- Do czego ja dopuściłam? Nigdy nie pomyślała bym że w końcu będę musiała kogoś zapić i taką miksturą... gorszej nie ma... tak niepozorne ziółka... które uratowały kiedyś... moje życie... teraz je zabiorą... królowi tej ziemi - Lunna uroniła kilka łez
Miła już wrócić do retrospekcji, kiedy zauważyła w wodzie maleńkie roślinki, to było to czego szukała. Włożyła pysk do wody i wyrwała kilka źdźbeł, położyła je na kamieniu i otrzepała się. Teraz musiała znaleźć kolejną roślinę, a mianowicie Szoferkę. Przypominała ona fioletowy kwiat Tuli- panu, ale jej zapach był bardziej zmysłowy oraz słodki. Tu rosło dużo takich kwiatów, jej potrzebny był tylko jeden, jednak musiała go odróżnić od innych. Zaczęła więc wąchać każdy po kolei.Nigdzie jednak nie wyczuwała tego zapachu, nie mogła się jednak poddać. Szukała i szukała i szukała i nie znalazła. Nagle usłyszała w trawie jakiś szelest... wystraszyła się. Postanowiła sprawdzić kto to jednak nikogo nie zauważyła. Uznała więc że to wiatr, tak jednak nie było. To zdarzenie okazało się bardzo dla niej pomocne, ponieważ właśnie w tym miejscu znajdowało się skupisko rośliny której poszukiwała, więc pierwszy lepszy z brzegu okazał się właściwy. Lwica ostrożnie go zarwała i odłożyła tam gdzie poprzednią roślinę. Znów zaczęły cieknąć jej łzy.
- Co ja robię? Takie dobre roślinki taki zły cel przez mnie mają! Śmierć królowi niosą! Dlaczego? Dlaczego? Pytam się dlaczego? Od jutra będę zabójczynią... zabójczynią władcy tych ziem... nie! Nie! Nie... mogę nic zmienić... - Lunnę ogarnęła niemoc
Lwica padła na ziemię i zaczęła drapać trawę znajdująca się wokoło niej. Była zła, ale na samą siebie. Nagle znowu usłyszała dziwny szelest, opanowała się i ostrożnym krokiem ruszyła w wyznaczonym kierunku. Gdy dotarła w to miejsce wysunęła pazury, wyszczerzyła kły i już szykowała się do ataku na intruza, baz względu kim on był, kiedy nagle... coś ją uderzyło w głowę. Odwróciła się i spostrzegła spory kamień turlający się w kierunku wody. Domyśliła się że ktoś ją obserwuje jednak nie miała zamiaru przerywać sobie pracy. Postanowiła jedynie nie komentować całej sytuacji. Bez większego namysłu zaczęła więc szukać Kroiła Pospolitego. Tymczasem parę metrów dalej książę Sava przełykał ślinkę po tym jak o mało nie zginą. Zastanawiał się jedynie kto go uratował i dlaczego. Nurtowało go również pytanie czy ten ktoś wie że on to on a nie ktoś inny. Oprócz tego zastanawiała go zaistniała sytuacja i to co powinien zrobić. Drugi lewek znajdujący się kilkadziesiąt metrów dalej nie zadawał sobie takich pytań. Jedyne co go zastanawiało to co zrobić z informacjami których się dowiedział. Na pewno nie miał zamiaru nikogo ostrzegać, a szczególnie króla. Pomyślał nawet że łapami tej lwicy może się zemścić, za śmierć ojca. Zdawał sobie jednak sprawę, że książę ostrzeże swojego tatę, na co Toren nie mógł pozwolić. Wprawdzie kilka minut temu uratował mu życie, ale teraz sam musiał mu coś zrobić. Nie był on bowiem zabójcą, ani tym bardziej nie chciał nim być. Musiał jednak jakoś uciszyć następcę. Negocjacje na pewno na nic by się zdały, więc musiał wymyślić coś innego. Siadł więc w gąszczu traw i zaczął rozmyślania. Ku jego wielkiemu zdziwieniu pomysł wpadł mu do głowy nader szybko, ujrzał bowiem długi twardy patyk, którym mógłby ogłuszyć księcia. Wpadłszy na tak ( jego zdaniem) wspaniały pomysł, nie zwlekał dużej, tylko wziął patyk i ostrożnie ruszył w miejsce gdzie znajdował się książę. Gdy był już blisko o mało nie zamarł gdy usłyszał głośne "Nareszcie znalazłam, teraz pora na Firletkę". To był głos Lunny, która jak można wywnioskować znalazła kolejną roślinę. Lwiak po krótkiej dezorientacji ,,wrócił do siebie". Ostrożnie zbliżał się do księcia, ważąc każdy krok, był coraz bliżej i bliżej, aż dotarł na tyle blisko że mógł dotknąć księcia patykiem. Rozejrzał się dookoła, sprawdzając czy jest bezpiecznie, wziął głęboki wdech i uderzył księcia z całej siły w głowę. było to tak szybko że Sava nie zdążył się zorientować co się stało, po paru sekundach upadł zemdlony. Toren szybko podbiegł do niego by ocenić na ile groźne było uderzenie. Znał się na tym gdyż jego ciocia która się uczyła u medyczki uczyła jego. Lwiątko szybko stwierdziło że książę ocknie się jutro około południa oraz przez dwa-trzy dni będzie miał lekkie zawroty głowy. Toren nie mógł sobie jednak pozwolić na podejrzenia że miał coś z tym wspólnego, dlatego postanowił czym prędzej wrócić na Lwią Skałę. Dlatego ostrożnie ruszył w wyznaczonym kierunku. Tym czasem Lunna skończyła zbieranie ziół. Była bardzo zadowolona z siebie że jej się udało, jednak przerażała ją myśl o przeznaczeniu jej czynów. Postanowiła również że musi być ostrożna, dlatego rozejrzała się dookoła i dopiero gdy była pewna że jest bezpiecznie ostrożnie wzięła w pysk rośliny i ruszyła w kierunku bocznych jaskiń. Szła powoli jednak bardzo nerwowo. Z jej twarzy można było wyczytać że jeśli ktoś spróbuje się zbliżyć zagryzie. Lwica nie miała jednak takiego zamiaru, jej celem było nie dać się przyłapać i stąd taki wyraz pyska. Na całe szczęście ku jej wielkiemu zdziwieniu bardzo prędko dotarła na miejsce. Wzięła głęboki wdech i weszła do jaskini, gdzie bez zbędnych słów zabrała się za przygotowanie trucizny. Pracowała cały wieczór oraz noc, dopiero wczesnym rankiem mogła stwierdzić iż mikstura jest gotowa. Lunna musiała jeszcze odpowiednio się przygotować, zarówno fizycznie jak i psychicznie, a poza tym musiała odpocząć. Czasu było coraz mniej jednak teraz lwica była pewna swego.
*
Tymczasem na lwiej skale rodzina królewska oglądała wschód słońca, brakowało jedynie księcia który nie wrócił na noc. Jednak nikogo to nie martwiło gdyż tamtego dnia zapowiedział iż wybierze się do Rafikiego. Kovu często zostawał na noc u Rafikiego, więc Sava także mógł tak zrobić. Zmartwiona była jedynie Rumia, która jako jedyna była na tyle blisko Torena by stwierdzić że wczoraj kiedy wrócił kłamał iż nie widział księcia. Coś jej się nie zgadzało, a poza tym w jego obecności czuła się dziwnie. Teraz zamyślona siedziała na czubku skały. Zauważyła to Kiara, a ponieważ kochała swoje dzieci i martwiła się o nie, dlatego postanowiła dowiedzieć się o co chodzi.
- Coś cie gnębi córeczko? - zapytała
- Niezupełnie... a właściwie to może
- Wiesz że nam możesz wszystko powiedzieć
- No tak, wiem, ale... wy nie zrozumiecie
Kiera uśmiechnęła się czule, już wiedziała co dzieje się z lwiczką. Jednak nie miała pojęcie o kogo chodzi, dlatego postanowiła ostrożnie ja wypytać.
- Kochanie my wszystko zrozumiemy. Każdy kiedyś był zakochany - powiedziała czule królowa
Lwiczce w jednym momencie wszystko się poukładało jednak ona chyba nie do końca w to wierzyła, ale postanowiła być ostrożna i powiedzieć o co jej chodzi. Uważając by nie oskarżyć wybranka.
- Nie - powiedziała przełykając ślinkę - nie o to chodzi
- Więc o co - włączyła się do rozmowy Lennia
- O Torena i Savę - ostrożnie zaczęła mówić - wczoraj Sava nie wrócił i...
- Co ten wyrzutek ma z tym wspólnego - warkną groźnie Kovu - następca na pewno jest u mandryla, a ty mieszasz do tego syna zdrajcy
Kiara groźnie popatrzyła na męża, tak że ten momentalnie ochłoną i zagadkowo spojrzał na najmłodsze dziecko. Dla lwiczki miało to oznaczać tyle co przyzwolenie na kontynuacje wypowiedzi. Księżniczka momentalnie zrozumiała o co chodzi, dlatego zaraz wróciła to kontynuacji opisu sytuacji.
-... martwię się trochę o niego. Jakos ciężko mi uwierzyć że ona został u Rafikiego. Poza tym Toren powiedział ze go nie widział, a ja mam wrażenie... dziwne odczucie co do brata. Jednak należy pamiętać iż Malaiki też wczoraj wrócił późno i uważam...
- Odczep się od Malaikiego - warknęła Lennia - on jest mój
- Schowaj pazurki siostra. A wracając do tematu to uważam że warto go poszukać
- Dobrze, ale tylko jeśli nie wróci do obiadu - odrzekła Kiara - a teraz idźcie się pobawić
Lwiczki w jednaj chwili zbiegły z Lwiej Skały i pobiegły w swoich kierunkach. Starsza nad wodopój, a młodsza do jaskini gdzie spała reszta lwiatek w tym czerwony. Księżniczka postanowiła go obudzić. Wzięła więc jego ogon w pyszczek, a po chwili go zacisnęła. Lwiak aż podskoczył.
Trochę był zszokowany, ale po chwili zrozumiał co się stało. Usiadł i gniewnie popatrzył na "budzik".
- Po co przyszłaś? - zapytał
- Chodź musimy pogadać
Lwiątko dłużej już nie wypytywało tylko ruszył w ślad za różową. Ta prowadzała go po całej sawannie przez długi czas zupełnie bez sensu. Tym czasem czas Kovu zbliżał się wielkimi krokami. Lunna naostrzyła pazury i umazała łapy trucizna, po czym ruszyła na Lwią Skałę, gdzie przebywał Kovu. Kiedy lwica go zobaczyła podbiegła szybko do niego i zaczęła się łasić, po czym powiedziała
- Możemy porozmawiać?
- Tak, oczywiście
Kovu i Lunna ruszyli w kierunku szczytu Lwiej Skały. Lwica szybko spostrzegła się że już czas. zatrzymała się i wysunęła pazury.
- wybacz - powiedziała
Po tych słowach wbiła pazury w łapy króla. Lew głośno ryknął i upadł. Na miejsce zaczęli się zbiegać wszyscy znajdujący się w pobliżu. Lwica zaczęła uciekać. Nim ktoś zdał sobie sprawę z tego co się stało, nie było już po niej śladu. Tymczasem król zaczął powoli umierać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że wam się podobało :) Wiem nie wyszło najlepiej :( Miało być super, a wyszło strasznie. Nie jestem z tego zadowolona, no ale to dopiero pierwsza część.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypominam że do 27 stycznia można wysyłać prace (postacie) konkursowe.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przy okazji chciała bym podziękować Roki i Lili za wspaniały dyplom :)
Trochę był zszokowany, ale po chwili zrozumiał co się stało. Usiadł i gniewnie popatrzył na "budzik".
- Po co przyszłaś? - zapytał
- Chodź musimy pogadać
Lwiątko dłużej już nie wypytywało tylko ruszył w ślad za różową. Ta prowadzała go po całej sawannie przez długi czas zupełnie bez sensu. Tym czasem czas Kovu zbliżał się wielkimi krokami. Lunna naostrzyła pazury i umazała łapy trucizna, po czym ruszyła na Lwią Skałę, gdzie przebywał Kovu. Kiedy lwica go zobaczyła podbiegła szybko do niego i zaczęła się łasić, po czym powiedziała
- Możemy porozmawiać?
- Tak, oczywiście
Kovu i Lunna ruszyli w kierunku szczytu Lwiej Skały. Lwica szybko spostrzegła się że już czas. zatrzymała się i wysunęła pazury.
- wybacz - powiedziała
Po tych słowach wbiła pazury w łapy króla. Lew głośno ryknął i upadł. Na miejsce zaczęli się zbiegać wszyscy znajdujący się w pobliżu. Lwica zaczęła uciekać. Nim ktoś zdał sobie sprawę z tego co się stało, nie było już po niej śladu. Tymczasem król zaczął powoli umierać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że wam się podobało :) Wiem nie wyszło najlepiej :( Miało być super, a wyszło strasznie. Nie jestem z tego zadowolona, no ale to dopiero pierwsza część.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypominam że do 27 stycznia można wysyłać prace (postacie) konkursowe.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przy okazji chciała bym podziękować Roki i Lili za wspaniały dyplom :)
Oj tan, wcale nie jest strasznie :) Mam nadzieję, że uda się jeszcze uratować Kovu, a Savie nic się poważnego po uderzeniu nie stało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam http://krol-lew-dalsza-historia.blogspot.com/?m=1)
Wcale nie!!! Ta nocia jest mega!!! Mam nadzieje ze Kovu nir otworzy juz tych zielonych i zdradzieckich oczu!
OdpowiedzUsuńŚwietna nocia choć przyznam, że wcześniejsza bardziej mi się podobała ta naprawdę jest bardzo ciekawa.Z niecierpliwością czekam na next.Co do dyplomu drobiazg:*
OdpowiedzUsuńAch, ta Lunna. Wygląda tak, jakby się nie mogła zdecydować, czy zabić Kovu, czy też nie. Aż mnie zdenerwowała :P Ogólnie notka jest bardzo dobra i przyjemnie się ją czytało.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział:
http://mydream-chaos.blogspot.com/
Wspaniały rozdział :D Czekam z niecierpliwością na next :* A i Lunna była tak niepewna tego co robi , że aż miejscami mnie irytowała.
OdpowiedzUsuń