niedziela, 5 sierpnia 2018

#34 Oblicze śmierci i miłości

Simba, a raczej jego ciało leżało bezwładnie u podnóża Lwiej Skały. Widok był straszny, nie minęła chwila, gdy na miejsce tragedii zbiegło się całe stado. No może nie do końca całe gdyż nie wszyscy znajdowali się akurat w tym czasie na Lwiej Skale. Jednak ci, którzy akurat byli niedaleko miejsca wypadku zwabieni ciekawością i strachem zjawili się niemal natychmiast. Jednak chyba nikt nie spodziewał się zastać takiego widoku. Wokół zaczęło się robić zamieszanie. Naprawdę ciężko było uwierzyć, że były król, który pomimo upływu lat wciąż był w bardzo dobrej kondycji fizycznej mógł już być po drugiej stronie. Nawet, pomimo iż każdy wiedział, że po śmierci Nali był emocjonalnie rozchwiany i kiedyś nastąpi dzień, gdy Simba odejdzie, ale nikomu by przez myśl nie przeszło, że nadejdzie ona tak szybko. Nagle wśród zebranych zjawił się Kovu, który o dziwo nie przybył od razu na miejsce, choć znajdował się niedaleko. Na jego widok wszyscy zgromadzeni zamilkli, a niektórzy rozstąpili się by król mógł przejść. Gdy podszedł do ciała byłego króla delikatnie się uśmiechnął i po czym wyszeptał „hakuna kitu kinanisimama”. Powiedział to jednak na tyle cicho by nikt z zebranych go nie usłyszał. Po chwili podszedł do zrozpaczonej Kiary, która momentalnie wtuliła się w lwa. Tak bardzo go teraz potrzebowała. Nie mogła jednak zapominać, że nie są już nastolatkami, którzy byli gotowi na największe poświęcenie, aby tylko być razem. Królowa doskonale pamiętała czasy, gdy Kovu musiał walczyć o uznanie Simby, czasy, w których musiał udowadniać, że nie jest zły. Właśnie, że nie jest zły, jednak czy cos się zmieniło? Wydawać by się mogło, że zmieniło się wszystko jak i nic, ale to było zbyt skomplikowane. Kiarę z zamyślenia wyrwał głos Rafikiego.
- tak mi przykro - powiedział pawian – chyba nikt się nie spodziewał śmierci Simby, a na pewno nie tak szybko – spojrzał na władców smutno – wiem, że to trudne dla nas wszystkich, ale… - zrobił krótką pauzę – należy jak najszybciej zająć się pochówkiem
Kiara odsunęła się od Kovu i spojrzała na Rafikiego. Wyglądała, co najmniej źle. Cała zapłakana z podkrążonymi oczami, które ewidentnie miała już wcześniej, ale teraz łzy bardzo ten szczegół uwydatniły. Wzięła głęboki wdech, po czym chłodnym tonem, którego nigdy dotychczas nie używała, odparła.
- Rafiki proszę – znów wzięła głęboki wdech – zajmij się tym, ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego – przerwała na chwilę – najlepiej jakbyś zrobił to, czym prędzej, a co do was – spojrzała na zebranych – to proszę was o powrót do swoich zajęć, śmierć mojego ojca – przełknęła głośno ślinę – to nie widowisko
Po swojej wypowiedzi królowa skierowała się z powrotem na Lwią Skałę, a tuż za nią podążyła większość stada. Kovu też nie zamierzał zostawać w tamtym miejscu i tak dla odmiany od tego, co robił zazwyczaj pójść sprawdzić jakaś granicę. Nie wiedział jednak, do której konkretnie miałby ochotę pójść, więc stwierdził ze sprawdzi pierwszą, do której dojdzie.
*
W zupełnie innej części sawanny pod jakimś drzewem siedziała Rumia. Jeszcze nie wiedziała, co się stało pod Lwią Skałą, ale mimo wszystko lwiczka była przygnębiona. Już od dłuższego czasu była zauroczona w pewnym lewku. Niby nic niezwykłego w końcu przecież prawie każde lwiątko przez to przechodzi. Jednak problemem było nie samo uczucie, ale to, kogo nim obdarowała. Rumia doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż nigdy nie była i nie będzie ulubienicą ojca, choć nie wiem jak by się starała. Poza tym lepiej niż inni wiedziała, że król nie darzy sympatią Torena, który przecież był jaj tak bardzo bliski. Bardzo chciałaby to się zmieniło jednak niestety nie miała na to żadnego wpływu. Ubolewała nad faktem, że nie może nic zrobić by ojciec zaakceptował jej wybór. Lwiczka była pewna, że do końca życia pragnie być tylko z Torenem. Widziała jednak, że Kovu nigdy się na to nie zgodzi poza tym wciąż nie była pewna, jakimi uczuciami darzy ją czerwony. W końcu jak by nie patrzeć nie byli sobie tak bardzo bliscy, a przynajmniej tak jej się wydawało. Były momenty, że nawet chciała z nim o tym porozmawiać, jednak nigdy nie starczyło jej na tyle odwagi by to zrobić. Przygnębiał ją jednak fakt, że i tak nie ważne czy Toren czół to samo do niej, co ona do niego, bo i tak zawsze na jej drodze będzie stał ojciec. W jednej chwili pragnęła tylko czerwonego zaś w drugiej nie miał on żadnego znaczenia gdyż przed oczami miała Kovu. Rumia była w totalnej rozsypce, nie wiedziała, co zrobić. Miała wrażenie jakby, kto umieścił ją w jakimś koszmarze. Przez pewien czas próbowała znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Obecnie była na etapie unikania czerwonego jak ognia jednak ku niepocieszeniu różowej jej uczucia do Torena wcale nie słabły. Można powiedzieć, że z dnia na dzień rosły. Rumia nie wiedziała, co zrobić, ale przecież, od czego są znajomi jak nie od udzielania genialnych rad. Nie tak dawno różowa poprosiła o pomoc Shetani. Oczywiście tak jak zawsze lwiczka udzieliła genialnej rady, sama tak przynajmniej uważała. Powiedziała Rumii, że nie widzi rozwiązania tej sytuacji i różowa albo się z tym pogodzi lub jest też inna opcja, bo przecież zawsze różowa może skoczyć z czubka Lwiej Skały. Pomimo iż takie rozwiązania wydawało się Rumii niezmiernie głupie to teraz młoda poważnie się zastanawiała czy aby to nie było najlepsze wyjście. Zapewne przesiedziałaby tak jeszcze długo gdyby nagle tuż obok niej nie zjawił się Kalemin.
- och księżniczko tu jesteś – powiedział zdyszany lis – wszędzie cię szukałem – przerwałby złapać oddech - musisz wrócić na Lwią Skałę i to w tej chwili
Rumia była zdziwiona tym, że tak nagle ma pojawić się na Lwiej Skale. W jej mniemaniu był to zwykły dzień, podczas którego nikogo nie obchodziło, co się z nią działo, a tu proszę tak niespodzianka. Rumia szybko kiwnęła łebkiem na znak, że zrozumiała, po czym razem z lisem ruszyła biegiem w obranym wcześniej kierunku. Na szczęście miejsce jej dotychczasowego pobytu nie było bardzo daleko, więc po kilku chwilach byli już na miejscu. Rumia nie mogła nie zauważyć przygnębienia, jakie panowało wokoło i dopiero teraz zaczęła się bać. Szybko pobiegła do głównej jaskini gdzie było jej rodzeństwo, matka oraz Huzuni. Wszyscy płakali, co jeszcze bardziej napawało ją niepewnością dodatkowo nigdzie nie widziała Kovu i przez moment zaczęła się martwić, że to właśnie jemu się cos stało. Co prawda jakby jej ojca już nie było połowa jej problemu nagle znikła, ale naprawdę nie chciałby cos mu się stało. Może on jej nie kochał, ale ona jego tak w końcu przecież był jej ojcem. Nie mogąc dłużej znieść tej nie wiedzy, więc w końcu postanowiła zwrócić na siebie uwagę.
- mamo… - zaczęła niepewnie – co się stało? – Po chwili Kiara spojrzała w jej kierunku – co się dzieje? Dlaczego wszyscy płaczą? – Dopytywała – proszę odpowiedz
Kiara spojrzała na córkę ze smutkiem w oczach. Nie chciała jej tego mówić, jednak wiedział, że musi. Nie może przecież tego przed nią ukrywać, bo i tak wcześniej czy później lwiczka się dowie. Po dłuższej chwili królowa w końcu zebrała się w sobie by odpowiedzieć.
- nie wiem jak to się stało – zaczęła niepewnie – ale… - do jej oczu znów napłynęły łzy – dziadek nie żyje – powiedziała w końcu
Dla Rumii te słowa były jak strzał w potylicę. Pod lwiczka momentalnie ugięły się nogi. Po chwili różowa leżała na ziemi i zanosiła się szlochem. To, co usłyszała do reszty nią wstrząsnęło. Jednak chyba najbardziej bolało ją to, że ostatnio bardzo unikała dziadka i nawet nie zdążyła się z nim pożegnać. Tak bardzo chciała cofnąć czas, chciała, ale nie mogła. Teraz miała kolejny powód, dla którego warto posłuchać rady.

Tym czasem do jaskini ukradkiem zaglądał Toren. Bardzo chciał jakoś pomóc Rumii. Niestety po pierwsze nie mógł, bo mogłoby się to dla niego źle skończyć, a po drugie nawet jakby było mu dane pomóc lwiczce poczuć się lepiej to i tak nie wiedziałby jak. Gdy patrzył na jej rozpacz jego serce rozpadało się na milion kawałeczków, tak bardzo chciałby była szczęśliwa. Była jego pierwszą przyjaciółką, a teraz jeszcze na dodatek była dla niego kimś więcej. Była jego sensem życia, choć wiedział, że to jednostronne uczucie to jednak nie chciał go tłumić. Poza tym zapewne nawet jakby chciał to i tak by mu się nie udało. Rumia była dla niego nieosiągalna, na drodze do niej stał Kovu, a nawet gdyby nie stał to i tak lwiczka zapewne by go nie chciała. Ona była księżniczką, a on… On był nikim. Bo kim może być syn zdrajcy? Uważał, że nie zasługuje na kogoś tak wspaniałego jak Rumia, ale mimo wszystko chciał się o nią troszczyć. Zawsze, gdy patrzył na różową podzielał jej emocje. Gdy była szczęśliwa i on był szczęśliwy, podobnie było jak była smutna czy zła. Taki to był urok tego dziwnego uczucia, którym ją darzył i nic nie mogło tego zmienić. Wątpił, że jeszcze, kiedy uda mu się czuć cos tak silnego do kogoś innego niż Rumia. Po dłuższej chwili namysłu postanowił wrócić do swoich zajęć w końcu i tak jego obecność tutaj była zbędna. Ostrożnie zaczął się wycofywać by odejść jak najdalej od jaskinie nie robiąc przy tym hałasu. Jednak, gdy zrobił kilka kroków stanął tuż przed swoim najgorszym koszmarem.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kto płacze tak samo jak ja? Mam nadzieję że się podobało :) Szczerze to bardzo źle pisało mi się te notatkę kilkanaście razy zmieniałam wszystko, dodawałam usuwałam. Jakos nie pisze mi się najlepiej takich scen, no ale jest, napisałam. No to nie pozostaje nic jak tylko "Do następnego"
Pozdrawiam 

2 komentarze:

  1. Jednak, gdy zrobił kilka kroków stanął tuż przed swoim najgorszym koszmarem... Kovu.

    Cieszę się niezmiernie, że rozdziały pojawiają się częściej i mam nadzieję, że to będzie trwało nadal :)pozdrawiam i życzę weny i miłej niedzieli

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że Rumia i Teren będą razem

    OdpowiedzUsuń