sobota, 17 października 2015

#21. Czara zła powoli się napełnia

Słońce jeszcze nie wzeszło nad widnokrąg, a na sawannie już ktoś nie spał. Był to lew i małe lwiątko. Nie byli stąd. Bezszelestnie przemykali wśród traw. Zmierzali w kierunku Lwiej Skały. Jednak wydawało się że prubują ją ominąć. Lew z niepokojem spogladał ku celowi swojej wędrówki. Bał się tego miejce. Bał się Lwiej Ziemi. Bal się o siebie i lwiątko. Nie był tu bezpieczny. W tym bazpiecznym miejscu w oazie spokoju, nie był bezpieczny. Tu był bezpieczny każdy tylko nie on. Wpływ na to miało wiele rzeczy jednak teraz musiał dostać się na Lwią Skałę i w sekrecie porozmawaić z Kiarą. Bal się tego trochę jak ona zareaguje. W końcu ona tez była dla niego niebezpieczna, jednak miał nadzieję że jej dobroć jest nadal taka wielka jak kiedys. Jesli tak to wysłucha go i być może mu pomoze. jesli nie to już po nim. Był w strasznej sytułacji. Spojrzał na lwiątko było strasznie zmęczone, brudne, wychudzone i podrapane z resztą podobnie jak on. Obaj byli niewyspani. Lwiątko ledwo co trzymało się już na nogach.


Lew nie mógł go wziąsć na blecy, bo było by ich bardzo widać. Choć i tak byli bardziej widoczni niż byli by inni. Było to spowodowane ich kolorem. Obaj byli bowiem czerwoni. Lwiątko było jeszcze maleńkie to łatwiej mu było się ukryć mimo wszystko, jednak dorosły lew miał problemy. Ostrożnie zbliżali się do Lwiej Skały. Jednak co się zbliżyli to się odalali by nie zostać zauważonym. Lew bardzo dobrze znał te krainę więc wiedział, gdzie isć by być jak najbardziej skrytym. Przemieszczanie utrudniało mu lwiątko ktore z kazdą chwilą słabło coraz bardziej i bardziej. Tym czasem na lwiej Skale Rumia nie mogła spać. Strasznie się wierciła. Miała jakies dziwne przeczucia jakby obawę przed zyms. Nie mogla już dłużej tak leżeć musiała wyjsć z jaskini. nie chciała jednak nikogo budzic, ale jesli się obudza i jej nie zastana będą się martwić. Nagle wpadła na swietny pomysł. Ostrorznie podeszło do swojej siostry i pociągneła ją za ucho.
- rumia... - krzyneła Lennia
- Ciiii - powiedziała Rumia i zatkała pyszczek siostrze
- Co ty wyprawiasz? - zapytała Lennia
- Idę, na sawanę i mam do ciebie proźbę
- nie pójdę z tobą - odrzekła
- nie. Nie o to chodzi. chodzi o to że jak już mama się obudzi żeby wiedziała gdzie jestem
- no dobra powiem jej, a teraz daj mi spać
- dzięki, kochana jestes - powiedziała po czym ostrożnie wymskneła się z jaskini
Lwicza czym prędej zbiegła na sananę czuła że cos się dzisiaj wydaży. Cos ważnego. Chodziła po sawannie już przez dłuższy czas jednak nadal nic się nie działo. Miala nadzieję ze to tylko chwilowe, bo zaczeła się już nudzić. nagle zauważyła cos w trawie.
- Co to? - powiedziała sama do siebie
ostrożnie zaczeła isć w tym kierunku. Jednak ciekawosć kazała jej przyspieszyć. Lwiczka pomału zaczeła zauważać kształty. Była już dosć blisko by zauważyć by cos jest nie tak. Jednak była już tak zafascynowana że niczego niepokojącego nie zauważyła. Podeszła więc bliżaj. Nagle staneła tuż przed czerwonym lwem.
- Aaaaa! Ratunku! - zaczeła krzyczeć
- Nie bój się mnie! Nie zrobię ci krzywdy - mówił czerwony w pospiechu
na szczęscie nikt lwiczki nie usłyszał, więc lwu oraz lwiątku na razie nic nie zagrażało.
- kim jestes? - zapytała Księżniczka
Lew spojrzał porozumiewawczo na lwiątko. Nie wiedział kim jest lwiczka i czy go nie zdradzi, ale teraz nie miał wyboru.
- Powiem ci jak obiecasz że zachowasz to w tajemnicy, nie jestesmy tu bezpieczni - powiedziało lwiątko
- Obiecuję - powiedziała Rumia
- No dobrze. Ja jestem Toren, a to mój tata Teren i nikt, a to nikt nie może nas tu zobaczyć
Księżniczka nie rozumiała obaw lwiątka. Była jeszcze mała i nie miała jeszcze żadnych lekcji o panującym prawie, więc nie miała pojęcia o niczym. Nie miała zamiaru bardziej jednak dopytywać. Zauważyła że czerwoni się spieszą wię postanowiła dać im już spokój. Lwiczka bez słowa pożegnania zaczeła się oddalać. Lwiątko trochę posmutniało jednak wiedziało że ona jest z Lwiej Ziemi, a on no cuż... nie jest z tond. Nie zdawało sobie jednak sprawy, ani jego ojciec że to królewska córka. Znowu zaczeli się skradać. Musieli jrednak ptzyspieszyć tempa. Bo słońce już wstało. Spieszyli się jak tylko mogli. Byli jednak zbyt zmęczeni by poruszać się szybko i sprawnie. księżniczka bardzo podekscytowała się tym co się stało. Nie mogła wytrzymać z sekretem więc co tchu pognała na Lwią Skalę. na miejscu ku jej zadowoleniu, nikt już nie spał, nawet Sava. Tak właściwie to po nim na Lwiej Skale nie było już śladu. Zdziwiło to trochę Rumie, ale w tej chwili było to dla niej najmniej istotne. Nagle na czubku skały zauważyła mamę. Postanowiła własniej jej zwierzyc się z sekretu. Prędko więc wdrapała się na szczyt. Podbiegła do mamy i wtuliła się w nią.
- Mamo nie uwierzysz co się dzisiaj stało - powiedziała
- Co takiego się stało kochanie - zapytała czule Kiara
Lwiczka wzięła głęboki wdech, rozejrzał się dookoła, spojrzała w dali i zaczęła.
- Spotkałam dzisiaj lwa i lwiątko - zaczeła
Te słowa trochę zaniepokoiły Kiarę. Nie miała powiem pojęcia kto to może być i w jakim celu jest na Lwiej Ziemi.
- Co o nich wiesz? - pytała Kiara z niepokojem
- Obaj byli czerwoni, lwiątko miało na imię Toren, a lew chyba... Teren
Kiara cała zbladła. Ledwo co trzymała się na nogach. Miała jednak nadzieję  że curka się przejęzyczyła.
- Jesteś pewna - zapytała z nadzieją Kiara
- Tak,... - zaczęła Księżniczka
Na te słowa Kiara czym prędzej zbiegła ze skały i zaczęła wołać lwy i lwice
- Mówili że nie są tu bezpieczni - dopowiedziała Księżniczka, ale Kiara już jej nie słuchała
Królowa wydała z siebie potęrzny ryk i czym prędzej zwołała wszystkie. Po krótkiej chwili zebrali się wszyscy oprócz oczywiście króla (w prawdzie go nikt nie widział od wczorajszego wieczoru) zebrali się pod jaskinią. Kiara była bardzo zdenerwowana. Czym prędzej zaczeła więc przemowę.
- On tu jest, znowu! Musimy go odnaleźć za wszelką cenę! Jak najszybciej! - poweidziała Kiara w pospiechu
- A co mamy z nim zrobić gdy go znajdziemy? - zapytała jedna z lwic
- To co konieczne! Znacie prawo! - powiedziałah smutnie, ale dobitnie Kiara
Wszyscy jakby na komendę zbiegil z Lwiej Skały i rozbiegli sie po sawannie w poszukiwaniu lwa. Tym czasem Kovu wasnie wracał z Rajskiej Ziemi. Nie spodziewał się jednak kogo napotka...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Następna notatka będzie dopełnieniem tej. Mam nadzieję ze choć trochę was zaciekawiłam :) Zdradzę tylko że obowiązek jest obowiązkiem i miłosć potrafi wybaczać nawet smierć. Więcej nie podpowiem.

sobota, 10 października 2015

#20. Gwiazdy przenoszą mażenia

Ten dzień był dla Kovu bardzo trudny, najpierw dowiedział się że jego syn umrze, puźniej okazało się że cudownie ozdrowiał i że grozi mu jakies wielkie niebezpieczeństwo. Później uratował lwiczkę której matka umarła na jego oczach. Król nie miał tego dnia wcale czasu, dla siebie i... Cały dzień pochłaniały go inne spawy. z dnia na dzień coraz bardziej żałował że zgodził się zostać królem. Wprawdzie wtedy zranił by kiarę i dzieci, ale oni go nie interesowali jedynie kto go interesował to jego syn i następca. To była jedyna osoba oprócz... na której mu zależało. Teraz musiał czym prędzej udać się na polanę do syna. Wiedział ze ten już na pewno na niego czeka. Miał jednak jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Było to dla niego bardzo ważne. Musiał jednak się spieszyć by nie zawieźć syna. Szybko więc pobiegł do groty położonej na uboczu skały. Kiedyś tam mieszkał jego ojciec. Na scianie były dziwne symbole. Wydawało się jakby krążyły wokół jakiegoś lwiątka, a następnie lwa i go niszczyły kovu już wiedział. Musiał ratować syna przed Terenem.
- Ten zdrajca musi umrzeć, według tego niedługo pojawi się na lwiej Ziemi, a wtedy wedle prawa się go pozbędę - pomyślał Kovu
Szybko wyszedł z jaskini i popędził na polanę gdzie czekał na niego już zniecierpliwiony Sava.
- No nareszcie tato - powiedziało lwiątko
Kovu czule przytulił syna. Bardzo go kochał i nie chciał by mu się coś stało mimo iż miało to nastąpić w bardzo odległej przyszłości. Kovu spojrzał w niebo, nagle łzy zaczęły napływać mu do oczu.
- Co się stało tato? - dopytywał Sava
- Nic synku. Zupełnie nic
Kovu położył się i przytulił syna.

(wiem, wiem, okropny obrazek, ale już nie miałam siły go poprawiać)

Wtedy przypomniał sobie czasy kiedy to jego ojciec był z nim. Było to bardzo dawno ale on wszystko doskonale pamiętał. Pamiętał wszystko, co się stało w przeszłości. Wiedział że musi wszystko wytłumaczyć synowi, lecz nie od razu. Nie mógł mu tak po prostu opowiedzieć wszystkiego, to było zbyt straszne, a on był jeszcze taki malutki. Dzisiaj chciał mu powiedzieć tylko najprostsze i najmniej okrutne rzeczy.
- Synku jesteś następcą tronu, więc... - zaczął Kovu
- Jej, naprawdę? - udawał zaskoczenie Sava
- Tak, więc jako przyszły król musisz mieć swoją królowa, więc powinieneś...
- Ale ja już mam moją królowa. Od dzisiaj jestem z Shetani
Kovu trochę się zdziwił. nie przepadał za ta lwiczką. Jednak skoro była taka decyzja jego syna musiał ją uszanować. Sam na swoim przykładzie wiedział jak potężna jest miłość, o ile trwa.
- Wiesz że jako król możesz liczyć na pomoc dawnych królów, którzy są ws ród gwiazd - powiedzial kovu
- A czy dziadek Skaza też tam jest? - zapytał Kovu
To pytanie zdziwiło Kovu. Wiedział że Sava jest jeszcze za mały na odpowiedź. Jednak jest również uparty. Kovu nie wiedział jak z tego wybrnać. To nie było takie proste jak sie wydaje.
- Synku to skąplikowane... - zaczoł król
- nie rozumiem - powiedział Książę
- wiesz że bycie królem nie jest łatwe, mam do ciebie pytanie czy umiałbys być bezwzględny? - zmienił Kovu temat
- Bezwzględny? To zależało by od tego co dany lew zrobił - powiedział Sava
Kovu bardzo ucieszyły te słowa. Wiedział już że jego syn jest godnym następcą. Odziedziczył on bowiem najlepsze cechy po ojcu i po matce. Te cechy po matce niezbyt podobały się Kovu ale tak naprawdę nie były takie złe. Sava zapowiadał się na wspaniałego krola. Kovu zaczoł sobie wyobrażać żądy syna. Niestety jego wyobrażenia były wspaniałe według niego. widział on bowiem syna w roli surowego króla, który nie liczy się z nikim, panuje okrutnie i twardą łapą bez zadnych ustępstw. Królestwo podpożądkuje pod siebie. Jest samowystarczalny, a inni to marionetki w jego rękach. To była wspaniale wyobrażenia dla Kovu.
- Kocham cię synu - powiedział nagle Kovu
Sava wtulił się w niego i rzekł :
- Ja ciebie również tato
Resztę wieczoru spędzili patrząc w gwiazdy. Kiedy zrobiło się już bardzo ciemno Kovu przypomniał sobie o obietnicy.
- synku idź już spać ja przyjdę niedługo - powiedział król
Sava posłusznie wrócił na Lwią Skalę, a kovu skierował się w przeciwnym kierunku
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało :) Ta notatka jeszcze nie powinna się ukazać, ponieważ pod ostatnią notatką nie pojawił się czwarty komentarz, no ale już postanowiłam opublikować tę notatkę.