wieczora powinien dojść do siebie, co do reszty to niedługo powinni wrócić na Lwią Skałę
Władcy usłyszawszy to uspokoili się, ale mimo wszystko nie chcieli wracać. Postanowili poczekać aż część maluchów będzie mogła wrócić do ,,domu". W między czasie przyglądali się najróżniejszym malunkom. Było ich bardzo wiele, a rozmyślania nad nimi zajmowały wiele czasu, dlatego nim się spostrzegli czas było wracać. Niestety musieli tu jeszcze zostawić księcia i białą lwiczkę. Chwilę wahali się czy nie lepiej zostać, ale po namyśle wrócili na Lwią Skałę razem z maluchami. Po ich powrocie bardzo szybko zbiegło się całe stado, każdy chciał się coś dowiedzieć. Jednak ku ich rozczarowaniu najmłodsi nie byli zbyt rozmowni. Mieli oni bowiem swoje problemy, które jak się okaże mogą mieć wpływ na losy Lwiej Ziemi. Dlatego dość szybko pozbyli się dorosłych, a sami poszli nad wodopój. O tej porze było tam cicho i spokojnie, a tego potrzebowali teraz najbardziej. Po drodze nie spieszyli się zbytnio. Droga była przyjemna i nawet nie zauważyli kiedy dotarli na miejsce. Gdyby to był normalny dzień pewnie by zaraz wskoczyli do wody, niestety mieli coś ważnego do załatwienia. Nikomu bowiem nie podobało się zachowanie Malaikiego i teraz musieli to wyjaśnić.
- Malaiki - zaczęła Lennia - wszyscy wiemy co się rano stało
- ja nie wiem - w traciła się Altania
- później ci wytłumaczymy. A więc... - kontynuowała - kryliśmy cię przed rodzicami, nie takiego cię poznałam
- Lennia, ja... przepraszam, ale dłużej już tego nie mogłem znieść
W tym czasie księże ocknoł się i postanowił poszukać przyjaciół. Nigdzie jednak nie mógł ich znaleźć. Był w wszystkich miejsca gdzie zazwyczaj przebywali, no prawie. Zrezygnowany miał już wracać na lwią skałę gdy przypomniał sobie o jeszcze jednym miejscu. Więc czym prędzej tam pobiegł i na jego szczęście wszyscy tam byli oprócz Chortensji która nadal leżała nieprzytomna u Rafikiego. Sava już miał się zbliżyć gdy dobiegła go jakaś dziwna rozmowa, dlatego pozostał w ukryciu
- chodzi o to że ona go nie kocha, a to mój najlepszy przyjaciel, nie pozwolę go tak wykorzystywać
Następca nie wiedział o kogo chodzi, aż usłyszał te słowa
- sądzisz że Shetani jest z nim tylko dla władzy?
- tak
W tej chwili dało się słyszeć śmiech należący do szarej oraz jej cienki głosik
- a jakże inaczej mam osiągnąć cel? Jak zostać królową? Wy na serio myśleliście że ja go kocham
Wszystkie lwiątka zawarczały i już miały się na nią zrzucić, a Sava wyskoczyć z kryjówki, ale właśnie ktoś się odezwał
- niech zostanie tak jak jest, nic nie mówmy Savie, to mogło by na niego źle wpłynąć
Po tych słowach książę poczuł się tak jakby ktoś wbił mu pazury prosto w pierś. Musiał bardzo się starać by nie wybuchnąć płaczem, dlatego czym prędzej zaczął uciekać. W dodatku zaczęła zbierać się mgła dlatego Sava postanowił mimo wszytko wrócić na Lwią Skałę, na szczęście okazało się że jest niedaleko. Maluch jednak nie miał zamiaru na nią wchodzić. Usiadł opodal niej i zaczął myśleć o tym wszystkim co się stało.
Wiedział że nie wybaczy tego swojej partnerce, ale co będzie dalej nie miał pojęcia. Wiedział jedynie że nie łatwo mu będzie rozwiązać tę sytuację.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podobało się? Teraz więcej będzie o lwiątkach. Wiem że zostawiłam wiele niewyjaśnionego z poprzedniej, ale spokojnie wszystko napiszę. Teraz notatki powinny się pojawiać częściej średnio raz na tydzień raz na dwa tygodnie i tak wiem że miałam to wstawić rano, ale się nie wyrobiłam. Moim zdaniem trochę zepsułam końcówkę i ogólnie to miało trochę inaczej wyglądać, ale cóż tak wyszło.
- ale to nudne! - powiedział w końcu Sava. Bardzo mu się nudziło. Z początku nie chciał tego mówić, ale teraz nie wytrzymał. Nie zauważył jednak żadnej reakcji więc powtórzył jeszcze raz.
- nudno tu. Choćmy pobawić się gdzieś indziej - ryknoł najgłośniej jak potrafił
Dopiero teraz maluchy spojrzały na księcia. Nie były zadowolone z zachowania następcy, podobało im się ówczesne zajęcie. Już chciały mu to powiedzieć gdy nagle stado spłoszyło. Antylopy zaczęły pędzić prosto przed siebie, lwiątka trochę się przeraziły, ale szybko zorientowały się że zwierzęta je omijają, a przynajmniej tak było przez pewien czas. Po pewnym czasie jedną z antylop skręciła w stronę gdzie znajdowały się lwiątka. Pierwsza zauważyła do Shetani i odsunęła się w bezpieczne miejsce nikomu nie mówiąc o niebezpieczne. Cała reszta zauważyła to dopiero w ostatniej chwili, gdy szanse na ucieczkę były znikome. Na całe szczęście księżniczkom oraz Torenowi, Malaikiem i Huzuni udało się uniknąć kopyt. Niestety pozostała trójka nie miała tyle szczęścia. Antylopa bowiem przebiegła prosto po nich. Książę był potłuczony, zresztą tak samo jak Chortensja i Altania. Ich towarzysze zobaczywszy to bardzo się przestraszyli. Wszyscy oprócz Shetani. Lwiczka miała bowiem już podwinąć ogonek i odejść, kiedy zatrzymał ją Malaiki.
- gdzie idziesz? - zaczął powarkiwać
- odpocząć - odparła z przyciskiem
- a co z księciem? - zdenerwował się jeszcze bardziej
- wy się nim zajmiecie - wykrzyczała
- to twój partner!
- to mój... bilet do władzy - odpowiedziała już naprawdę zła
Lwiak naprawdę się ze złościł. Już nie mógł wytrzymać bezduszności siostry. Wszystko w nim buzowało, dlatego w przypływie emocji rzucił się na Shetani. Zaczęła się szamotanina i to w całe nie dla zabawy, ale na poważnie. Można by rzec że na śmierć i życie. Rodzeństwo przez dłuższy czas przewracało jedno drugiego warcząc przy tym wściekle. W końcu lwiak powalił lwiczkę tak że nie była wstanie się wyswobodzić. Wtem wyciągną swoje króciutkie pazurki i chciał ją uderzyć, jednak ta zrobiła unik. Spowodowało to że samiec stracił równowagę i spadł na trawę, a samiczka przygniotła go jeszcze bardziej do podłoża. Maluch szybko zorientował się co Shetani zamierza i dlatego ugryzł ją w łapę co pozwoliło mu się wydostać z ,,żelaznego uścisku". Teraz rodzeństwo stanęło na przeciw siebie, warcząc najlepiej i najgroźniej jak potrafili. Oboje wyciągnęli pazurki i ruszyli ku sobie. Pierwszy zaatakował Malaiki i o dziwo trafił. Uderzenie nie było jednak na tyle mocne by cokolwiek stało się samicy. Powtórzył atak jeszcze raz, ale tym razem zamiast uderzyć siostrę trafił Torena który od dłuższego czasu próbował ich rozdzielić, uderzenie tym razem było jednak na tyle mocne że miejsce w które oberwał zaczęło krwawić. Nie miał jednak tego za złe koledze, wiedział bowiem że to niechcący, jednak postanowił się już nie mieszać i patrzeć na całe zdarzenie z boku. Wiedział że to się źle skończy, no ale cóż próbował. Jednak nim znów wrócił do ,,oglądania" Shetani porządnie oberwała w oko z którego teraz spływała krew, a jej brat złamał na jakimś kamieniu kilka pazurków. Walka nie wyglądała już tak łagodnie jak na początku. Przybrała ona iście brutalny wygląd. Co chwila padały ciosy. Raz od lwa, raz od lwicy. Większość z nich była celna, choć tylko niektóre na tyle sine, aby wyrządzić jaką kol wiek krzywdę. Po dłuższym czasie oboje byli zmęczeni i poranieni, jednak żadne nie miało zamiaru dopuścić. Gorycz wzbierała w nich z każdą chwilą. Jedno pragnęło zemsty na drugim, w tym czasie nie liczyło się dla nich nic co działo się w około. Po prostu walczyli i walczyli, aż w końcu Shetani upadła na ziemię. Malaiki zaczął ją drapać co sił i nikt nie wie co by się stało gdyby Toren nie odciągną by go od ,,ofiary", a księżniczki jej nie zasłoniły. Lwiak nie był z tego powodu zadowolony, przez dłuższy czas próbował się wyrwać i dostać do siostry. Nic jednak nie wyszło z jego prób, dlatego po dłuższym czasie opuścił. Lwiątka spojrzały na niego groźnie. Lwiak chyba zrozumiał swój błąd, bo smętnie spuścił głowę. Maluchy nie chciały mu prawić morałów, jednak zdawały sobie sprawę jakie mogą mieć kłopoty. Na dodatek Sava, Chortensja i Altania nadal leżeli w tym samym miejscu gdzie na początku, całkiem bez pomocy. Nastała cisza, którą szybko przerwała Lennia.
- coś ty najlepszego narobił!? - powiedział delikatnie, ale z zaciśniętymi zębami
- ja... nie chciałem... przepraszam... ale... ale... ja naprawdę... -jąkał się
- no dobrze, dobrze. Jednak teraz trzeba pomyśleć co zrobimy - odparła Rumia
Malaiki trochę poweselał, ale nie na długo. Miał bowiem wyrzuty sumienia o to co zrobił siostrze. Nigdy nie był taki, nie łatwo go było zdenerwować, a co dopiero doprowadzić do takiego stanu. Tak naprawdę to sam nie wiedział co się z nim stało. Zaczął więc rozmyślać o tym co zrobił. Jednak po dłuższej chwili rozmyślania przerwała mu Huzuni.
- musimy wszystko powiedzieć dorosłym
Wszyscy popatrzyli po sobie. Doskonale zdawali sobie sprawę że to najbardziej rozsądne wyjście, może inne byłoby najlepsze ale czy mieli inne wyjście? Najgorzej na tym wyszedł by Malaiki, dlatego zaczął ich prosić
- nie proszę! Nie mówcie im prawdy! Będę miał poważne kłopoty!
- obawiam się że nie mamy innego wyjścia - odrzekła Rumia
- a co jeśli nadciągniemy prawdę? - odparła Lennia
Wszystkie oczy zwróciły się na księżniczkę. Nikomu nawet coś takiego by przez myśl nie przeszło, poza tym pozostawało pytanie co powiedzieć. Każdy czekał aż lwiczka w końcu im to wyjaśni swój plan. Nie czekali jednak długo.
- Powiemy jej prawdę co do antylop, tylko oprócz Savy, Chortensji i Altani poszkodowana została również Shetani. Dorośli w to uwierzą, a my nie będziemy mieli kłopotów
- a co z ranami Torena i Malaikiego? - dopytywała Huzuni
- powiemy... hmmm... że wdali się w bójkę
Toren gdy to usłyszał o mało nie zemdlał. Nie zrobił nic złego, a jeśli księżniczki tak powiedzą na pewno będzie musiał opuścić Lwią Ziemię albo zostać na niej martwy. Nie mógł pozwolić na takie kłamstwo, ale wiedział że z dorosłych nikt mu nie uwierzy. Jednak to co usłyszał później bardzo go zdziwiło.
- nie możemy tak powiedzieć! Dobrze wiesz że ojciec nienawidzi Torena, wykorzysta to aby go się pozbyć, a na to nie mogę pozwolić - powiedziała jednym tchem Rumia
Nikt nie wierzył w to co słyszy. Nikt bowiem nie przepadał za czerwonym, s tu nagle księżniczka się o niego martwi. Wydawało się to trochę dziwne, ale nikt nie miał czasu się tym martwić. Musieli na szybko wymyślić jakieś rozsądne wyjaśnienie. Po dłuższym namyśle Lennia znów wpadła na świetny pomysł, jednak tym razem w dodatku że nikogo nie odciążała to na dodatek stawiała lewków w roli bohaterów. Tego pomysłu nikt nie ważył się zakwestionować, dlatego lwiątka zabrały się do przenoszenia rannych. Toren wioł Savę, Malaiki niósł Shetani, Huzuni zajęła się Altanią, a Rumia podniosła Chortensję. Teraz wszystkie lwiątka ruszyły w stronę baobabu Rafikiego, z wyjątkiem Lenni która pobiegła poinformować o wszystkim rodziców. Lwiątka spieszyły się jak tylko mogły jednak dodatkowy ciężar bardzo je spowalniał. To spowodowało że starsza księżniczka dobiegła na miejsce pierwsza. Była bardzo zdyszana, dlatego każdy od razu zwrócił na nią uwagę
- Kiara i Kovu od razu do niej podbiegli.
- co się stało? - zapytała zaniepokojona Kiara
- antylopa! Sava, Shetani, Chortensja i Altania są u Rafikiego. Nie wiem co z nimi! Gdyby nie Malaiki i Toren ze mną, Rumią i Huzuni było by to samo! - powiedziała udając zdenerwowanie
Władcy nie zastanawiając się długo zostawili córkę i pobiegli w stronę drzewa mandryla. Droga była krótka, dlatego szybko tam dobiegli. Bez trudu wskoczyli na baobab w środku znajdował się Rafiki wraz z lwiątkami. Sava i Chortensja byli nieprzytomni, Altania i Shetani były przytomne, ale osłabione, a szara dodatkowo poraniona. Malaiki i Toren byli jedynie trochę poranieni, a Rumi i Huzuni nic nie było. Kovu i Kiara wyglądali na zszokowanych, ale przede wszystkim byli wystraszeni. Kiedy szaman ich dostrzegł od razu do nich podszedł.
- witajcie! Maluchy miały sporo szczęścia... na prawie... - zaczął Rafiki
- nie rozumiem - odparł Kovu
- chodzi o Chortensję. Jest w dużo gorszym stanie niż reszta. Z księciem też nie jest najlepiej, ale do wieczora powinien dojść do siebie, co do reszty to niedługo powinni wrócić na Lwią Skałę
Władcy usłyszawszy to uspokoili się, ale mimo wszystko nie chcieli wracać. Postanowili poczekać aż część maluchów będzie mogła wrócić do ,,domu". W między czasie przyglądali się najróżniejszym malunkom. Było ich bardzo wiele, a rozmyślania nad nimi zajmowały wiele czasu, dlatego nim się spostrzegli czas było wracać. Niestety musieli tu jeszcze zostawić księcia i białą lwiczkę. Chwilę wahali się czy nie lepiej zostać, ale po namyśle wrócili na Lwią Skałę razem z maluchami. Po ich powrocie bardzo szybko zbiegło się całe stado, każdy chciał się coś dowiedzieć. Jednak ku ich rozczarowaniu najmłodsi nie byli zbyt rozmowni. Mieli oni bowiem swoje problemy, które jak się okaże mogą mieć wpływ na losy Lwiej Ziemi. Dlatego dość szybko pozbyli się dorosłych, a sami poszli nad wodopój. O tej porze było tam cicho i spokojnie, a tego potrzebowali teraz najbardziej. Po drodze nie spieszyli się zbytnio. Droga była przyjemna i nawet nie zauważyli kiedy dotarli na miejsce. Gdyby to był normalny dzień pewnie by zaraz wskoczyli do wody, niestety mieli coś ważnego do załatwienia. Nikomu bowiem nie podobało się zachowanie Malaikiego i teraz musieli to wyjaśnić.
- Malaiki - zaczęła Lennia - wszyscy wiemy co się rano stało
- ja nie wiem - w traciła się Altania
- później ci wytłumaczymy. A więc... - kontynuowała - kryliśmy cię przed rodzicami, nie takiego cię poznałam
- Lennia, ja... przepraszam, ale dłużej już tego nie mogłem znieść
W tym czasie księże ocknoł się i postanowił poszukać przyjaciół. Nigdzie jednak nie mógł ich znaleźć. Był w wszystkich miejsca gdzie zazwyczaj przebywali, no prawie. Zrezygnowany miał już wracać na lwią skałę gdy przypomniał sobie o jeszcze jednym miejscu. Więc czym prędzej tam pobiegł i na jego szczęście wszyscy tam byli oprócz Chortensji która nadal leżała nieprzytomna u Rafikiego. Sava już miał się zbliżyć gdy dobiegła go jakaś dziwna rozmowa, dlatego pozostał w ukryciu
- chodzi o to że ona go nie kocha, a to mój najlepszy przyjaciel, nie pozwolę go tak wykorzystywać
Następca nie wiedział o kogo chodzi, aż usłyszał te słowa
- sądzisz że Shetani jest z nim tylko dla władzy?
- tak
W tej chwili dało się słyszeć śmiech należący do szarej oraz jej cienki głosik
- a jakże inaczej mam osiągnąć cel? Jak zostać królową? Wy na serio myśleliście że ja go kocham
Wszystkie lwiątka zawarczały i już miały się na nią zrzucić, a Sava wyskoczyć z kryjówki, ale właśnie ktoś się odezwał
- niech zostanie tak jak jest, nic nie mówmy Savie, to mogło by na niego źle wpłynąć
Po tych słowach książę poczuł się tak jakby ktoś wbił mu pazury prosto w pierś. Musiał bardzo się starać by nie wybuchnąć płaczem, dlatego czym prędzej zaczął uciekać. W dodatku zaczęła zbierać się mgła dlatego Sava postanowił mimo wszytko wrócić na Lwią Skałę, na szczęście okazało się że jest niedaleko. Maluch jednak nie miał zamiaru na nią wchodzić. Usiadł opodal niej i zaczął myśleć o tym wszystkim co się stało.
Wiedział że nie wybaczy tego swojej partnerce, ale co będzie dalej nie miał pojęcia. Wiedział jedynie że nie łatwo mu będzie rozwiązać tę sytuację.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podobało się? Teraz więcej będzie o lwiątkach. Wiem że zostawiłam wiele niewyjaśnionego z poprzedniej, ale spokojnie wszystko napiszę. Teraz notatki powinny się pojawiać częściej średnio raz na tydzień raz na dwa tygodnie i tak wiem że miałam to wstawić rano, ale się nie wyrobiłam. Moim zdaniem trochę zepsułam końcówkę i ogólnie to miało trochę inaczej wyglądać, ale cóż tak wyszło.
sobota, 2 kwietnia 2016
#26. Koniec jest dopiero początkiem cz.3
Lunna siedziała w rogu jaskini. Była niespokojna, ale niepokój ogarniał nie tylko ją. Wszystkie lwy, a tak właściwie zwierzęta z niecierpliwością czekały na przebieg wydarzeń. Stan króla nie był dobry, ale nadzieja nikogo jeszcze nie opuszczała. Jednak z każdą godziną słabła.
- możemy zamienić słowo? - powiedział Rafiki do Kiary
- ach Rafiki - odparła smutno - oczywiście że tak
Razem wyszli przed jaskinię, ale wpierw Królowa posłała winowajczyni spojrzenie że ma się nie ruszać stąd skąd jest. Ta jednak nie miała zamiaru jej słuchać i gdy tylko wyszli Lunna podeszła do Kovu.
- tak najwyraźniej musiało być. Nie mogłam zmienić tego co się wydarzyło, ale przyszłości zarówno moja jak i twoja jest w moich łapach. Twój czas powoli nadchodzi niosąc za sobą mój, jednak Kiara nie wie co ja mam jeszcze w zanadrzu. Musisz wiedzieć że nie chcę twojej śmierci, ale obawiam się że to konieczne. Poza tym zasługujesz na to, jesteś zabójcą, potrafiłeś z zimną krwią zabić bezbronnego lwa, więc możemy przyjąć że to co zrobię jest odwetem za śmierć mojego brata, pożyjesz jeszcze kilka dni dzięki mojej miksturze. Da mi to trochę czasu, a uciec stąd mogę w każdej chwili i nikt nawet nie przyłoży łapy by mnie szukać. Z drugiej strony warto by zabezpieczyć jakoś przyszłość, choć tak czy tak zostanę stąd wygnana, albo przez Kiary za zabicie ciebie i ucieczkę, a jeśli bym nie uciekła to na pewno by mnie zabiła, albo przez ciebie za usiłowanie zabójstwa. Nie zrobiło by mi to wprawdzie żadnej różnicy bo sama jestem księżniczką, ale kto wie co się stało z moim królestwem, tym bardziej że w przyszłości na tronie Lwiej Ziemi musi zasiąść Simon lub Sarina. Twoje odejście tylko to ułatwi, jednak jakby spojrzeć na to z innej strony trzeba by było pozbyć się jeszcze Kiary oraz Savy, a jak wiadomo drugi raz bym ich nie podeszła. A jeśli darowała bym ci życie czy okazał byś się dobrym i mądrym ojcem? Może jednak mimo wszystko zmienił byś plany, choć raczej w to wątpię. Twój syn jest zagrożeniem nie tylko dla mnie, ale i dla moich planów. Pewnie chciałbyś wiedzieć kiedy się taka stałam? Gdybyś i ty był inny nie doszło by do tego, ale tobie tylko jedno było w głowie. Pewnie myślisz że nie wiem kto jest ojcem Shetani? Spokojnie nikomu nie powiem zabiorę tę tajemnicę ze sobą. Muszę jednak przyznać że pięć lwiątek to niezły rekord. Powinnam teraz chyba zacząć się śmiać ale prawdziwej królewnie nie przystoi, poza tym umiem panować nad sobą. Może przemyśle czy darować ci życie czy... -nie dokończyła bo usłyszała zbliżające się czyjeś kroki, więc czym prędzej wróciła na swoje miejsce
Był to Kopa, dziwnie patrzył na króla. Po jego wyrazie pyska można było wyczytać iż cieszy się z obecnej sytuacji. Teraz gdyby Kovu umarł do tronu było by tylko dwóch pretendentów, on oraz książę. Ale jego rywal to jeszcze lwiątko, łatwo można by się go pozbyć lub objąć tymczasową władzę, zastąpić obecnego monarchę i w przyszłości obiecać oddanie tronu synowi Kiary. Marzenia. Jednak w obecnej sytuacja były możliwe do zrealizowania. Syn Simby nie miał jednak zamiar wypowiadać swoich myśli na głos. Postanowił jedynie wyrazić swoją wyższość.
- masz to na co zasłużyłeś! Nie trzeba było garnąć się do tronu! - powiedział, po czym odwrócił się i wyszedł
Nie zdawał sobie jednak sprawy iż władca był przytomny i wszystko słyszał, ale był zbyt słaby, aby zareagować.
Tym czasem Kiara rozmawiała z Rafikim o tym co ewentualnie by zrobili jakby Król odszedł. Nie była to łatwa rozmowa, ale konieczna. Każdy zdawał sobie z tego sprawę, ale starał się o tym nie myśleć. Choć w stadzie znalazło by się kilka wyjątków.
- to wszystko co się tu dzieje, co tu przeżywamy to twoja wina. Już od kont się tu pojawiłaś wiedziałam że z tobą jest coś nie tak... ale przez myśl by mi nie przeszło że zabijesz mojego ukochanego. Jawnie go zmanipulowałaś i... - warczała - robiłaś z nim co chciałaś. Był na każde twoje skinienie... przez to oddaliliśmy się... i to bardzo... nawet nie zdążyłam mu przypomnieć jak bardzo go kocham...
- niewierze... on nie...nie żyje? To nie możliwe! Ja nie miałam wpływu na to co się stało... - wyjąkała Lunna
- milcz! Na szczęście Kovu jeszcze żyje, ale już nie długo. Rafiki powiedział że nie ma już dla niego ratunku, więc i ty jesteś niepotrzebna - warczała coraz głośniej - jutro odbędzie się twój proces, ale wyrok chyba już znasz
- Kiara proszę cię zaczekaj. On wyzdrowieje jestem tego pewna!
- Skąd ta pewność? Może znasz jeszcze jakieś specyfiki? - drwiła z niej - Co tamten za słaby? A może pomyliłaś składniki?
- gdyby nie ja on już dawno by nie żył
- gdyby nie ty on nie był by w takim stanie
Kiara wysunęła pazury i już miała uderzyć szarą, kiedy nagle usłyszała potężny huk. Było to uderzenie pioruna, ale nie zwykłe, jednak nadzwyczajne. Niebo bowiem było bezchmurne. Już miała sprawdzić co się dzieje, ale coś ją tknęło i postanowiła podejść do Kovu. Ku jej zdziwieniu lew ockną się. Wyglądał o wiele lepiej, jednak nadal był słaby.
- jak się czujesz? - zapytała z troską Kiara
- lepiej, o wiele lepiej. Nie mam jeszcze siły, ale to minie. Jutro... - nagle przerwał bo dostrzegł Lunnę - widzę zdrajczynię, a gdzie zdrajca?
Król zaczął się rozglądać po jaskini w poszukiwaniu tego przez kogo o mało nie umarł. Patrzył bardzo uważnie jednak nie mógł go nigdzie znaleźć. Zapanowała dłuższa chwila milczenia którą przerwała królowa. Wydawało się że dopiero co zrozumiała słowa Kovu.
- zdrajca? O kim ty mówisz? Tu jest tylko jeden zdrajca i jest nim ta podła, perfidna, zła, zdradziecka lwica - wskazała na Lunnę
Winowajczyni spuściła głowę. Nie miała odwagi spojrzeć królowi w oczy, pomimo iż wiedziała że on jest o wiele gorszy od niej. Podjęła jednak już decyzję że mu przebaczy i daruje życie, teraz pozostało jej tylko czekać na jego decyzję.
- tak najdroższa. Jednak nie jestem jeszcze na siłach by ją osądzić.
- mogę to zrobić za cie...
- nie! - rykną - sam to zrobię jak poczuje się lepiej. Do tego czasu Kopa będzie jej pilnował
Wszyscy obecni ze zdumieniem spojrzeli na króla, jednak nikt nie ważył się nic powiedzieć. To była decyzja Kovu i każdy musiał ją uszanować.
Następnego dnia król czuł się o niebo lepiej. Nie był jednak na tyle silny, aby wrócić do wszystkich obowiązków. Jedną sprawą mógł się jednak zająć. Bardzo ważną i istotną dla niego (zresztą całego stada) sprawą. Nie był pewny czy postąpi właściwie oraz czy da radę ukazać swój autorytet. Martwił się że wygłupi się jak małe lwiątko. Nie był przecież już tak silny jak przed tym całym zdarzeniem.
- Zastanawiając się nad tym czy będę pośmiewiskiem czy nie niczego nie zyskam. - pomyślał
Była to dla niego wyjątkowo niezręczna sytuacja. Dlatego wiadomo jak to on najchętniej by się z tego wymiksował. Myśląc nad tym dłużej zdał sobie sprawę że gdyby nie zgodził się na panowanie na Lwiej Ziemi nie musiał by się tym martwić, a sprawę za niego załatwił by ktoś inny. Najprawdopodobniej tym kimś byłby Kopa, ponieważ jak nie Kiara to on. No jeszcze była Huzuni, ale to jeszcze lwiątko. Na wspomnienie lwiczki jego myśli przeniosły się na dorosłą, a tak właściwie martwą lwicę. Była nią Nala. Matka Kiary, Huzuni no i Kopy. Kovu od zawsze darzył ją wyjątkową sympatią. Było to spowodowane podejściem byłej królowej do jego osoby za czasów kiedy był traktowany przez Simbę z pewną dozą niepewności. Myśli o niej były przyjemne, co sprawiło iż całkiem zapomniał o dręczącej go i cały czas trwającej sprawie z Lunną. Rozmyślając o rzeczach miłych usną i pogrążył się w głębokim śnie. Tymczasem Kiara wraz z dziećmi wybrała się nad wodopój. O tej porze było tam pusto, ale przyjemnie. Cała czwórka wybrała się tam aby móc na spokojnie porozmawiać. Ostatnie wydarzenia spowodowały iż nie było na to czasu. Pomimo jednak sposobności kiedy rodzina królewska dotarła na miejsce nikt nie odzywał się ani słowem. Ciszę przerwała dopiero Kiara.
- wiem że ostatnio was zaniedbywałam - zaczęła - i wiem również że pomimo iż sami cierpieliście pomagaliście wszystkim w około przetrwać ten trudny czas
- mamo to nasz obowiązek - wyjaśniła Lennia - jesteśmy książętami, a Sava następcą tronu. Musimy dbać o całe stado i jego uczucia przekładać ponad nasze
Wszystkich bardzo zdziwiła wypowiedzi księżniczki, nikt się tego po niej nigdy by nie spodziewał. Powiedziała to tak jakby miesiącami się do tego przygotowywała. Znów zapadła cisza, ale nie na długo, bowiem książę miał coś do powiedzenia.
- mamo choćby nie wiem co możesz na nas liczyć
- cieszę się to słyszeć, ale przecież nie po to tu przyszliśmy - zaśmiała się Kiara - porozmawiajmy o was o waszych problemach, smutkach oraz radości
- mamo ale nic ważnego w naszym życiu się nie dzieje - zaaprobowała Rumia
- a wasze drugie połówki?
Książęta dziwnie się na siebie popatrzały i już miały coś powiedzieć, kiedy nagle pojawiła się Alra. Była bardzo zmęczona, ale po chwili odpoczynku zaczęła:
- Król się obudził i prosi waszą wysokość o jak najszybsze przybycie
- dobrze, zaraz przybędę
Lwica pędem wróciła na Lwią Skałę, a chwile później w to samo miejsce wyruszyła Kiara z książętami. Kiedy doszli na miejsce Kovu chodził po jaskini, z jego pyska można było wyczytać iż bardzo się niecierpliwi. Na widok ukochanej oraz dzieci najwidoczniej się ucieszył, dlatego na ich powitanie serdecznie się uśmiechnął.
- coś się stało? - zapytała troszkę zdziwiona Kiara
- raczej dopiero się stanie - odparł oschle Kovu - jest jednak rzecz bardzo ważna i istotna dla naszego stada. Domyślisz się już o co chodzi? Już się lepiej czuję więc mogę to raz na zawsze rozstrzygnąć. Nie chcę z tym czekać nie wiadomo ile
Królowa głośno wzdychnęła. Doskonale wiedziało o co chodzi jej mężowi. Wiedziała o tej sprawie i jeszcze wczoraj sama chciała ją jak najszybciej rozstrzygnąć, ale teraz to było co innego. Od kąt Kovu wyzdrowiał było jej to obojętne, ale jak widać dla niego było to ważne.
- kiedy chcesz to zakończyć? - zapytała po dłuższej chwili Kiara
- jak najszybciej! Dzisiaj! Teraz! Od razu! Należy wszystkich zwołać, ale obawiam się że ja nie jestem jeszcze na siłach by to zrobić
Kiara nic już nie odpowiedziała tylko skinęła głową na znak iż zrobi wszystko, po czym wyszła z jaskini. Powolnym krokiem ruszyła na szczyt Lwiej Skały, nie spieszyła się. Droga bardzo jej się dłuży, ale w końcu udało jej się dotrzeć do celu. Rozejrzała się w około po czym wydała z siebie potężny ryk który zwoływał wszystkie lwy. Po czym ryknęła jeszcze raz tylko tym razem głośniej i dłużej co oznaczało że również wszystkie zwierzęta sawanny mają się pojawić. Na tym jej rola się skończyła, pozostało tylko czekać na pojawienie się wszystkich. Teraz pałeczkę musiał przejąć Kovu. Jednak nawet on musiał czekać na mieszkańców Lwiej Ziemi. Pierwsze oczywiście pojawiły się lwy, znały one całą sprawę dokładnie dlatego nie potrzebowały wyjaśnień. Po dłuższym czasie pojawili się również liczni przedstawiciele pozostałych gatunków. Kilka lwic sprowadziło Lunnę przed Lwią Skałę. Tym czasem Kiara pomogła królowi wspiąć się na "tron". Kiedy wszyscy byli gotowi Kovu wypiął pierś i ryknął majestatycznie. Wszyscy na niego spojrzeli, nagle zaczął wiać wiatr, a grzywa monarchy powiewać. Wszystkie oczy były skierowane właśnie na niego.
- Lunno jesteś winna zdrady - zaczął - próbowałaś pozbawić mnie życia i zrujnować moje... nasze królestwo. Nie znajduję nic co mogło by cię usprawiedliwiać dlatego odjedz stąd i nigdy nie wracaj. skazuję cię na... WYGNANIE!!!
Lwica zaczęła uciekać. Biegła najszybciej jak umiała, aż dobiegła do granicy. Nie wiadomo dlaczego z tego miejsca widać było jeszcze Lwią Skałę, spojrzała na nią i powiedziała sobie w duchu
- ja tu jeszcze wrócę, wrócę po to co mi się należy
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem że długo czekaliście, a efekt nie jest rewelacyjny, przepraszam was za to. Nie miałam ostatnio czasu, dlatego też możecie zauważyć luki w komentowaniu waszych blogów, lub liche komentarze za co również przepraszam, ale wszystko przeczytała niestety nie dałam rady wszystkiego skomentować. Ta notatka była dla mnie szczególnie trudna do napisania i nie wiecie jak się cieszę że w końcu ją opublikowałam. Teraz będę mogła się skupić bardziej na lwiątkach oraz Kopa zyska większą rolę w opowiadaniu. Osoby które zajęły drugie i trzecie miejsce w konkursie mogą mi wysłać swoje notatki w zależności od tego co było zawarte w nagrodach i wyjaśniając bo zauważyłam że są niejasności chodzi o notatkę jaką chcecie na mojego bloga (to nie jest obowiązkowe, bo to nagroda!) z zastrzeżeniami zawartymi wcześniej i nie koniecznie musicie wprowadzać swoją postać wszystko zależy od was. Co do postaci z konkursu to pojawi się za 2-3 notatki. Przepraszam was również że bez obrazka ale nie miałam co wstawić, ale obiecuje że następnych postaram się o to aby w większości było po kilka. 26 marca (dzięki za poprawienie) o godzinie 19:08 dobiliście 10000 tys. wyświetleń jesteście wspaniali! Pierwszy komentarz po ta notatką będzie zarazem 200 na moim blogu.
Pozdrawiam :)
- możemy zamienić słowo? - powiedział Rafiki do Kiary
- ach Rafiki - odparła smutno - oczywiście że tak
Razem wyszli przed jaskinię, ale wpierw Królowa posłała winowajczyni spojrzenie że ma się nie ruszać stąd skąd jest. Ta jednak nie miała zamiaru jej słuchać i gdy tylko wyszli Lunna podeszła do Kovu.
- tak najwyraźniej musiało być. Nie mogłam zmienić tego co się wydarzyło, ale przyszłości zarówno moja jak i twoja jest w moich łapach. Twój czas powoli nadchodzi niosąc za sobą mój, jednak Kiara nie wie co ja mam jeszcze w zanadrzu. Musisz wiedzieć że nie chcę twojej śmierci, ale obawiam się że to konieczne. Poza tym zasługujesz na to, jesteś zabójcą, potrafiłeś z zimną krwią zabić bezbronnego lwa, więc możemy przyjąć że to co zrobię jest odwetem za śmierć mojego brata, pożyjesz jeszcze kilka dni dzięki mojej miksturze. Da mi to trochę czasu, a uciec stąd mogę w każdej chwili i nikt nawet nie przyłoży łapy by mnie szukać. Z drugiej strony warto by zabezpieczyć jakoś przyszłość, choć tak czy tak zostanę stąd wygnana, albo przez Kiary za zabicie ciebie i ucieczkę, a jeśli bym nie uciekła to na pewno by mnie zabiła, albo przez ciebie za usiłowanie zabójstwa. Nie zrobiło by mi to wprawdzie żadnej różnicy bo sama jestem księżniczką, ale kto wie co się stało z moim królestwem, tym bardziej że w przyszłości na tronie Lwiej Ziemi musi zasiąść Simon lub Sarina. Twoje odejście tylko to ułatwi, jednak jakby spojrzeć na to z innej strony trzeba by było pozbyć się jeszcze Kiary oraz Savy, a jak wiadomo drugi raz bym ich nie podeszła. A jeśli darowała bym ci życie czy okazał byś się dobrym i mądrym ojcem? Może jednak mimo wszystko zmienił byś plany, choć raczej w to wątpię. Twój syn jest zagrożeniem nie tylko dla mnie, ale i dla moich planów. Pewnie chciałbyś wiedzieć kiedy się taka stałam? Gdybyś i ty był inny nie doszło by do tego, ale tobie tylko jedno było w głowie. Pewnie myślisz że nie wiem kto jest ojcem Shetani? Spokojnie nikomu nie powiem zabiorę tę tajemnicę ze sobą. Muszę jednak przyznać że pięć lwiątek to niezły rekord. Powinnam teraz chyba zacząć się śmiać ale prawdziwej królewnie nie przystoi, poza tym umiem panować nad sobą. Może przemyśle czy darować ci życie czy... -nie dokończyła bo usłyszała zbliżające się czyjeś kroki, więc czym prędzej wróciła na swoje miejsce
Był to Kopa, dziwnie patrzył na króla. Po jego wyrazie pyska można było wyczytać iż cieszy się z obecnej sytuacji. Teraz gdyby Kovu umarł do tronu było by tylko dwóch pretendentów, on oraz książę. Ale jego rywal to jeszcze lwiątko, łatwo można by się go pozbyć lub objąć tymczasową władzę, zastąpić obecnego monarchę i w przyszłości obiecać oddanie tronu synowi Kiary. Marzenia. Jednak w obecnej sytuacja były możliwe do zrealizowania. Syn Simby nie miał jednak zamiar wypowiadać swoich myśli na głos. Postanowił jedynie wyrazić swoją wyższość.
- masz to na co zasłużyłeś! Nie trzeba było garnąć się do tronu! - powiedział, po czym odwrócił się i wyszedł
Nie zdawał sobie jednak sprawy iż władca był przytomny i wszystko słyszał, ale był zbyt słaby, aby zareagować.
Tym czasem Kiara rozmawiała z Rafikim o tym co ewentualnie by zrobili jakby Król odszedł. Nie była to łatwa rozmowa, ale konieczna. Każdy zdawał sobie z tego sprawę, ale starał się o tym nie myśleć. Choć w stadzie znalazło by się kilka wyjątków.
*
Minęło kilka dni, czas biegł nie ubłagalnie. Z królem nie było ani trochę lepień, ale pocieszający był fakt że mu się nie pogarsza. Była to oczywiście sprawka Lunny, która ostatnimi czasy również była nie w najlepszej formie. Możliwe że to właśnie dlatego utrzymywała Kovu przy życiu. Jednak powoli zaczynało jej to ciążyć. To zmuszało ją do podjęcia ostatecznej decyzji. Dużo nad tym rozmyślała. Raz była za życiem monarchy, a drugi raz przeciwko. Nie wiedziała co zrobić, a dodatkowo presję na niej wywoływał los jej brata i groźba siostrzeńca. Najchętniej to nigdy by tego nie zaczęła, ale skoro jednak stało się tak, to musiała jakoś z tego wybrnąć. Najbardziej zastanawiała ją jednak decyzja czerwonego o przybyciu na Lwią Ziemię. Potomek jej brata nie chciał bowiem jej tego wyjaśniać, gdyż twierdził iż nie jest to sposobny na to moment. Decyzja była nader trudna. Każdego dnia uważnie obserwowała Kiarę, więc doskonale wiedziała co ona czuje. W lwicy z dnia na dzień zwiększała się niechęć i nienawiść do Lunny. Równie widoczna była stale rosnąca rozpacz oraz bezsilności. Każdy kto choć raz na nią spojrzał był wstanie stwierdzić jak ogromnym uczuciem darzy brązowego lwa. Niektórzy nie dowierzali jak silna jest jej miłość do króla, że po tym wszystkim myśli tylko o nim. Teraz nawet książęta przestały się liczyć, jednak one nie narzekały. Pomimo iż one również cierpiały nie okazywały tego i same wspierały wszystkich w około, ale w rzeczywistości one również potrzebowały pomocy. Większości stada je podziwiało za to co robiły, ale szara lwica nie twierdziła by to był powód do zachwytu. Jednak również nie była obojętna, szkoda było jej tych maluchów i to ostatecznie spowodowało podjęcie tak męczącej i długo wyczekiwanej decyzji.
*
Nocą kiedy wszyscy poszli już spać ostrożnie wymknęła się, aby przygotować ostatnią miksturę. Ten eliksir miał wszystko rozstrzygnąć. Życie, śmierć, wszystko zależało od niego. W jego esencji leżał również los wszystkich mieszkańców. Nigdy nikt nie zdawał by sobie sprawy, że coś tak małego i nie istotnego zaważy na losie wszystkich w około. Mikstura była prosta, ale skuteczna. Lunna szybko się z nią uporała. Więc aby nie ryzykować jeszcze bardziej wróciła po cichu do jaskini. Nie podała jednak królowi "lekarstwa", lecz położyła się spać. Przyśnił jej się pewien sen: była na Czerwonej Ziemi, wszyscy byli szczęśliwi. Właśnie odbywała się koronacja, jednak ku jej zdziwieniu to nie ona miała wstąpić na tron lecz jakiś czerwony lew. Stała dość blisko więc widziała wszystko dokładnie. Nagle z chmur wyłonił się jej brat. Uśmiechną się czule najpierw do nowego króla, a następnie do niej. Widać było że jest szczęśliwy, już miał coś powiedzieć kiedy nagle coś, a raczej ktoś obudził Lunnę. Była to spanikowana Kiara, która szukała ratunku dla Kovu który umierał na jej oczach. Szara bardzo się zdziwiła, nic mu nie podała, a tu nagle tak mu się pogorszyło? Było to wręcz niepojęte. Interesowała ją przyczyna tego stanu, była bowiem pewna że to nie z jej winy oraz wiedziała iż nie miało to żadnego związku z tym co zrobiła. Ktoś musiał podjąć decyzję za nią, tylko kto? To pytanie bardzo ją nurtowało. Jednak nie mogła pozwolić na śmierć Kovu! Nie teraz! Wzięła głęboki wdech i podeszła do monarchy. Nikt nawet nie zwrócił na to uwagi... Lwioziemcy byli zbyt spanikowani by to zauważyć. Lunna momentalnie podała królowi lekarstwa. Nie zauważyła jednak natychmiastowej poprawy, nie był to jednak powód do zmartwień gdyż mikstura potrzebuje czasu. Lunna stała cały czas w jednym miejscu, nagle poczuła potężne uderzenie w głowę... upadła... Kiedy się ocknęła zauważyła iż całe stado zebrało się w około niej. Okrążali ją ciasnym kołem i patrzyli złowrogo, nagle krąg rozstąpił się i jedna z lwic poczęła iść w kierunku jeszcze oszołomionej Lunny. Stanęła przed nią twarzą w twarz posłała jej spojrzenie mrożące krew w żyłach. Ową lwicą był nie kto inny tylko Kiara. Po dłuższej chwili królowa postanowiła wygarnąć wszystko lwicy.- to wszystko co się tu dzieje, co tu przeżywamy to twoja wina. Już od kont się tu pojawiłaś wiedziałam że z tobą jest coś nie tak... ale przez myśl by mi nie przeszło że zabijesz mojego ukochanego. Jawnie go zmanipulowałaś i... - warczała - robiłaś z nim co chciałaś. Był na każde twoje skinienie... przez to oddaliliśmy się... i to bardzo... nawet nie zdążyłam mu przypomnieć jak bardzo go kocham...
- niewierze... on nie...nie żyje? To nie możliwe! Ja nie miałam wpływu na to co się stało... - wyjąkała Lunna
- milcz! Na szczęście Kovu jeszcze żyje, ale już nie długo. Rafiki powiedział że nie ma już dla niego ratunku, więc i ty jesteś niepotrzebna - warczała coraz głośniej - jutro odbędzie się twój proces, ale wyrok chyba już znasz
- Kiara proszę cię zaczekaj. On wyzdrowieje jestem tego pewna!
- Skąd ta pewność? Może znasz jeszcze jakieś specyfiki? - drwiła z niej - Co tamten za słaby? A może pomyliłaś składniki?
- gdyby nie ja on już dawno by nie żył
- gdyby nie ty on nie był by w takim stanie
Kiara wysunęła pazury i już miała uderzyć szarą, kiedy nagle usłyszała potężny huk. Było to uderzenie pioruna, ale nie zwykłe, jednak nadzwyczajne. Niebo bowiem było bezchmurne. Już miała sprawdzić co się dzieje, ale coś ją tknęło i postanowiła podejść do Kovu. Ku jej zdziwieniu lew ockną się. Wyglądał o wiele lepiej, jednak nadal był słaby.
- jak się czujesz? - zapytała z troską Kiara
- lepiej, o wiele lepiej. Nie mam jeszcze siły, ale to minie. Jutro... - nagle przerwał bo dostrzegł Lunnę - widzę zdrajczynię, a gdzie zdrajca?
Król zaczął się rozglądać po jaskini w poszukiwaniu tego przez kogo o mało nie umarł. Patrzył bardzo uważnie jednak nie mógł go nigdzie znaleźć. Zapanowała dłuższa chwila milczenia którą przerwała królowa. Wydawało się że dopiero co zrozumiała słowa Kovu.
- zdrajca? O kim ty mówisz? Tu jest tylko jeden zdrajca i jest nim ta podła, perfidna, zła, zdradziecka lwica - wskazała na Lunnę
Winowajczyni spuściła głowę. Nie miała odwagi spojrzeć królowi w oczy, pomimo iż wiedziała że on jest o wiele gorszy od niej. Podjęła jednak już decyzję że mu przebaczy i daruje życie, teraz pozostało jej tylko czekać na jego decyzję.
- tak najdroższa. Jednak nie jestem jeszcze na siłach by ją osądzić.
- mogę to zrobić za cie...
- nie! - rykną - sam to zrobię jak poczuje się lepiej. Do tego czasu Kopa będzie jej pilnował
Wszyscy obecni ze zdumieniem spojrzeli na króla, jednak nikt nie ważył się nic powiedzieć. To była decyzja Kovu i każdy musiał ją uszanować.
Następnego dnia król czuł się o niebo lepiej. Nie był jednak na tyle silny, aby wrócić do wszystkich obowiązków. Jedną sprawą mógł się jednak zająć. Bardzo ważną i istotną dla niego (zresztą całego stada) sprawą. Nie był pewny czy postąpi właściwie oraz czy da radę ukazać swój autorytet. Martwił się że wygłupi się jak małe lwiątko. Nie był przecież już tak silny jak przed tym całym zdarzeniem.
- Zastanawiając się nad tym czy będę pośmiewiskiem czy nie niczego nie zyskam. - pomyślał
Była to dla niego wyjątkowo niezręczna sytuacja. Dlatego wiadomo jak to on najchętniej by się z tego wymiksował. Myśląc nad tym dłużej zdał sobie sprawę że gdyby nie zgodził się na panowanie na Lwiej Ziemi nie musiał by się tym martwić, a sprawę za niego załatwił by ktoś inny. Najprawdopodobniej tym kimś byłby Kopa, ponieważ jak nie Kiara to on. No jeszcze była Huzuni, ale to jeszcze lwiątko. Na wspomnienie lwiczki jego myśli przeniosły się na dorosłą, a tak właściwie martwą lwicę. Była nią Nala. Matka Kiary, Huzuni no i Kopy. Kovu od zawsze darzył ją wyjątkową sympatią. Było to spowodowane podejściem byłej królowej do jego osoby za czasów kiedy był traktowany przez Simbę z pewną dozą niepewności. Myśli o niej były przyjemne, co sprawiło iż całkiem zapomniał o dręczącej go i cały czas trwającej sprawie z Lunną. Rozmyślając o rzeczach miłych usną i pogrążył się w głębokim śnie. Tymczasem Kiara wraz z dziećmi wybrała się nad wodopój. O tej porze było tam pusto, ale przyjemnie. Cała czwórka wybrała się tam aby móc na spokojnie porozmawiać. Ostatnie wydarzenia spowodowały iż nie było na to czasu. Pomimo jednak sposobności kiedy rodzina królewska dotarła na miejsce nikt nie odzywał się ani słowem. Ciszę przerwała dopiero Kiara.
- wiem że ostatnio was zaniedbywałam - zaczęła - i wiem również że pomimo iż sami cierpieliście pomagaliście wszystkim w około przetrwać ten trudny czas
- mamo to nasz obowiązek - wyjaśniła Lennia - jesteśmy książętami, a Sava następcą tronu. Musimy dbać o całe stado i jego uczucia przekładać ponad nasze
Wszystkich bardzo zdziwiła wypowiedzi księżniczki, nikt się tego po niej nigdy by nie spodziewał. Powiedziała to tak jakby miesiącami się do tego przygotowywała. Znów zapadła cisza, ale nie na długo, bowiem książę miał coś do powiedzenia.
- mamo choćby nie wiem co możesz na nas liczyć
- cieszę się to słyszeć, ale przecież nie po to tu przyszliśmy - zaśmiała się Kiara - porozmawiajmy o was o waszych problemach, smutkach oraz radości
- mamo ale nic ważnego w naszym życiu się nie dzieje - zaaprobowała Rumia
- a wasze drugie połówki?
Książęta dziwnie się na siebie popatrzały i już miały coś powiedzieć, kiedy nagle pojawiła się Alra. Była bardzo zmęczona, ale po chwili odpoczynku zaczęła:
- Król się obudził i prosi waszą wysokość o jak najszybsze przybycie
- dobrze, zaraz przybędę
Lwica pędem wróciła na Lwią Skałę, a chwile później w to samo miejsce wyruszyła Kiara z książętami. Kiedy doszli na miejsce Kovu chodził po jaskini, z jego pyska można było wyczytać iż bardzo się niecierpliwi. Na widok ukochanej oraz dzieci najwidoczniej się ucieszył, dlatego na ich powitanie serdecznie się uśmiechnął.
- coś się stało? - zapytała troszkę zdziwiona Kiara
- raczej dopiero się stanie - odparł oschle Kovu - jest jednak rzecz bardzo ważna i istotna dla naszego stada. Domyślisz się już o co chodzi? Już się lepiej czuję więc mogę to raz na zawsze rozstrzygnąć. Nie chcę z tym czekać nie wiadomo ile
Królowa głośno wzdychnęła. Doskonale wiedziało o co chodzi jej mężowi. Wiedziała o tej sprawie i jeszcze wczoraj sama chciała ją jak najszybciej rozstrzygnąć, ale teraz to było co innego. Od kąt Kovu wyzdrowiał było jej to obojętne, ale jak widać dla niego było to ważne.
- kiedy chcesz to zakończyć? - zapytała po dłuższej chwili Kiara
- jak najszybciej! Dzisiaj! Teraz! Od razu! Należy wszystkich zwołać, ale obawiam się że ja nie jestem jeszcze na siłach by to zrobić
Kiara nic już nie odpowiedziała tylko skinęła głową na znak iż zrobi wszystko, po czym wyszła z jaskini. Powolnym krokiem ruszyła na szczyt Lwiej Skały, nie spieszyła się. Droga bardzo jej się dłuży, ale w końcu udało jej się dotrzeć do celu. Rozejrzała się w około po czym wydała z siebie potężny ryk który zwoływał wszystkie lwy. Po czym ryknęła jeszcze raz tylko tym razem głośniej i dłużej co oznaczało że również wszystkie zwierzęta sawanny mają się pojawić. Na tym jej rola się skończyła, pozostało tylko czekać na pojawienie się wszystkich. Teraz pałeczkę musiał przejąć Kovu. Jednak nawet on musiał czekać na mieszkańców Lwiej Ziemi. Pierwsze oczywiście pojawiły się lwy, znały one całą sprawę dokładnie dlatego nie potrzebowały wyjaśnień. Po dłuższym czasie pojawili się również liczni przedstawiciele pozostałych gatunków. Kilka lwic sprowadziło Lunnę przed Lwią Skałę. Tym czasem Kiara pomogła królowi wspiąć się na "tron". Kiedy wszyscy byli gotowi Kovu wypiął pierś i ryknął majestatycznie. Wszyscy na niego spojrzeli, nagle zaczął wiać wiatr, a grzywa monarchy powiewać. Wszystkie oczy były skierowane właśnie na niego.
- Lunno jesteś winna zdrady - zaczął - próbowałaś pozbawić mnie życia i zrujnować moje... nasze królestwo. Nie znajduję nic co mogło by cię usprawiedliwiać dlatego odjedz stąd i nigdy nie wracaj. skazuję cię na... WYGNANIE!!!
Lwica zaczęła uciekać. Biegła najszybciej jak umiała, aż dobiegła do granicy. Nie wiadomo dlaczego z tego miejsca widać było jeszcze Lwią Skałę, spojrzała na nią i powiedziała sobie w duchu
- ja tu jeszcze wrócę, wrócę po to co mi się należy
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem że długo czekaliście, a efekt nie jest rewelacyjny, przepraszam was za to. Nie miałam ostatnio czasu, dlatego też możecie zauważyć luki w komentowaniu waszych blogów, lub liche komentarze za co również przepraszam, ale wszystko przeczytała niestety nie dałam rady wszystkiego skomentować. Ta notatka była dla mnie szczególnie trudna do napisania i nie wiecie jak się cieszę że w końcu ją opublikowałam. Teraz będę mogła się skupić bardziej na lwiątkach oraz Kopa zyska większą rolę w opowiadaniu. Osoby które zajęły drugie i trzecie miejsce w konkursie mogą mi wysłać swoje notatki w zależności od tego co było zawarte w nagrodach i wyjaśniając bo zauważyłam że są niejasności chodzi o notatkę jaką chcecie na mojego bloga (to nie jest obowiązkowe, bo to nagroda!) z zastrzeżeniami zawartymi wcześniej i nie koniecznie musicie wprowadzać swoją postać wszystko zależy od was. Co do postaci z konkursu to pojawi się za 2-3 notatki. Przepraszam was również że bez obrazka ale nie miałam co wstawić, ale obiecuje że następnych postaram się o to aby w większości było po kilka. 26 marca (dzięki za poprawienie) o godzinie 19:08 dobiliście 10000 tys. wyświetleń jesteście wspaniali! Pierwszy komentarz po ta notatką będzie zarazem 200 na moim blogu.
Pozdrawiam :)
niedziela, 21 lutego 2016
#25. Koniec jest dopiero początkiem cz.2
Młody książę właśnie się ocknął. Był oszołomiony i nie do końca mógł sobie przypomnieć co się stało. Wiedział że coś ważnego i dlatego próbował odtworzyć minione zdarzenia. Jednak na nie szczęście strasznie bolała go głowa, przez co nie był wstanie myśleć. Postanowił więc wstać i ruszyć na Lwią Skałę. Niestety jego starania okazały się bezskuteczne. Zupełnie opuściły go wszelkie siły. Miał chęć zostać tu gdzie był, jednak coś zmuszało go do powrotu do domu. Nie wiedział dlaczego, ale wiedział że musi. Zebrał więc w sobie wszystkie siły i podniósł się. Jednak nim zrobił krok upadł. Sava postanowił spróbować jeszcze raz. Tym jednak razem udało mu się utrzymać równowagę. Ostrożnie ruszył przed siebie. Jeszcze kilka razy po drodze się potknął, ale szybko się podniósł. Droga była dla niego bardzo uciążliwa, najchętniej od razu by odpuścił, ale jakiś wewnętrzny głos zmuszał go do dalszej drogi. Książę wytrwale szedł w wyznaczonym kierunku, aż usłyszał potężny ryk dobiegający z "tronu". Wtem upadł, czuł się tak jakby dostał obuchem u głowę. Kręciło mu się w głowie, a wszystko na co patrzył zdawało się mu być rozmazane. Po dłuższej chwili doszedł jednak do siebie i po kilku próbach wstał, po czym znów ruszył na Lwią Skałę. Droga był długa i żmudna, lecz następca nie przejmował się tym. Gdy był już naprawdę blisko ktoś wpadł na niego. Był to Toren. Oba lwiątka upadły, książę nie był z tego powodu szczęśliwy.
- co ty wyprawiasz? Zachowujesz się jak krętym, a tak właściwie to mógłbyś trochę uważać - wykrzyczał Sava
Czerwony spojrzał błagalnie na następcę, a następnie wymienił z jego siostrą porozumiewawcze spojrzenie. Skłonił się z lekka po czym wziął głęboki wdech.
- przepraszam że cię przewróciłem, ale wraz z Rumią - Sava dopiero teraz ją zauważył - spieszymy się na Lwią Skałę, usłyszeliśmy ryk i uznaliśmy...
- już ty się taki święty nie rób - przerwał mu - i może pomógł byś mi wstać?!?
Syn Terena nie miał ochoty na dłuższą wymianę słów, więc czym prędzej pomógł Savie wstać. Lwiak wyglądał na niezadowolonego, jednak dalszą drogę odbył w towarzystwie królewskiego rodzeństwa. Po krótkiej chwili byli na miejscu. Widok był przerażający, Kovu leżał zwinięty w kłębek w kałuż z własnej krwi. Twarz miał wykrzywioną od bólu, jego oczy stały się szare. Z trudem łapał powietrze, piszcząc cichuteńko. Widać było i słychać że lew bardzo cierpi. W jednaj chwili znikła z niego cała duma, powaga i wszystkie inne cechy które wzbudzały w innych respekt. Był jak malutkie bezbronne lwiątko z ta różnicą że był dorosły i był królem. Dokoła rozlegał się dziwny zapach... jakby... spalenizny. Dodatkowo panował ogromny gwar. Wszyscy krzyczeli panikowali i nikt nie wiedział co robić. Książę też zaczął panikować, jednak Toren o dziwo postanowił coś zrobić. Chciał śmierci króla, ale ten widok był przerażający. Czerwony nie mógł na to patrzeć i nie wiadomo czemu postanowił mu pomóc bo nikt inny jak łatwo można było zauważyć nie był w stanie tego zrobić. Czym to było spowodowane on sam nie miał pojęcia. Może to przez wyrzuty sumienia? Może przez chęć samodzielnej zemsty? Może ze względu na Rumie lub Savę? Może mu tu było dobrze? Może bał się konsekwencji jeśli coś by wyszło na jaw? Może niechęć by królewskie dzieci przeżywały to co on? Może to przez chęć zasłużenia się? Może chciał w księciu zdobyć przyjaciela? Może to przez strach? Może to przez ogromne cierpienie jakiego nie doznał jego ojciec, a Kovu tak? Może przez niechęć upodobnienia się do zabójcy? Może przez wzgląd na Lunnę? Może to przez miłość do którejś z lwiczek? A może widok tak ogromnego chaosu zbudził w nim bohatera? Jednak bez względu na powód Toren pobiegł do Rafikiego. Kiedy dobiegł do jego drzewa bezskutecznie próbował się tam wdrapać. Mandryl akurat spał więc nie słyszał lwiątka. Był już stary i sny miał twarde, nie był już tak czujny jak kiedyś. na szczęście czerwony nie był jedyny który nie chciał śmierci Kovu. Drugim lwem, a tak właściwie to duchem był Skaza. Pilnował on syna odkąd został królem i w razie potrzeby ingerował w życie Lwiej Ziemi. Tym razem postanowił wysłużyć się synem Terena, jednak musiał mu odrobinę pomóc. Dlatego pojawił się Rafikiemu we śnie. Szaman znajdował się na Lwiej Skale, a w około otaczali go wszyscy dawni władcy. Nagle zza skały wyszła dziwna lwica, była niebieska prawie granatowa na środku głowy miała szarą gwiazdę. Wyszczerzył kły, wysunęła pazury i zbliżyła się do lwów zaczęła zabijać wszystkich po kolei, a nikt nic nie był wstanie nic zrobić. Nim mandryl się spostrzegł wszyscy nie żyli, a lwica zniknęła. Wtem pojawił się Skaza, który ze względu na to co zrobił został wyrzucony z grona władców. Brat Mufasy spojrzał oschle na szamana.
- Co ty tu robisz? Mój syn jeszcze żyje ratuj go! - wskazał łapą na ciało Kovu
Po tych słowach sen starca się skończył, a on sam obudził. Szybko do jego uszu dobiegły dźwięki nieudanej wspinaczki, więc czym prędzej opuścił baobab by sprawdzić o co chodzi. Bardzo się zdziwił zobaczywszy Torena jednak podszedł do niego by mu pomóc.
- coś się stało? - zapytał
- Nareszcie wyszedłeś, w żaden sposób nie mogłem się do ciebie dostać - powiedział jednym tchem - a chodzi o to że król umiera, a wszyscy są w zbyt dużym szoku by coś zrobić. Musisz czym prędzej iść na Skałę... yyyy.... Lwią Skałę.
Rafiki nie potrzebował więcej wyjaśnień. Czym prędzej ruszył wraz z lwiątkiem do miejsca gdzie był Kovu. Mandryl był już stary więc ich podróż nie była tak szybka jakby chcieli, jednak na szczęście nie dotarli zbyt późno. Szaman zobaczywszy co się dzieje polecił Torenowi zebranie i uspokojenie wszystkich lwiątek, a z ich pomocą opanowanie dorosłych. Sam zaś podszedł do Kovu by mu pomóc jednak gdy zobaczył jego stan załamał się. Nigdy nie widział czegoś podobnego, a widział już wiele. Poczuł się bezradny, on który pomagał trzem władcą i zawsze był niezawodny tym razem nie wiedział co robić. Jedyne co wskórał to to że lwy zobaczywszy go przestały biegać i krzyczeć jak opętane. Tak jakby zdali sobie sprawę z tego że zachowywali się bardzo głupio. Zapanowała ogólna cisza.
- co z nim? - nagle odezwał się Simba
Rafiki westchnął głęboko. Spojrzał na byłego króla, następnie na jego małżonkę i Kiarę, aż w końcu jego wzrok utkwił w Kovu. Mandryl próbował coś powiedzieć, ale nie był w stanie. W końcu z jego oka spłynęła łza, która szybko otarł. Jednak syn Mufasy to dostrzegł. Dziwnie spojrzał na szamana, a ten jakby coś go tchnęło cicho wymamrotał.
- Zabierzcie go do środka - po tych słowach na dłuższą chwilę umilkli, po czym znów się odezwał - Simba, Kiara, Nala musimy porozmawiać na osobności
Przez chwilę wszyscy ze zdumieniem patrzyli na mandryla, ale po chwili dwa lwy wzięły Kovu i zaniosły go do środka, a królowa i byli władcy wraz z Rafikim poszli za nimi. Szaman musiał im teraz o wszystkim powiedzieć co nie było łatwe.
- co ty wyprawiasz? Zachowujesz się jak krętym, a tak właściwie to mógłbyś trochę uważać - wykrzyczał Sava
Czerwony spojrzał błagalnie na następcę, a następnie wymienił z jego siostrą porozumiewawcze spojrzenie. Skłonił się z lekka po czym wziął głęboki wdech.
- przepraszam że cię przewróciłem, ale wraz z Rumią - Sava dopiero teraz ją zauważył - spieszymy się na Lwią Skałę, usłyszeliśmy ryk i uznaliśmy...
- już ty się taki święty nie rób - przerwał mu - i może pomógł byś mi wstać?!?
Syn Terena nie miał ochoty na dłuższą wymianę słów, więc czym prędzej pomógł Savie wstać. Lwiak wyglądał na niezadowolonego, jednak dalszą drogę odbył w towarzystwie królewskiego rodzeństwa. Po krótkiej chwili byli na miejscu. Widok był przerażający, Kovu leżał zwinięty w kłębek w kałuż z własnej krwi. Twarz miał wykrzywioną od bólu, jego oczy stały się szare. Z trudem łapał powietrze, piszcząc cichuteńko. Widać było i słychać że lew bardzo cierpi. W jednaj chwili znikła z niego cała duma, powaga i wszystkie inne cechy które wzbudzały w innych respekt. Był jak malutkie bezbronne lwiątko z ta różnicą że był dorosły i był królem. Dokoła rozlegał się dziwny zapach... jakby... spalenizny. Dodatkowo panował ogromny gwar. Wszyscy krzyczeli panikowali i nikt nie wiedział co robić. Książę też zaczął panikować, jednak Toren o dziwo postanowił coś zrobić. Chciał śmierci króla, ale ten widok był przerażający. Czerwony nie mógł na to patrzeć i nie wiadomo czemu postanowił mu pomóc bo nikt inny jak łatwo można było zauważyć nie był w stanie tego zrobić. Czym to było spowodowane on sam nie miał pojęcia. Może to przez wyrzuty sumienia? Może przez chęć samodzielnej zemsty? Może ze względu na Rumie lub Savę? Może mu tu było dobrze? Może bał się konsekwencji jeśli coś by wyszło na jaw? Może niechęć by królewskie dzieci przeżywały to co on? Może to przez chęć zasłużenia się? Może chciał w księciu zdobyć przyjaciela? Może to przez strach? Może to przez ogromne cierpienie jakiego nie doznał jego ojciec, a Kovu tak? Może przez niechęć upodobnienia się do zabójcy? Może przez wzgląd na Lunnę? Może to przez miłość do którejś z lwiczek? A może widok tak ogromnego chaosu zbudził w nim bohatera? Jednak bez względu na powód Toren pobiegł do Rafikiego. Kiedy dobiegł do jego drzewa bezskutecznie próbował się tam wdrapać. Mandryl akurat spał więc nie słyszał lwiątka. Był już stary i sny miał twarde, nie był już tak czujny jak kiedyś. na szczęście czerwony nie był jedyny który nie chciał śmierci Kovu. Drugim lwem, a tak właściwie to duchem był Skaza. Pilnował on syna odkąd został królem i w razie potrzeby ingerował w życie Lwiej Ziemi. Tym razem postanowił wysłużyć się synem Terena, jednak musiał mu odrobinę pomóc. Dlatego pojawił się Rafikiemu we śnie. Szaman znajdował się na Lwiej Skale, a w około otaczali go wszyscy dawni władcy. Nagle zza skały wyszła dziwna lwica, była niebieska prawie granatowa na środku głowy miała szarą gwiazdę. Wyszczerzył kły, wysunęła pazury i zbliżyła się do lwów zaczęła zabijać wszystkich po kolei, a nikt nic nie był wstanie nic zrobić. Nim mandryl się spostrzegł wszyscy nie żyli, a lwica zniknęła. Wtem pojawił się Skaza, który ze względu na to co zrobił został wyrzucony z grona władców. Brat Mufasy spojrzał oschle na szamana.
- Co ty tu robisz? Mój syn jeszcze żyje ratuj go! - wskazał łapą na ciało Kovu
Po tych słowach sen starca się skończył, a on sam obudził. Szybko do jego uszu dobiegły dźwięki nieudanej wspinaczki, więc czym prędzej opuścił baobab by sprawdzić o co chodzi. Bardzo się zdziwił zobaczywszy Torena jednak podszedł do niego by mu pomóc.
- coś się stało? - zapytał
- Nareszcie wyszedłeś, w żaden sposób nie mogłem się do ciebie dostać - powiedział jednym tchem - a chodzi o to że król umiera, a wszyscy są w zbyt dużym szoku by coś zrobić. Musisz czym prędzej iść na Skałę... yyyy.... Lwią Skałę.
Rafiki nie potrzebował więcej wyjaśnień. Czym prędzej ruszył wraz z lwiątkiem do miejsca gdzie był Kovu. Mandryl był już stary więc ich podróż nie była tak szybka jakby chcieli, jednak na szczęście nie dotarli zbyt późno. Szaman zobaczywszy co się dzieje polecił Torenowi zebranie i uspokojenie wszystkich lwiątek, a z ich pomocą opanowanie dorosłych. Sam zaś podszedł do Kovu by mu pomóc jednak gdy zobaczył jego stan załamał się. Nigdy nie widział czegoś podobnego, a widział już wiele. Poczuł się bezradny, on który pomagał trzem władcą i zawsze był niezawodny tym razem nie wiedział co robić. Jedyne co wskórał to to że lwy zobaczywszy go przestały biegać i krzyczeć jak opętane. Tak jakby zdali sobie sprawę z tego że zachowywali się bardzo głupio. Zapanowała ogólna cisza.
- co z nim? - nagle odezwał się Simba
Rafiki westchnął głęboko. Spojrzał na byłego króla, następnie na jego małżonkę i Kiarę, aż w końcu jego wzrok utkwił w Kovu. Mandryl próbował coś powiedzieć, ale nie był w stanie. W końcu z jego oka spłynęła łza, która szybko otarł. Jednak syn Mufasy to dostrzegł. Dziwnie spojrzał na szamana, a ten jakby coś go tchnęło cicho wymamrotał.
- Zabierzcie go do środka - po tych słowach na dłuższą chwilę umilkli, po czym znów się odezwał - Simba, Kiara, Nala musimy porozmawiać na osobności
Przez chwilę wszyscy ze zdumieniem patrzyli na mandryla, ale po chwili dwa lwy wzięły Kovu i zaniosły go do środka, a królowa i byli władcy wraz z Rafikim poszli za nimi. Szaman musiał im teraz o wszystkim powiedzieć co nie było łatwe.
*
Tymczasem Lunna oddaliła się już trochę od Lwiej Skały i teraz spokojnie podążała do Dionera by odebrać to co jej. Szla jednak bardzo ociężale. Bóle niedawno znów wróciły. Lwica nie czuła się najlepiej do tego dręczyły ją wyrzuty sumienia. Czuła że zaraz zemdleje jednak wiedziała że nie może musiała dokończyć to co zaczęła, a raczej to do czego ją zmuszono. Nie chciała myśleć o tym co się stało. Wprawdzie to była już przeszłość. Czyż nie? Ale wiedziała że stało się coś co na zawsze związało ją z Lwią Ziemią i to ją dręczyło, jednak nie spodziewała się do czego to ją może doprowadzić. Oprócz złego samopoczucia jej stan fizyczny też był zły. Z każdym krokiem coraz bardziej słabła, a czasami to była o krok od tego by zemdleć. W dodatku była strasznie głodna pomimo iż tuż przed swoją ,,zbrodnią" jadła. Miała ochotę na Gnu, pomimo iż nie przepadała za nią. Na dokładkę z zaczęła krwawić z nosa.
,,Gorzej być nie może"- pomyślała
Niestety myliła się. Kiedy dotarła na Brylantową Ziemie była niemal bezsilna, ale mino to cieszyła się. Wkrótce dostrzegła Dionera.
- zadanie wykonane? - zapytał ozięble
Lwica wzięła dwa głębokie wdechy. Ta chwila była dla niej wazna. W końcu od tak dawna nie wiedziała rodziny. Wiedziała że od teraz się wszystko zmieni, ale nigdy by nie pomyslala że aż tak.
- tak, jutro powinien umrzeć... a teraz oddaj mi moją rodzinę
- kogo? Ty nie masz rodziny! Wszyscy od dawna nie żyją!
- nie! To nie możliwe!
- ależ tak... sam ich zabiłem
Lunnie naleciały łzy do oczu. W jednej chwili znienawidziła swojego zleceniodawce i poprzysięgła zemstę.
- obiecałeś że będą bezpieczni jeśli zrobię co każesz - powiedziała przez łzy z zaciśniętymi kłami
- była po prostu naiwna - zaczął się śmiać jej prosto w twarz
Lwica najchętniej by się na niego rzuciła, ale wiedziała że nie da rady, dlatego zaczęła uciekać w stronę Lwiej Ziemi. Teraz była załamana jeszcze bardziej niż wcześniej, bo nie dość że była zabójczynią to jeszcze okazało się że to wszystko co zrobiła by jej rodzina była bezpieczna poszło na marne. Wszystko wydawało jej się bez sensu, znikło całe jej szczęście.
,,Ale zaraz? Przecież Kovu jeszcze żyje! Mogę go jeszcze uratować!" - pomyślała
Czym prędzej postanowiła wrócić na Lwią Skałę. Wiedziała że musi tam zjawić się czym prędzej bo każda chwila jest na wagę życia króla, dlatego spieszyła się. Lwica zaczęła biec, jednak kiedy na horyzoncie pojawiła się Lwia Skała zatrzymała się. Zawahała się, zdała sobie bowiem sprawie że nie przyjmą ją tam z otwartymi ramionami. Musiała podjąć decyzję co zrobić. Nie potrzebowała dużo czasu by zdecydować iż musi iść dalej. Szła jednak powoli, a kiedy doszła na miejsce okazało się że Lwioziemcy bardziej jej nienawidzą niż myślała. Momentalnie otoczyła ją grupka lwic na czele z Kiarą, wszystkie wrogo na nią patrzyły.
- po co wróciłaś? - powiedziała wrogo królowa - zabić ją!
- Kiara poczekaj! - krzyknęła przestraszona Lunna - daj mi wyjaśnić
- co ty chcesz wyjaśniać? Kovu umiera i nikt nie jest w stanie mu pomóc i to wszystko przez ciebie
- to nie jest takie proste, ale żałuje tego co się stało. Chcę to odwrócić, znam odtrutkę. Kiara wiem że mnie nie na widzisz ale proszę zaufaj mi. Co masz do stracenia?
Żona Kovu zaczęła się zastanawiać czy wartom. Tak właściwie to co jej da zabicie tej lwicy? A tak przynajmniej jest szansa. Wybór wydawał się prosty i taki się okazał. Miarą szybko zdecydowała.
- no dobrze, ale Rafiki sporządź antidotum a, jeżeli się nie uda zginiesz
Lunna skinęła głową na znak że zrozumiała. Jednak po chwili zawahała się, jakby miała jakieś wątpliwości i nie wierzyła w siebie. Nie było już jednak odwrotu co się stało to się nie od stanie. Lwica potulnie ruszyła w kierunku jaskini by tam pomóc Rafikiemu przygotować odtrutkę. Szła powoli i ze smutkiem. Kiedy w końcu weszła do środka to pierwsze co zauważyła to umierającego Kovu. Widok był straszny, aż tak że Lunna najchętniej sama by się zabiła. Nie zastanawiała się jednak nad tym długo, ponieważ miała teraz coś do zrobienia.
Lwica najchętniej by się na niego rzuciła, ale wiedziała że nie da rady, dlatego zaczęła uciekać w stronę Lwiej Ziemi. Teraz była załamana jeszcze bardziej niż wcześniej, bo nie dość że była zabójczynią to jeszcze okazało się że to wszystko co zrobiła by jej rodzina była bezpieczna poszło na marne. Wszystko wydawało jej się bez sensu, znikło całe jej szczęście.
,,Ale zaraz? Przecież Kovu jeszcze żyje! Mogę go jeszcze uratować!" - pomyślała
Czym prędzej postanowiła wrócić na Lwią Skałę. Wiedziała że musi tam zjawić się czym prędzej bo każda chwila jest na wagę życia króla, dlatego spieszyła się. Lwica zaczęła biec, jednak kiedy na horyzoncie pojawiła się Lwia Skała zatrzymała się. Zawahała się, zdała sobie bowiem sprawie że nie przyjmą ją tam z otwartymi ramionami. Musiała podjąć decyzję co zrobić. Nie potrzebowała dużo czasu by zdecydować iż musi iść dalej. Szła jednak powoli, a kiedy doszła na miejsce okazało się że Lwioziemcy bardziej jej nienawidzą niż myślała. Momentalnie otoczyła ją grupka lwic na czele z Kiarą, wszystkie wrogo na nią patrzyły.
- po co wróciłaś? - powiedziała wrogo królowa - zabić ją!
- Kiara poczekaj! - krzyknęła przestraszona Lunna - daj mi wyjaśnić
- co ty chcesz wyjaśniać? Kovu umiera i nikt nie jest w stanie mu pomóc i to wszystko przez ciebie
- to nie jest takie proste, ale żałuje tego co się stało. Chcę to odwrócić, znam odtrutkę. Kiara wiem że mnie nie na widzisz ale proszę zaufaj mi. Co masz do stracenia?
Żona Kovu zaczęła się zastanawiać czy wartom. Tak właściwie to co jej da zabicie tej lwicy? A tak przynajmniej jest szansa. Wybór wydawał się prosty i taki się okazał. Miarą szybko zdecydowała.
- no dobrze, ale Rafiki sporządź antidotum a, jeżeli się nie uda zginiesz
Lunna skinęła głową na znak że zrozumiała. Jednak po chwili zawahała się, jakby miała jakieś wątpliwości i nie wierzyła w siebie. Nie było już jednak odwrotu co się stało to się nie od stanie. Lwica potulnie ruszyła w kierunku jaskini by tam pomóc Rafikiemu przygotować odtrutkę. Szła powoli i ze smutkiem. Kiedy w końcu weszła do środka to pierwsze co zauważyła to umierającego Kovu. Widok był straszny, aż tak że Lunna najchętniej sama by się zabiła. Nie zastanawiała się jednak nad tym długo, ponieważ miała teraz coś do zrobienia.
*
Kilka godzin później...
- gotowe - odetchnęła z ulgą lwica
- ale czy to na pewno zadziała? - zapytał Rafiki
- musi
Lunna wraz z mandrylem ruszyła podać antidotum Kovu. Oboje byli niespokojni. Obojgu bowiem zależało na życiu króla, ale z różnych powodów. Rafikiemu ze względu na jego pozycję i przyjaźń, a lwicy z powodu wyrzutów sumienia oraz pewnej sprawy z niedalekiej przeszłości która może odcisnąć piętno na przyszłości ich obojga. W każdym bądź razie zmierzali do tego samego; do ocalenia króla. Lunna sama chciała się tym zająć, jednak Kiara jej zabroniła, dlatego to Rafiki zabrał się za podawanie odtrutki. Lunna tylko bezczynnie się temu przyglądała. Po dłuższym czasie było już po wszystkim, ale... to nie spowodowało że Kovu poczuł się lepiej, a wręcz przeciwnie gorzej.
----------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem, wiem notatka miała się pojawić w czwartek, ale się nie wyrobiłam :( ale nie gniewajcie się. Osoby które zajęły 2 i 3 miejsce w konkursie proszę o jeszcze chwilę cierpliwość, bo swoją notatkę(i) będą mogły wymyślić dopiero po następnej notatce. Myślałam że napisze wszystko w tej, ale za dużo tego, dlatego musi się pojawić jeszcze jedna. Przepraszam że nie ma też obrazka, ale nie zdążyłam go zrobić. Moim zdaniem wyszło nie najgorzej, a co wy sądzicie?
- musi
Lunna wraz z mandrylem ruszyła podać antidotum Kovu. Oboje byli niespokojni. Obojgu bowiem zależało na życiu króla, ale z różnych powodów. Rafikiemu ze względu na jego pozycję i przyjaźń, a lwicy z powodu wyrzutów sumienia oraz pewnej sprawy z niedalekiej przeszłości która może odcisnąć piętno na przyszłości ich obojga. W każdym bądź razie zmierzali do tego samego; do ocalenia króla. Lunna sama chciała się tym zająć, jednak Kiara jej zabroniła, dlatego to Rafiki zabrał się za podawanie odtrutki. Lunna tylko bezczynnie się temu przyglądała. Po dłuższym czasie było już po wszystkim, ale... to nie spowodowało że Kovu poczuł się lepiej, a wręcz przeciwnie gorzej.
----------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem, wiem notatka miała się pojawić w czwartek, ale się nie wyrobiłam :( ale nie gniewajcie się. Osoby które zajęły 2 i 3 miejsce w konkursie proszę o jeszcze chwilę cierpliwość, bo swoją notatkę(i) będą mogły wymyślić dopiero po następnej notatce. Myślałam że napisze wszystko w tej, ale za dużo tego, dlatego musi się pojawić jeszcze jedna. Przepraszam że nie ma też obrazka, ale nie zdążyłam go zrobić. Moim zdaniem wyszło nie najgorzej, a co wy sądzicie?
piątek, 29 stycznia 2016
Wyniki konkursu
Długo się zastanawiałam. Przysłaliście mi wiele naprawdę wspaniałych prac. Nie łatwo było mi wybrać najlepszą trójkę, bo wszystkie były wspaniałe. Dlatego dla wszystkich i każdego z osobna należą się ogromne gratulacje. Jednak po długich namysłach i wewnętrznej bitwie wybrałam trzy (moim zdaniem) najlepsze prace.
Pierwszą nagrodę zdobywa Katarzyna Pela, dostajesz odemnie dyplom, obrazek z dedykacją, niespodziankę oraz twoja postać zostanie umieszczona u mnie na blogu.
Drugą nagrodę zdobywa Lioness Shadow dostajesz odemnie dyplom, obrazek z dedykacją i możliwość wymyślenia i napisania dwóch notatek na mojego bloga, może to być notatki specjalne lub mające wpływ na dalszą historię (zastrzegam jednak że notatki mogą się pojawić dopiero po dwudziestej piątej notatce i nie mogą mieć być związane z zakochiwaniem się, wygnaniem kogoś czy zabójstwem jakiegoś lwa).
Trzecią nagrodę zdobywa Silver Dapple dostajesz odemnie dyplom, obrazek z dedykacją i możliwość wymyślenia i napisania jednej notatki na mojego bloga, może to być notatka specjalna lub mająca wpływ na dalszą historię (zastrzegam jednak że notatka może się pojawić dopiero po dwudziestej piątej notatce i nie może być związane z zakochiwaniem się, wygnaniem kogoś czy zabójstwem jakiegoś lwa).
niedziela, 24 stycznia 2016
#24. Koniec jest dopiero początkiem cz.1
Na Lwiej Ziemi nadeszła pora obiadu, dlatego wszyscy zaczęli wracać z nad wodopoju. Dla Lunny to była idealna okazja do zebrania potrzebnych ziół na truciznę. Wolała jednak zaczekać aż wszyscy odejdą. Nie miała jednak pojęcia że jedno z lwiątek, postanowiło zostać, a tak właściwie to nawet dwa. Wysłannica Dionera zaczęła szukać zaraz po tym jak ostatnia lwica odeszła. Nie było to łatwe zajęcie wymagało ogromnego skupienia, jeden drobny błąd i trucizna mogła by zabić również ją, nie mieć właściwości śmiertelnych, wywołać natychmiastową śmierć, wprowadzić w stan odrętwienia, wywołać halucynacje i wiele, wiele innych nieprzewidzianych reakcji. Dodatkowym utrudnieniem był fakt iż zioła których poszukiwała były bardzo podobne do bezwartościowych kwiatków i trawy. By ułatwić sobie pracę postanowiła szukać roślin po kolei tak jak je się dodaje. Pierwszy był Kozłek Szakala, mała zielona roślina z trzema czerwonym kropkami na spodniej stronie, potrzebowała jej trzy źdźbła. Zadanie utrudniał, a możne utrudniał fakt iż roślina rosła w wodzie. Luna zbliżyła się do lustra wodopoju i zaczęła wypatrywać.
- Do czego ja dopuściłam? Nigdy nie pomyślała bym że w końcu będę musiała kogoś zapić i taką miksturą... gorszej nie ma... tak niepozorne ziółka... które uratowały kiedyś... moje życie... teraz je zabiorą... królowi tej ziemi - Lunna uroniła kilka łez
Miła już wrócić do retrospekcji, kiedy zauważyła w wodzie maleńkie roślinki, to było to czego szukała. Włożyła pysk do wody i wyrwała kilka źdźbeł, położyła je na kamieniu i otrzepała się. Teraz musiała znaleźć kolejną roślinę, a mianowicie Szoferkę. Przypominała ona fioletowy kwiat Tuli- panu, ale jej zapach był bardziej zmysłowy oraz słodki. Tu rosło dużo takich kwiatów, jej potrzebny był tylko jeden, jednak musiała go odróżnić od innych. Zaczęła więc wąchać każdy po kolei.Nigdzie jednak nie wyczuwała tego zapachu, nie mogła się jednak poddać. Szukała i szukała i szukała i nie znalazła. Nagle usłyszała w trawie jakiś szelest... wystraszyła się. Postanowiła sprawdzić kto to jednak nikogo nie zauważyła. Uznała więc że to wiatr, tak jednak nie było. To zdarzenie okazało się bardzo dla niej pomocne, ponieważ właśnie w tym miejscu znajdowało się skupisko rośliny której poszukiwała, więc pierwszy lepszy z brzegu okazał się właściwy. Lwica ostrożnie go zarwała i odłożyła tam gdzie poprzednią roślinę. Znów zaczęły cieknąć jej łzy.
- Co ja robię? Takie dobre roślinki taki zły cel przez mnie mają! Śmierć królowi niosą! Dlaczego? Dlaczego? Pytam się dlaczego? Od jutra będę zabójczynią... zabójczynią władcy tych ziem... nie! Nie! Nie... mogę nic zmienić... - Lunnę ogarnęła niemoc
Lwica padła na ziemię i zaczęła drapać trawę znajdująca się wokoło niej. Była zła, ale na samą siebie. Nagle znowu usłyszała dziwny szelest, opanowała się i ostrożnym krokiem ruszyła w wyznaczonym kierunku. Gdy dotarła w to miejsce wysunęła pazury, wyszczerzyła kły i już szykowała się do ataku na intruza, baz względu kim on był, kiedy nagle... coś ją uderzyło w głowę. Odwróciła się i spostrzegła spory kamień turlający się w kierunku wody. Domyśliła się że ktoś ją obserwuje jednak nie miała zamiaru przerywać sobie pracy. Postanowiła jedynie nie komentować całej sytuacji. Bez większego namysłu zaczęła więc szukać Kroiła Pospolitego. Tymczasem parę metrów dalej książę Sava przełykał ślinkę po tym jak o mało nie zginą. Zastanawiał się jedynie kto go uratował i dlaczego. Nurtowało go również pytanie czy ten ktoś wie że on to on a nie ktoś inny. Oprócz tego zastanawiała go zaistniała sytuacja i to co powinien zrobić. Drugi lewek znajdujący się kilkadziesiąt metrów dalej nie zadawał sobie takich pytań. Jedyne co go zastanawiało to co zrobić z informacjami których się dowiedział. Na pewno nie miał zamiaru nikogo ostrzegać, a szczególnie króla. Pomyślał nawet że łapami tej lwicy może się zemścić, za śmierć ojca. Zdawał sobie jednak sprawę, że książę ostrzeże swojego tatę, na co Toren nie mógł pozwolić. Wprawdzie kilka minut temu uratował mu życie, ale teraz sam musiał mu coś zrobić. Nie był on bowiem zabójcą, ani tym bardziej nie chciał nim być. Musiał jednak jakoś uciszyć następcę. Negocjacje na pewno na nic by się zdały, więc musiał wymyślić coś innego. Siadł więc w gąszczu traw i zaczął rozmyślania. Ku jego wielkiemu zdziwieniu pomysł wpadł mu do głowy nader szybko, ujrzał bowiem długi twardy patyk, którym mógłby ogłuszyć księcia. Wpadłszy na tak ( jego zdaniem) wspaniały pomysł, nie zwlekał dużej, tylko wziął patyk i ostrożnie ruszył w miejsce gdzie znajdował się książę. Gdy był już blisko o mało nie zamarł gdy usłyszał głośne "Nareszcie znalazłam, teraz pora na Firletkę". To był głos Lunny, która jak można wywnioskować znalazła kolejną roślinę. Lwiak po krótkiej dezorientacji ,,wrócił do siebie". Ostrożnie zbliżał się do księcia, ważąc każdy krok, był coraz bliżej i bliżej, aż dotarł na tyle blisko że mógł dotknąć księcia patykiem. Rozejrzał się dookoła, sprawdzając czy jest bezpiecznie, wziął głęboki wdech i uderzył księcia z całej siły w głowę. było to tak szybko że Sava nie zdążył się zorientować co się stało, po paru sekundach upadł zemdlony. Toren szybko podbiegł do niego by ocenić na ile groźne było uderzenie. Znał się na tym gdyż jego ciocia która się uczyła u medyczki uczyła jego. Lwiątko szybko stwierdziło że książę ocknie się jutro około południa oraz przez dwa-trzy dni będzie miał lekkie zawroty głowy. Toren nie mógł sobie jednak pozwolić na podejrzenia że miał coś z tym wspólnego, dlatego postanowił czym prędzej wrócić na Lwią Skałę. Dlatego ostrożnie ruszył w wyznaczonym kierunku. Tym czasem Lunna skończyła zbieranie ziół. Była bardzo zadowolona z siebie że jej się udało, jednak przerażała ją myśl o przeznaczeniu jej czynów. Postanowiła również że musi być ostrożna, dlatego rozejrzała się dookoła i dopiero gdy była pewna że jest bezpiecznie ostrożnie wzięła w pysk rośliny i ruszyła w kierunku bocznych jaskiń. Szła powoli jednak bardzo nerwowo. Z jej twarzy można było wyczytać że jeśli ktoś spróbuje się zbliżyć zagryzie. Lwica nie miała jednak takiego zamiaru, jej celem było nie dać się przyłapać i stąd taki wyraz pyska. Na całe szczęście ku jej wielkiemu zdziwieniu bardzo prędko dotarła na miejsce. Wzięła głęboki wdech i weszła do jaskini, gdzie bez zbędnych słów zabrała się za przygotowanie trucizny. Pracowała cały wieczór oraz noc, dopiero wczesnym rankiem mogła stwierdzić iż mikstura jest gotowa. Lunna musiała jeszcze odpowiednio się przygotować, zarówno fizycznie jak i psychicznie, a poza tym musiała odpocząć. Czasu było coraz mniej jednak teraz lwica była pewna swego.
- Do czego ja dopuściłam? Nigdy nie pomyślała bym że w końcu będę musiała kogoś zapić i taką miksturą... gorszej nie ma... tak niepozorne ziółka... które uratowały kiedyś... moje życie... teraz je zabiorą... królowi tej ziemi - Lunna uroniła kilka łez
Miła już wrócić do retrospekcji, kiedy zauważyła w wodzie maleńkie roślinki, to było to czego szukała. Włożyła pysk do wody i wyrwała kilka źdźbeł, położyła je na kamieniu i otrzepała się. Teraz musiała znaleźć kolejną roślinę, a mianowicie Szoferkę. Przypominała ona fioletowy kwiat Tuli- panu, ale jej zapach był bardziej zmysłowy oraz słodki. Tu rosło dużo takich kwiatów, jej potrzebny był tylko jeden, jednak musiała go odróżnić od innych. Zaczęła więc wąchać każdy po kolei.Nigdzie jednak nie wyczuwała tego zapachu, nie mogła się jednak poddać. Szukała i szukała i szukała i nie znalazła. Nagle usłyszała w trawie jakiś szelest... wystraszyła się. Postanowiła sprawdzić kto to jednak nikogo nie zauważyła. Uznała więc że to wiatr, tak jednak nie było. To zdarzenie okazało się bardzo dla niej pomocne, ponieważ właśnie w tym miejscu znajdowało się skupisko rośliny której poszukiwała, więc pierwszy lepszy z brzegu okazał się właściwy. Lwica ostrożnie go zarwała i odłożyła tam gdzie poprzednią roślinę. Znów zaczęły cieknąć jej łzy.
- Co ja robię? Takie dobre roślinki taki zły cel przez mnie mają! Śmierć królowi niosą! Dlaczego? Dlaczego? Pytam się dlaczego? Od jutra będę zabójczynią... zabójczynią władcy tych ziem... nie! Nie! Nie... mogę nic zmienić... - Lunnę ogarnęła niemoc
Lwica padła na ziemię i zaczęła drapać trawę znajdująca się wokoło niej. Była zła, ale na samą siebie. Nagle znowu usłyszała dziwny szelest, opanowała się i ostrożnym krokiem ruszyła w wyznaczonym kierunku. Gdy dotarła w to miejsce wysunęła pazury, wyszczerzyła kły i już szykowała się do ataku na intruza, baz względu kim on był, kiedy nagle... coś ją uderzyło w głowę. Odwróciła się i spostrzegła spory kamień turlający się w kierunku wody. Domyśliła się że ktoś ją obserwuje jednak nie miała zamiaru przerywać sobie pracy. Postanowiła jedynie nie komentować całej sytuacji. Bez większego namysłu zaczęła więc szukać Kroiła Pospolitego. Tymczasem parę metrów dalej książę Sava przełykał ślinkę po tym jak o mało nie zginą. Zastanawiał się jedynie kto go uratował i dlaczego. Nurtowało go również pytanie czy ten ktoś wie że on to on a nie ktoś inny. Oprócz tego zastanawiała go zaistniała sytuacja i to co powinien zrobić. Drugi lewek znajdujący się kilkadziesiąt metrów dalej nie zadawał sobie takich pytań. Jedyne co go zastanawiało to co zrobić z informacjami których się dowiedział. Na pewno nie miał zamiaru nikogo ostrzegać, a szczególnie króla. Pomyślał nawet że łapami tej lwicy może się zemścić, za śmierć ojca. Zdawał sobie jednak sprawę, że książę ostrzeże swojego tatę, na co Toren nie mógł pozwolić. Wprawdzie kilka minut temu uratował mu życie, ale teraz sam musiał mu coś zrobić. Nie był on bowiem zabójcą, ani tym bardziej nie chciał nim być. Musiał jednak jakoś uciszyć następcę. Negocjacje na pewno na nic by się zdały, więc musiał wymyślić coś innego. Siadł więc w gąszczu traw i zaczął rozmyślania. Ku jego wielkiemu zdziwieniu pomysł wpadł mu do głowy nader szybko, ujrzał bowiem długi twardy patyk, którym mógłby ogłuszyć księcia. Wpadłszy na tak ( jego zdaniem) wspaniały pomysł, nie zwlekał dużej, tylko wziął patyk i ostrożnie ruszył w miejsce gdzie znajdował się książę. Gdy był już blisko o mało nie zamarł gdy usłyszał głośne "Nareszcie znalazłam, teraz pora na Firletkę". To był głos Lunny, która jak można wywnioskować znalazła kolejną roślinę. Lwiak po krótkiej dezorientacji ,,wrócił do siebie". Ostrożnie zbliżał się do księcia, ważąc każdy krok, był coraz bliżej i bliżej, aż dotarł na tyle blisko że mógł dotknąć księcia patykiem. Rozejrzał się dookoła, sprawdzając czy jest bezpiecznie, wziął głęboki wdech i uderzył księcia z całej siły w głowę. było to tak szybko że Sava nie zdążył się zorientować co się stało, po paru sekundach upadł zemdlony. Toren szybko podbiegł do niego by ocenić na ile groźne było uderzenie. Znał się na tym gdyż jego ciocia która się uczyła u medyczki uczyła jego. Lwiątko szybko stwierdziło że książę ocknie się jutro około południa oraz przez dwa-trzy dni będzie miał lekkie zawroty głowy. Toren nie mógł sobie jednak pozwolić na podejrzenia że miał coś z tym wspólnego, dlatego postanowił czym prędzej wrócić na Lwią Skałę. Dlatego ostrożnie ruszył w wyznaczonym kierunku. Tym czasem Lunna skończyła zbieranie ziół. Była bardzo zadowolona z siebie że jej się udało, jednak przerażała ją myśl o przeznaczeniu jej czynów. Postanowiła również że musi być ostrożna, dlatego rozejrzała się dookoła i dopiero gdy była pewna że jest bezpiecznie ostrożnie wzięła w pysk rośliny i ruszyła w kierunku bocznych jaskiń. Szła powoli jednak bardzo nerwowo. Z jej twarzy można było wyczytać że jeśli ktoś spróbuje się zbliżyć zagryzie. Lwica nie miała jednak takiego zamiaru, jej celem było nie dać się przyłapać i stąd taki wyraz pyska. Na całe szczęście ku jej wielkiemu zdziwieniu bardzo prędko dotarła na miejsce. Wzięła głęboki wdech i weszła do jaskini, gdzie bez zbędnych słów zabrała się za przygotowanie trucizny. Pracowała cały wieczór oraz noc, dopiero wczesnym rankiem mogła stwierdzić iż mikstura jest gotowa. Lunna musiała jeszcze odpowiednio się przygotować, zarówno fizycznie jak i psychicznie, a poza tym musiała odpocząć. Czasu było coraz mniej jednak teraz lwica była pewna swego.
*
Tymczasem na lwiej skale rodzina królewska oglądała wschód słońca, brakowało jedynie księcia który nie wrócił na noc. Jednak nikogo to nie martwiło gdyż tamtego dnia zapowiedział iż wybierze się do Rafikiego. Kovu często zostawał na noc u Rafikiego, więc Sava także mógł tak zrobić. Zmartwiona była jedynie Rumia, która jako jedyna była na tyle blisko Torena by stwierdzić że wczoraj kiedy wrócił kłamał iż nie widział księcia. Coś jej się nie zgadzało, a poza tym w jego obecności czuła się dziwnie. Teraz zamyślona siedziała na czubku skały. Zauważyła to Kiara, a ponieważ kochała swoje dzieci i martwiła się o nie, dlatego postanowiła dowiedzieć się o co chodzi.
- Coś cie gnębi córeczko? - zapytała
- Niezupełnie... a właściwie to może
- Wiesz że nam możesz wszystko powiedzieć
- No tak, wiem, ale... wy nie zrozumiecie
Kiera uśmiechnęła się czule, już wiedziała co dzieje się z lwiczką. Jednak nie miała pojęcie o kogo chodzi, dlatego postanowiła ostrożnie ja wypytać.
- Kochanie my wszystko zrozumiemy. Każdy kiedyś był zakochany - powiedziała czule królowa
Lwiczce w jednym momencie wszystko się poukładało jednak ona chyba nie do końca w to wierzyła, ale postanowiła być ostrożna i powiedzieć o co jej chodzi. Uważając by nie oskarżyć wybranka.
- Nie - powiedziała przełykając ślinkę - nie o to chodzi
- Więc o co - włączyła się do rozmowy Lennia
- O Torena i Savę - ostrożnie zaczęła mówić - wczoraj Sava nie wrócił i...
- Co ten wyrzutek ma z tym wspólnego - warkną groźnie Kovu - następca na pewno jest u mandryla, a ty mieszasz do tego syna zdrajcy
Kiara groźnie popatrzyła na męża, tak że ten momentalnie ochłoną i zagadkowo spojrzał na najmłodsze dziecko. Dla lwiczki miało to oznaczać tyle co przyzwolenie na kontynuacje wypowiedzi. Księżniczka momentalnie zrozumiała o co chodzi, dlatego zaraz wróciła to kontynuacji opisu sytuacji.
-... martwię się trochę o niego. Jakos ciężko mi uwierzyć że ona został u Rafikiego. Poza tym Toren powiedział ze go nie widział, a ja mam wrażenie... dziwne odczucie co do brata. Jednak należy pamiętać iż Malaiki też wczoraj wrócił późno i uważam...
- Odczep się od Malaikiego - warknęła Lennia - on jest mój
- Schowaj pazurki siostra. A wracając do tematu to uważam że warto go poszukać
- Dobrze, ale tylko jeśli nie wróci do obiadu - odrzekła Kiara - a teraz idźcie się pobawić
Lwiczki w jednaj chwili zbiegły z Lwiej Skały i pobiegły w swoich kierunkach. Starsza nad wodopój, a młodsza do jaskini gdzie spała reszta lwiatek w tym czerwony. Księżniczka postanowiła go obudzić. Wzięła więc jego ogon w pyszczek, a po chwili go zacisnęła. Lwiak aż podskoczył.
Trochę był zszokowany, ale po chwili zrozumiał co się stało. Usiadł i gniewnie popatrzył na "budzik".
- Po co przyszłaś? - zapytał
- Chodź musimy pogadać
Lwiątko dłużej już nie wypytywało tylko ruszył w ślad za różową. Ta prowadzała go po całej sawannie przez długi czas zupełnie bez sensu. Tym czasem czas Kovu zbliżał się wielkimi krokami. Lunna naostrzyła pazury i umazała łapy trucizna, po czym ruszyła na Lwią Skałę, gdzie przebywał Kovu. Kiedy lwica go zobaczyła podbiegła szybko do niego i zaczęła się łasić, po czym powiedziała
- Możemy porozmawiać?
- Tak, oczywiście
Kovu i Lunna ruszyli w kierunku szczytu Lwiej Skały. Lwica szybko spostrzegła się że już czas. zatrzymała się i wysunęła pazury.
- wybacz - powiedziała
Po tych słowach wbiła pazury w łapy króla. Lew głośno ryknął i upadł. Na miejsce zaczęli się zbiegać wszyscy znajdujący się w pobliżu. Lwica zaczęła uciekać. Nim ktoś zdał sobie sprawę z tego co się stało, nie było już po niej śladu. Tymczasem król zaczął powoli umierać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że wam się podobało :) Wiem nie wyszło najlepiej :( Miało być super, a wyszło strasznie. Nie jestem z tego zadowolona, no ale to dopiero pierwsza część.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypominam że do 27 stycznia można wysyłać prace (postacie) konkursowe.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przy okazji chciała bym podziękować Roki i Lili za wspaniały dyplom :)
Trochę był zszokowany, ale po chwili zrozumiał co się stało. Usiadł i gniewnie popatrzył na "budzik".
- Po co przyszłaś? - zapytał
- Chodź musimy pogadać
Lwiątko dłużej już nie wypytywało tylko ruszył w ślad za różową. Ta prowadzała go po całej sawannie przez długi czas zupełnie bez sensu. Tym czasem czas Kovu zbliżał się wielkimi krokami. Lunna naostrzyła pazury i umazała łapy trucizna, po czym ruszyła na Lwią Skałę, gdzie przebywał Kovu. Kiedy lwica go zobaczyła podbiegła szybko do niego i zaczęła się łasić, po czym powiedziała
- Możemy porozmawiać?
- Tak, oczywiście
Kovu i Lunna ruszyli w kierunku szczytu Lwiej Skały. Lwica szybko spostrzegła się że już czas. zatrzymała się i wysunęła pazury.
- wybacz - powiedziała
Po tych słowach wbiła pazury w łapy króla. Lew głośno ryknął i upadł. Na miejsce zaczęli się zbiegać wszyscy znajdujący się w pobliżu. Lwica zaczęła uciekać. Nim ktoś zdał sobie sprawę z tego co się stało, nie było już po niej śladu. Tymczasem król zaczął powoli umierać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że wam się podobało :) Wiem nie wyszło najlepiej :( Miało być super, a wyszło strasznie. Nie jestem z tego zadowolona, no ale to dopiero pierwsza część.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypominam że do 27 stycznia można wysyłać prace (postacie) konkursowe.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przy okazji chciała bym podziękować Roki i Lili za wspaniały dyplom :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)