poniedziałek, 18 kwietnia 2016

#27. Oblicze prawdy

Od wygnania Lunny minęło już wiele czasu, jednak atmosfera na Lwiej Ziemi była nadal niepokojąca. Na pierwszy rzut oka widać było iż władcy się nie dogadują. Potrafili pokłócić się o drobnostki. Było to dość niepokojące, niestety nikt nie mógł nic z tym zrobić. Po prostu tak było i już. Jedynie Simba próbował pogodzić władców. Niestety ilekroć zaczynał z nimi rozmowę, nagle okazywało się że jest coś niezwykle pilnego do zrobienia z czym nie można zaczekać, jednak lew nie chciał ustąpić. Postanowił więc porozmawiać z wnukami, niestety jak za złość nie mógł ich nigdzie znaleźć. Lwiątka w tym czasie były niezmiernie zajęte obserwowaniem antylop.
- ale to nudne! - powiedział w końcu Sava. Bardzo mu się nudziło. Z początku nie chciał tego mówić, ale teraz nie wytrzymał. Nie zauważył jednak żadnej reakcji więc powtórzył jeszcze raz.
- nudno tu. Choćmy pobawić się gdzieś indziej - ryknoł najgłośniej jak potrafił
Dopiero teraz maluchy spojrzały na księcia. Nie były zadowolone z zachowania następcy, podobało im się ówczesne zajęcie. Już chciały mu to powiedzieć gdy nagle stado spłoszyło. Antylopy zaczęły pędzić prosto przed siebie, lwiątka trochę się przeraziły, ale szybko zorientowały się że zwierzęta je omijają, a przynajmniej tak było przez pewien czas. Po pewnym czasie jedną z antylop skręciła w stronę gdzie znajdowały się lwiątka. Pierwsza zauważyła do Shetani i odsunęła się w bezpieczne miejsce nikomu nie mówiąc o niebezpieczne. Cała reszta zauważyła to dopiero w ostatniej chwili, gdy szanse na ucieczkę były znikome. Na całe szczęście księżniczkom oraz Torenowi, Malaikiem i Huzuni udało się uniknąć kopyt. Niestety pozostała trójka nie miała tyle szczęścia. Antylopa bowiem przebiegła prosto po nich. Książę był potłuczony, zresztą tak samo jak Chortensja i Altania. Ich towarzysze zobaczywszy to bardzo się przestraszyli. Wszyscy oprócz Shetani. Lwiczka miała bowiem już podwinąć ogonek i odejść, kiedy zatrzymał ją Malaiki.
- gdzie idziesz? - zaczął powarkiwać
- odpocząć - odparła z przyciskiem
- a co z księciem? - zdenerwował się jeszcze bardziej
- wy się nim zajmiecie - wykrzyczała
- to twój partner!
- to mój... bilet do władzy - odpowiedziała już naprawdę zła
Lwiak naprawdę się ze złościł. Już nie mógł wytrzymać bezduszności siostry. Wszystko w nim buzowało, dlatego w przypływie emocji rzucił się na Shetani. Zaczęła się szamotanina i to w całe nie dla zabawy, ale na poważnie. Można by rzec że na śmierć i życie. Rodzeństwo przez dłuższy czas przewracało jedno drugiego warcząc przy tym wściekle. W końcu lwiak powalił lwiczkę tak że nie była wstanie się wyswobodzić. Wtem wyciągną swoje króciutkie pazurki i chciał ją uderzyć, jednak ta zrobiła unik. Spowodowało to że samiec stracił równowagę i spadł na trawę, a samiczka przygniotła go jeszcze bardziej do podłoża. Maluch szybko zorientował się co Shetani zamierza i dlatego ugryzł ją w łapę co pozwoliło mu się wydostać z ,,żelaznego uścisku". Teraz rodzeństwo stanęło na przeciw siebie, warcząc najlepiej i najgroźniej jak potrafili. Oboje wyciągnęli pazurki i ruszyli ku sobie. Pierwszy zaatakował Malaiki i o dziwo trafił. Uderzenie nie było jednak na tyle mocne by cokolwiek stało się samicy. Powtórzył atak jeszcze raz, ale tym razem zamiast uderzyć siostrę trafił Torena który od dłuższego czasu próbował ich rozdzielić, uderzenie tym razem było jednak na tyle mocne że miejsce w które oberwał zaczęło krwawić. Nie miał jednak tego za złe koledze, wiedział bowiem że to niechcący, jednak postanowił się już nie mieszać i patrzeć na całe zdarzenie z boku. Wiedział że to się źle skończy, no ale cóż próbował. Jednak nim znów wrócił do ,,oglądania" Shetani porządnie oberwała w oko z którego teraz spływała krew, a jej brat złamał na jakimś kamieniu kilka pazurków. Walka nie wyglądała już tak łagodnie jak na początku. Przybrała ona iście brutalny wygląd. Co chwila padały ciosy. Raz od lwa, raz od lwicy. Większość z nich była celna, choć tylko niektóre na tyle sine, aby wyrządzić jaką kol wiek krzywdę. Po dłuższym czasie oboje byli zmęczeni i poranieni, jednak żadne nie miało zamiaru dopuścić. Gorycz wzbierała w nich z każdą chwilą. Jedno pragnęło zemsty na drugim, w tym czasie nie liczyło się dla nich nic co działo się w około. Po prostu walczyli i walczyli, aż w końcu Shetani upadła na ziemię. Malaiki zaczął ją drapać co sił i nikt nie wie co by się stało gdyby Toren nie odciągną by go od ,,ofiary", a księżniczki jej nie zasłoniły. Lwiak nie był z tego powodu zadowolony, przez dłuższy czas próbował się wyrwać i dostać do siostry. Nic jednak nie wyszło z jego prób, dlatego po dłuższym czasie opuścił. Lwiątka spojrzały na niego groźnie. Lwiak chyba zrozumiał swój błąd, bo smętnie spuścił głowę. Maluchy nie chciały mu prawić morałów, jednak zdawały sobie sprawę jakie mogą mieć kłopoty. Na dodatek Sava, Chortensja i Altania nadal leżeli w tym samym miejscu gdzie na początku, całkiem bez pomocy. Nastała cisza, którą szybko przerwała Lennia.
- coś ty najlepszego narobił!? - powiedział delikatnie, ale z zaciśniętymi zębami
- ja... nie chciałem... przepraszam... ale... ale... ja naprawdę... -jąkał się
- no dobrze, dobrze. Jednak teraz trzeba pomyśleć co zrobimy - odparła Rumia
Malaiki trochę poweselał, ale nie na długo. Miał bowiem wyrzuty sumienia o to co zrobił siostrze. Nigdy nie był taki, nie łatwo go było zdenerwować, a co dopiero doprowadzić do takiego stanu. Tak naprawdę to sam nie wiedział co się z nim stało. Zaczął więc rozmyślać o tym co zrobił. Jednak po dłuższej chwili rozmyślania przerwała mu Huzuni.
- musimy wszystko powiedzieć dorosłym
Wszyscy popatrzyli po sobie. Doskonale zdawali sobie sprawę że to najbardziej rozsądne wyjście, może inne byłoby najlepsze ale czy mieli inne wyjście? Najgorzej na tym wyszedł by Malaiki, dlatego zaczął ich prosić
- nie proszę! Nie mówcie im prawdy! Będę miał poważne kłopoty!
- obawiam się że nie mamy innego wyjścia - odrzekła Rumia
- a co jeśli nadciągniemy prawdę? - odparła Lennia
Wszystkie oczy zwróciły się na księżniczkę. Nikomu nawet coś takiego by przez myśl nie przeszło, poza tym pozostawało pytanie co powiedzieć. Każdy czekał aż lwiczka w końcu im to wyjaśni swój plan. Nie czekali jednak długo.
- Powiemy jej prawdę co do antylop, tylko oprócz Savy, Chortensji i Altani poszkodowana została również Shetani. Dorośli w to uwierzą, a my nie będziemy mieli kłopotów
- a co z ranami Torena i Malaikiego? - dopytywała Huzuni
- powiemy... hmmm... że wdali się w bójkę
Toren gdy to usłyszał o mało nie zemdlał. Nie zrobił nic złego, a jeśli księżniczki tak powiedzą na pewno będzie musiał opuścić Lwią Ziemię albo zostać na niej martwy. Nie mógł pozwolić na takie kłamstwo, ale wiedział że z dorosłych nikt mu nie uwierzy. Jednak to co usłyszał później bardzo go zdziwiło.
- nie możemy tak powiedzieć! Dobrze wiesz że ojciec nienawidzi Torena, wykorzysta to aby go się pozbyć, a na to nie mogę pozwolić - powiedziała jednym tchem Rumia
Nikt nie wierzył w to co słyszy. Nikt bowiem nie przepadał za czerwonym, s tu nagle księżniczka się o niego martwi. Wydawało się to trochę dziwne, ale nikt nie miał czasu się tym martwić. Musieli na szybko wymyślić jakieś rozsądne wyjaśnienie. Po dłuższym namyśle Lennia znów wpadła na świetny pomysł, jednak tym razem w dodatku że nikogo nie odciążała to na dodatek stawiała lewków w roli bohaterów. Tego pomysłu nikt nie ważył się zakwestionować, dlatego lwiątka zabrały się do przenoszenia rannych. Toren wioł Savę, Malaiki niósł Shetani, Huzuni zajęła się Altanią, a Rumia podniosła Chortensję. Teraz wszystkie lwiątka ruszyły w stronę baobabu Rafikiego, z wyjątkiem Lenni która pobiegła poinformować o wszystkim rodziców. Lwiątka spieszyły się jak tylko mogły jednak dodatkowy ciężar bardzo je spowalniał. To spowodowało że starsza księżniczka dobiegła na miejsce pierwsza. Była bardzo zdyszana, dlatego każdy od razu zwrócił na nią uwagę
- Kiara i Kovu od razu do niej podbiegli.
- co się stało? - zapytała zaniepokojona Kiara
- antylopa! Sava, Shetani, Chortensja i Altania są u Rafikiego. Nie wiem co z nimi! Gdyby nie Malaiki i Toren ze mną, Rumią i Huzuni było by to samo! - powiedziała udając zdenerwowanie
Władcy nie zastanawiając się długo zostawili córkę i pobiegli w stronę drzewa mandryla. Droga była krótka, dlatego szybko tam dobiegli. Bez trudu wskoczyli na baobab w środku znajdował się Rafiki wraz z lwiątkami. Sava i Chortensja byli nieprzytomni, Altania i Shetani były przytomne, ale osłabione, a szara dodatkowo poraniona. Malaiki i Toren byli jedynie trochę poranieni, a Rumi i Huzuni nic nie było. Kovu i Kiara wyglądali na zszokowanych, ale przede wszystkim byli wystraszeni. Kiedy szaman ich dostrzegł od razu do nich podszedł.
- witajcie! Maluchy miały sporo szczęścia... na prawie... - zaczął Rafiki
- nie rozumiem - odparł Kovu
- chodzi o Chortensję. Jest w dużo gorszym stanie niż reszta. Z księciem też nie jest najlepiej, ale do wieczora powinien dojść do siebie, co do reszty to niedługo powinni wrócić na Lwią Skałę
Władcy usłyszawszy to uspokoili się, ale mimo wszystko nie chcieli wracać. Postanowili poczekać aż część maluchów będzie mogła wrócić do ,,domu". W między czasie przyglądali się najróżniejszym malunkom. Było ich bardzo wiele, a rozmyślania nad nimi zajmowały wiele czasu, dlatego nim się spostrzegli czas było wracać. Niestety musieli tu jeszcze zostawić księcia i białą lwiczkę. Chwilę wahali się czy nie lepiej zostać, ale po namyśle wrócili na Lwią Skałę razem z maluchami. Po ich powrocie bardzo szybko zbiegło się całe stado, każdy chciał się coś dowiedzieć. Jednak ku ich rozczarowaniu najmłodsi nie byli zbyt rozmowni. Mieli oni bowiem swoje problemy, które jak się okaże mogą mieć wpływ na losy Lwiej Ziemi. Dlatego dość szybko pozbyli się dorosłych, a sami poszli nad wodopój. O tej porze było tam cicho i spokojnie, a tego potrzebowali teraz najbardziej. Po drodze nie spieszyli się zbytnio. Droga była przyjemna i nawet nie zauważyli kiedy dotarli na miejsce. Gdyby to był normalny dzień pewnie by zaraz wskoczyli do wody, niestety mieli coś ważnego do załatwienia. Nikomu bowiem nie podobało się zachowanie Malaikiego i teraz musieli to wyjaśnić.
- Malaiki - zaczęła Lennia - wszyscy wiemy co się rano stało
- ja nie wiem - w traciła się Altania
- później ci wytłumaczymy. A więc... - kontynuowała - kryliśmy cię przed rodzicami, nie takiego cię poznałam
- Lennia, ja... przepraszam, ale dłużej już tego nie mogłem znieść
W tym czasie księże ocknoł się i postanowił poszukać przyjaciół. Nigdzie jednak nie mógł ich znaleźć. Był w wszystkich miejsca gdzie zazwyczaj przebywali, no prawie. Zrezygnowany miał już wracać na lwią skałę gdy przypomniał sobie o jeszcze jednym miejscu. Więc czym prędzej tam pobiegł i na jego szczęście wszyscy tam byli oprócz Chortensji która nadal leżała nieprzytomna u Rafikiego. Sava już miał się zbliżyć gdy dobiegła go jakaś dziwna rozmowa, dlatego pozostał w ukryciu
- chodzi o to że ona go nie kocha, a to mój najlepszy przyjaciel, nie pozwolę go tak wykorzystywać
Następca nie wiedział o kogo chodzi, aż usłyszał te słowa
- sądzisz że Shetani jest z nim tylko dla władzy?
- tak
W tej chwili dało się słyszeć śmiech należący do szarej oraz jej cienki głosik
- a jakże inaczej mam osiągnąć cel? Jak zostać królową? Wy na serio myśleliście że ja go kocham
Wszystkie lwiątka zawarczały i już miały się na nią zrzucić, a Sava wyskoczyć z kryjówki, ale właśnie ktoś się odezwał
- niech zostanie tak jak jest, nic nie mówmy Savie, to mogło by na niego źle wpłynąć
Po tych słowach książę poczuł się tak jakby ktoś wbił mu pazury prosto w pierś.  Musiał bardzo się starać by nie wybuchnąć płaczem, dlatego czym prędzej zaczął uciekać. W dodatku zaczęła zbierać się mgła dlatego Sava postanowił mimo wszytko wrócić na Lwią Skałę, na szczęście okazało się że jest niedaleko. Maluch jednak nie miał zamiaru na nią wchodzić. Usiadł opodal niej i zaczął myśleć o tym wszystkim co się stało.


Wiedział że nie wybaczy tego swojej partnerce, ale co będzie dalej nie miał pojęcia. Wiedział jedynie że nie łatwo mu będzie rozwiązać tę sytuację.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podobało się? Teraz więcej będzie o lwiątkach. Wiem że zostawiłam wiele niewyjaśnionego z poprzedniej, ale spokojnie wszystko napiszę. Teraz notatki powinny się pojawiać częściej średnio raz na tydzień raz na dwa tygodnie i tak wiem że miałam to wstawić rano, ale się nie wyrobiłam. Moim zdaniem trochę zepsułam końcówkę i ogólnie to miało trochę inaczej wyglądać, ale cóż tak wyszło.

sobota, 2 kwietnia 2016

#26. Koniec jest dopiero początkiem cz.3

Lunna siedziała w rogu jaskini. Była niespokojna, ale niepokój ogarniał nie tylko ją. Wszystkie lwy, a tak właściwie zwierzęta z niecierpliwością czekały na przebieg wydarzeń. Stan króla nie był dobry, ale nadzieja nikogo jeszcze nie opuszczała. Jednak z każdą godziną słabła.
- możemy zamienić słowo? - powiedział Rafiki do Kiary
- ach Rafiki - odparła smutno - oczywiście że tak
Razem wyszli przed jaskinię, ale wpierw Królowa posłała winowajczyni spojrzenie że ma się nie ruszać stąd skąd jest. Ta jednak nie miała zamiaru jej słuchać i gdy tylko wyszli Lunna podeszła do Kovu.
- tak najwyraźniej musiało być. Nie mogłam zmienić tego co się wydarzyło, ale przyszłości zarówno moja jak i twoja jest w moich łapach. Twój czas powoli nadchodzi niosąc za sobą mój, jednak Kiara nie wie co ja mam jeszcze w zanadrzu. Musisz wiedzieć że nie chcę twojej śmierci, ale obawiam się że to  konieczne. Poza tym zasługujesz na to, jesteś zabójcą, potrafiłeś z zimną krwią zabić bezbronnego lwa, więc możemy przyjąć że to co zrobię jest odwetem za śmierć mojego brata, pożyjesz jeszcze kilka dni dzięki mojej miksturze. Da mi to trochę czasu, a uciec stąd mogę w każdej chwili i nikt nawet nie przyłoży łapy by mnie szukać. Z drugiej strony warto by zabezpieczyć jakoś przyszłość, choć tak czy tak zostanę stąd wygnana, albo przez Kiary za zabicie ciebie i ucieczkę, a jeśli bym nie uciekła to na pewno by mnie zabiła, albo przez ciebie za usiłowanie zabójstwa. Nie zrobiło by mi to wprawdzie żadnej różnicy bo sama jestem księżniczką, ale kto wie co się stało z moim królestwem, tym bardziej że w przyszłości na tronie Lwiej Ziemi musi zasiąść Simon lub Sarina. Twoje odejście tylko to ułatwi, jednak jakby spojrzeć na to z innej strony trzeba by było pozbyć się jeszcze Kiary oraz Savy, a jak wiadomo drugi raz bym ich nie podeszła. A jeśli darowała bym ci życie czy okazał byś się dobrym i mądrym ojcem? Może jednak mimo wszystko zmienił byś plany, choć raczej w to wątpię. Twój syn jest zagrożeniem nie tylko dla mnie, ale i dla moich planów. Pewnie chciałbyś wiedzieć kiedy się taka stałam? Gdybyś i ty był inny nie doszło by do tego, ale tobie tylko jedno było w głowie. Pewnie myślisz że nie wiem kto jest ojcem Shetani? Spokojnie nikomu nie powiem zabiorę tę tajemnicę ze sobą. Muszę jednak przyznać że pięć lwiątek to niezły rekord. Powinnam teraz chyba zacząć się śmiać ale prawdziwej królewnie nie przystoi, poza tym umiem panować nad sobą. Może przemyśle czy darować ci życie czy... -nie dokończyła bo usłyszała zbliżające się czyjeś kroki, więc czym prędzej wróciła na swoje miejsce
Był to Kopa, dziwnie patrzył na króla. Po jego wyrazie pyska można było wyczytać iż cieszy się z obecnej sytuacji. Teraz gdyby Kovu umarł do tronu było by tylko dwóch pretendentów, on oraz książę. Ale jego rywal to jeszcze lwiątko, łatwo można by się go pozbyć lub objąć tymczasową władzę, zastąpić obecnego monarchę i w przyszłości obiecać oddanie tronu synowi Kiary. Marzenia. Jednak w obecnej sytuacja były możliwe do zrealizowania. Syn Simby nie miał jednak zamiar wypowiadać swoich myśli na głos. Postanowił jedynie wyrazić swoją wyższość.
- masz to na co zasłużyłeś! Nie trzeba było garnąć się do tronu! - powiedział, po czym odwrócił się i wyszedł
Nie zdawał sobie jednak sprawy iż władca był przytomny i wszystko słyszał, ale był zbyt słaby, aby zareagować.
Tym czasem Kiara rozmawiała z Rafikim o tym co ewentualnie by zrobili jakby Król odszedł. Nie była to łatwa rozmowa, ale konieczna. Każdy zdawał sobie z tego sprawę, ale starał się o tym nie myśleć. Choć w stadzie znalazło by się kilka wyjątków.
*
Minęło kilka dni, czas biegł nie ubłagalnie. Z królem nie było ani trochę lepień, ale pocieszający był fakt że mu się nie pogarsza. Była to oczywiście sprawka Lunny, która ostatnimi czasy również była nie w najlepszej formie. Możliwe że to właśnie dlatego utrzymywała Kovu przy życiu. Jednak powoli zaczynało jej to ciążyć. To zmuszało ją do podjęcia ostatecznej decyzji. Dużo nad  tym rozmyślała. Raz była za życiem monarchy, a drugi raz przeciwko. Nie wiedziała co zrobić, a dodatkowo presję na niej wywoływał los jej brata i groźba siostrzeńca. Najchętniej to nigdy by tego nie zaczęła, ale skoro jednak stało się tak, to musiała jakoś z tego wybrnąć. Najbardziej zastanawiała ją jednak decyzja czerwonego o przybyciu na Lwią Ziemię. Potomek jej brata nie chciał bowiem jej tego wyjaśniać, gdyż twierdził iż nie jest to sposobny na to moment. Decyzja była nader trudna. Każdego dnia uważnie obserwowała Kiarę, więc doskonale wiedziała co ona czuje. W lwicy z dnia na dzień zwiększała się niechęć i nienawiść do Lunny. Równie widoczna była stale rosnąca rozpacz oraz bezsilności. Każdy kto choć raz na nią spojrzał był wstanie stwierdzić jak ogromnym uczuciem darzy brązowego lwa. Niektórzy nie dowierzali jak silna jest jej miłość do króla, że po tym wszystkim myśli tylko o nim. Teraz nawet książęta przestały się liczyć, jednak one nie narzekały. Pomimo iż one również cierpiały nie okazywały tego i same wspierały wszystkich w około, ale w rzeczywistości one również potrzebowały pomocy. Większości stada je podziwiało za to co robiły, ale szara lwica nie twierdziła by to był powód do zachwytu. Jednak również nie była obojętna, szkoda było jej tych maluchów i to ostatecznie spowodowało podjęcie tak męczącej i długo wyczekiwanej decyzji.
*
Nocą kiedy wszyscy poszli już spać ostrożnie wymknęła się, aby przygotować ostatnią miksturę. Ten eliksir miał wszystko rozstrzygnąć. Życie, śmierć, wszystko zależało od niego. W jego esencji leżał również los wszystkich mieszkańców. Nigdy nikt nie zdawał by sobie sprawy, że coś tak małego i nie istotnego zaważy na losie wszystkich w około. Mikstura była prosta, ale skuteczna. Lunna szybko się z nią uporała. Więc aby nie ryzykować jeszcze bardziej wróciła po cichu do jaskini. Nie podała jednak królowi "lekarstwa", lecz położyła się spać. Przyśnił jej się pewien sen: była na Czerwonej Ziemi, wszyscy byli szczęśliwi. Właśnie odbywała się koronacja, jednak ku jej zdziwieniu to nie ona miała wstąpić na tron lecz jakiś czerwony lew. Stała dość blisko więc widziała wszystko dokładnie. Nagle z chmur wyłonił się jej brat. Uśmiechną się czule najpierw do nowego króla, a następnie do niej. Widać było że jest szczęśliwy, już miał coś powiedzieć kiedy nagle coś, a raczej ktoś obudził Lunnę. Była to spanikowana Kiara, która szukała ratunku dla Kovu który umierał na jej oczach. Szara bardzo się zdziwiła, nic mu nie podała, a tu nagle tak mu się  pogorszyło? Było to wręcz niepojęte. Interesowała ją przyczyna tego stanu, była bowiem pewna że to nie z jej winy oraz wiedziała iż nie miało to żadnego związku z tym co zrobiła. Ktoś musiał podjąć decyzję za nią, tylko kto? To pytanie bardzo ją nurtowało. Jednak nie mogła pozwolić na śmierć Kovu! Nie teraz! Wzięła głęboki wdech i podeszła do monarchy. Nikt nawet nie zwrócił na to uwagi... Lwioziemcy byli zbyt spanikowani by to zauważyć. Lunna momentalnie podała królowi lekarstwa. Nie zauważyła jednak natychmiastowej poprawy, nie był to jednak powód do zmartwień gdyż mikstura potrzebuje czasu. Lunna stała cały czas w jednym miejscu, nagle poczuła potężne uderzenie w głowę... upadła... Kiedy się ocknęła zauważyła iż całe stado zebrało się w około niej. Okrążali ją ciasnym kołem i patrzyli złowrogo, nagle krąg rozstąpił się i jedna z lwic poczęła iść w kierunku jeszcze oszołomionej Lunny. Stanęła przed nią twarzą w twarz posłała jej spojrzenie mrożące krew w żyłach. Ową lwicą był nie kto inny tylko Kiara. Po dłuższej chwili królowa postanowiła wygarnąć wszystko lwicy.
- to wszystko co się tu dzieje, co tu przeżywamy to twoja wina. Już od kont się tu pojawiłaś wiedziałam że z tobą jest coś nie tak... ale przez myśl by mi nie przeszło że zabijesz mojego ukochanego. Jawnie go zmanipulowałaś i... - warczała - robiłaś z nim co chciałaś. Był na każde twoje skinienie... przez to oddaliliśmy się... i to bardzo... nawet nie zdążyłam mu przypomnieć jak bardzo go kocham...
- niewierze... on nie...nie żyje? To nie możliwe! Ja nie miałam wpływu na to co się stało... - wyjąkała Lunna
- milcz! Na szczęście Kovu jeszcze żyje, ale już nie długo. Rafiki powiedział że nie ma już dla niego ratunku, więc i ty jesteś niepotrzebna - warczała coraz głośniej - jutro odbędzie się twój proces, ale wyrok chyba już znasz
- Kiara proszę cię zaczekaj. On wyzdrowieje jestem tego pewna!
- Skąd ta pewność? Może znasz jeszcze jakieś specyfiki? - drwiła z niej - Co tamten za słaby? A może pomyliłaś składniki?
- gdyby nie ja on już dawno by nie żył
- gdyby nie ty on nie był by w takim stanie
Kiara wysunęła pazury i już miała uderzyć szarą, kiedy nagle usłyszała potężny huk. Było to uderzenie pioruna, ale nie zwykłe, jednak nadzwyczajne. Niebo bowiem było bezchmurne. Już miała sprawdzić co się dzieje, ale coś ją tknęło i postanowiła podejść do Kovu. Ku jej zdziwieniu lew ockną się. Wyglądał o wiele lepiej, jednak nadal był słaby.
- jak się czujesz? - zapytała z troską Kiara
- lepiej, o wiele lepiej. Nie mam jeszcze siły, ale to minie. Jutro... - nagle przerwał bo dostrzegł Lunnę - widzę zdrajczynię, a gdzie zdrajca?
Król zaczął się rozglądać po jaskini w poszukiwaniu tego przez kogo o mało nie umarł. Patrzył bardzo uważnie jednak nie mógł go nigdzie znaleźć. Zapanowała dłuższa chwila milczenia którą przerwała królowa. Wydawało się że dopiero co zrozumiała słowa Kovu.
- zdrajca? O kim ty mówisz? Tu jest tylko jeden zdrajca i jest nim ta podła, perfidna, zła, zdradziecka lwica - wskazała na Lunnę
Winowajczyni spuściła głowę. Nie miała odwagi spojrzeć królowi w oczy, pomimo iż wiedziała że on jest o wiele gorszy od niej. Podjęła jednak już decyzję że mu przebaczy i daruje życie, teraz pozostało jej tylko czekać na jego decyzję.
- tak najdroższa. Jednak nie jestem jeszcze na siłach by ją osądzić.
- mogę to zrobić za cie...
- nie! - rykną - sam to zrobię jak poczuje się lepiej. Do tego czasu Kopa będzie jej pilnował
Wszyscy obecni ze zdumieniem spojrzeli na króla, jednak nikt nie ważył się nic powiedzieć. To była decyzja Kovu i każdy musiał ją uszanować.
Następnego dnia król czuł się o niebo lepiej. Nie był jednak na tyle silny, aby wrócić do wszystkich obowiązków. Jedną  sprawą mógł się jednak zająć. Bardzo ważną i istotną dla niego (zresztą całego stada) sprawą. Nie był pewny czy postąpi właściwie oraz czy da radę ukazać swój autorytet. Martwił się że wygłupi się jak małe lwiątko. Nie był przecież już tak silny jak przed tym całym zdarzeniem.
- Zastanawiając się nad tym czy będę pośmiewiskiem czy nie niczego nie zyskam. - pomyślał
Była to dla niego wyjątkowo niezręczna sytuacja. Dlatego wiadomo jak to on najchętniej by się z tego wymiksował. Myśląc nad tym dłużej zdał sobie sprawę że gdyby nie zgodził się na panowanie na Lwiej Ziemi nie musiał by się tym martwić, a sprawę za niego załatwił by ktoś inny. Najprawdopodobniej tym kimś byłby Kopa, ponieważ jak nie Kiara to on. No jeszcze była Huzuni, ale to jeszcze lwiątko. Na wspomnienie lwiczki jego myśli przeniosły się na dorosłą, a tak właściwie martwą lwicę. Była nią Nala. Matka Kiary, Huzuni no i Kopy. Kovu od zawsze darzył ją wyjątkową sympatią. Było to spowodowane podejściem byłej królowej do jego osoby za czasów kiedy był traktowany przez Simbę z pewną dozą niepewności. Myśli o niej były przyjemne, co sprawiło iż całkiem zapomniał o dręczącej go i cały czas trwającej sprawie z Lunną. Rozmyślając o rzeczach miłych usną i pogrążył się w głębokim śnie. Tymczasem Kiara wraz z dziećmi wybrała się nad wodopój. O tej porze było tam pusto, ale przyjemnie. Cała czwórka wybrała się tam aby móc na spokojnie porozmawiać. Ostatnie wydarzenia spowodowały iż nie było na to czasu. Pomimo jednak sposobności kiedy rodzina królewska dotarła na miejsce nikt nie odzywał się ani słowem. Ciszę przerwała dopiero Kiara.
- wiem że ostatnio was zaniedbywałam - zaczęła - i wiem również że pomimo iż sami cierpieliście pomagaliście wszystkim w około przetrwać ten trudny czas
- mamo to nasz obowiązek - wyjaśniła Lennia - jesteśmy książętami, a Sava następcą tronu. Musimy dbać o całe stado i jego uczucia przekładać ponad nasze
Wszystkich bardzo zdziwiła wypowiedzi księżniczki, nikt się tego po niej nigdy by nie spodziewał. Powiedziała to tak jakby miesiącami się do tego przygotowywała. Znów zapadła cisza, ale nie na długo, bowiem książę miał coś do powiedzenia.
- mamo choćby nie wiem co możesz na nas liczyć
- cieszę się to słyszeć, ale przecież nie po to tu przyszliśmy - zaśmiała się Kiara - porozmawiajmy o was o waszych problemach, smutkach oraz radości
- mamo ale nic ważnego w naszym życiu się nie dzieje - zaaprobowała Rumia
- a wasze drugie połówki?
Książęta dziwnie się na siebie popatrzały i już miały coś powiedzieć, kiedy nagle pojawiła się Alra. Była bardzo zmęczona, ale po chwili odpoczynku zaczęła:
- Król się obudził i prosi waszą wysokość o jak najszybsze przybycie
- dobrze, zaraz przybędę
Lwica pędem wróciła na Lwią Skałę, a chwile później w to samo miejsce wyruszyła Kiara z książętami. Kiedy doszli na miejsce Kovu chodził po jaskini, z jego pyska można było wyczytać iż bardzo się niecierpliwi. Na widok ukochanej oraz dzieci najwidoczniej się ucieszył, dlatego na ich powitanie serdecznie się uśmiechnął.
- coś się stało? - zapytała troszkę zdziwiona Kiara
- raczej dopiero się stanie - odparł oschle Kovu - jest jednak rzecz bardzo ważna i istotna dla naszego stada. Domyślisz się już o co chodzi? Już się lepiej czuję więc mogę to raz na zawsze rozstrzygnąć. Nie chcę z tym czekać nie wiadomo ile
Królowa głośno wzdychnęła. Doskonale wiedziało o co chodzi jej mężowi. Wiedziała o tej sprawie i jeszcze wczoraj sama chciała ją jak najszybciej rozstrzygnąć, ale teraz to było co innego. Od kąt Kovu wyzdrowiał było jej to obojętne, ale jak widać dla niego było to ważne.
- kiedy chcesz to zakończyć? - zapytała po dłuższej chwili Kiara
- jak najszybciej! Dzisiaj! Teraz! Od razu! Należy wszystkich zwołać, ale obawiam się że ja nie jestem jeszcze na siłach by to zrobić
Kiara nic już nie odpowiedziała tylko skinęła głową na znak iż zrobi wszystko, po czym wyszła z jaskini. Powolnym krokiem ruszyła na szczyt Lwiej Skały, nie spieszyła się. Droga bardzo jej się dłuży, ale w końcu udało jej się dotrzeć do celu. Rozejrzała się w około po czym wydała z siebie potężny ryk który zwoływał wszystkie lwy. Po czym ryknęła jeszcze raz tylko tym razem głośniej i dłużej co oznaczało że również wszystkie zwierzęta sawanny mają się pojawić. Na tym jej rola się skończyła, pozostało tylko czekać na pojawienie się wszystkich. Teraz pałeczkę musiał przejąć Kovu. Jednak nawet on musiał czekać na mieszkańców Lwiej Ziemi. Pierwsze oczywiście pojawiły się lwy, znały one całą sprawę dokładnie dlatego nie potrzebowały wyjaśnień. Po dłuższym czasie pojawili się również liczni przedstawiciele pozostałych gatunków. Kilka lwic sprowadziło Lunnę przed Lwią Skałę. Tym czasem Kiara pomogła królowi wspiąć się na "tron". Kiedy wszyscy byli gotowi Kovu wypiął pierś i ryknął majestatycznie. Wszyscy na niego spojrzeli, nagle zaczął wiać wiatr, a grzywa monarchy powiewać. Wszystkie oczy były skierowane właśnie na niego.
- Lunno jesteś winna zdrady - zaczął - próbowałaś pozbawić mnie życia i zrujnować moje... nasze królestwo. Nie znajduję nic co mogło by cię usprawiedliwiać dlatego odjedz stąd i nigdy nie wracaj. skazuję cię na... WYGNANIE!!!
Lwica zaczęła uciekać. Biegła najszybciej jak umiała, aż dobiegła do granicy. Nie wiadomo dlaczego z tego miejsca widać było jeszcze Lwią Skałę, spojrzała na nią i powiedziała sobie w duchu
- ja tu jeszcze wrócę, wrócę po to co mi się należy
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Wiem że długo czekaliście, a efekt nie jest rewelacyjny, przepraszam was za to. Nie miałam ostatnio czasu, dlatego też możecie zauważyć luki w komentowaniu waszych blogów, lub liche komentarze za co również przepraszam, ale wszystko przeczytała niestety nie dałam rady wszystkiego skomentować. Ta notatka była dla mnie szczególnie trudna do napisania i nie wiecie jak się cieszę że w końcu ją opublikowałam. Teraz będę mogła się skupić bardziej na lwiątkach oraz Kopa zyska większą rolę w opowiadaniu. Osoby które zajęły drugie i trzecie miejsce w konkursie mogą mi wysłać swoje notatki w zależności od tego co było zawarte w nagrodach i wyjaśniając bo zauważyłam że są niejasności chodzi o notatkę jaką chcecie na mojego bloga (to nie jest obowiązkowe, bo to nagroda!) z zastrzeżeniami zawartymi wcześniej i nie koniecznie musicie wprowadzać swoją postać wszystko zależy od was. Co do postaci z konkursu to pojawi się za 2-3 notatki. Przepraszam was również że bez obrazka ale nie miałam co wstawić, ale obiecuje że następnych postaram się o to aby w większości było po kilka. 26 marca (dzięki za poprawienie) o godzinie 19:08  dobiliście 10000 tys. wyświetleń jesteście wspaniali! Pierwszy komentarz po ta notatką będzie zarazem 200 na moim blogu.
Pozdrawiam :)